poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Największe sekrety: Droga do Bariloche

" - Jesteśmy nihilistami...
 - O mój Boże! To naziści!
 - Pieprzeni antysemici..."
       Big Lebovsky

Ilustracja muzyczna: Chaos All Stars - Laibach - Iron Sky OST


Powyżej: Instalacja artystyczna: Hitler klęczący na terenie dawnego warszawskiego getta

Na Adolfa Hitlera przygotowano dziesiątki zamachów (jeden z nich w Smoleńsku - z bombą na pokładzie samolotu), ale ostatecznie zginął w wyniku samobójstwa. Tak przynajmniej mówi oficjalna wersja, która jest ciut dziurawa, bo była klecona pod presją "naczialstwa" przez czekistów desperacko szukających dowodów na zgon niemieckiego tyrana. Tak więc fragment czaszki, którą trzymało KGB w swoich archiwach i przez dziesiątki lat uznawano za fragment czaszki Hitlera, okazał się ostatecznie kością należącą do... kobiety. Spalone zwłoki, które przypisano Ewie Braun były natomiast zwłokami młodej dziewczyny, która zginęła trafiona serią odłamków. Fizycznych dowodów na śmierć Hitlera nie ma a zeznania świadków są pełne sprzeczności (wszak często były wymuszane, a świadkowie nawet po latach darzyli Fuehrera wielką atencją). Trudno się więc dziwić, że od lat powstają najdziksze teorie o uratowaniu Hitlera z oblężonego Berlina i ucieczce do Argentyny, na Antarktydę, do Shangri-La czy też nawet w Kosmos. Z dużym sceptycyzmem podszedłem więc do książki "Grey Wolf. The Escape of Adolf Hitler" Simona Dunstana i Gerrarda Williamsa. Po jej przeczytaniu uznałem jednak, że podana tam wersja wydarzeń jest w pewnych szczegółach bardzo prawdopodobna.



Dużą część książki zajmuje opis podjętych przez Bormanna przygotowań do ewakuacji strategicznych kluczowych nazistowskich kadr, kapitałów i patentów do Ameryki Południowej - m.in. operacji Feuerland i Adlerflucht. Przypominane są tam takie epizody jak np. konferencja w Maison Rouge. W jednym z poprzednich wpisów pokazałem jak Bormann i "Gestapo" Mueller ubezpieczyli się od stryczka w Norymberdze oddając w czasie wojny bezcenne usługi Sowietom. Okazuje się jednak, że ubezpieczyli się też od strony Zachodu. Kluczem do całej sprawy są tajne negocjacje szefa szwajcarskiej placówski OSS Allana Dullesa (książka Dunstana i Williamsa zawiera dużo szczegółów o jego fascynującej działalności w czasie wojny) z gen. SS Karlem Wolffem - rozmowy, które doprowadziły do kapitulacji niemieckich wojsk we Włoszech i w Austrii. W rozmowach tych brał udział również ppłk SS Hans Helmuth von Hummel, adiutant Bormanna. Reichleiter przedstawił wówczas aliantom propozycję: umożliwienie ucieczki wybranym kadrom nazistowskim w zamian za rewolucyjne patenty zbrojeniowe i część zrabowanych przez nazistów skarbów. Gdyby Dulles nie poszedł na ten układ, skrytki depozytowe (np. w kopalni Merkers i na zamku Neuschanstein) zawierające wiele bezcennych dzieł sztuki miały zostać wysadzone w powietrze. W ten sposób alianci dali Bormannowi (według Dunstana - i Hitlerowi) nietykalność w zamian za skarby dziedzictwa kulturowego Europy.



