Gen. Ariel Szaron - dla światowej opinii publicznej skrajnie prawicowy, wściekle nacjonalistyczny potwór używany do straszenia małych palestyńskich/lewackich/endeckich dzieci. Prawda jest jak zwykle o wiele bardziej złożona. Od stycznia 2006 r. Szaron jest pogrążony w śpiączce, a ostatnio jego stan mocno się pogorszył. Lada dzień może przenieść się do Szeolu. Czas więc na wspominki, które zrewidują wasze postrzeganie tej niezwykle złożonej postaci.
Zacznijmy z grubej rury. Oto fragment ostatniego wystąpienia publicznego premiera Szarona. Kilka godzin później pił wino z Szimonem Peresem a potem doznał pierwszego wylewu.
Powiedział wówczas (wywołując dużą irytację obecnych): "Nie możemy nadal trzymać pod okupacją - to jest okupacja, możecie nie lubić tego słowa, ale to naprawdę okupacja - trzymać 3,5 mln Palestyńczyków pod okupacją, jest w mojej opinii bardzo złą rzeczą. To nie może trwać wiecznie. Czy chcecie pozostać wiecznie w Jeninie, Nablusie, Ramallah, Betlejem?"
Premier Szaron w 2005 r. dokonał przymusowej ewakuacji żydowskich osiedli ze Strefy Gazy (okazało się to później katastrofą strategiczną dla Izraela i Egiptu - Strefa Gazy została opanowana przez Hamas. Skutkiem tego było kilka "miniwojen" i ekspansja terroryzmu na Synaju). Mówiono, że szykuje się do podobnej ewakuacji Zachodniego Brzegu. Czynił to zarówno pod naciskiem Amerykanów jak i... ze swojej własnej woli. Choć czasem dla celów wyborczych grał prawicowego, nacjonalistycznego radykała nigdy nim nie był. A kim był w rzeczywistości? O tym jeszcze napiszę...
Powyżej: gen. Ariel Sharon w śpiączce - instalacja Noama Braslavsky'ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz