Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prometeusz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prometeusz. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 listopada 2023

Shingeki no Lenin

 


Ilustracja muzyczna: Hiroyuki Sawano - Eren the Coordinate - Attack on Titan OST

W naszej historii bywało, że mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu. Dzięki międzynarodowym czynnikom chaosu, omijały nas nieszczęścia mające nas zniszczyć. Czasem jednak temu szczęściu pomagaliśmy. Czasem pomagali mu ludzie o pokręconej motywacji. Tak było również w 1918 r.


W marcu 1918 r. zakończyła się wojna pomiędzy zaborcami. Traktat Brzeski przewidywał, że kadłubowa Polska (Kongresówka okrojona o Chełmszczyznę i w przyszłości o pas ziem przy granicy z II Rzeszą) stanie się częścią niemieckiej Mitteleuropy i będzie otoczona państwami z marionetkowymi pro-niemieckimi rządami. Sojusznikiem Berlina stała się wówczas de facto też Rosja bolszewicka (tak to przynajmniej odbierano w Londynie i Paryżu). Bracia Józef i Marian Lutosławscy, polscy działacze związani z endecją, zdołali uzyskać treść tajnego porozumienia niemiecko-austriacko-bolszewickiego z 22 grudnia 1917 r. przewidującego, że  "sprawami Polski będzie kierował rząd niemiecki", a strony umowy będą przeciwdziałać inicjatywom mającym na celu niepodległość Polski i powstawanie polskich formacji wojskowych w Rosji. Dzięki Traktatowi Brzeskiemu Niemcy zyskali możliwość przerzucenia dużych sił na front zachodni i przeprowadzenia ofensywy ostatniej szansy, który miała rzucić na kolana Anglię i Francję, przed przybyciem na kontynent wojsk amerykańskich.



Nie ulega wątpliwości, że Lenin był niemieckim agentem. Finansował go przecież niemiecki Sztab Generalny. Wiele jego decyzji z pierwszych miesięcy rządów było spłacaniem tej pożyczki Niemcom. Tak się jednak składało, że ruch bolszewicki nie stanowił tylko agentury niemieckiej. Czynne tam były również inne "mafie, służby, loże i Szczęść Boże". Lenin nie posiadał też wówczas pozycji wszechwładnego dyktatora. O władzę z nim walczył Jakow Swierdłow, którego potajemnie wspierał Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Obaj kontestowali Traktat Brzeski i dążyli do jego obalenia.



Pierwszą próbą zerwania traktatu i wywołania wojny niemiecko-bolszewickiej był zamach na ambasadora Wilhelma von Mirbacha. Przeprowadziło go 6 lipca 1918 r. dwóch czekistów pracujących w wydziale mającym za zadanie kontrolę operacyjną nad ambasadą niemiecką. Oficjalna historiografia przekazuje nam bajeczkę, że ów zamach był inicjatywą jednego z jego uczestników Jakowa Blumkina, który był lewicowym eserem. Tyle, że Blumkin już w 1919 r. wrócił do służby w Czeka i pracował w Resorcie aż do śmierci w 1929 r., czyli do momentu, gdy zaplątał się w aferę z teczką Stalina z Ochrany. Był na tyle zaufanym człowiekiem Dzierżyńskiego, że organizował na jego zlecenie wyprawę mającą znaleźć Szambalę. Podczas swojej krótkotrwałej banicji po zamachu na Mirbarcha, organizował on w Kijowie zamach na marionetkowego proniemieckiego hetmana Skoropadskiego. 

Zamach na Mirbacha nie wywołał jednak oczekiwanych skutków. Stosunki z Niemcami nie zostały zerwane, a Lenin wykorzystał tę sprawę do uderzenia w lewicowych eserów. Trzeba było więc spróbować jeszcze raz.


