Swego czasu , czytając w "URze Historia" artykuł Tymoteusza Pawłowskiego poświęcony dziejom Czech w czasie wojny natrafiłem na następujący fragment: "Badania Marka Piotra Deszczyńskiego udowodniły, że we wrześniu 1938 roku. Wojsko Polskie szykowało się do zaatakowania III Rzeszy i dopiero po czeskiej kapitulacji zażądaliśmy zwrotu Zaolzia."
Ustalenia te powinny wywołać większą burzę niż książka Zychowicza czy rewelacje dra Baliszewskiego dotyczące Gibraltaru. Ten fakt nie tylko obala wtłaczaną Polakom do mózgów od dziesięcioleci narrację o tym, że w 1938 r. "postąpiliśmy haniebnie" i "zmarnowaliśmy szansę na pokonanie Hitlera". Okazuje się, że chcieliśmy wojny w obronie Czech a nie weszliśmy do akcji tylko dlatego, że Benesz postanowił nie bronić kraju przed Niemcami i pokornie spełnić monachijski dyktat. (Spójrzmy teraz na zajęcie Zaolzia z innej perspektywy: co czyniło Zaolzie tak ważnym terenem dla Benesza i Masaryka? Linia kolejowa pozwalająca na najszybszy przerzut wojsk między Czechami i Słowacją. My w 1938 r. tę linię na złość Hitlerowi zajęliśmy. To dlatego po zajęciu Zaolzia niektórzy czescy generałowie dziękowali za tę aneksję polskim wojskowym. Odzyskanie Zaolzia w niczym też nie przeszkodziło by w Polsce powstał w 1939 r. Legion Czesko-Słowacki).
Co jeszcze ważniejsze, fakt ten wskazuje, że Polska znalazła się z jakiegoś powodu na kursie kolizyjnym z Niemcami zanim Hitler wysunął Beckowi swoje dosyć umiarkowane żądania (przypomnijmy: przyłączenie do Rzeszy i tak już faktycznie rządzonego przez nazistów Wolnego Miasta Gdańska - z zachowaniem tam polskich praw gospodarczych, przeprowadzenie tunelem i estakadami przez polskie Pomorze eksterytorialnej linii kolejowej i autostrady - polski projekt z 1932 r., oraz przystąpienie Polski do Paktu Antykominternowskiego, czyli do sojuszu przeciwko naszemu największemu wrogowi - ZSRR). Na nasze parcie do wojny nie miała wpływu wówczas polityka brytyjska - to czas appeasementu, o żadnych gwarancjach brytyjskich dla Polski nikt wówczas nie myślał. Podobnie Francja nie miała wówczas ochoty na walkę przeciwko Niemcom - wkrótce zawarła z nimi układ o nieagresji. Decyzja o odrzuceniu przez Polskę niemieckich żądań zapada pod koniec stycznia 1939 r. podczas narady na Zamku Królewskim, czyli również przed niesławnymi gwarancjami premiera Chamberlaina. Na jesieni 1938 r. marszałek Śmigły-Rydz zostaje zagadany przez prymasa Hlonda na temat przyszłej wojny odpowiada mu, że będzie ona ciężka i Polska wyjdzie z niej skrwawiona, ale ostatecznie powiększona. O nastrojach świadczą również zapiski w dzienniach płka Stefana Roweckiego. Wraz z kolegami projektuje wówczas rozbiór Niemiec po wojnie koalicyjnej trwającej około dwóch lat.
Powyżej: niemiecki obraz z podpisem "Pół roku przed wybuchem drugiej wojny światowej polska głowa państwa (sic!) Rydz-Śmigły nakazuje namalować się jako zdobywcę Berlina. Marzec 1939 r."
Ilustracja muzyczna: Two Steps From Hell: Freedom Fighters
Nasza gotowość do ataku na Trzecią Rzeszę w czasie kryzysu sudeckiego nakazuje również zadać pytanie: czy możliwe jest, że Wojsko Polskie później również miało ofensywne plany przeciwko Niemcom? Nie pytam się czy miało je wcześniej, bo odpowiedź na pewno jest twierdząca. W 1934 r. Piłsudski proponował przecież Francji uderzenie prewencyjne przeciwko Hitlerowi. W 1936 r., w czasie kryzysu nadreńskiego, propozycję ponowił Beck. Nasza armia, wychowana w duchu ofensywnym ćwiczyła atak na Niemcy już od lat dwudziestych. I nie ma się temu co dziwić (zważywszy na to, że armia niemiecka liczyła wówczas 100 tys. żołnierzy i była pozbawiona ciężkiego sprzętu). W marcu 1939 r., a więc jeszcze przed brytyjskimi gwarancjami a także przemówieniem Becka o honorze marszałek Śmigły-Rydz zarządza alarmową mobilizację (trzy miesiące wcześniej zanim zrobią to Niemcy) i ustawia wojska nad granicą z Niemcami według przećwiczonego wcześniej w sztabach i na manewrach planu przewidującego uderzenie na Wrocław. Pod drugiej stronie granicy praktycznie nie ma żadnej obrony, Wehrmacht utkwił w Czechach, na północy Niemcy zajmują Kłajpedę. Szybko przeprowadzone uderzenie mogłoby Niemcom namieszać - nie wchodzi jednak w grę ze względów politycznych (to Niemcy mają nas zaatakować, a nie my ich - inaczej Wielka Brytania i Francja nie wejdą do wojny). W kwietniu płk Stefan Rowecki urządza z kolegami w sztabie DOK VIII grę operacyjną i piszę o niej w swoich wspomieniach: ""Osłona nasza na Prusy Wschodnie, główne uderzenie najpierw na Śląsk, na Wrocław i Głogów, a potem drugie, kolejne w czasie, na Szczecin, dla rozszerzenia korytarza pomorskiego i likwidacji w końcu Prus Wschodnich"
W pamiętnym marcu dochodzi również do ciekawych wydarzeń na tajnym froncie. Rozbudowywana jest sieć Dywersji Pozafrontowej - w takich miejscach jak Prusy Wschodnie, Dolny Śląsk i Łużyce. Oddajmy głos prof. Andrzejowi Gąsiorowskiemu, znawcy historii obrony Poczty Polskiej w Gdańsku:
"Ostateczną decyzję o obronie budynku poczty podjęto przypuszczalnie w marcu 1939 r., a przyjazd Konrada Guderskiego do Gdańska w kwietniu 1939 r. był następstwem tej decyzji. Guderski był już wtedy oficerem rezerwy WP zaangażowanym od pewnego czasu w prace specjalne wojska polskiego. Przybył do Gdańska nie tylko przeszkolony w zakresie organizowania dywersji, lecz także aktywnie zaangażowany w przygotowanie akcji specjalnych przeprowadzanych poza terenem Polski. Na podstawie zachowanych częściowo dokumentów stwierdzić można, że Konrad Guderski – jako oficer rezerwy – był przed wojną cywilnym pracownikiem Ekspozytury nr 2 Oddziału II Sztabu Głównego WP, od 1929 r. zajmującej się przygotowywaniem dywersji pozafrontowej. Nie znamy całokształtu jego działalności w tym zakresie. Wiadomo tylko, że przed przysłaniem do Gdańska w ostatnich latach przed wojną był aktywnie wykorzystywany w operacjach dywersyjnych. Wziął na przykład udział w akcji dywersyjnej o kryptonimie „Powstanie”, którą organizować zaczęto w kwietniu 1938 r. na Zaolziu, na terenie Czechosłowacji zamieszkanym przez ludność polską. Miała się ona przyczynić do przyłączenia tego terenu do Polski. Guderski w ramach tej akcji był odpowiedzialny za przerzut broni i sprzętu dywersyjnego na teren Zaolzia, przez strzeżoną granicę polsko-czechosłowacką. [...]Brał on także udział w kolejnej dużej akcji Ekspozytury nr 2 Oddziału II zorganizowanej w Czechosłowacji na terenie Rusi Zakarpackiej. W okresie od 22 X 1938 do 27 XI 1938 r. przeprowadzono tam akcję dywersyjną o kryptonimie „Łom”. Była to największa operacją przeprowadzona w okresie międzywojennym poza granicami Polski. Guderski, występujący wówczas pod ps. Konrad III, K.III, przewidywany był początkowo na zastępcę dowódcy akcji. Ostatecznie po rozpoczęciu akcji dowodził nią mjr Feliks Ankerstein ps. „Konrad”, a Guderski był w jej ramach dowódcą niezwykle ważnej akcji specjalnej. W trakcie trwania przygotowań do tej akcji Guderski zgłosił projekt utworzenia oddziału dywersyjnego złożonego z członków sieci dywersji pozafrontowej z leżącej w Czechosłowacji części Śląska Cieszyńskiego (tzw. Zaolzia), biorących udział w akcji „Powstanie”. Członkowie tego oddziału mieli być przebrani w mundury armii czechosłowackiej. Ponieważ było to sprzeczne z prawem międzynarodowym (konwencja haska z 1907 r. zakazywała przebierania się w mundury wojskowe obcej armii, w takim przypadku przebrani nie byli bowiem chronieni prawem międzynarodowym i mogli być natychmiast rozstrzelani) zgodę na tę operację musiał wydać sam szef Oddziału II płk. Tadeusz Pełczyński. Początkowo Pełczyński miał wątpliwości, po wahaniach jednak ostatecznie zgodził się na nią i Guderski, na czele takiego oddziału przebranego w mundury armii czechosłowackiej, wszedł na teren Rusi Zakarpackiej (wówczas jeszcze integralnej części Czechosłowacji). Dowodzony przez niego oddział wykonał wszystkie zlecone mu zadania dywersyjne. [...]
Z raportów mjr. Charaszkiewicza wynika, że do Gdańska w okresie od czerwca do sierpnia 1939 r. przekazano wtedy 150 pistoletów i 30 tys. sztuk amunicji pozostałej z akcji „Powstanie” i „Łom”. Mjr Charaszkiewicz stwierdzał w swym raporcie, że do Gdańska trafiło poza tym: 100
sztuk karabinów i 200 tys. amunicji, 6 lekkich karabinów maszynowych z amunicją oraz 400 obronnych granatów ręcznych. Wiadomo, że trzy lkm trafiły na pocztę. Trudno obecnie ustalić, gdzie rozmieszczono po zostałą broń i materiały dywersyjne. Według mjr. Charaszkiewicza do
Gdańska przekazano poza tym 250 kg trotylu i sprzętu minerskiego, z czego część trafiła na pocztę.
