sobota, 28 stycznia 2017

Największe sekrety: Prometeusz - Zaczęło się na Kaukazie



Ilustracja muzyczna: KI Theory - Enjoy the Silence

- Co ja widzę, odwiedził nas dziś aniołek! - Ławrentij Pawłowicz Beria z uśmiechem wpatrywał się w rudą 15-latkę, która w reakcji na komplement lekko się zarumieniła i uśmiechnęła w speszony sposób. Nina Gegeczkori - bo o niej mowa - przyszła odwiedzić w więziennej celi swojego wuja Saszę Gegeczkoriego, znanego działacza bolszewickiego. Było lato 1920 r. a mieńszewicki rząd niepodległej Gruzji prewencyjnie aresztował bolszewików. Drugi wuj Niny, Evgeni Gegeczkori był w tym gabinecie ministrem spraw zagranicznych. Jej dalszy krewny Noe Żordania był prezydentem wolnej Gruzji. Nina przyniosła do celi kosz z wiktuałami a wychodząc poprosiła wujka, by się podzielił jedzeniem z wychudzonym współlokatorem z celi. Za kilkanaście miesięcy będzie żoną Ławrentija Berii. Ten związek zmieni historię. Według świadectwa ich syna, Sergo Berii, Nina była nastawiona bardzo antyrosyjsko i wpajała mężowi patriotyzm gruzińskiej szlachty. Zresztą Beria miał arystokratyczne korzenie ze strony matki, która pochodziła z rodu książąt Dżakeli, który panował nad południową Gruzją od XII do XVII w.



Do bolszewików Ławrentija Berię przyciągnęły prawdopodobnie koleżeńskie więzy. Należał do socjaldemokratycznego kółka na politechnice w Baku, a różnice między bolszewikami a mieńszewikami były w takich środowiskach płynne. Na jesieni 1917 r. jest na krótko aresztowany przez mieńszewickie władze Gruzji za wywrotową działalność. Wraca do Baku, gdzie jest świadkiem upadku Komuny i zajęcia miasta przez Brytyjczyków. Widzi pierwszą pierestrojkę: po tym jak czerwoni doprowadzili gospodarkę miasta do upadku, jest ona szybko postawiona na nogi przez brytyjskich kapitalistów. Wtedy prawdopodobnie traci ostatnie złudzenia dotyczące komunizmu. Od jesieni 1919 r. do wiosny 1920 r. jest funkcjonariuszem służb specjalnych azerskiej nacjonalistycznej partii Musawat. Później tłumaczy się, że wysłali go tam bolszewicy jako podwójnego agenta a jego wersję wspiera Anastas Mikojan, bolszewicki dygnitarz, którzy przesiedział w KC od czasów Lenina do Breżniewa.



 Mikojan sam ma jednak dużo za uszami - w 1918 r. popierał zajęcie Baku przez Brytyjczyków i Musawat, obawiając się, że w innym wypadku do miasta wejdzie armia turecka i wyrżnie wszystkich Ormian. Z relacji świadków wynika, że Beria był wówczas bardzo zasłużonym łowcą bolszewików, członkiem tzw. komisji likwidacyjnej. Służby Musawatu są zaś kontrolowane przez brytyjską MI6. Wiosną 1920 r. Beria trafia znów do Gruzji i jest aresztowany. Wypuszczono go z celi mimo, że przyznał się do bycia bolszewickim agentem. W archiwach MSW niepodległej Gruzji znaleziono później teczkę, mówiąca że Beria był agentem gruzińskiego kontrwywiadu. Według Noe Ramiszwilego, szefa gruzińskiego MSW wydał całą bolszewicką siatkę. Są relację świadków mówiące, że Beria już w 1918 r. pracował dla gruzińskich tajnych służb jako agent-prowokator i to przez nie został wysłany do Baku z misją infiltracji komunistycznej siatki.



W 1921 r. Beria wstępuje do Czeka w Azerbejdżanie, gdzie jego protektorem jest miejscowy szef bezpieki, późniejszy sekretarz azerskiej partii komunistycznej Mir Dżafar Bagirow - dawny komisarz rządu tymczasowego na Kaukazie Południowym, a później dasznak (ormiański nacjonalista!) i musawatysta. Berię chroni również Sergo Ordżonikidze, współpracownik Stalina i zarazem pierwszy sekretarz partii w Zakaukaskiej SSR. Nie zapominajmy również o wsparciu ze strony wujka żony - Saszy Gegeczkoriego (popełni samobójstwo w 1927 r.). Jan Berzin, szef moskiewskiej Czeka opowiadał później synowi, że w grudniu 1921 r. dostał polecenie aresztowania Berii. Inspekcja dokonana przez funkcjonariusza M.S. Kiedrowa wykazała, że Beria miał powiązania z Musawatem i chronił "wrogów ludu". Mikojan poprosił jednak Stalina o interwencję i rozkaz został cofnięty. W 1940 r. Beria kazał rozstrzelać Kiedrowa.