Wieczorem 30 sierpnia 1918 r. Lenin został trafiony dwoma kulami, po zakończeniu wiecu w moskiewskiej fabryce. Podczas tej eskapady był pozbawiony ochrony Czeka. Strzelały do niego najprawdopodobniej dwie osoby, z których jedna była mężczyzną. (Lenin pytał później: "Dorwaliście go?".) Na miejscu zamachu złapano jednak jedną "sprawczynię", eserowską działaczkę Fanny Kapłan. Kiepsko się nadawała na zamachowczynię, gdyż była na wpół ślepa. Podczas przesłuchania przyznała się do próby zabójstwa Lenina. (A jakże by inaczej!) Twierdziła jednak, że nie pamięta ile razy strzeliła, ani jakim pistoletem się posługiwała. "Mniejsza o szczegóły" - stwierdziła. Po tej hucpie została potajemnie rozstrzelana na rozkaz Swierdłowa. A może jednak nie, bo była widziana w jednym z łagrów jeszcze w 1932 r. Na procesie przeciwko eserowcom z początku lat 20-tych przedstawiono nazwiska dwojga organizatorów zamachu na Lenina. Oboje pracowali dla Czeka infiltrując partię eserowską. 

Lenin niestety przeżył zamach, ale na kilka miesięcy odizolowano go na "terapii" w podmoskiewskich Gorkach. W tym czasie władzę przejmował Swierdłow, który 13 listopada oficjalnie wypowiedział Traktat Brzeski i nakazał bolszewicką ofensywę na Zachód.



Co robił w tym czasie Dzierżyński? Po zamachu na Lenina wyjechał do... Szwajcarii. Oficjalnie po to, by odwiedzić rodzinę. Będzie tam przebywał jeszcze w październiku. Nieoficjalnie  przygotowywał rewolucję w Niemczech, która w listopadzie obaliła cesarstwo. Rewolucja niemiecka okazała się zbawienna dla Polski. Piłsudski został wypuszczony z generalskiego więzienia w Magdeburgu, a armia niemiecka w Kongresówce pogrążyła się w rozkładzie. 11 listopada 1918 r. chłopcy z POW przejęli już władzę nad dużą częścią Polski. Niecałe dwa tygodnie wcześniej Śmigły-Rydz i Roja przejęli kontrolę nad Krakowem, zachodnią częścią Galicji i austriacką strefą okupacyjną w Kongresówce. W grudniu porucznik Mieczysław Paluch rozpocznie insurekcję w Wielkopolsce - wbrew miejscowym durniom z Naczelnej Rady Ludowej - wcześniej podstępnie wyłudzając od Niemców broń i pieniądze na stworzenie powstańczej armii.

Swierdłowowi nie uda się jednak zdobyć pełnej władzy na bolszewicką Rosją. W marcu 1919 r. umrze. Oficjalnie na grypę hiszpankę. Mógł jednak zostać otruty. Ostatnią osobą, która widziała go żywego był Lenin. I jakoś nie bał się, że się zarazi od niego groźną chorobą... (Co ciekawe jeden z braci Swierdłowa był bankierem w USA, a drugi francuskim generałem, późniejszym współpracownikiem de Gaulle'a.)

Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Lenin od 1922 r. był systematycznie podtruwany w ramach spisku zorganizowanego wspólnie przez Dzierżyńskiego i Stalina. Z powodu swojej choroby trafił na izolację w Gorkach. Jedną z osób, która dla niego wówczas gotowała był... Spirydon Putin, dziadek późniejszego rosyjskiego prezydenta. Podtruwany był również Trocki, który w dniu pogrzebu Lenina leczył się z tego powodu w sanatorium w Suchumi.

Po śmierci Lenina głównym pretendentem do władzy nad ZSRR był Dzierżyński. Organizował on wówczas Nową Politykę Gospodarczą czyli częściowy powrót do kapitalizmu. To on zdecydował o tym, by udzielić poparcia Piłsudskiemu w czasie przewrotu majowego. (Wcześniej dwukrotnie zawetował zamachy na Piłsudskiego, do których miało dojść w 1923 r. Sam był dalekim kuzynem Marszałka i stale korespondował z mieszkającą w Belwederze swoją siostrą Aldoną Bułhak, matką adiutanta Piłsudskiego.) Szykował się zapewne do rozprawy ze Stalinem.  Dzierżyński dociera do teczki z archiwów Ochrany wskazującej, że niejaki Dżugaszwili jest niebezpiecznym prowokatorem carskiej tajnej policji. Dzierżyński jest pierwszą osobą, która skojarzyła, że ów Dżugaszwili to wielokrotnie zmieniający nazwiska i pseudonimy Stalin. I wówczas nasze szczęście się kończy.