[...]
Z powojennych relacji wynika, że broń, materiały wybuchowe i zapalniki oraz lonty trzymali oni poza swoimi mieszkaniami. M.in. pracujący na poczcie Antoni Wieloch, który miał za zadanie podpalenie magazynów zbożowych na Wyspie Spichrzów, trzymał niedaleko swego miejsca zamieszkania ładunki zapalające oraz zapalniki z mechanizmem opóźniającym zapłon. Wiadomo także, iż jakimiś materiałami dywersyjnymi dysponował pocztylion Józef Klecha, od 1928 r. pracujący na poczcie w Gdańsku. W kwietniu 1939 r., kiedy zmierzał już do elektrowni nad Motławą, aby dokonać tam aktu sabotażu, został w ostatniej niemalże chwili dogoniony przez Augustyna Młyńskiego członka sieci dywersyjnej na poczcie, który przekazał mu rozkaz odwołujący tę akcję. Także z powojennych relacji byłych pocztowców gdańskich wynika, że od wiosny 1939 r. rozpoczęto tajny przewóz broni i amunicji do budynku poczty."
Ilustracja muzyczna: Black Lagoon Opening - Red Faction
Nasza oficjalna historiografia wyśmiewa wszelkie sugestie mówiące, że w 1939 r. mieliśmy plany ofensywne przeciwko Niemcom. I trudno się jej dziwić. Dokumentacja jest wysoce niekompletna i praktycznie niewiele wiemy o procesach decyzyjnych na szczytach władz politycznych i wojskowych Polski w tych krytycznych miesiącach. Za tezą o naszym planowanym ataku na Niemcy opowiada się Robert Michulec, historyk powszechnie uważany za prohitlerowskiego zjeba (Autor takich "mądrości" jak "II RP też miała swoje Waffen-SS. Nazywało się ono: KOP, ale się tym specjalnie nie chwalono") , czy też pojedynczy blogerzy - np. Mariasz z Salonu24 (część spostrzeżeń z jego komentarzy wykorzystałem w tym wpisie). Oficjalnie mieliśmy się bronić "kordonowo" - w ofensywnym rozstawieniu z marca 1939 r. Oficjalnie wygląda na to, że z "marszu wyzwoleńczego" zrezygnowaliśmy. Dziwnym jednak trafem niektórzy nasi dowódcy mają ofensywne zamiary. Gen. Rómmel, dowódca Armii "Łódź" zaszokował wszystkich w swoich powojennych wspomnieniach pisząc, że tuż przed rozpoczęciem wojny namawiał Wodza Naczelnego do ataku na Wrocław. Dziwnym trafem jego pierwszy rozkaz mówi o "powtórzeniu Psiego Pola pod Wrocławiem". Dziwnym trafem jego radiostacja armijna jest ulokowana tuż przy granicy, pod Wieluniem. Dziwnym trafem 1 września, spokojnie melduje Sztabowi Naczelnego Wodza, że 2 września może przekroczyć granicę. W sąsiedniej Armii "Poznań", gen. Roman Abraham dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii wydaje rozkaz o "wyzwoleniu Słowian" jęczących pod niemieckim jarzmem i 2 września jego jednostka atakuję Wschowę, miasto na terenie Trzeciej Rzeszy. Podobnych wypadów dokonują brygady kawalerii zgrupowane przy granicy północnej. O dziwo nie mają one map Mazowsza, ale za to mapy Prus Wschodnich. W Armii "Prusy" gen. Dąb-Biernacki mówi podczas popijawy ze swoimi oficerami, że celem ofensywy jest Wrocław. Armia "Pomorze" otrzymuje enigmatyczne wytyczne o tym, by środek ciężkości jej działań był po prawej stronie Wisły. W Gdańsku, kpt Dąbrowski, faktyczny dowódca obrony Westerplatte, gdy Niemcy zaczynają ostrzał mówi: "Nareszcie!". Liczy, że za kilka dni miasto wyzwoli odsiecz Armii "Pomorze". (Pytanie: czemu do Poczty Polskiej w Gdańsku trafił supertajny karabin przeciwpancerny Ur? Czy był sens wysyłania go na straceńczy posterunek?).
Czy we wrześniu 1939 r. mieliśmy więc realizować zwrot zaczepny na ogromną skalę i zaatakować Niemców w Niemczech? Zaraz odezwą się głosy oburzenia: "Nie masz na to dowodów!". Oczywiście, że nie mam. Jest tylko z jakiegoś powodu jakoś dużo anomalii... Taki atak - wykonany np. przez Armię "Pomorze", przeoczoną przez niemiecki wywiad, na pewno wywołałby na niemieckim zapleczu ogromne zamieszanie. Polacy znaleźliby się nagle na tyłach 8-mej i 10-ej armii, wiele lotnisk polowych musiałoby się ewakuować... Do ataku jednak nie doszło. Bojowi generałowie otrzymali nagle rozkaz, by się cofać. Wdrożony zostaje plan B. Anglia i Francja już są wciągnięte do wojny.
Powstaje pytanie: czemu Polska znalazła się na kursie kolizyjnym z Niemcami, mimo że nasze stosunki w latach 1934-38 były bardzo dobre? Postaram się na to udzielić odpowiedzi w następnych częściach, teraz jednak zwrócę uwagę na pewien aspekt tej sytuacji. O ile Marszałek Piłsudski chciał iść na układ z Niemcami, to większość obozu piłsudczykowskiego była wobec Niemiec głęboko nieufna. Choć endecy plują się, że piłsudczycy to "żydy, masony, lewaki i niemieckie agenty", to tak naprawdę środowisko piłsudczykowskie było głęboko nacjonalistyczne. O ile jednak nacjonalizm endeków, był nacjonalizmem prawników i sklepikarzy ograniczanych drobnomieszczańskimi schematami myślenia i schizofreniczną moralnością, to nacjonalizm piłsudczyków był nacjonalizmem weteranów Wielkiej Wojny. Ludzi otrzaskanych z zabijaniem. O atmosferze tamtych lat niech świadczy choćby to, że w wojsku urządzano pogadanki o tym, że "Słowianie zasiedlali tereny aż po Ren", "tereny które trzeba odzyskać". Ci ludzie pamiętali słowa Marszałka o tym, że resztę polskich ziem odzyskamy w następnej wojnie światowej. Opozycja była pod tym względem nie lepsza: z jej strony słychać było wówczas tylko i wyłącznie nawoływania do postawienia się Niemcom i krytykę sanacji, że jest "zbyt łagodna" wobec Hitlera. (Endecki Forrest Gump, Jędrzej Giertych na wiosnę 1939 r. próbował zdobyć władzę w Stronnictwie Narodowym, oskarżając Tadeusza Bieleckiego, że jest za miękki wobec Niemców). Polska prasa w 1939 r. nastawiona była również bardzo bojowo. Taki był nastrój całego narodu. W 1939 r. ludzie się u nas zgłaszali na ochotnika na "żywą torpedę", do ataków samobójczych - jeszcze zanim Japończykom takie pomysły przychodziły do głowy. Do porozumienia z Niemcami była skłonna jedyna część piłsudczyków, część konserwatystów i Witos. Mało kto jednak publicznie wyrażał swoje wątpliwości - przykład Studnickiego i Cata-Mackiewicza odstraszał. Nie można więc naszego wejścia do wojny zrzucić na brytyjskie gwarancje ani na politykę Becka (ani nawet na jego chorobę alkoholową). Ale nie sądzę również by nastroje społeczeństwa i elity były tutaj kluczowe, choć odegrały dużą rolę. Nie była to też sowiecka inspiracja (słynny płk Kowalewski, którego prof. Wieczorkiewicz obwinia o inspirację Becka okazał się według ujawnionych przez Rosjan dokumentów podwójnym agentem zwodzącym Sowietów i mającym zasługi w walce z prosowiecką opozycją). To był po prostu bardzo ryzykowny plan a nasze władze miały powody do nieufności wobec Niemców. Ale nie będę wyprzedzał wypadków. Potrzymam Was trochę w niepewności.
Ps. Po tym wpisie zapewne zostanę oskarżony o michulcowatą proniemieckość. Już zbijam zarzuty: uważam, że niemiecką kolumnę w Polsce w 1939 r. potraktowano zdecydowanie zbyt łagodnie. Jestem również dumny z udziału polskich pilotów w "wytłuczeniu porcelany w Dreźnie" 14 lutego 1945 r. Chciałbym tylko by nasza historiografia kładła większy nacisk na "ofensywne" fragmenty polskiej historii, a wątki martyrologiczne pokazywała jako zobowiązanie do zemsty. Chętnie przeczytałbym książkę "Polski gniew. Od stłumienia buntu wójta Alberta po Nangar Khel". Oczywiście, gdyby ktoś ją napisał.
Ps. Po tym wpisie zapewne zostanę oskarżony o michulcowatą proniemieckość. Już zbijam zarzuty: uważam, że niemiecką kolumnę w Polsce w 1939 r. potraktowano zdecydowanie zbyt łagodnie. Jestem również dumny z udziału polskich pilotów w "wytłuczeniu porcelany w Dreźnie" 14 lutego 1945 r. Chciałbym tylko by nasza historiografia kładła większy nacisk na "ofensywne" fragmenty polskiej historii, a wątki martyrologiczne pokazywała jako zobowiązanie do zemsty. Chętnie przeczytałbym książkę "Polski gniew. Od stłumienia buntu wójta Alberta po Nangar Khel". Oczywiście, gdyby ktoś ją napisał.
"Dziwnym jednak trafem niektórzy nasi dowódcy mają ofensywne zamiary."
OdpowiedzUsuńA co w tym dziwnego? Idiotów nie brakowało wtedy, idiotów nie brakuje i teraz. Ale rozumiem potrzebę budowania mitu o silnej Polsce, która miała zaatakować III Rzeszę - jest to potrzebne do odbudowy ogromnego ego w narodzie. Za 30 lat będziemy czytać na blogach, że Polska w zasadzie w 39 miała plan ataku i na III Rzeszę i Związek Radziecki naraz, aby wyzwolić Europę od tych 2 potworów. Czy ktoś wtedy zapyta: "ej, to co się stało, że nas rozjechali jak chcieli? Weszli jak nóż w masło?". Ale czy to istotne? Ważne że mieliśmy plany! Cała reszta jest nie istotna. Ważne aby rozpalić wyobraźnię.