Stanisław Redens, zięć Stalina i zarazem jeden z przełożonych Berii w bezpiece, oskarżał później Berię o wywołanie mieńszewickiego powstania w Gruzji w 1924 r. Był w błędzie, gdyż Beria ostrzegał przywódców gruzińskiej emigracji, by nie wywoływali rebelii, gdyż jest na nią za wcześnie. Gdy powstanie zostało stłumione, pomógł jego przywódcom uciec ze Związku Sowieckiego. Podejrzeń wobec niego nabrało trzech funkcjonariuszy zakuakaskiej bezpieki - Miasnikow, Artabekow i Mogilewski. Zginęli w katastrofie lotniczej w sierpniu 1925 r. Dochodzenie w jej sprawie prowadził Beria. Jak się można było spodziewać nie znalazł niczego podejrzanego.



Francuska prof. Francoise Thom w swojej znakomitej książce "Beria. Oprawca bez skazy" drobiazgowo udowadnia, że Ławrentij Beria od pracy w gruzińskiej Czeka, GPU i OGPU w latach 20-tych, poprzez kierowanie partią w Gruzji a potem na całym Zakaukaziu w latach '30-tych, poprzez kierowanie służbami w latach 1938-1945, aż do końca sprawowania władzy w ZSRR w 1953 r., cały czas chronił i wspierał gruzińską, antykomunistyczną emigrację. (Nawet po 1944 r. chronił byłych gruzińskich legionistów z Wehrmachtu. nakazując swoim zaufanym agentom "zapisywać" ich do komunistycznego ruchu oporu i przyznawać im lipne odznaczenia bojowe za walkę przeciwko Niemcom.) Robiąc to ryzykował niezwykle wiele, stąd grał bardzo ostro - w 1926 r. w Berlinie jeden z agentów gruzińskiego OGPU zastrzelił agenta podległego zakaukaskiej centrali OGPU, która zbytnio węszyła wokół kontaktów Berii z gruzińską emigracją.



Kontakty z gruzińskimi emigrantami były o tyle ułatwione, że bazowały na związkach rodzinnych. Noe Żordania i Ewgenii Gegeczkori byli wszak krewnymi jego żony i zarazem przywódcami gruzińskiej emigracji w Paryżu. Byli oni w dobrych stosunkach z władzami Francji - wolnomularz Gegeczkori przyjaźnił się z socjalistycznym premierem Leonem Blumem. Jednocześnie ściśle współpracował z polskimi tajnymi służbami i Marszałkiem Piłsudskim. Od 1926 r. gruzińscy mieńszewicy byli finansowani przez Oddział II Sztabu Generalnego. Gegeczkori był jednym z głównych rozgrywających w stworzonym przez Oddział II i ppłka Charaszkiewicza Ruchu Prometejskim i jednym z twórców Konfederacji Kaukazu. Beria utrzymywał z tymi ludźmi kontakty za pomocą swoich osobistych agentów, takich jak np. szef rezydentury w Paryżu Aleksander Orłow, czy G. Gegelię, który był znanym działaczem gruzińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej, choć od lat 30-tych cała emigracja doskonale wiedziała, że był agentem NKWD. Punktem kontaktowym był m.in. stambulski klasztor Notre-Dames-de-Lourdes należący do gruzińskich katolików meschetyńskich, zwanych "Frankami". Jego przeor, o. Szałwa Wardidze był w czasie I wojny światowej członkiem Komitetu Wyzwolenia Gruzji, a później łącznikiem między gruzińską emigracją a Stolicą Apostolską a także działaczem faszystowskiego, wspieranego przez Włochy, ruchu Tetri Giorgi. W tym klasztorze ludzie Berii spotykali się z przedstawicielami gruzińskiej emigracji a także przedstawicielami tureckich i niemieckich tajnych służb. Być może tą drogą Stolica Apostolska została poinformowana o szykowanym pakcie niemiecko-sowieckim, o którym informacje przekazała w styczniu 1939 r. znanemu masonowi, twórcy Ruchu Paneuropejskiego, hrabiemu Richardowi Coudenhowe-Kalergi. (W styczniu 1939 r. - a więc na cztery miesiące prze brytyjskimi gwarancjami - władze II RP podjęły decyzję o wojnie przeciwko III Rzeszy. Później minister Józef Beck enigmatycznie zapisał w swoich wspomnieniach "Ostatni raport", że Watykan był współwinny tego co się stało w 1939 r. Czyżby chodziło mu o ten przeciek?)