Jak pisałem w serii Prometeusz:

"Teczka Stalina w lipcu 1926 r. trafia na biurko Dzierżyńskiego w partii dokumentów sukcesywnie wysyłanych z leningradzkich archiwów do Moskwy. Szef bezpieki jest w szoku. Jego strategia przetrwania w sowieckim reżimie leży bowiem w gruzach. Dotychczas obawiał się, że straci stanowisko, jeśli swoją władzę skonsolidują Żydzi tacy jak Trocki, Kamieniew czy Zinowiew. Jako przeciwwagę dla nich tolerował Stalina. (Jak stwierdził Beria, Stalin objął władzę, bo Żydzi z Kremla ostro walczyli o przywództwo po śmierci Lenina. Uznali, że Gruzin może być kandydatem kompromisowym, który porządzi kilka lat i potem zostanie odsunięty, jak sprawa się wyklaruje.) Dwa dni później Dzierżyński przemawia na partyjnym plenum. Jego mowa jest wołaniem o pomoc. Często sięga po stojącą na mównicy szklankę z wodą, która co jakiś czas jest uzupełniana płynem. Nagle umiera na zawał serca lub wylew (mataczono w diagnozie, więc nie wiadomo do końca, co go zabiło).

W 1929 r. Rabinowicz, zastępca kierownika departamentu politycznego GPU, odkrywa teczkę Stalina podczas porządkowania prywatnych dokumentów Dzierżyńskiego. Zszokowany przekazuje teczkę swojemu przyjacielowi Jakowowi Blumkinowi, który został niedawno mianowany nowym rezydentem w Turcji. Blumkin dostał zadanie zabicia Trockiego, mieszkającego na wyspie Prinkipio na Morzu Marmara. Teraz jednak postanawia zdezerterować i dostarczyć Trockiemu teczkę Stalina. Dzieli się swoim planem z Karolem Radkiem, którego błędnie uważa za trockistę. Zostaje więc aresztowany przy próbie ucieczki z Moskwy. Teczka Stalina trafia w ręce polskiego szefa GPU, byłego mieńszewika Wiaczesława Mieńżyńskiego. On jednak uważa, że z jej wyciągnięciem na jaw należy poczekać na lepszym moment."

Szczęściu należy więc pomagać, bo może się skończyć. Lenin miał rację mówiąc, że kadry decydują o wszystkim. Jeden nasz człowiek dobrze uplasowany w szeregach wrogach potrafi być skuteczniejszy niż setki tysięcy atakujących wroga frontalnie. Tak było choćby w przypadku płka Kuklińskiego. Ale czy może tak się stać również w przyszłości?

sobota, 24 marca 2018

Największe sekrety: Prometeusz - Dzień M


Ilustracja muzyczna: Zack Hemsey – The Runner

Stalinowi wydawało się, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Wszystko toczyło się niemal według planu. Niemcy ugrzęzły w konflikcie z mocarstwami zachodnimi a ZSRR szykował się do tego, by zadać im zdradziecki cios w plecy. Błyskawicznymi uderzeniami dobić Finlandię, zająć pola naftowe Rumunii, przebić się stamtąd na Węgry i do Austrii, przewalić się przez Polskę na Berlin i Pragę, dojść aż do atlantyckiego wybrzeża Francji. Przewaga w ludziach i sprzęcie oraz element zaskoczenia przemawiały za sukcesem. Hitler zaatakował jednak wcześniej Stalina i pokrzyżował ten plan. Sowieckie wojska nie przygotowane do obrony bezładnie się błąkały po zachodniej części ZSRR, na lotniskach porzucono tysiące samolotów a ogromne składy gromadzonego przez lata materiału wojennego wpadły w ręce Niemców. – Wszystko przesraliśmy – skomentował to Stalin. Jak jednak do tego doszło? Czemu Rzesza zdołała tak bardzo zaskoczyć Sowietów? Gdzie podział się „znakomity”, „owiany legendami” sowiecki wywiad?