Dlaczego idiotów? Uderzenie ofensywne Armii Poznań (której Niemcy też nie zauważyli) i Armii Łódź na Berlin rozpieprzyło by front niemiecki w drobiazgi, bo OKW musiałoby ściągać siły do osłony stolicy. Właśnie najskuteczniejszą obroną jest atak i wie to każdy, kto ma pojęcie o sztuce wojennej.
UsuńDlaczego nas rozjechali? A rozjechali? Chwila moment. Przez TYDZIEŃ! (do 8 września) Niemcy w zasadzie nie mogli odejść od granicy! 14-15 września Niemcom zabrakło w magazynach amunicji i bomb lotniczych i jednostki dostawały to, co szło bezpośrednio z fabryk. Lotniska Luftwaffe w większości znajdowały się już poza zasięgiem umożliwiającym Niemcom bombardowanie polskich pozycji. Wiele niemieckich jednostek było już w rozsypce lub niezdolnych do kontynuowania natarcia. Impet Wehrmachtu się kończył, a większość jednostek polskich była wciąż zdolna do działania, w dodatku tworzyły się nowe, złożone z rezerwistów, czyli w znacznym stopniu z weteranów wcześniejszych wojen (wartość takich jednostek jest wyższa, niż "młodego wojska", bo żołnierzy trzeba tylko zgrać, nie trzeba ich oswajać z ostrzałem).
Co się stało, że wszystko się sypnęło? 17 września. To jest punkt zwrotny. No i, oczywiście, bierność Anglii i Francji.
No i osobna sprawa, to to, co wspomniał Fox, a o czym pisał choćby Suworow: ugrupowanie do ataku jest inne, niż ugrupowanie do obrony. Fakt, że polskie pozycje nie miały (nawet w planie Z) drugiej linii, tylko jedną linię i odwody świadczy na korzyść hipotezy Foxa. Bo właśnie tak wygląda uszykowanie do ataku lub krótkiej obrony i kontrataku.
Kolejna sprawa: Międzyrzecki Rejon Umocniony Niemcy zaczęli budować w 1934 roku. Na PIĘĆ lat PRZED wybuchem wojny. Po co? Jeśli to oni mieli atakować, a Polacy nie szykowali się do agresji, to po co budować umocnienia na linii granicznej?
A rebours po stronie polskiej umocnień nie było. Zaczęto je stawiać, ale OD STRONY CZECHOSŁOWACJI i PRUS WSCHODNICH dopiero w przededniu wojny (odsyłam do fragmentu wspomnień Roweckiego cytowanego przez Foxa: Prusy Wschodnie miały być zajęte na końcu, na początku zamierzano je tylko izolować i przegłodzić.
Nie zbudowano jednak umocnień od strony Niemiec! Dla porównania, granica z sowietami, to w istocie pas umocnień z Rejonem Umocnionym Sarny jako kluczem, obsadzonych przez elitarną formację wojskową Korpus Obrony Pogranicza. Formację SZKOLONĄ do OBRONY w SYSTEMACH UMOCNIEŃ! Dlatego w 1939 roku to właśnie KOP obsadził granicę z Prusami i Czechami i Słowacją! I to KOP walczył w Wiznie, czy w Węgierskiej Górce (NB Wizna, to właśnie obsada z Sarn, z Raginisem włącznie).
Znowu świadczy to o tym, że na kierunkach północnym i południowym chciano tylko powstrzymać przeciwnika, ale kierunek zachodni był otwarty.
Wreszcie, nowoczesny bunkier dowodzenia i łączności Śmigłego w w Warszawie, nie wykorzystany zupełnie w wojnie. W warunkach obronnych był zbyt blisko linii wroga, żeby z niego korzystać. Natomiast miałby pierwszorzędne zastosowanie w warunkach ataku.
Jedną z tajemnic 1939 roku jest to, że generałowie polscy nie umieli wykonać założeń całkiem przytomnego planu Z zakładającego po demonstracji zbrojnej polskich roszczeń do terenów postulowanych przez Niemcy, odskok na kresy, wciągnięcie Niemców w głąb kraju, przezbrojenie na zakupiony i już transportowany przez Rumunię sprzęt (m.in. Hurrcane'y i Spitfire'y) i kontrę najlepiej wiosną świeżymi siłami i na nowym sprzęcie.
Generałowie pogłupieli i zupełnie nie umieli tego zrealizować, m.in. zupełnie bez sensu ściągając pod Warszawę. Czemu?
Bo nigdy wcześniej nie ćwiczyli takiego rozwiązania! Ćwiczyli atak na Niemcy, a nie odwrót w głąb Polski.
Wygląda na to, że w 1939 roku zaszło dokładnie to samo, co na większą skalę powtórzyło się w 1941 w Rosji.
Przy okazji, polecam:
http://merlin.pl/Niemcy-bronia-sie-przed-Polska-Ewolucja-taktyki-Blitzkriegu-1918-1933_Robert-Citino/browse/product/1,1030523.html?gclid=CMfChLyRwLcCFUyV3godzTgA6g
Tak jeszcze na marginesie, Korpus Guderiana pod Wizną uratowały TRZY GODZINY i to, że Raginis załamał się psychicznie wobec groźby Guderiana, że w razie odmowy kapitulacji, ten rozstrzela jeńców. Dokładnie trzy godziny po samobójstwie Raginisa pod Wiznę doszła odsiecz od razu wchodząc na tyły jednostek niemieckich i pomiędzy nie. Gdyby bunkry nadal walczyły (a mogły), z Korpusu Guderiana, a szczególnie jednostek, które przeszły przez Narew i walczyły na Stękowej Górze, nie zostało by nic. I Blitzkrieg poszedłby się paść.
UsuńTak na marginesie, ciekawe, czy po takiej klęsce Niemców, Stalin by się ruszył?
Hmmm czy aby na pewno? 8 września po południu pierwsze czołgi niemieckie były już na Okęciu, 9-go na Wolskiej i Górczewskiej, niektóre dotarły aż na plac Narutowicza. Nie wygląda to na "grzęźnięcie" i przedłużającą się bitwę graniczną, co więcej pozycje wyjściowe 4 dywizji panc. znajdowały się na kierunku częstochowskim, a więc orientując się w kierunku na Warszawę miały najdalszą drogę do pokonania. Ciężko spojrzeć na pierwszy tydzień walk inaczej niż jak na katastrofę, założenia bitwy granicznej właściwe realizowała z sukcesem jedynie Armia Kraków (10 BK, GO Boruta). Bory Tucholskie, Pszczyna, Częstochowa, Mława - pomimo wielkiej ofiarności - klęski i w ich wyniku chaos na szczeblu operacyjnym, zaznacza to sam gen. "Grot" w swoim pamiętniku, zdaje się, że przywołanym we wpisie foxa. Jeśli takie było zdanie dowódcy 2-giej w naszym wojsku jednostki pancerno motorowej, stanowiącej docelowo rdzeń odwodu Naczelnego Wodza to wydaje mi się ono dosyć bliskie stanu faktycznego.
Usuńps. Co do niedocenianej roli formacji granicznych w kampanii polskiej to wspomnijmy jeszcze 1 pułk KOP płk Wójcika (powstrzymał z 10 BK Niemców na Górze Ludwiki), Batalion KOP "Hel" stanowiący rdzeń obrony półwyspu i Komendę Główną SG w czasie wspaniałej obrony stolicy 8-10 września. Pozdrawiam!, blog w dechę!!!
@Anonimowy:
UsuńI co z tego, że szpica pancerna zapędziła się na przedpola miasta? Jakoś to zmieniło sytuację strategiczną? Poza tym, 8 września to jednak już drugi tydzień walk, a ja pisałem o pierwszym, właśnie 8 września podając jako datę graniczną, po której front się zawalił.
Każdy, kto ma pojęcie o wojnie wie, że wojna to totalny chaos (i Niemcy mieli nie mniejszy, byli nawet specjalni oficerowie do odnajdywania zagubionych oddziałów).
Poza tym, pisałem wyraźnie o sukcesach na szczeblu taktycznym. Operacyjnie rzeczywiście była kaszana - i to też wspomniałem.
A co do grzęźnięcia, użyłem trybu warunkowego: -by. Gdyby nie inwazja sowiecka, Niemcy wciągnięci na Kresy - teren bagnisty, bez infrastruktury, z ogromnymi obszarami leśnymi - utraciliBY podstawy swojej przewagi, czyli możliwość wykorzystania broni pancernej i lotnictwa, na rzecz kawalerii i piechoty, w czym przewagę mieliśmy my. Jeśli dołożymy do tego uzależnienie od dostaw z bezpośredniej produkcji i powiążemy z przygotowaną już dywersją (co wspomniał Fox) oraz brak przygotowania do kampanii zimowej, Wehrmacht nie byłby w stanie prowadzić działań bojowych. A to oznacza ugrzęźnięcie.
" 8 września po południu pierwsze czołgi niemieckie były już na Okęciu, 9-go na Wolskiej i Górczewskiej, niektóre dotarły aż na plac Narutowicza. " - gdzie spłonęły. Nacierająca niemiecka dywizja pancerna puściła czołgi w miasto bez osłony piechoty. Tak samo "pancerny geniusz" Guderian zdobywał Twierdzę Brzeską czołgami - z równie przewidywalnym skutkiem.
UsuńDersu Uzała
Znów, czy aby na pewno? :) Szturm na Warszawę 8-9 września nie był izolowanym rajdem szpicy pancernej ale natarciem czołówki XVI korpusu pancernego, który nawet jeśli nie zdobył stolicy z marszu, to stworzył prawe ramie kleszczy,które ostatecznie pogrzebały nasze szanse nad Bzurą. Fakty są takie, że nawet w momencie kiedy zaczynaliśmy zwrot nad Bzurą nie tylko los Armii Poznań i Pomorze był już przypieczętowany, ale los kampanii jako takiej i to BEZ udziału Sowietów.
UsuńCo do chaosu w liniach niemieckich - zgoda, ale mimo wszystko wyolbrzymiasz skalę tego zjawiska. Faktycznie, w rejonie Piątka ich 30 dywizja została przez nas praktycznie anihilowana i właśnie losy pododdziałów tej dywizji, jak przypuszczam stanowią podstawę Twoich twierdzeń. Rzeczywiście to co z niej zostało, bez broni, marszem nocnym orientując się wg gwiazd usiłowało przedostać się na południe, wiedząc, że gdzieś tam są inne jednostki niemieckie. Ale była to tylko jedna dywizja, wiadomym jest co działo się później.