Beria utrzymywał również bezpośrednie kanały tajnej komunikacji z polskimi służbami. Prof. Thome opisała jeden z nich: Apollona Uruszadze. Był on naczelnikiem policji w jednej z dzielnic Piotrogrodu za czasów Kiereńskiego, a później zasłużonym w zwalczaniu bolszewików naczelnikiem policji w Tyfilisie rządzonym przez gruzińskich mieńszewików. Był też powstańcem z 1924 r. Beria uczynił go dyrektorem Instytutu Stomatologicznego w Tbilisi i swoim osobistym dentystą. W 1936 r. wysłał go z misją do polskiego konsula w Tbilisi Ksawarego Zalewskiego. Przekazywał od tej pory polskim służbom raporty dotyczące sytuacji na szczytach władzy w ZSRR oraz zamiarów Berii. Sugerowano w nich już w 1937 r., że Beria trafi do Moskwy do GPU i będzie... następcą Stalina.
Nie zapominajmy również o gruzińskich oficerach kontraktowych służących w Wojsku Polskim. Mieli oni stanowić kastę rządzącą w niepodległej Gruzji, tak jak oficerowie stanowili kastę rządzącą w sanacyjnej II RP czy kemalistowskiej Turcji.


Beria wykorzystywał jako swoje osobiste agentki również tabuny swoich kochanek. Jego sekretarka Wardo Maksimeliszwili spotykała się na jego polecenie z Gegelią w stambulskim klasztorze o. Wardidze. Marina Melikow, córka carskiego prokuratora Tyfilisu, pół-Ukrainka, pół-Ormianka, realizowała wraz z Olgą Czechową misję w Trzeciej Rzeszy w czasie drugiej wojny światowej. Rudowłosa Nino Kikodze w 1940 r. została wysłana do Warszawy, gdzie pracowała dla polskiego wywiadu i gruzińskiej siatki Abwehry.



Przyszły szef NKWD posiadał też swoje kanały kontaktowe z japońskimi tajnymi służbami. W 1905 r. Piłsudski zaproponował Japończykom wykorzystanie do dywersji przeciwko Rosji przedstawicieli mniejszości zamieszkujących Mandżurię i Syberię. Tak się akurat złożyło, że Gruzini zmonopolizowali bufety na stacjach kolei mandżurskiej. I w tej społeczności Japończycy zwerbowali wielu agentów. Mieli też po 1917 r. swoich agentów w Gruzji i blisko współpracowali z emigracyjnym rządem Żordanii. Jegor Dżakeli, wuj Berii, prowadził dworcowy bufet w Charbinie i od 1910 r. pracował dla japońskich tajnych służb. Jego syn Giorgi służył w rosyjskojęzycznej japońskiej jednostce dywersyjnej Asano.



Kontakty utrzymywano również w Niemczech. Poprzez gruzińską emigrację Beria mógł dotrzeć do Abwehry a także do stowarzyszenia Aufbau - wpływowej grupy rosyjskich emigrantów i Niemców Bałtyckich finansującej wczesną partię nazistowską i przeszczepiającą na niemiecki grunt antysemityzm w ostrej, czarnosecinej wersji. (Aufbau zostało opisane w znakomitej książce Michaela Kelloga "Rosyjskie korzenie nazizmu". Członkiem tego stowarzyszenia byli m.in. Alfred Rosenberg,) Gruzińska emigracja wspólnie z ludźmi z Aufbau i gen. Maxem Hoffmannem, dawnym negocjatorem Traktatu Brzeskiego, zaangażowali się m.in. w aferę z przerzutem do ZSRR sfałszowanych rubli na dużą skalę. Generał Biskupski ze stowarzyszenia Aufbau twierdził przy tym, że pomagał im w tym "Gruzin, który jest blisko Stalina".



Na początku lat 30-tych Beria zwrócił na siebie uwagę Stalina. Napisał raport wskazujący na to w jak katastrofalny sposób została przeprowadzona kolektywizacja na Kaukazie Północnym. Stalin uznał, że Beria może posłużyć mu do wykoszenia starych bolszewików i mianował go szefem partii w Gruzji a potem na Zakaukaziu. Wiedział o jego przeszłości w Musawacie - choć nie ze wszystkiego zdawał sobie sprawę - i uważał, że dzięki temu kompromatowi ma Berię w garści.