Rosyjski historyk Władimir Karpow napisał: „Prawdziwą zbrodnią, za którą należałoby rozstrzelać Berię zaraz na początku wojny, była dezinformacja, jakiej się dopuścił w odniesieniu do zamiarów i sił hitlerowskich Niemiec. Oficjalnie Beria nie był niemieckim szpiegiem, ale przysługi, jakie oddał Niemcom i krzywda, jaką wyrządził naszej armii, są równe temu, co mogłaby przynieść wielka organizacja szpiegostwa i sabotażu”. Nie ma w tym przesady. Beria rozpoczął rządy w NKWD od odwołania i aresztowania sporej części zagranicznych rezydentów. Wielu z nich rozstrzelano. Podobne czystki zostały przeprowadzone w GRU. W kluczowych ambasadach zabrakło attache wojskowych. W Berlinie nie było rezydenta aż do września 1939 r. Z dwóch funkcjonariuszy NKWD w ambasadzie, jeden nie znał niemieckiego. Później rezydentem został mianowany znany z niekompetencji Ajmak Kobułow. Rezydentura w Londynie została zlikwidowana w lutym 1940 r. i reaktywowana dopiero pod koniec roku. Przerwano kontakty z siatką z Cambridge a szczególnie kazano ich unikać z Kimem Philbym. Aż do 1944 r. ciążyły na tym sowieckim superszpiegu podejrzenia, że zaprzedał się Brytyjczykom i Niemcom. (Bajeczkami są więc teorie mówiące, że Philby zorganizował zamach na Gibraltarze.) Richard Sorge, sowiecki superszpieg w Japonii, nagle stał się w oczach centrali zdrajcą, którego starano się ściągnąć do Moskwy i rozstrzelać. Jego meldunki dotyczące niemieckich przygotowań do wojny z ZSRR, w tym ten mówiący, że atak nastąpi 22 czerwca 1941 r., ignorowano. Siatka Czerwonej Orkiestry w Niemczech została w potraktowana w lekceważący sposób. Beria zabronił Kobułowowi kontaktowania się z jej szefem Arvidem Harnackiem. Siatce kazano się skupić przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa sowieckim placówkom dyplomatycznym (!) i zbieraniu informacji dotyczących niemieckiej opozycji. Storpedowano plan wykradzenia z sejfu Goeringa tajnych dokumentów dotyczących przygotowań do wojny z Sowietami. Raporty dotyczące niemieckich planów militarnych albo trafiały do kosza w centrali na Łubiance, albo były przeinaczane i w ocenzurowanej wersji przedstawiane Stalinowi, który na jednym z takich meldunków dopisał: „Tow. Mierkułow. Możecie odesłać swoje źródło w sztabie generalnym niemieckiego lotnictwa do dupy. To nie źródło, to dezinformator. J. St.”. Dezinformacja była skuteczna, gdyż do końcówki 1943 r. sowiecki wywiad cywilny nie posiadał własnej służby analitycznej a najważniejsze, syntetyczne raporty sytuacyjne przekazywane Stalinowi kompilowało najwyższe kierownictwo.  Jeden z agentów o pseudonimie „Carmen” pisał do centrali: „Dlaczego nikt nie reaguje na moje apele? Co się dzieje? Żądam, aby moje komunikaty były przekazywane najwyższej władzy”. Beria zanotował 21 czerwca 1941 r. w jednym z dokumentów: „Ostatnimi czasy wielu pracowników kadrowych dopuszcza się skrajnych prowokacji i sieją panikę. Agenci „Sokół”, „Carmen” i „Wierny”, winni systematycznej dezinformacji, powinni zgnić w obozach jako wspólnicy międzynarodowych prowokatorów pragnących poróżnić nas z Niemcami. Inni agenci powinni otrzymać poważne ostrzeżenie.” Tego samego dnia sowieckie ambasador w Berlinie Diekanozow, bliski współpracownik Berii, pisał: „I. Achmedow otrzymał od naszego agenta informację, według której jutro, w niedzielę 22 czerwca, Niemcy zaatakują ZSRR. Powiedziałem mu, a także jego przełożonemu Kobułowowi, żeby nie zwracali uwagi na podobne bujdy, i poradziłem naszym dyplomatom, żeby wybrali się jutro na piknik”.