Jak miała wyglądać ewakuacja Hitlera z Berlina? Doszło do niej już 28 kwietnia. Fuehrer wydostał się tajnym wyjściem (zaznaczonym na odkrytych po wielu latach planach bunkra) prowadzącym do starej Kancelarii Rzeszy a stamtąd siecią podziemnych tuneli (Sowieci nie zapuszczali się do metra) na lotnisko Hohenzollerndamm. Stamtąd Ju-52 zabrał ich na lotnisko Tonder w Danii. Samolot pilotował na tej trasie kpt. Peter Erich Baumgart. W 1947 r. siedział on w więzieniu na Mokotowie i podczas swojego procesu nagle powiedział, że leciał z Hitlerem do Tonder. Można by to uznać za ubecki bzdet, gdyby nie to, że sprawę przemilczała komusza prasa, a rewelacjach Baumgarta poinformował korespondent AP.  Przy aresztowanym Baumgarcie znaleziono czek wypisany przez... Hitlera a por. SS Friedrich von Angelotty-Mackensen zeznał, przebywając w brytyjskiej niewoli, że widział 29 kwietnia Hitlera i kpt Baumgarta na lotnisku Tonder. Gdzie Fuehrer został dalej wywieziony? I tu mamy najsłabszą część książki Dunstana i Williamsa. Choć najlogiczniejszy byłby lot do Norwegii i tam wejście na pokład u-boota typu XXI, to ich zdaniem Hitler poleciał do Reuss w Katalonii a stamtąd na Fuertaventurę (gdzie Abwehra dysponowała lotniskiem, ustronną willą i przystanią). Czy taki lot był możliwy? Jak najbardziej. Na niebie nie było wówczas wielu alianckich samolotów (z braku celów), nie istniały też nowoczesne systemy kontroli przestrzeni powietrznej - i taki gen. Leon Degrelle mógł przelecieć nie niepokojony przez nikogo z Norwegii do Hiszpanii. Na Fuertaventurze Hitler, Eva Braun i Blondi (!) mieli wejść na pokład u-boota z Seegruppe Wolff, który ich zawiózł do Argentyny (z przystankiem na Wyspach Zielonego Przylądka). Lądowanie nastąpiło 28 lipca 1945 r. niedaleko miejscowości Necoches (akta argentyńskiej policji potwierdzają, że wówczas rzeczywiście doszło do pojawienia się łodzi podwodnej u wybrzeża w tym miejscu). Stamtąd został przetransportowany do  nazistowskiej enklawy w okolicach San Carlos de Bariloche. Była tam willa nazywana "Berghoff". (Dziwnym trafem okolice Bariloche to również miejsce ostatniego wspólnego urlopu Evy i Juana Peronów). Co do obecności małżeństwa Hitlerów w Argentynie jest zadziwiająco dużo relacji - z czego wiele znajduje się w aktach argentyńskiej placówki FBI. W relacjach tych pojawiają się wspólne elementy - np. Hitler ma tam zgolone wąsy i siwe włosy. Wiele z tych relacji dotyczy hotelu w miejscowości La Falda, należącego do małżeństwa Einhornów, prominentnych niemieckich imigrantów finansujących NSDAP już we wczesnych latach '20-tych a później udzielających wszechstronnej pomocy nazistowskim tajnym służbom. Jest również świadectwo (byłego ustaszy) mówiące o wspominkowych wizytach Hitlera u Ante Pavelicia w Mar de La Plata. Dunstan i Williams odnaleźli nawet szpital, w którym Fuehrer przeszedł operację wyciągania drzazg wbitych w okolice zatok w wyniku zamachu z 20 lipca. Czy w to wierzyć? Twardych dowodów, takich jak np. zdjęcia nie ma. Niemal wszystko opiera się tylko na relacjach świadków, a jak wiadomo w Rosji jest przysłowie "łże jak naoczny świadek". Jeden dowód pośredni - dziennik dra Lehmana jednak bardzo mnie zaintrygował.


Powyżej: "Admiral Gra Spee" tonie na redzie portu Montevideo, po tym jak Royal Navy zrobiła Kriegsmarine w bambuko...