Sposób w jaki Beria zarządzał swoją kaukaską domeną był jednak delikatnie mówiąc daleki od komunistycznej ortodoksji. Obronił on m.in. Gruzję przed kolektywizacją, stawiając na specjalistyczne uprawy takie jak tytoń, mandarynki czy winorośl. Sowieccy żołnierze stacjonujący w Gruzji w latach 30-tych i 40-tych bywali zszokowani istniejącą tam ogromną tolerancją dla inicjatywy prywatnej oraz tym, że żaden Rosjanin nie może tam dostać pracy. Jeden z włoskich korespondentów przebywający w Tbilisi w połowie lat 30-tych ze zdziwieniem zauważył, że żyją sobie tam spokojnie dawni gruzińscy arystokraci i są w dobrej komitywie z czekistami. Jeden z arystokratów wyjaśnił mu: "Za czasów caratu oni mogli się zawsze schronić w naszych pałacach przed rosyjską policją. Teraz więc, gdy nam się gorzej wiedzie, oni odwzajemniają przysługi". Więźniowie polityczni w Gruzji zazwyczaj pracowali w otwartych, niemal nie pilnowanych obozach. Na początku lat 50-tych gruziński rząd republikański pozwalał sobie nawet na to, by odmawiać MWD dostarczania wagonów do transportu więźniów! W partyjnej prasie gruzińskiej roiło się od antyrosyjskich aluzji a kadry akademii nauk były obsadzone nacjonalistami, mieńszewikami i antykomunistami takimi jak prof. Konstantin Gamsachurdia. Beria chronił też Gruziński Kościół Prawosławny i dbał o to, by nie wyburzano świątyń. Dochodziło do absurdalnych sytuacji: matka Berii codziennie, wczesnym rankiem, boso udawała się do kościoła modlić się za syna. Towarzyszyły jej zawsze dwa samochody z ochroniarzami z bezpieki.



Emigracji wysyłano w połowie lat 30-tych sygnały, że wkrótce dojdzie do zmian na Kremlu a władza Stalina się skończy. Duże nadzieje wiązano z reformą konstytucyjną nad którą pracował Awel Jenukidze, krewny pierwszej żony Stalina Jekateriny Swanidze. Chciał on podzielić ZSRR na dziesięć regionów. W jego planie rozbiciu uległaby Rosja. Zbiegły w 1948 r. na Zachód osetyński agent Berii Grigorij Tokajew twierdził, że Jenukidze szykował zamach stanu. Na początku 1934 r. wtajemniczono w te plany Kirowa. Zaproponowano mu przywództwo ZSRR w miejsce Stalina. Kirow jednak o wszystkim powiedział Stalinowi. Sam został wkrótce potem zlikwidowany, co dało początek wielkiej czystce. Życie stracił w 1937 r. Jenukidze i wielu jego współpracowników. W dziwnych okolicznościach, najprawdopodobniej w wyniku otrucia, zmarł w grudniu 1936 r. przywódca abchaskiej partii Nestor Łakoba. Według Sergo Berii, Łakoba był ostro antyrosyjski (sprzeciwiał się m.in. budowie tuneli drogowych poprzez Kaukaz), progruziński i przyjaźnił się z jego ojcem. Zmarł jednak po kolacji z Berią. Czyżby więc wyeliminowano niewygodnego świadka antystalinowskiego spisku?



W 1937 r. Beria starał się przede wszystkim przetrwać i zacierać ślady. Z nadmierną gorliwością przeprowadzał czystki na Kaukazie.Jego żona groziła mu z tego powodu rozwodem (jak każda mądra kobieta przymykała oczy na jego pozamałżeńskie przygody seksualne). Sam o mały włos nie stał się ofiarą czystek. Jeżow szykował się do jego aresztowania, o czym Berii doniósł jeden z zaufanych ludzi z gruzińskiej bezpieki. Z pomocą Bagirowa umknął pogoni i dotarł do Moskwy przed oblicze Stalina. Dyktator uznał już w tym czasie, że Jeżow za bardzo urósł w siłę i poznał zbyt wiele tajemnic. W sierpniu 1938 r. mianował więc Berię zastępcą ludowego komisarza spraw wewnętrznych. 25 listopada 1938 r. Beria został mianowany ludowym komisarzem ds. wewnętrznych i zaczął czystkę wśród ludzi Jeżowa. Likwidował przy tym ludzi, którzy wpadli na trop jego antykomunistycznej przeszłości. Zaczynał się kolejny etap wielkiej gry, której początkowe stadia opisałem w serii Archanioł. Po zniszczeniu Imperium Carów, prometejska konspiracja do której swego czasu przynależeli Dzierżyński i Piłsudski, szykowała się do tego, by pokrzyżować Sowietom plany zdobycia panowania nad Europą.