Podobna polityka była kontynuowana po 22 czerwca. Centrala nakazała rezydentowi w Berlinie skontaktować się z Harnackiem, choć wiadomo było, że ambasada była otoczona a jej pracownicy pilnowani przez Gestapo. Siatce Czerwonej Orkiestry w Berlinie przekazano wadliwy sprzęt radiowy i nie podano częstotliwości, na której będzie nadawać Moskwa. Siatka Leopolda Treppera w Belgii w ogóle nie dostała radiostacji. Nakazano połączenie siatek NKGB i GRU, co przyczyniło się do ich wpadki. Radiotelegrafiści z Brukseli nadawali całymi godzinami i zostali łatwo namierzeni w grudniu 1941 r. Nie zniszczyli szyfrów, a w jednej z przechwyconych wiadomości Abwehra znalazła nazwiska i adresy wszystkich członków Czerwonej Orkiestry w Berlinie. Jeden z radiotelegrafistów siatki zmuszony przez Niemców do współpracy umieścił w depeszach umówione sygnały mówiące centrali, że siatka została rozbita. Zostały one zignorowane a centrala podała w jednej z depeszy nazwisko Willy Lehmanna, sowieckiego agenta w centrali Gestapo. W 1945 r. ci agenci Czerwonej Orkiestry, którzy przeżyli, zostali wsadzeni za kraty na Łubiance. Kontrastuje to z podejściem Berii do jego osobistych siatek zagranicznych – niemal wszyscy jego agenci i agentki z tej grupy przetrwali wojnę bez szwanku. Igor Kiedrow, funkcjonariusz wywiadu zagranicznego, napisał na początku 1939 r. raport alarmujący, że Beria niszczy siatki wywiadu w Niemczech.  Został aresztowany. Jego ojciec M.S. Kiedrow, ten sam który w 1921 r. odkrył związki Berii z Musawatem, w kwietniu 1939 r. interweniował w tej sprawie u prokuratora Andrieja Wyszyńskiego. Powiedział mu, że wrogowie ludu przeniknęli na szczyty władzy. Napisał na kartce ich nazwiska: „Beria” i „Mierkułow”. Były mieńszewik, autor nakazu aresztowania Lenina, Wyszyński powiedział o tym Berii. Starszy Kiedrow został aresztowany. Stalin chciał go zachować przy życiu, ale Beria potajemnie go rozstrzelał w 1941 r. Wcześniej wykończył jego syna.
Beria pozwalał również Niemcom na działania rozpoznawcze w ZSRR. W marcu 1940 r. wydał rozkaz, by nie strzelać do niemieckich samolotów rozpoznawczych naruszających sowiecką przestrzeń powietrzną. Pozwolił też, by po ZSRR jeździły niemieckie ekipy poszukujące grobów wojennych.

Tego że niemiecki atak nastąpi, domyślano się jednak na Kremlu. Stalin uważał jednak, że ma wystarczająco dużo czasu, by uderzyć pierwszy. Początkowo planowano atak na 1942 r. Po upadku Francji prace jednak gwałtownie przyspieszono i przesunięto datę najprawdopodobniej na sierpień 1941 r. W kwietniu 1941 r. zdecydowano o tym, że ofensywa nastąpi jeszcze wcześniej, być może na początku lipca. (W kwietniu doszło do ataku Niemiec na Jugosławię, który został sprowokowany przez zamach stanu w Belgradzie dokonany wspólnymi siłami przez… sowieckie, brytyjskie i amerykańskie tajne służby. Te ostatnie reprezentował William „Dziki Bill” Donovan, późniejszy szef OSS, który tak mocno zachwalał NKWD i wyrażał nadzieję, że USA też będą miały taką tajną służbę.)
Według rosyjskiego autora Marka Sołonina, wojna miała zacząć się od prowokacji – zbombardowania Grodna przez sowieckie samoloty pomalowane w niemieckie barwy. Do prowokacji miało dojść po południu 22 czerwca 1941 r. ! Siły sowieckie w tym rejonie nie za bardzo wiedziały rankiem tego dnia, czy ich pozycje są bombardowane przez swoich czy przez „faszystów”. Osoby z dowództwa lotnictwa i obrony przeciwlotniczej tej armii zostały w ciągu kilku dni zlikwidowane przez NKWD. Wcześniej doszło do kolejnej fali czystek w wojsku. W maju i czerwcu aresztowano m.in.: dowódcę sił powietrznych Rygaczowa, dowódcę obrony przeciwlotniczej Sterna i dowódcę Bałtyckiego Okręgu Wojskowego Łoktionowa. Czystki były kontynuowane również po 22 czerwca, co wprowadzało dodatkowy chaos w systemie dowodzenia.