Ważniejsza w kontekście całego wpisu jest odpowiedź na inne pytanie. Sugerujesz, że gdyby nie atak sowietów możliwa byłaby efektywna obrona na przedmościu rumuńskim, czy też szerzej na Kresach. Wydaje się to cokolwiek wątpliwe biorąc pod uwagę a). wartość bojową 2-go rzutu mobilizacyjnego, która musiała być niższa niż jednostek pierwszej linii i b). fakt, że niestety ale nasza obrona pękała nawet tam gdzie broniliśmy się na pozycjach relatywnie dobrze przygotowanych do obrony i gdzie sprzyjał nam teren(Pszczyna).
Koniec końców to hipotezy, aczkolwiek przyznaję bez bicia :), że obrona tezy, którą bronisz to zadanie o wiele trudniejsze niż wskazywanie jej ewentualnych słabych stron. Pozdro dla komentujących :)
@Maciej Pietraszczyk
Usuńno tylko potwierdzasz moje słowa: ćwiczyli atak a nie obronę. Za 50 lat twój wnuk napisze, że Polska ćwiczyła jednoczesny atak na III Rzeszę i Związek Radziecki, ale została zaskoczona ich atakiem. W innym przypadku zmiotłaby oba państwa z powierzchni Europy i świata.
"Badania Marka Piotra Deszczyńskiego udowodniły, że we wrześniu 1938 roku. Wojsko Polskie szykowało się do zaatakowania III Rzeszy i dopiero po czeskiej kapitulacji zażądaliśmy zwrotu Zaolzia." O tym mozna bylo przeczytac juz dawno temu w ksiazkach normalnie wydanych za komuny. Czytalem o tym jako dziecko.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno czytalem tez ze Polska wymusila na Niemczech podpisanie paktu o nieagresji grozac ze ich zaatakujemy. (jeszcze wtedy bylismy silniejsi militarnie)
OdpowiedzUsuńA propos Zaolzia, Szeremietiew w jednym z artykułów opublikowanych niedawno przywołuje dokument, że rząd Czech PROSIŁ nas o zajęcie Zaolzia. Afera wynikła stąd, że Czesi prosili, żebyśmy zrobili to w grudniu, a Śmigły nie czekał (i słusznie).
OdpowiedzUsuńNiezłe! Fox polskim Wiktorem Suworowem :) Od siebie dodam, że również polska propaganda we Wrześniu '39 nie zdołała się przestawić z wytycznych ofensywnych na defensywne.
OdpowiedzUsuńDersu Uzała
@Fox...
OdpowiedzUsuńGratuluję przyłączenia się do p. Eriki Steinbach;
przypomnę: ona mówi, że ponieważ polska mobilizacja była PRZED niemiecką - to działania Adolfa Alojzowicza były wyłącznie obroną przed agresywną Polską. Czyli - to Niemcy są ofiarą!
Jeszcze raz Foxie gratuluję!
Tyle tylko, że to wszystko nieprawda...
Była to próba polskiego bluffu, na który AH odpowiedział: sprawdzam.
I sprawdził.
mmm777
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo jednak argumentacja Steinbach jest słaba, bo przed 1938 rokiem Polska nie złamała żadnych traktatów międzynarodowych, nikogo nie anektowała, nikogo nie straszyła wojną, a w rozbiorze Czechosłowacji uczestniczyła post factum na podstawie już zawartego przez mocarstwa traktatu, a nie była jego inicjatorem.
UsuńOdpowiedzią na bajania Steinbach jest stwierdzenie, że Polacy na długo przed wojną proponowali zapobieżenie temu, co się stało i byli do tego przygotowani. Niestety, Europie zabrakło jaj.
BTW nieprawdą jest nieprzygotowanie Polski do wojny i rzekomo miażdżąca przewaga Niemców. 1,8:1 to nie jest żadna przewaga, a w porównaniu sił stosuje się sprytną sztuczkę polegającą na zestawianiu sprzętu, który ze sobą nie walczy. Porównuje się np. ilość myśliwców do ilości myśliwców. Chociaż zasadniczo myśliwce nie są bronią przeciw myśliwcom, a przeciw bombowcom. Dodatkowo skuteczność myśliwców w porównaniu do skuteczności artylerii p.lot. jest dość niska. Porównać należy więc środki napadu do środków obrony. I tu zaczyna być ciekawie, bo po stronie naziemnej Polaków należy zapisać każdy prawie ckm colt-browning - w Polsce opracowano podstawę trójnóg umożliwiającą prowadzenie ognia p.lot. I nagle się okazuje, że pozycje polskie najeżone były środkami obrony p.lot.
UsuńNo to teraz dla porównania, jakie cele atakowały niemieckie bombowce? W większości przypadków cele cywilne dążąc do dezorganizacji zaplecza. Zwarte oddziały wojskowe w zasadzie nie były atakowane z powietrza.
Podobna sytuacja dotyczy czołgów. Broń pancerną zwalcza się bronią przeciwpancerną, a nie czołgami. Bitwy czołgów są ewenementami. I znowu nasycenie polskich oddziałów bronią p.panc. było bardzo wysokie. Zważywszy, że PzKfW I, który stanowił trzon niemieckiej broni pancernej był tak świetny, że można go było zniszczyć z ckm, a spora liczba tych pojazdów ugrzęzła w WYSCHNIĘTYCH bagnach nad Bzurą, niemiecka przewaga pancerna nie była taka wielka, jak to utrwaliło się w mitologii.
Armaty w zasadzie w ogóle ze sobą nie walczą, więc też porównywać ich ilości nie ma większego sensu.
Rozbraja mnie śmiechem opowieść o tym, że żołnierze nie umieli obsługiwać karabinu przeciwpancernego UR. Karabin zbudowany był na zamku Mausera, a karabin Mausera umiał obsługiwać każdy żołnierz. Różniło się to tylko wielkością naboju.
Nie chodziło o nieumiejętność obsługi, tylko o to, że większość UR nie trafiła do pododdziałów i w ogóle nie została użyta (błąd oczywisty).
Jednym słowem, Niemcy nie wygrali ze względu na miażdżącą przewagę, ale ze względu przede wszystkim sowieckiej interwencji, która radykalnie zmniejszyła Niemcom obszar do zajęcia i zniszczyła polskie rezerwy tworzone na Kresach oraz przejęła znajdujące się tam rezerwy broni i amunicji.
No i z powodu bierności sojuszników, ale bez interwencji sowieckiej Niemcy w Polsce by ugrzęźli, jak Amerykanie w Wietnamie.
Czemu więc wszyscy mówią o "miażdżącej przewadze niemieckiej"?
1. Niemcy - budowali mit o niezwyciężoności swojej armii, więc tuszowali to, ile razy na szczeblu taktycznym dostali łomot i jakim fartem w ogóle udało im się wygrać.
2. Sowieci - uzasadnienie swojej interwencji opierali na tym, że państwo polskie w jej momencie nie istniało, a oni nie walczyli z regularnym wojskiem polskim. Więc siłą rzeczy musieli potwierdzić wersję niemiecką. A po 1941 na krytyce "awanturniczej polityki faszystowskiego rządu polskiego" opierali przecież legitymizację swojej władzy w Polsce. Więc nadal nie mogli powiedzieć prawdy.
3. Sanacja - trudno przyznać się do własnych błędów, łatwiej powiedzieć, że "było ich dwóch i mieli psa, więc mieli zdecydowaną przewagę". A prawda jest taka, że po prostu w kilku kluczowych kwestiach spaprano sprawę.
4. Sikorszczycy - swoją retorykę opierali na krytyce przygotowań do wojny, najłatwiejsze i nie wymagające szczególnych analiz było oparcie się na tezie, że Polska była do wojny nieprzygotowana. Dodatkowo chroniło to tyłki kilku nadal wysoko postawionym generałom, których błędy miały wpływ na wynik walki. Dzięki wersji o niemieckiej "miażdżącej" przewadze nie trzeba było wyjaśniać ich roli we wrześniu.
W efekcie nikt nie był zainteresowany powiedzeniem jak było naprawdę.
Niestety, Niemcy wtedy bili wszystkich, nie tylko Polskę (Francja, Holandia, Belgia, Jugosławia, ZSRR) - więc opowieści, co to Polska mogła - to można sobie... Niemcy po prostu walczyli (wtedy) LEPIEJ.
UsuńJest takie brytyjskie powiedzenie z tamtych czasów: ten, kto nie walczył z Niemcami - nie wie co to wojna. Nie powstało bez przyczyny...
Opowieści, że gdyby nie 17 IX to byśmy Niemcom pokazali, że ho-ho - też można sobie... Stalin przystąpił do działania dopiero wtedy, gdy stało się jasne, że Niemcy wygrały.
Cała ta dyskusja, co to można było w .39 zrobić jest pozbawiona sensu. Gdyby Hitler nie dostał Austrii - to przyszłość by była inna. A wtedy Beckowi to nie przeszkadzało...
mmm777
To jest brytolska propaganda. Ktoś niedawno cytował Sosabowskiego, "ale Niemcy panie generale"... Wspomnienia Niemieckie z kampanii wrześniowej też mówią co innego - najpierw strach, później olbrzymie zaskoczenie i to nie pojedyncze odczucia ale raczej powszechne. Niemcy mieli też dużo szczęścia - choćby z pogodą.
UsuńKrissKross
mmm7
UsuńTo, że Niemcy bili wszystkich, to jeden z mitów propagandy Goebelsa. Armia francuska nie została pokonana w polu, a nad Francją Luftwaffe poniosła większe straty w przedziale 14 dni, niż w wojnie z ZSRR (jednodniowe straty Luftwaffe największe były nad Holandią). Francja przegrała, bo przegrać chciała. Już z Wlk. Brytanią tak łatwo nie poszło i operacja "See Loewe" została odłożona ad acta.
Kampania norweska została przez Niemców wygrana przez uderzenie na Francję i zmuszenie Francji do wycofania swoich oddziałów z Narwiku. W zasadzie w momencie uzyskiwania przez aliantów przewagi.
Afryka to jednak seria gigantycznych klęsk i kilka małych sukcesów.