***

By uprzedzić komentarze w stylu "Jak możesz pisać takie bzdury! Beria nie mógł być naszym człowiekiem i antykomunistą, bo przecież Katyń, proces 16-tu i straszne represje!", zwracam uwagę, że seria Prometeusz będzie liczyła wiele odcinków, w których też zostaną te kwestie naświetlone we właściwy sposób. Proszę więc o nie wybieganie z komentarzami zbyt daleko w przyszłość - na razie dotarliśmy tylko do 1938 r. Zwracam też uwagę mniej rozgarniętym czytelnikom na jeden ważny szczegół - by przetrwać i awansować w sowieckiej machinie trzeba było być przede wszystkim lojalnym i bezwzględnym. Trzeba było, choćby tylko na pokaz, angażować się w represje - by móc tę machinę sabotować. Zapewne niektórzy hipermonarchistyczni prawicowcy stwierdziliby, że jedyną drogą było oddanie życia za cara w 1918 r. czy poparcie jakiegoś innego króla w rajtuzach, ale ta seria jest poświęcona tzw. Joker Game prowadzonej na najwyższym możliwym poziomie a nie rozważaniom na temat kanapowych organizacyjek.

Środowisko intelektualne związane z takimi ośrodkami jak portal kresy.pl ostro atakuje "Prometeizm" traktując go jako mrzonkę. Historia pokazuje jednak, że był skuteczniejszy od ślepemu zaufaniu Kremlowi, które proponują środowiska "realistów". 

***

Następny odcinek - Dwoista natura prowokatora - poświęcony będzie teczce Józefa Stalina, znanego prowokatora z Ochrany i temu jak jej losy wpłynęły na historię. Dowiemy się jak Beria wkradł się w łaski Stalina oraz kim był prawdziwy ojciec sowieckiego dyktatora.

sobota, 21 stycznia 2017

Nowy Imperator, nowy kurs Ameryki

Inaugurację prezydenta Trumpa mogę określić jedynie jako olśniewającą. Propagandowa oprawa towarzyszących jej imprez - wystąpienia pod Pomnikiem Lincolna oraz balu inauguracyjnego (na którym Melania pokazała się w pięknie podkreślającej jej urodę białej kiecce, którą sama pomogła zaprojektować) - wszystko to wpisywało się w narrację o nowej, imperialnej Ameryce.








Przemówienie inauguracyjne było bardzo mocne, uderzające w dotychczasowe liberalno-globalistyczne elity, przepełnione pozytywnym nacjonalizmem i wiarą w powrót dobrych czasów Ameryki. Tak jakbym słuchał gubernatora Hueya Longa.




Po wysłuchaniu go przypomniałem sobie o Dallas w dniu 22 listopada 1963 r. Załatwienie Trumpa  może być jednak dla establiszmentu o wiele trudniejsze niż zabójstwo JFK. Nie tylko ze względu na inne standardy prezydenckiej ochrony. Kennedy był bowiem ostatnim progressywistą z wilsonowsko-rooseveltowskiej szkoły, który naprawdę chciał kontynuować realizację Globalnego Planu, wtedy gdy nowe pokolenie establiszmentu zaczęło się orientować, że taka polityka się nie opłaca. Trump zaś reprezentuje tych, którzy uznali, że kontynuacja polityki liberalnego globalizmu oraz inżynierii społecznej się nie opłaca. JFK skłócił się ze wszystkimi możnymi, Trump część z nich przyciągnął do swojego obozu. Znajdą się zapewne maksymaliści, którzy będą uważali, że lepszy w roli prezydenta USA byłby np. Grzegorz Braun, ale równie dobrze mogliby oni oczekiwać króla w gronostajach i rajtuzach jeżdżącego na różowym jednorożcu. Prezydentura Trumpa to maksimum, co można było uzyskać w amerykańskim systemie przy obecnych realiach. 

Najlepszym komentarzem do całej sytuacji były miny Hillary Clinton i Michaela Obamy (zwanego czasem Michelle Obamą). Bill Clinton dobrze się bawił - Hillary przyłapała go na gapieniu się na Ivankę :) Dobry humor zachowywał też Joe Biden - równiacha, który był jedyną osobą z administracji Obamy, której będzie mi brakować :) 


Bezcenne było też czytanie komentarzy Lisa i Wielowieyskiej o Trumpie "zrzynającym od Kaczyńskiego, Dudy i Szydło" (!) czy Benjamina "Czarni są poważnie zjebani w głowę" Barbera o tym, że opór przeciwko władzom centralnym powinny stawiać progresywne miasta (czyli Detroit, Chicago, Los Angeles i Juarez). Robią wrażenia również filmy i zdjęcia pokazujące garstkę debili protestujących przeciwko Trumpowi - w tym piwnicznych duposatanistów. Trump naprawdę musi zabrać się za reformę systemu edukacji, by w przyszłości takich idiotów było mniej.




