Spora część "prawej" i "narodowej" strony internetu rozpływa się w pochwałach nad syryjskim dyktatorem (Katechonem czy Kutafonem? zawsze mi się to myli...) Baszarem Assadem - kreowanym niemal na wielkiego przywódcę i krześcijańskiego męża stanu. Baszar, według "judeosceptycznej" narracji zmaga się z rebelią (w której - co muszę przyznać walczą różne typy wzięte z "Mad Maxa", np. ten islamski kanibal pałaszujący serce i chyba śledzionę zabitego assadowca) zesłaną na jego mlekiem i miodem płynącą krainę przez zły spisek amerykańsko-izraelsko-turecko-saudyjsko-katarski-alkaidyjski (rolę libańskich chrześcijan jakoś pomijają...). Zapominają jednak o bardzo ważnym czynniku, który doprowadził do wybuchu rebelii: polityce wewnętrznej "syryjskiego męża stanu". A szczególnie o jego polityce gospodarczej.
Syria jest od blisko 45-lat oficjalnie państwem socjalistycznym, a latach Zimnej Wojny była zapatrzona na sowieckie wzorce. Ominęły ją szaleństwa typu kolektywizacja czy "bitwa o handel", ale za panowania starszego Assada zbudowano tam nieefektywną gospodarkę marnotrawstwa. Syryjskie władze liczyły, że ropa naftowa zapewni im dobrobyt i nie będą się musieli o nic martwić. Podobnie jak Irańczycy fatalnie zarządzali swoimi kurczącymi się złożami, zaniedbali inwestycje w infrastrukturę i w wyniku tego wydobycie ropy osiągnęło swój szczyt w 1996 r. i od tamtej pory zaczęło spadać. Z 610 tys. baryłek dziennie w 1996 r. do 385 tys. baryłek dziennie w 2010 r. Spadek przychodów z eksportu ropy zdemolował syryjskie finanse publiczne. Baszar Assad próbował się ratować współpracując z MFW i wprowadzając postulowane przez Fundusz "reformy". Skończyło się "terapią szokową", na której skorzystali głównie spryciarze z powiązanego z partią BAAS oraz bezpieką biznesu (w większości alawici i chrześcijanie). Na nieumiejętnych reformach stracili głownie średniozamożni oraz biedniejsi sunnici, czyli większość mieszkańców kraju. ( A teraz skonfrontujcie to z bredniami "trzecioświatowych trzeciopozycjonistów" o tym, że: "Syryjskie państwo socjalne i jego publiczna infrastruktura nie ma sobie równych w większości krajów regionu." Jeśli dla duponarodowców tak drogie jest "państwo socjalne", to powinni popierać Arabię Saudyjską lub ZEA, które pod względem "socjału" przebijają inne kraje świata, jeśli podziwiają syryjską infrastrukturę to powinni pojechać do Turcji, Libanu lub Izraela - od Dubaju nawet nie wspominam:)
Jednocześnie ekipa Assada prowadziła fatalną politykę rolną. W latach 2002-2008 zasoby wodne Syrii zmalały o połowę (!) w dużej mierze w skutek nadmiernego zużycia i marnotrastwa. Kraj nawiedziła seria katastrofalnych suszy, dławiące się rolnictwo całkowicie olano w Damaszku. W 2008 r. rząd zniósł subsydia do paliw. Cena benzyny w ciągu jednego dnia skoczyła trzykrotnie, ceny żywności poszły również mocno w górę - w większości była to żywność importowana. Krajowe rolnictwo zostało dobite przez politykę ekonomiczną Assada. Do miast napłynęło wówczas mnóstwo sfrustrowanych migrantów zarobkowych.To właśnie ten eksodus ożywił religijne, społeczne i narodowościowe animozje w Syrii. Nie przypadkowo rebelia przeciwko Assadowi wybuchła w mieście Daara, w centrum rolniczego rejonu, który był wcześniej szczególnie mocno dotknięty przez suszę.
Zaczęło się od ludowej rebelii, którą próbowali pokierować intelektualiści (ale w wyniku ostrożnej polityki Obamy stracili już szansę na przywództwo), ale która wpada w ręce zawodowych terrorystów. Swoje zrobił katarski sponsoring rebelii (Katar miał też ekonomiczny interes w destabilizacji Syrii - chciał storpedować powstanie gazociągu z Iranu do Syrii, który umożliwiałby eksport irańskiego gazu do śródziemnomorskich portów i dalej do Europy). Swoje zrobiła polityka Obamy - nie zaangażował się zbyt mocno w popieranie "świeckich" ugrupowań rebelianckich, więc wielu powstańców nie miało większego wyboru - łączyli siły z al-Kaidą, bo ona miała broń i amunicję. Poza tym na popularność dżihadyzmu w Syrii miała wielki wpływ polityka Assada. Jego służby dopieszczały przecież te same komórki al-Kaidy, które teraz wysadzają w powietrze assadowskich żołnierzy. Robiły to, gdy ci "podrzynacze gardeł" zabijali żołnierzy Koalicji w Iraku (m.in. Polaków). Syryjska propaganda kreowała ich wówczas na bohaterów godnych naśladowania. No i Syryjczycy ich teraz naśladują.
Wniosek: Assad to przykład dyktatora, który sam zapiął się w d...pala.
Stan wojenny, który utrzymuje się od wojny z Izraelem, długo pozwalał na wyjaśnienie katastrofalnej sytuacji gospodarczej. Czytałem kiedyś reportaż stypendystki polskiej przy ambasadzie w Damaszku o tym. Np. brak jest prądu w środku dnia, a pani do dzieci w szkole mówi: zawdzięczacie to tym parszywym Żydom. Utrudnienia w komunikacji, podróżowaniu, wysokie ceny, brak inwestycji etc. - wszystko przez Izrael.
OdpowiedzUsuńzamien Izrael na Prawo i Sprawiedliwosc a wyjdzie Ci polityka propagandowa kurewek z PO i ich medialnych przydupasow
UsuńTa cała FSA to zbieranina najemników opłacanych przez inne państwa. Na okrągło pyszczą jeno: "Allach Akbar!"...
OdpowiedzUsuń"W latach 2002-2008 zasoby wodne Syrii zmalały o połowę (!) w dużej mierze w skutek nadmiernego zużycia i marnotrastwa"
OdpowiedzUsuńczasem zamiast zaklinania rzeczywistosci i rzucania gnojem na nielubianych (niezależnie czy to endecy czy inni) dobrze byloby pomyslec...
przez szesc lat nawet taki dupek jak assad nie mógl zrobic takiej katastrofy... o tureckim projekcie GAP slyszałeś kiedyś?