W kampanii 1940 roku Niemcy wykorzystali zapasy i sprzęt zdobyte w Polsce, a ich szeregi zasilili obywatele polscy pochodzenia niemieckiego lub z terenów wcielonych do Rzeszy (w tym bardzo dużo procentowo weteranów KOPu). To byli dobrze wyszkoleni i doświadczeni bojowo żołnierze. Do tego doświadczenie bojowe miała już większość dotychczasowych żołnierzy niemieckich, a żołnierze alianccy w większości byli jeszcze lamami. Rzecz nie bez znaczenia dla wyniku działań.
Niemcy dysponowali polami naftowymi i rafineriami (Rumunia, Jasło), dostawami żywności z Polski, materiałami strategicznymi z przejętych od Polki fabryk w COP i na Śląsku.
Nie można więc Wehrmachtu AD 1939 uważać za taki sam z Wehrmachtem AD 1940, bo to zupełnie różne armie, mające inną liczebność, inny skład, inne doświadczenie bojowe, a także inne wyposażenie i inną taktykę - w 1939 roku Korpus Guderiana był eksperymentem, w 1940 roku takie formacje były już w Wehrmachcie standardem.
Co do 17 września, Stalin uderzył w momencie wygodnym dla niego. A był to moment, gdy uratował Niemcom tyłki. Stąd późniejsza otwartość oficjeli niemieckich wobec sowietów (na szczęście dla III Rzeszy Canaris czuwał) - polecam Sołonina "Na uśpionych lotniskach", Niemcy przekazywali sowietom najnowsze rozwiązania techniczne swoich samolotów.
Natomiast warto przeanalizować gdzie znajdowały się jednostki niemieckie w tym momencie. I wcale nie wygląda to na polską katastrofę. Wręcz przeciwnie. Jest to wyraźne wytracenie impetu przez Niemców, którzy angażują się w walki o charakterze pozycyjno-oblężniczym (Warszawa, Lwów, Brześć, Hel) i nie mogą przełamać impasu, a jednocześnie na ich tyłach operuje kilka dużych zwartych jednostek polskich. Żadna duża jednostka nie została całkowicie zniszczona. Wykrwawione oddziały na bieżąco przeorgaanizowywano w mniejsze struktury i walczono dalej.
To w żaden sposób nie jest stan przegranej wojny. Wręcz przeciwnie, to stan w przededniu przesilenia.
Więc WH potrzebował żołnierzy wyszkolonych w Polsce, by stać się skuteczny?
UsuńOraz polskiego sprzętu?
Jakiego sprzętu? Aaaa - wiem! Chodzi o pistolet VIS. Jego niedoceniona rola w zwycięstwach WH nadal czeka na swego piewcę...
No nie...
Różnica jakościowa między WH a armiami sojuszników III Rzeszy była oczywista dla wszystkich wtedy walczących.
I tak też było w poprzedniej wojnie.
Zacytujmy:
`Natomiast warto przeanalizować gdzie znajdowały się jednostki niemieckie w tym momencie. I wcale nie wygląda to na polską katastrofę.'
I zaraz potem:
`Warszawa, Lwów, Brześć, Hel'
To ma być dowcip?
mmm777
"Niemcy mieli też dużo szczęścia - choćby z pogodą."
UsuńI tak piszemy historię na nowo:) A krzyczymy na Żydów, że nam Holokaust wpychają na podwórko hehe;)
Pozwolę odnieść się do paru kwestii, zaznaczam że z braku czasu i miejsca traktuję niektóre kwestie dość pobieżnie:
UsuńJeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą: CKM-y plot były bronią skrajnie przestarzałą jak na 1939 rok i wliczanie ich do środków obrony powietrznej naszych wojsk jedynie zaciemnia obraz sytuacji. Ich użycie nie przysporzyło Niemcom wielu kłopotów. Mylisz się co do skuteczności osłony myśliwskiej – to myśliwce właśnie mogą rozbijać wyprawy bombowe – co zdarzyło się we wrześniu parę razy. Germańscy lotnicy dzielnie bombardowali pola i lasy zamiast naszych miast właśnie dzięki zorganizowanym akcjom naszych PZL-i. Polska artyleria plot (jakkolwiek świetna jakościowo) nie mogła rozbijać tych „wypraw” gdyż po pierwsze było jej za mało (poza Warszawą) a po drugie nie do tego została zaprojektowana.
Co do bezsensowności porównywania ilości tego samego sprzętu do siebie, tu pełna zgoda, z jednym wyjątkiem – boga pola walki.
Zapewniam Cię, że armaty ze sobą „walczą”. Proponuję zapoznać się z terminem „ogień kontrbateryjny”. Poza tym porównanie samej ilości dział nic nam nie mówi. Dopiero tzw. masa salwy może nam powiedzieć jaką przewagą dysponował agresor. Niemcy nie dość że mieli na froncie wschodnim więcej dział, to były to działa o wyższych kalibrach niż polskie. Dodajmy do tego dużo lepszą łączność, logistykę i większe zapasy amunicji to okaże się, że Niemcy naszych chłopaków utopili w morzu ognia i stali (btw we Francji zużycie amunicji potrzebne do rozbicia pojedynczej dywizji było dużo mniejsze niż w Polsce). I od razu proszę o źródło rewelacji jakoby Niemcy musieli posiłkować się amunicją dopiero co wyprodukowaną przez fabryki. Ja posiadam zupełnie inne dane które mogę przedstawić.
wd40
Jeśli chodzi o sytuację ogólną to pozwolę nie zgodzić się w zupełności. Faktem jest że Niemcy w drugiej części kampanii mieli mniejsze postępy niż na początku. Ale nie można wysuwać z tego wniosku, że dalibyśmy radę ich zatrzymać. Paliwa i amunicji brakowało ale NA LINII FRONTU. W magazynach było tego pełno, tylko pojawiły się u nich problemy z dostarczeniem materiałów na pierwszą linię (rzecz zupełnie naturalna przy rozciągających się liniach zaopatrzenia). Zresztą problemy logistyczne u nich były niczym w porównaniu do polskich, gdyż u nas logistyka praktycznie nie istniała.
UsuńW drugiej dekadzie września wojna była już de facto przegrana (zresztą była już 1 IX – przy założeniu że walczymy sami – wystarczyło popatrzeć na potencjały obu państw). Nasze jednostki były albo rozbite albo na najlepszej drodze do tego. Nad Bzurą trwały jeszcze ciężkie walki, jednak o sukcesie nie mogło być już mowy. Armia Pomorze nie miała już szans na ratunek, część Armii Poznań przebije się do Warszawy, jednak nie będą to zwarte Wielkie Jednostki. Warszawa jest okrążona (jeszcze co prawda słabo ale pierścień się zaciska), bez szans na odsiecz. Armia Łódź , a raczej to co z niej pozostało zamknięta w Modlinie i izolowana. Front Północny zmierza w kierunku Przedmościa – może mu się uda, ale po ciężkich walkach na pewno nie będzie przedstawiał dużej wartości bojowej. Chociaż z tym idiotą Dębem na czele to przebicie byłoby trudne. Armia Kraków i Lublin - bardzo ciężka sytuacja, w odwrocie od dwóch tygodni, szanse na przebicie się są ,ale co by zostało z tych związków ? Może przeliczeniowa Dywizja Piechoty. Front Południowy – ciężkie walki, jest szansa na przebicie do Lwowa, relatywnie najlepsza sytuacja. Jednak to za małe siły aby opierać na nich obronę przedmościa. Siły na Polesiu i w Galicji Wschodniej słabe i w trakcie organizacji, nie mogły być trzonem obrony przed pełnoskalowym atakiem.
Dodajmy do tego tragiczną sytuację logistyczną. Rejony przemysłowe zajęte – Górny Śląsk, COP, Warszawa odcięta. Główne magazyny w Dęblinie w rękach niemieckich. Dostawy od sojuszników dopiero w drodze i to niepewnej (Rumunia coraz bardziej chwiejna).
Słowem byliśmy w czarnej d… Bez inwazji sowieckiej daję naszym jeszcze miesiąc zorganizowanego oporu, góra 2 – ale to przy mega optymistycznych założeniach. Czy przez ten czas Francuzi by się ruszyli – znając ich skostniałą doktrynę – wątpliwe. Podsumowując – nie twórzmy następnych mitów jak to było super tylko ci wstrętni sowieci nie pozwolili nam koni poić w Odrze. Nie było super, dostaliśmy wciry, często na własne życzenie, nasza generalicja była słaba (poza nielicznymi wyjątkami) jak zresztą kierownictwo państwa w ogóle.
wd40
To co pisze M.Pietraszczyk to prawda, zaś o ofensywnych planach i rozkazach faktycznie można bylo poczytać w prlowskich wydaniach w tonie zazwyczaj prześmiewczym. Trzeba się cofnąć wcześniej i ustalić czy był domniemany układ Benesz-Stalin, podobno był ale Stalin się wystraszył. Mnie przez głowę czasem przechodzi myśl, iż Beck domyślał się porozumienia za plecami Francja-Stalin i przemarszu przez Polskę armii Czerwonej. O ofensywnych rozkazach świadczy np wyjście wojska z twierdz i w momencie zmiany planu w zasadzie nie uczestniczenie w walkach... Kutrzeba nie wytrzymał i zaatakował w nieodpowiednim momencie zresztą. Plan byl taki aby wycofać się na Wołyń i Galicję Wschodnią ale po 17 było pozamiatane.
OdpowiedzUsuńTeraz pytanie dlaczego zrezygnowano z ataku? A kto na tym korzystał? Ci wstrętni Angole...
KrissKross
Ale może by tak pamiętać o p. Steinbach i używać rozumu?
OdpowiedzUsuń`Agresywne polskie plany, których skutkiem jest kontrakcja Niemiec.'
Popatrzmy na skutek:
- holocaust (tak, tak, do tego czasu Żydów nie mordowali masowo...)
Dopiero wojna umożliwiła Hitlerowi mordowanie na masową skalę.
Więc, jeżeli wojny chciała Polska - to...
Jasne?
mmm777
To znaczy, że Polacy byli bardziej przytomni od reszty Europy i chcieli zapobiec katastrofie póki był czas.
UsuńA gadka Steinbach jest w stylu usprawiedliwień gwałciciela: bo sama chciała.