A Wielka Rotacja nadal idzie wyznaczonym torem. W ciągu kilku miesięcy zobaczymy jak potoczy się rozgrywka z Putinem-Hujłą. Oglądając imperialną inaugurację doszedłem do wniosku, że teraz, gdy USA mają prezydenta chcącego wymazać sporą część z błędów i wypaczeń poprzednich progressywistyczno-złodziejsko-liberalnych administracji rodem z CIA, to każdy rozsądny antyliberalny nacjonalista zamiast wpatrywać się w przykład Rosji, powinien szukać wzorów ideowych w USA. Putinowi wyrosła bardzo niebezpieczna konkurencja. Zabawnie będzie popatrzeć jak obie siły będą konkurowały w podgryzaniu zidiociałego europejskiego establiszmentu i w walce o względy narodowych reżimów na całym świecie. :) Jak na razie jeszcze nie wszyscy na tej planecie zrozumieli jaka zmiana zaszła w Imperium. Niemiecka prasa, sterowana przez BND (organizację wywiadowczą będącą de facto niemieckojęzyczną filią CIA) nadal atakuje Trumpa. Jeszcze nie zrozumieli, że mają nowego suwerena.



A jak tak sobie pomyślałem, czy w filmach wyprodukowanych przez nowego sekretarza skarbu Stevena Mnuchina, takich jak "Legion Samobójców" czy "Batman vs Superman. Świt sprawiedliwości" delikatnie nie zasygnalizowano wizji nowej, imperialnej Ameryki. Popkulturowe wzroce wraz z towarzyszącą filmom muzyką zapadają  przecież silniej w podświadomość niż polityczne przemowy.

***

A Bernie Sanders został uznany za ikonę mody. I coś w tym jest. Ta noszona niedbale kurtka...

****

Przy okazji tej inauguracji warto wspomnieć o niesprawdzonych przepowiedniach. Popularna w kręgach dupopansłowiańskich niewidoma jasnowidząca Baba Wanga twierdziła, że Obama będzie ostatnim prezydentem USA.  A to mi się skojarzyło z odcinkiem "One Punch Mana", w którym jasnowidząca dostrzegła wielkie niebezpieczeństwo zagrażające Ziemi i zapewne samego One Punch Mana :))))))


One Punch Man - Shibabawa foresees that the... przez franceswparkerml

***

Prezydent Donald Trump podzielił się specjalnym przesłaniem dla czytelników tego bloga:

"Dziękuję za wsparcie! Zostałem zapoznany z zarysem serii "Prometeusz" i muszę powiedzieć, że będzie ona naprawdę, naprawdę niesamowita. Tej klasy jak "Wrześniowa Mgła" albo nawet lepsza. Ivance też się podobała.

serdeczne pozdrowienia


Donald J. Trump


#MAGA"

sobota, 14 stycznia 2017

Peegate - czyli jak strollowano amerykańskie i brytyjskie tajne służby





Media z całego świata rozgrzały się ostatnio publikacją przez portal Buzzfeed rzekomego reportu tajnych służb wskazującego na to, że Trump jest szantażowany przez Rosję. Raport został sporządzony niezgodnie ze standardami amerykańskich i brytyjskich służb wywiadowczych dotyczących takich dokumentów (np. nadano mu klasyfikację tajności nie stosowaną przez te organizacje) i zawierał dosyć oczywiste błędy, np. w nazwach wymienianych w nim spółek. Napisano też w nim, że Michael Cohen, jeden ze współpracowników Trumpa w określonym dniu negocjował w Pradze z ludźmi Putina, gdy człowiek ten przebywał w USA zarówno tego dnia jak i na kilka tygodni przed i po tej dacie. Mimo to nasi "eksperci" uznali za oczywistą prawdę opisany w tym raporcie epizod, w którym Trump w moskiewskim hotelu rzekomo skłonił dwie prostytutki do nasikania na łóżko, w którym kilka lat wcześniej spała Michelle Obama. Miał to zrobić z niechęci do prezydenckiej rodziny. I mówimy tutaj o kolesiu, który ma obsesję na punkcie zarazków i dba o to, by widzący się z nim dziennikarze dezynfekowali wcześniej sobie ręce. Jeb Bush swego czasu mówił, że Trump nienawidzi podawać ludziom ręki na powitanie, bo boi się zarazków.