Dr. Lehman jakoby rzekomo był lekarzem, który opiekował się Hitlerem w ostatnich latach jego życia. Niemal nic o nim nie wiadomo, a "Lehman" to prawdopodobnie pseudonim. Prowadził on dziennik, który przekazał Heinrichowi Bethe, podoficerowi z "Admiral Graf Spee", który był ostatnim służącym Hitlera w Argentynie. Bethe ukrywał się później przez wiele lat pod zmienionym nazwiskiem i pracował jako mechanik samochodowy. Jednym z jego klientów był argentyński parlamentarzysta, były oficer marynarki. Panowie zaprzyjaźnili się ze sobą - zbliżyła ich marynarska przeszłość - a Bethe w latach '80-tych, przed swoją śmiercią powierzył swojemu przyjacielowi dziennik dra Lehmana. Życiorys Bethego został w miarę dobrze prześwietlony. Okazało się, że rzeczywiście był marynarzem na "Admiral Graf Spee", który został po wojnie w Argentynie. Rzeczywiście brał również udział w "obstawie" lądowania pod Necoches 28 lipca 1945 r. Dziennik dra Lehmana zawiera zaś pewne mało znane szczegóły dotyczące życiorysu Hitlera, które mocno zwiększają szansę na to, że nie jest on fałszerstwem.



Według opisu z dziennika dra Lehmana, po obaleniu władzy Perona, nazistowska emigracja wpadła w panikę. Hitler został przeniesiony do małego, ustronnego domku w okolicach Inalco. Ewa Braun opuściła go wraz z dwiema córkami (jej dalsze losy są nieznane). Z dawnych towarzyszy odwiedzał Fuehrera już tylko Bormann, karmiąc go iluzjami o odbudowie Partii i jednocześnie okradając z majątku zgromadzonego na tajnych kontach. Ostatnie pięć lat to niemal zesłanie. Hitler siedział całymi dniami na werandzie i wpatrywał się w dal tępym wzrokiem (dra Lehman pisał: "sprawiał wrażenie opętanego"). Czasem budził się w środku nocy krzycząc, że dusze ludzi, którzy zginęły z jego winy chcą go dorwać. Raz nawet rozpłakał się widząc w jednym z magazynów ilustrowanych zdjęcie stosu dziecięcych zwłok w obozie koncentracyjnym. 12 lutego 1962 r. Hitler padł na ziemię - sparaliżowało mu lewą stronę ciała. Zmarł 13 lutego 1962 r. o godz. 15.00 czasu lokalnego, w wieku 72 lat.  Przeżył Stalina, Roosevelta, Mussoliniego, Bormanna - i nikt go nie niepokoił... Nie wiadomo, gdzie został pochowany - dr. Lehman przekazał Bethemu swój dziennik i kazał mu uciekać. Spodziewał się wizyty ekipy likwidującej niewygodnych świadków.

4 komentarze:

  1. ostatnio rozmawiałem z moim wujkiem dr. hab. religioznawstwa że padł ostatni dowód na to że Hitler zginął w bunkrze (kobieca czaszka z archiwów czeka) a on mi mówi że musiał tam zginąć bo by wszyscy go szukali i na pewno znaleźli. Trochę mnie zatkał bo to przecież dr. hab. człowiek nauki, a tu wierzy w propagandę jak każdy inny?! Konkluzja jest tak, że chodźmy Hitler tańczył by na filmie lambadę w Evitą Peron to i tak by nikt w to nie uwierzył ! Ziemia jest płaska i tyle, a Kopernik też był kobietą

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z drugiej strony czyż nie pociągają nas wszelkie tajemnice i niedomówienia? Nawet fajnie jest wierzyć w taką wersję, ale w większości przypadków zasada brzytwy Ockhama jednak działa.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://rt.com/news/wikileaks-visa-iceland-valitor-346/

    OdpowiedzUsuń
  4. A jakie to ma znaczenie dziś, skoro jak wiadomo, to Polacy wywołali II wojnę światową, dokonali holocaustu Żydów, za co zapłacą po myśli ustawy JUST 447 tak gdzieś 300 mld USD:))

    OdpowiedzUsuń