Nic nie usprawiedliwia Auschwitz, Palmir, Wawra, czy akcji AB. Nawet, gdyby prawdą było, że Niemcy atakując Polskę ratowali własne cztery litery (co poniekąd jest prawdą), to eksterminacja Polaków i zbrodnie ludobójstwa w Polsce są poza usprawiedliwieniem.
Niemcy w ogóle sprytnie kleją durnia, Warszawę można było bombardować bo to była twierdza (i pewnie dlatego bombardowano szpitale i cele cywilne) no a wojna - jaka wojna, panowie, III Rzesza w ogóle nie wypowiedziała wojny II RP.
UsuńBrawo dla kolegi Pietraszczyka-swietne komentarze.Choc nie mam tak szczegolwej wiedzy jak Ty tez zreszta juz wiele lat temu doszedlem do wniosku iz Niemcom wcale nie szlo tak dobrze jak sie powszechnie sadzi(faktycznie zaczynali "grzeznac")i choc nie podzielam Twojego optymizmu(zdaje sie ze uwazasz ze moglismy wygrac w 39)to jednak sadze ze kampania 39 mogla byc o 2-3 miesiace dluzsza i tu rzeczywiscie tylki Niemcom uratowal Stalin.Wszyscy krzycza o podlosci 17 wrzesnia ale jakos nikt nie rozwaza znaczenia strategicznego tego ataku ani nie zastanawia sie na tym ze Hitler zamiast wsciekac sie na Stalina na opoznienie fetuje Sowietow na wszelkie mozliwe sposoby-ale to oczywiste jesli zalozmy ze Hitler WIEDZIAL ze Sowiety mu pare miesiecy wojny oszczedzili a kto wie moze i kontrataku(w plecy)z Zachodu.
OdpowiedzUsuńTeza o ewentualnym ataku Polakow na III Rzesze bardzo ciekawa i moim zdaniem SENSOWNA(pare niejasnych spraw tlumaczy)ale polecam ostroznosc.Dla kazdego innego kraju bylby to powod do chwaly walkowany 10 razy w roku przez kolejne hity z Hollywodu(jacy to przodkowie byli przewidujacy i jak chcieli III Rzesze pobic zanim ta na dobre zaczela mordowac i zabijac).Dla kazdego innego kraju ale NIE dla obecnej Polski-obecna Polska NIE MA wlasnego aparatu propagandowego i jedyne co z tego ostalo by sie w Hollywod to fakt ze Polacy "sprowokowali" III Rzesze i ze Niemcy wywolali wojne w samoobronie-a skoro tak co cala ta wojna to wina Polakow i niech placa odszkodowania Zydom,Francuzom,Rosjanom i oczywiscie "biednym","prostolinijnym" Niemcom ktorzy dali sie "sprowokowac".Myslicie ze Steibanch to idiotka?-nie badzcie naiwni od lat trwa proba przerzucenia odpowiedzialnosci za niemieckie zbrodnie na Polakow-wiec choc teza super ciekawa i ma mam nadzieje ze @fox bedzie kontynuowal ten watek to jednak CISZEJ nad ta teza prosze.
Piotr34
Historii co prawda nie znasz, ale rozumujesz prawidłowo :)
UsuńPorozumienie z zachodnimi sojusznikami zakładało, że Polska będzie walczyć znacznie dłużej ( i dlatego, *formalnie* rzecz biorąc - to Polska zawiodła sojuszników ;) , bo oni swoje zobowiązania wypełnili - tak! jakkolwiek brzmi to dziwnie...)
Dlatego właśnie AH nadzwyczajnie zależało, by z Polska skończyć szybko - i właśnie dlatego oddał za darmo znaczną część łupu Stalinowi.
Bo dyplomacja to też element wojny.
mmm777
Brawa dla autora i zdecydowanej większości komentujacych. Sporo się można dowiedzieć. Ze swojej strony dorzucę tylko stosunkowo mało znany fakt skąd to biedna Polska miała takie ilosci nowoczesnego sprzętu wojskowego. Otóż sprzedawaliśmy mnóstwo broni i amunicji Hispanii. I odbywało się to na zasadzie, parafrazując klasyka z innej bajki - "Jeden karabin do Hiszpanii, jeden do magazynu, jeden granat do Hiszpanii, jeden do magazynu". A że sprzedawaliśmy za dewizy więc i na Boforsy i inny sprzęt było.
OdpowiedzUsuńNie zmieniam swojego przekonania że Beck był idiotą. Może i miał "cunning plan" ale wykonanie a la Czarna Żmija niestety. I nastroje armii nie mają tu nic do rzeczy! Od tego jest dowódca żeby trzymać armię w ryzach. Jestem patriotą, doceniam to co zrobiliśmy. Pewnie że lepiej spłonąć jasnym płomieniem! Niemniej gdybym mógł wybierać to wolałbym żeby te miliony wspanialych ludzi umarły ze starości. Heh, ish.
Tak czy inaczej z zapartym tchem czekam na kolejne częsci.
S_S
PS. @mmm777 Masz coś brązowego na nosie.
Człowieku, dowiedz się CO sprzedawano do Hiszpanii...
Usuńmmm777
Burowie też pierwsi zaatakowali Anglików, co wcale nie znaczy, że to oni byli agresorami w tym konflikcie. Ale gdyby doszło do tego, że Polacy atakują Niemców, to co z tyłami?
OdpowiedzUsuńKorfanciok
Historia IIWŚ jest najbardziej zakłamana w oficjalnym obiegu. A jak się przeczyta oficjalną biografię Osła Dardanelskiego na wikipedii z podkreśleniem jego antyniemieckości wyssanej z mlekiem matki to posikać się można ze śmiechu. Zawsze mnie zastanawiało, kto Osła Dardanelskiego wyciągnął z kapelusza...
OdpowiedzUsuńKrissKross
Tak trochę ogólnie:
OdpowiedzUsuńjeżeli ktoś, kto Polski i Polaków nie lubi coś twierdzi - to, jeżeli się jest Polakiem - zdrowym odruchem jest twierdzenie czegoś przeciwnego. Nawet, jeżeli się nie wie o co chodzi :) .
BTW
12 IX w Abbeville alianci zrezygnowali z ofensywy, najprawdopodobniej uznając, że Polsce już nic nie pomoże. Czy prawidłowo oceniali sytuację - nie wiem. Ale tak ją ocenili.
mmm777
@ 12 IX w Abbeville alianci zrezygnowali z ofensywy, najprawdopodobniej uznając, że Polsce już nic nie pomoże. Czy prawidłowo oceniali sytuację - nie wiem. Ale tak ją ocenili.
OdpowiedzUsuńTak ją ocenili, gdyż do tego wyraźnie dążyli, i udało im się to w zupełności doprowadzić do sytuacji której się spodziewali i była głównym celem danych w kwietniu 39 gwarancji dla PL: aby powstała wspólna granica niemiecko-sowiecka, która jeśli nie odsunie agresji AH na Zachód to zmusi do związania części sił na długiej granicy. To było zupełnie jasne tez i dla AH który z JS dogadał się w sposób de fakto rozbrajając tak przygotowaną minę Brytoli poprzez sprawdzone rozwiązania: podział PL na linii rzek co było JEDYNYM elementem spójnym sprzecznych strategii obydwu mocarstw. Co było również strategicznie korzystne dla JS który również chciał najpierw wojny na Zachodzie by dopiero potem zająć zachodnie tereny ogarnięte wojną i zdezorganizowane. JS stawiał na kilkuletnia wojnę na zachodzie i stąd pomysł na linię Mołotowa która była w planach bardzo poważnym przedsięwzięciem równym Linii Zygfryda (ostatnio widziałem plany). Ukończono ja może w 5%. Wojna w Finlandii obnażyła jakość agresji wojsk sowieckich a dopiero wojna obronna i granie na uczuciach narodowych (na moment ulżono też i Cerkwii wtedy) oraz pomoc Zachodu doprowadziła do tego że byli w stanie przeganiać Niemców ale bez tych mitów propagandy i bestialstwa Niemców nie było by to możliwe. Nie doceniacie też tego że AH pół Europy zajął praktycznie wcześniej bez jednego wystrzału strasząc Sowietami, największy obszar i Hitler ogarnął POKOJOWO. Polskę też ogarnął praktycznie opierając się na dyplomacji i miesięcznym ganianiu się wojsk z miejsca na miejsce bez strategicznych wielkich batalii nie musiał martwic się własnie o logistykę bo walczył wiedząc wiecej, skądinąd Brytole też to wiedzieli ale nie przekazali informacji do PL. Po za tym II wś udowodniła że wygrywa sie służbami. Każda strategiczna porażka Niemiec (Moskwa, Łuk Kurski, Normandia) była efektem przewagi w pracy służb brytyjskich amerykańskich które wykołowały czy to służby japońskie czy niemieckie (juz nie mówiąc o odrębnej grze Canarisa).
Można sobie gdybać dzisiaj, ale to co się wydarzyło z PL jest efektem nie tyle samych spisków co naprawdę maksymalnym zbiegom okoliczności które dowodzą jedno, to co już omawiał Napoleon, Polska jest obszarem kluczowym w Europie. I albo my rozgrywamy innych albo inni nas rozgrywają. Nie ma innej możliwości. Jesteśmy na nasze nieszczęście tą kroplą która przechyla władzę i klęskę w Europie nacji innych. Dowodzą tego: wzrost bogactwa Prus, Austrii i Rosji po zajęciu tych terenów w ramach rozbiorów. I to nie chodzi o nas Polaków o naszą siłę czy mentalność i dumę, ale po prostu o tereny które w swoim ogromie i umiarkowanym klimacie dają przewagę tym którzy nad nią panują, do tego dodajemy nasze w zasadzie dość przyjazne i układne stosunki i chęć tubylczej współpracy i ciężkiej pracy że naprawdę małym kosztem osobowym i finansowym można doić ten kraj i wszyscy to wiedzą i błędem jest z tego nie korzystać.