W czasie gdy medialni geniusze od "Wyborczej" po BBC podgrzewali tę historyjkę wziętą żywcem z "South Parku", do jej wysmażenia przyznały się internetowe trolle z portalu 4chan. Zaprezentowały nawet screeny pokazujące jak kilka miesięcy temu wymyślano na tym forum opowieść o prostytutkach na zlecenie Trumpa szczających na łóżko Obamy. Dla żartu wysłano tę opowieść Rickowi Wilsonowi, republikańskiemu strategowi znanemu z postawy #NeverTrump. Rick Wilson to idiota, który kiedyś stwierdził w telewizji, że na Trumpa głosują głównie młodzi single masturbujący się przy anime. Od tej pory padł ofiarą wielu dowcipów robionych mu przez trolli - np. masowo zamawiali oni pizzę na jego adres czy wklejali obrazki hentai w komentarzach do jego twitterowych wpisów.




 Idiota Wilson prawdopodobnie przekazał później historię o incydencie w moskiewskim hotelu swojemu przyjacielowi Evanowi McMullinowi, mormonowi z CIA, który startował w wyborach prezydenckich jako rozłamowy kandydat republikański i przegrał w Utah nawet z Hillary Clinton. Opowieść ta następnie krążyła wśród antytrumpowskich kręgów republikanów. Później inny przegryw,  Jeb Bush wynajął firmę PR-owską Fusion GPS do zebrania brudów na Trumpa. Spółka ta wcześniej reprezentowała m.in aborcyjno-eugeniczną organizację Planet Partnerhood i przekonywała zaniepokojonych Amerykanów, że handlowanie przez PP częściami ciał wyabortowanych dzieci jest OK. (PP jest organizacją łączącą klany Clintonów, Bushów i Rossa Perota). Fusion GPS wynajęła zaś podwykonawcę do zbierania brudów - firmę Orbis Business, kierowaną przez byłego funkcjonariusza MI6 Davida Steela. Steel pracował wcześniej jako drugi sekretarz brytyjskiej ambasady w Moskwie, później miał okazję zetknąć się z płk Litwinienką i zdobył dowody na korupcję w FIFA. W przypadku śledztwa dotyczącego Trumpa odwalił jednak ekstremalną fuszerkę - uczynił z historyjki mającej źródło na 4chanie i krążącej jako plotka w kręgach polityczno-szpiegowskich najmocniejszy punkt swojego niechlujnego raportu. Jego opracowanie trafiło później do wyraźnie cierpiącego na demencję senatora "Hanoi" Johna McCaina, który przekazał je FBI. Według niepotwierdzonych doniesień, pochodzące z tego raportu lipne informacje o szantażowaniu Trumpa przez rosyjskie tajne służby znalazły się później w raporcie Biura Dyrektora ds. Narodowego Wywiadu (ODNI) gen. Jamesa Clappera  o rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy przedstawionym Obamie i Trumpowi. O tym, że takie dossier mu przedstawiono wygadał się wiceprezydent Joe Biden. Raport szybko wyciekł do portalu Buzzfeed, który - jak wykazał wcześniej portal WikiLeaks - ma powiązania z Narodowym Komitetem Demokratów. Trump szybko uznał, że to CIA dokonała przecieku raportu (przeprowadził własne śledztwo dotyczące przecieków z jego kampanii)  Steela a Clapper musiał go przepraszać i deklarować, że nie miał ze sprawą nic wspólnego.

Ta historia pokazuje, że Mike Pompeo, nowy szef CIA powinien dokonać daleko idącej czystki w Agencji. CIA zatrudnia bardzo wielu funkcjonariuszy lojalnych wobec klanów Bushów i Clintonów. Ci ludzie mogą sabotować politykę nowego prezydenta i go zwyczajnie dezinformować. Ich ostatnia prowokacja pokazała też, że są niekompetentni - niewiele się zmieniło pod tym względem w CIA od czasów "Dzikiego Billa Donovana". Polecam lekturę "Dziedzictwa popiołów" Tima Weinera - zobaczycie jak partacka potrafi być Agencja. Pamiętam jak w lipcu wiele osób tutaj oburzało się, że nie kupiłem teoryjki o tym, że nieudany zamach stanu w Turcji był inscenizacją dokonaną przez Erdogana. Jakoś nie mogli uwierzyć w to, że Erdogan mógł być zwyczajnie bardziej rozgarnięty od spiskowców powiązanych z CIA, tak jak Kaczyński jest bardziej rozgarnięty od Petru i reszty tych idiotów płci obojga. Ostatnia prowokacja dokonana przeciwko Trumpowi do dodatkowy argument za tym, by uderzyć CIA, organizację szkodzącą Ameryce. Pokazuje ona też, że Brytyjczycy powinni wreszcie postawić swoje służby na nogi - bo bodajże od czasów drugiej wojny światowej mają się one bardzo kiepsko.

Historia z lipnym dossier o szantażu Trumpa przez rosyjskie tajne służby przyniosła też wielką szkodę, tym którzy wskazują na autentyczne rosyjskie niebezpieczeństwo. Wszak, gdy skompromitowane kreatury takie jak Podesta, Applebaum, Sikorski czy Merkel obwiniają Rosję o wszystkie swoje porażki, to zwykli ludzie nabierają przekonania, że Putin to jednak równy gość, bo zwalcza znienawidzonych przez nich polityków. Jeśli więc np. Aleksander Ścios bije na alarm, że Trump to rosyjski agent i nowy Lepper, to nie tylko dezinformuje, co do prawdziwej sytuacji na szczytach władzy w USA (jak np. pasują do jego teorii słowa "przyjaciela Kremla" Rexa Tillersona, że USA powinny dostarczać broń Ukrainie i zapewniać jej zwiad lotniczy?), ale też wyrządza niedźwiedzią przysługę wszystkim antykomunistom.  W podobny sposób osobniki takie jak Aleksander Jabłonowski robią gnój autentycznym kombatantom (baj de łej: widzieliście w jakich produkcjach występuje córka Jabłonowskiego Michalina Olszańska? NSFW). Błędem jest również straszenie przez liberałów falą proputinowskiego nacjonalizmu i robienie kiełbasianych geopolitycznych porównań mówiących, że Trump=Orban=Kaczyński=Putin=Żaba Pepe. Tak się akurat składa, że  to neonazistowski, okryty wojenną chwałą batalion Azow zrobił znacznie więcej dla powstrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainie niż wszyscy europejscy liberałowie razem wzięci. W szeregach Azowa walczą nacjonaliści z całej Europy - łącznie z rosyjskimi, antyputinowskimi. Ultraliberalna organizacja Amnesty International broniła zaś ostatnio Komunistycznej Partii Ukrainy a powiązana z CIA organizacja Freedom House potępiła ukraińskie władze za zamknięcie uprawiającej wrogą propagandę telewizji Dożdż.

***

Kilka lat temu w jednym z odcinków serii Sny opisałem śmierć prof. mjr. Zygmunta Bałwana, znanego sowieckiego socjologa i filozofa. Wielokrotną śmierć zadaną mu przez Yuno Gasai i Saeko Busujimę.



"Chehelmut nagle zbladł i wskazując palcem na dziadygę krzyknął: - O mój Boże! To profesor Zygmunt Bałwan z Taszkienckiego Uniwersytetu Sado-Maso im. Luny Brystygierowej Sodomizowanej Butelką przez Gomułkę!Bałwan zerwał z siebie garnitur i odsłonił obcisłe skórzano-gumowe body z siateczkowymi elementami. Wyciągnął bicz, strzelił nim w podłogę i zaczął przemawiać:
- Teraz was burżuje, sługusy imperializmu, klerykałowie, faszyści, syjoniści, marionetki kapitału i soldateski, titowskie sprzedawczyki, rewizjoniści, homofoby nauczę mojej teorii płynnej, bo spływającej z kibla do rur kanalizacyjnych, ponowczesności. Albowiem jak nauczał wielki Stal... Aaaaa.... ekhwww...uuuu...aaaaa!!!! - słowotok Bałwana przekształcił się w charczenie, gdy Yuno Gasai wbiła mu nóż w gardło. Krew marksistowskiego "profesora" obryzgała podłogę.
- Aaaa!!! Jak fajnie!!! Yukki będzie ze mnie zadowolony! - szwargotała podekscytowana Yuno.
W oczach Saeko pojawiły się łzy. - Jak mogłaś... - wycedziła łamiącym się głosem - Jak mogłaś zabić tego Bałwana... Sama miałam na to ochotę..."

Cały dorobek naukowy Bałwana był głównie makulaturą, w pewnej części zerżniętą z prac innych autorów i z Wikipedii. Banałami okraszonymi słownictwem wyglądającym na uczone. Zdarzało się mu jednak głosić oryginalne poglądy, Np.:

"We wrześniu 2011 roku Bauman wyraził opinię, że jeśli Europa nie przyjmie w ciągu następnych 30 lat co najmniej 30 milionów nowych imigrantów, to stanie w obliczu upadku demograficznego, który doprowadzi do upadku cywilizacji europejskiej."

Lub: "W ksiazce “In Search of Politics” (1999) Bauman pisze iż strach przed pedofilią w społeczeństwie ponowoczesnym nie ma określonego kształtu i trudno określić jego przyczynę. Właściwie najlepiej byłoby ją zaakceptować."

***

A zbliżająca się seria Prometeusz będzie zajebista.