I idźmy dalej tym tropem: Dlaczego dzisiejsza Ukraina i jej czarnoziemy leżą odłogiem? Zastanowiło to kogoś? Do tego na tych samych terenach dziś leżą łupki, i nie ma znaczenia kto ma rację, czy są one ważne czy nie, toczy się o nie batalia na froncie prawnym, służności ekologii, technologii (kanada vs ameryka) a dla Rosji jest to być albo nie być w dłuższej perspektywie gdyż to kopaliny dają Rosji monetę na bycie mocarstwem. Łupki, szczególnie złoża łącznie PL i UA powodują że jest to kawał schabu którego nikt nie pilnuje i jeśli nie zajmie ich Rosja, to zajmą ją Niemcy, a jak nie oni to ktoś inny (USA). I każdy nie to że chce, ale wręcz musi tutaj walczyć jeśli nie o swój dostęp to o ograniczenie dostępu sąsiada gdyż PL obecnie nie ma swojej własnej szlachty i jej jeszcze nie wytworzyła. Jest szlachta nasadzeniowa której wpływy są funkcją jej begranicznej służalczości dla kogokolwiek. I jeśli powstanie nasza szlachta to nawet nasadzeńcy są w stanie się do niej przyłączyć, ale nie powstanie, bo poważne kraje wiedzą jak to działa i skutecznie odcinają polaków nie od pracy ale od bogactwa które jest warunkiem (jednym z dwóch) koniecznym powstania szlachty miejscowej, stąd tyle ekspertów którzy w prasie i tv mówią ze za duże są tutaj koszty pracy, że błędem są wolne niedziele od handlu, że Polacy muszą to, muszą tamto, mało szkół zawodowych, że prywatyzacja jest ważna, że prawo pracy za ostre..... I sprzeciwiam się mitom o tym jacy to Polacy są ważni, po prostu jeśli chcemy istnieć w grupie musimy być silni i nieprzemakalni przynajmniej w cześci i umieć stawiać sobie strategiczne cele i je realizować. Zwróćcie uwagę iż jedynie II RP wieszała zdrajców. Dziś im grozi jedynie kilka złych art. w prasie zupełnie offowej której nikt nie czyta a generalnie dostaja orderaski i zaszczyty i przesiadują w TV jako eksperci nawet od aborcji i kultury i religii katolickiej choć ich własna religia rodzinna jest skądinąd wrecz przeciwna wiec im łatwo jest przyjmować pozycję krytyka tak samo jak mi jest łatwo krytykować islam. Stąd patrząc co się wydarza patrzmy na finanse, wygląda na to że TV Republika jest wybranym mniejszym złem kolejnym etapem wiecznie urządzanego Okrągłego Stołu, jednocześnie nie łudźcie się że ktoś bez skazy jest w stanie coś zmienić w PL.
OdpowiedzUsuńStąd oceniając Sanację we wrześniu 39 można jedynie ubolewać że miała zbyt słabe służby które nie potrafiły prowadzić polityki korzystnej przed wrześniem 39, własnie w Czechach czy na Węgrzech czy też wcześniej poprzez brak utworzenia i czynnego kontrolowania państw ukraińskich czy białoruskich które to mogły by być pomocą i buforem własnie w 39 r. Bierzmy też pod uwagę że Sowiety 39 to armia do rozpędzenia mimo wszystko przez siły RP II, mimo zestawień tabelarycznych armia Sowiecka byłą zbieraniną watach chłopskich którzy nie chcieli umierać za rewolucję i z każdym tygodniem walk by przechodzili na stronę przeciwną. Tak samo armia niemiecka w 39. Jakiekolwiek porozumienie sąsiedzkie zmieniało zasadniczo układ sił. Można domniemywać iż każde inne rozwiązanie było by korzystniejsze dla PL niż to które się dokonało, i nadal dokonuje. Ale z drugiej strony wspaniale jest czytać że mieliśmy polskie służby które przeprowadzały własne niezależne operacje zgodne z interesem pl. Bez odtworzenia tego środowiska dziś nic nie ma szans powodzenia. Bez ideowych natchnionych głupców którzy staną się bezwględnymi sk.ynami nic się nie uda. Gdybyśmy mieli dziś własne służby to zamiast sprawców smierci Olewnika, czy ekspertów Smoleńskich wieszały by się targani wyrzutami sumienia zupełnie inne osoby.
@obly - przyłączam się do tego co napisał Kris, zwłaszcza ta uwaga przypadła mi do gustu :
Usuń''nasze w zasadzie dość przyjazne i układne stosunki i chęć tubylczej współpracy i ciężkiej pracy że naprawdę małym kosztem osobowym i finansowym można doić ten kraj i wszyscy to wiedzą''
- i ta ''ciotowatość'' jest właśnie naszym problemem a nie rzekome ''wymachiwanie szabelką'', które nam tak uparcie wmawiają [ właśnie po to by nas wykastrować ]. Zastanawiałem się nawet kiedyś, czy to aby nie religia chrześcijańska nas osłabiła, pewnie z muslimami nie poszło by im tak łatwo, po namyśle jednak stwierdziłem, że to bzdura - przecież szlachta wbrew mitom potrafiła się bić i sarmacki rzymski katolicyzm był chyba najsensowniejszą formułą : jego ''łacińskość'' nadawała mu surowy, stoicki charakter, z kolei chrześcijaństwo niwelowało przejebane aspekty ''cywilizacji łacińskiej'' - rzecz jasna nie mówię tu o żałosnej obecnej ''kremówkowej'' postaci. Wyszyński był bodaj ostatnim, który ożywił tego bojowego ducha, jeśli w ciągu najbliższej dekady-dwóch nie pojawi się ktoś równie charyzmatyczny pewnie czeka nas laicka kastracja i bycie nawozem dla Hunów, obym się mylił.
Podzielam także twoje zdanie co do tv Republika - jeśli chcą zapraszać ludzi ''z drugiej strony'' by, jak pisze Ziemkiewicz, wytrącać im broń z ręki to pięknie ale czy muszą akurat tego wyleniałego ubola Longinusa Pastusiaka ? [ i ja mam jeszcze płacić za oglądanie tej prl-owskiej zmory ?! ] Jak już niech wezmą kogoś z lewicy solidarnościowej, Gwiazdów, kogoś z ''Obywatela'' itp., bez problemu można by znaleźć dziesiątki sensowniejszych kandydatów niż on czy Rolicki.
Obly pięknie napisane. Niestety współcześnie mamy jakiś piździpątków a la Coryllus (on udaje, że inni nie widzą historycznej hucpy? Może wierzy, że on drugi Mickiewicz) tudzież popłuczyny po Myszce-Mikke a la Ziemkiewicz.
OdpowiedzUsuńGrzechem głównym sanacji była PYCHA, tych jak to FOX napisał "weteranów wielkiej wojny" (sikam ze śmiechu z poetów i malarzy co w książkach proch wąchali). Niestety w tej układance blamażem był odcinek Czechosłowacki. Problem był oczywiście skomplikowany ale w źródłach francuskich (jestem frankofilem) ewidentnie stoi, że jedynie zwarta współpraca dzieci wersalskich była warta utrzymania nowego porządku świata. Pytanie KTO DZIELIŁ???? Jak dla mnie oczywiście Brytole i w 1940 Francuzi pięknie wsadzili ich na minę!
KrissKross
@Kriss - co masz konkretnie do coryllusa ? [ nie jestem jego wyznawcą, pytam z ciekawości ]. Jesteś też skrajnie niesprawiedliwy dla skonfliktowanego z nim Ziemkiewicza, cokolwiek by o nim nie powiedzieć - a także jestem mocno krytyczny choćby wobec realności jego neoendeckich konceptów - jest na pewno postacią większego formatu niż Myszka-Mikke, który jest tylko ubeckim figurantem i pajacem : jedyny pożytek z niego, że przez swoje hucpiarstwo podoba się gówniarzom, którzy przez to nie lewaczą a to ważne bo ''czym skorupka za młodu itd.'', ale z Kurwina się wyrasta, no chyba że jest się infantylnym osobnikiem jak niemagister - jak on powie coś złego na Qrwę to będzie widomy znak, że jednak tym razem koniec świata będzie na pewno.
UsuńLewaczą lewaczą, nieco inaczej ale efekt wyjściowy jest taki sam - pogarda dla państwa (podatki = kradzież, tylko liberalizm, śmierć frajerom itd.).
UsuńCoryllus - czaruje właśnie jak Myszka-Mikke. Bierze na ruszt atrakcyjny wątek, grilluje od dupy strony i mu wychodzą rzeczy NIBY zupełnie nowe. Na spotkaniach (mozna obejrzeć na YT) trochę bardziej obeznani punktują gościa niemiłosiernie. Jego kontrargumentacja zwykle w stylu korwinizmu-mikkizmu. Pomija historiografię IIRP (olbrzymi rozwój badawczy, wielonurtowy, na wysokim poziomie) i wali w IIRP w ogóle. Dlaczego się wali w IIRP -bo była całkowicie niepodległa i nowoczesna... Po za tym co drugie słowo SUKCES WYDAWNICZY:)
UsuńZiemkiewicz - niby ZA, a nawet PRZECIW
Dlatego podoba mnie się FOX i komentarze - niezły poziom, a jeśli jest podział zdań, to jest on naturalny, bo...POLSKI:)
Ja to bym sie cieszy gdyby dyskusja ogólnopolska była właśnie na poziomie Coryllus - Ziemkiewicz, bo to jest rozmowa po akceptacji faktu ze Polska jest potrzebna. I dlatego Coryllus jest bajarzem i mi to nie przeszkadza specjalnie, jest to rola artychów aby sobie spokojnie wybierać wątki i stawiać hipotezy niby to odwrotne ale nadal być bajarzem w tej konwencji że "Polska jest ważna", to nie jest źle, źle jest opierać na nim swój swiatopogląd. Gorzej mam z Ziemkiewiczem, pamiętam jego zachwyty nad Balcerowiczem i brech z Rydzyka wcześniej a dzisiejsze milczenie. Rydzyk jak i jego środowisko, mozna nie lubić ale jest to jedyna frakcja w PL która sie niezaleznie finansuje, dotyka sfer faktycznie ważnych i nie zajmuje sie felietonistyką, potrafi określac swoje cele i je realizowac w postaci czy to uczelni czy odwiertów czy innych działań. Etatyści z Gazety PL i do rzeczy sa w stanie ciągle diagnozować i diagnozować i dalej jak się śledzi kasiorę to wychodzi blado. Nie dlatego że to zdrajcy ale pewnie namaszczeni jako mniejsze zło. Bo struktury obce czy zasiedziane boją się własnie TV Trwam i R.Maryja bo tam jest rwanie grządek do zera, a etatyści zadowolą się pensją, mają niżej położony punkt kompromisu. Faktycznie działania felietonistów, dziś potwierdzone również poprzez posła Wiplera, są w krótkiej perspektywie destrukcyjne i próbą ukierowania głównego nurtu niepokoju społecznego na przygotowane tak sliczne tory: TV Republika, Do rzeczy, GP, W sieci i inne. Czy to źle? Obawiam się że źle w dłuższej perspektywie. Bo znów będzie zmarnowanie wielkiego potencjału ludzkiego na lata. Zajmą etaty i znów będzie to samo, wszystko pod stołem. Niby wymieniamy akwarium ale damy tą samą wodę. Już teraz widać że WSI jest odbudowane niemal, mają lepiej jak było w 2005. Do tego spalili nas w NATO, i swobodnie realizują cele swojego kontrachenta na pełnej bez zająknięcia. Dziwi mnie jedno i to jest wg. mnie warte zadania sobie pytanie które mnie nurtuje. Dlaczego ten System Który Trwa nie ma Zdrajców. Bo czas i pora ku temu by ktoś zmienił front, to nie istnieje, nie funkcjonuje, jest wręcz odwrotnie, nie wierzę że wszystkich sie przekupuje, alb wszyscy się boją. Albo kontrolują to najlepsi na świecie spece, albo kadra zarządzająca wewnętrznie nie ma poczucia lojalności z tym krajem co oznacza że jesteśmy zarządzani z zewnątrz przez polskojęzyczny bliżej nie określony zespół. Co się nie dzieje w polityce, wszystkie ruchy prawodawcze, decyzje strategiczne ani na jotę nie rezygnują ze swojego kierunku, bardzo sprawnie przebiegając przez cały proces legislacji. NIE MA NI JEDNEGO KMICICA (BABINICZA) ANI JEDNEGO KUKLINOWSKIEGO - to mnie bardzo niepokoi bo oznacza tyko jedno: nie ma sił dziś które są w stanie przejąć odpowiedzialność za kraj niż te co są, gdyby były stwarzały by zachętę dla tego typu osób. Zatem zmian wieksych nie będzie, zmiana tapety tak. Wojsko, służby, nauczyciele akademiccy - te kadry nalezy od początku stworzyć na NOWO! A szczególnie Wojsko.
Usuń@obly - dobrze, że obok wojska i służb [ ja bym dorzucił jeszcze administrację i dyplomatów ] wymieniłeś kadry uniwersyteckie, bo to ostatnie zwykle lekceważy się wśród naszych a jest szczególnie kuriozalne biorąc pod uwagę, że zbrodnie na naszym narodzie podczas II w. były motywowane IDEOLOGICZNIE [ nawet jeśli uznamy to za przykrywkę, co nie jest słuszne, to i tak była ona niezbędna i ktoś musiał to wszystko wymyślić i opracować pojęcia w jakich uzasadniano mord, rzecz nie do przecenienia ]. Popełnia się tym samym fatalny błąd Franco, który po zwycięstwie militarnym nie przeprowadził niezbędnej kontrrewolucji kulturalnej, jak to żołnierz nie miał do tego głowy, zaspokoił się powierzchownym hołdem klerków, którzy przygotowali grunt pod hiszpańską rewolucję zamiast wystrzelać czy rozpędzić tą hołotę tak jak uczynili z intelektualistami bolszewicy czy pasdarzy podczas rewolucji islamskiej. To wprawdzie barbarzyńskie rozwiązanie ale niezbędne z punktu istnienia reżimu - niwelacja starych, wrogich elit i stworzenie własnych, rzecz jasna gnicie systemu wraz z czasem jest nieuniknione, ale w takiej sytuacji gdy pojawia się opozycja jest już WEWNĄTRZSYSTEMOWA, dokładnie tak jak to się stało u nas, gdy większość stalinowców przechrzciła się na ''liberałów'' albo ''narodowców'' ale te Kuronie i Kołakowskie nie mogły tak łatwo zapomnieć jak latali za młodu w ZMP z naganami [ nieprzypadkiem wybrali sobie na patrona Dzierżyńskiego ] i w ostateczności zasypali ''historyczne podziały'' dilem w Magdalence. W każdym razie bez usunięcia takiego szkodnika polskiej kultury jak pewna post-stalinowska wiedźma i jej czarci pomiot czyli krąg uczniów i uczennic nie ma mowy o uzdrowieniu w pełni atmosfery w naszym kraju.
UsuńNatomiast nie podzielam twojego entuzjazmu co do antysystemowości Radia Maryja mimo ich zasług jakie wymieniłeś a których nie kwestionuję - ja tam niestety widzę sporo komuszych przechrztów na ''patriotyzm'' jak stalinista Wolniewicz, którego łączy z nimi niechęć do Chazarów a raczej konkurencyjnej frakcji w PZPR czy Jerzy Robert Nowak za młodu co najmniej sympatyk trockizmu i pracownik prl-owskiej ambasady, rozumiem ''błędy młodości'', ale nie przypominam sobie aby pan profesor jakoś się z tego rozliczył, podobnych ''prawdziwków'' można by tam jeszcze trochę znaleźć.
Ale to nie jest entuzjazm, ale jedynie spostrzeżenie, ze to jedyne środowisko niezależne które samo ustanawia swoje cele i je realizuje nie korzystając z pomocy zewnętrznej, ma poparcie sporej części Polonii która jest o wiele lepiej zorientowana co sie dzieje niż ludzie w kraju. Coś lub ktoś kto z tym walczy lub umniejsza rolę jednocześnie prezentując podobne ideały wzbudza moją ostrożność. Nic więcej. Po drugie nie jest możliwe rozliczenie wszystkich ze wszystkiego, należy jedynie zrobić operację odwrotną, odgryźć głowę i nasadzić nową, reszta pójdzie i będzie doskonałymi trybikami. Zobacz ile ludzi z AK wpieło się do systemu PRL, mimo ze byli nadal wierni swoim ideałom niektórzy również znaleźli dla siebie miejsce w systemie. Wystarczy wysłac na emeryturę ok 1000 osób i należy to pewnie tak własnie zrobić, jednocześnie każdą próbę chęcie powrotu surowo karać pod byle pretekstem. Świat nie działa na zasadach moralnych, grzechu, krucjaty czy zadośuczynienia, ale na zasadach przyczyny i skutku. Nalezy stworzyć warunki w których leniwa większość nie będzie wystraszona takim pokazem z dr.G, czy zdjęciem Gombrowicza z listy lektur. Wystarczy poddać za lekturę Ossendowskiego - W krainie ludzi, bogów i zwierząt i Gombrowicza nikt nie będzie czytał.
UsuńCzy autor pisząc o "słynnym pułkowniku Kowalewskim" ma na myśli ppłk. Jana Kowalewskiego, attache w Moskwie w latach 29-35? Bo Wieczorkiewicz oskarżał o sowiecką agenturalność nie jego, tylko jego poprzednika, attache w latach 24-28 ppłk.Tadeusza Kobylańskiego.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, zaliczyłem blamaż. Oczywiście chodziło mi o ppłka Kobylańskiego.
UsuńA można wiedzieć co to za rosyjskie dokumenty podważają tezę Wieczorkiewicza i oczyszczają Kobylańskiego?
Usuń''Chciałbym tylko by nasza historiografia kładła większy nacisk na "ofensywne" fragmenty polskiej historii, a wątki martyrologiczne pokazywała jako zobowiązanie do zemsty.''
OdpowiedzUsuń- podpisuję się pod tym obiema ręcami, bardzo słuszne, niestety musiałeś dojebać Fox endecji - ''Błękitna Armia'' Hallera to ''prawnicy i sklepikarze ograniczeni drobnomieszczańskimi schematami myślenia i schizofreniczną moralnością'' ?! eh...
Ciągle rozpatrujemy wojnę z punktu widzenia państw i ideologi. A pomijamy aspekt ekonomiczny.
OdpowiedzUsuńII WW była starciem dwóch korporacji IG Farben ( Niemcy) i Grupy Rothschild ( Anglosasi)
Zrujnowanie gospodarki Niemiec było cele głównym wojny. Nie pokonanie samych Niemców.
Hitlera można było pokonać w 1935, 1938, 1939. To nie był problem. Problem było kto będzie miał udziały w spółkach IG Farben. Z tego powodu rozbrojone Niemcy dostały pożyczki od Wall Street i zbudowały w czasach kryzysu wielką armię. Plan Anglosasom udał się znakomicie tylko z tą różnicą że Anglia zbankrutowała, bo wojna była dla nich za długa, ale korporacje miały się bardzo dobrze. Należy dodać, że komunizm w europie dostał śmiertelny cios 1941 i był w pełni na garnuszku zachodu już do końca. ( wcześniej, też ale mieli już nowe kadry które w czasie wojny stracili)
Polska nie dostrzegała okna geopolitycznego, że Niemcy do pełnej dominacji potrzebują spokojnego frontu wschodniego, a to było nasze zadanie ale my woleliśmy rozegrać to po swojemu.
Beck jak leciał do Anglii w kwietniu 1939 wiedział, że oni nie mogą pomóc. Nie dali kredytów, ani technologii. Ale on brnął w ten sojusz, bo przecież miał 150 dywizji i dziwne przekonanie że Rosjanie nie zaczną ofensywy.
Anglosasi, chcieli to rozegrać jak rozegrali Napoleona i im się to udało. Na kolejne 60 utrzymano hegemonię ich korporacji, która już trwa od Waterloo.
Największe pytanie dotyczące września 1939 jest takie „dlaczego myślano że Rosjanie nie wkroczą?” .
"Największe pytanie dotyczące września 1939 jest takie „dlaczego myślano że Rosjanie nie wkroczą?”
UsuńA może przypuszczali, że wkroczą ale po zupełnie innej stronie...
Pomijam kwestię,że wojnę wywiadowcza na wschodzie w latach 30tych przegraliśmy.
Co do ataku ze strony Niemiec to przecież też mogli pokojowo spacyfikować Polskę w dłuższej perspektywie. Goering w zeznaniach w Norymberdze mówi, że w wojnie z Polską chodziło o siłę roboczą jako zaplecze dla Rzeszy. Za Gomułki liczono wypompowanie 2,5mln ludzi (do linii Curzona oczywiście) ale te dane to były tylko dane z arbeitsamtów.
KrissKross
Jeszcze jedno mnie się przypomniało - dlaczego gen. J.Rómel wydał rozkaz 17-IX aby traktować wojska sowieckie jako SPRZYMIERZONE???
UsuńKrissKross
ma być o tym następny wpis.
Usuń