Sowiecka armia załamała się błyskawicznie. Jej klęska została dobrze odmalowana w książkach takich autorów jak Władimir Bieszanow, Mark Sołonin czy Wiktor Suworow. Jej przyczyną był przede wszystkim gwałtowny upadek morale, na który nałożyło się fatalne dowodzenie, brak doktryny obronnej i słabe wyszkolenie. Armia Czerwona okazała się być bezgłową masą pozbawioną chęci do walki. Sowieccy sołdaci masowo się poddawali, uciekali z pola bitwy i porzucali sprzęt. Jeden z gruzińskich oficerów służący w oddziałach rozpoznawczych przy niemieckiej Grupie Armii Północ wspominał następującą scenę z czerwca 1941 r. : niemiecka kolumna ciągnęła się aż po horyzont. Równolegle do niej posuwała się w drugą stronę tak samo długa kolumna sowieckich żołnierzy. Uzbrojonych żołnierzy, którymi Niemcy się specjalnie nie przejmowali. Gruzin zapytał sołdatów: – Gdzie idziecie chłopcy?! Odpowiedzieli mu: – Nie wiesz, gdzie można złożyć broń? Ludność cywilna również traktowała Niemców jak wyzwolicieli.
Pod koniec czerwca Stalin się załamał (lub udawał, że przechodzi załamanie). Szczerbakow, szef Sowinformbiura, zwany Sowieckim Goebbelsem (przy okazji pierwszy żydożerca ZSRR) rzucił hasło, by zastąpić Wodza Mołotowem. Politbiuro nie było jednak na to gotowe. Obawiano się, że bez Stalina chaos się pogłębi. Skończyło się na tym, że zmuszono Stalina do podzielenia się władzą. Powstał Państwowy Komitet Obrony, który do końca wojny był kolektywnym ciałem rządzącym ZSRR. Nie powstrzymało to jednak kolejnych klęsk militarnych Sowietów. We wrześniu Stalin zaczął wysyłać sowieckie rezerwy złota do USA i błagał Amerykanów, by przysłali do niego swoją armię, by broniła ZSRR. Obiecywał, że będzie ona podlegać całkowicie amerykańskiemu dowództwu. Snuto plany stworzenia sowieckiego rządu emigracyjnego w Ameryce i bano się tego, że Waszyngton może uznać emigracyjny rząd Kierieńskiego.

Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Na początku października Niemcy ruszyli na Moskwę i łamali kolejne rubieże sowieckiego oporu. 7 października na obrzeżach Moskwy nie było już sowieckich żołnierzy. Wkrótce potem rozpoczęto minowanie budynków w mieście. Na ulicach wzniesiono barykady. Ewakuacja urzędów przybrała paniczne oblicze. 16 października w mieście rozpoczęły się zamieszki. Plądrowano sklepy i partyjne lokale. Publicznie palono komunistyczne książki i legitymacje partyjne. Niszczono portrety i popiersia przywódców. Na rogatkach miasta robotnicza milicja kontrolowała samochody i zatrzymywała partyjnych dygnitarzy. Zaatakowany przez robotników został m.in. Anastas Mikojan. Pisał o tych dniach: „Bardzo szybko rozkład materialny przeniósł się na obyczaje. (…) Młode dziewczęta oddawały się wielbicielom. (…) Mężczyźni byli zszokowani perwersyjnymi decyzjami dziewcząt i ich nieukrywanym cynizmem. (…) Służba zdrowia również poszła w rozsypkę. W szpitalu przestano zajmować się chorymi.” Marszałek Żukow radził poddać Moskwę a 16 października miał zostać ewakuowany Stalin. Beria przekonywał wszystkich, by opuścić miasto. Jemu wyznaczono zadanie pozostania na miejscu i stworzenia rządu kolaboracyjnego. I wtedy nastąpił niespodziewany przełom.
Stalin udał się do obdarzonej zdolnościami parapsychicznymi niewidomej staruszki Matriony Moskiewskiej. Ona pacnęła go pięścią w czoło i powiedziała mu: „Czerwony kogut zadziobie czarnego. Wygrana będzie po twojej stronie. Nie opuszczaj Moskwy”. Postanowił zostać. W Moskwie wprowadzono stan wyjątkowy a do miasta szybko sprowadzono dodatkowe siły, które wystarczyły do odrzucenia wyczerpanych niemieckich wojsk spod stolicy. Oddziały idące na front były błogosławione kopią ikony Matki Boskiej Kazańskiej. W 1942 r. pod Stalingradem, w sporej części muzułmańskie wojska, były błogosławione czaszką Tamerlana. Gdyby wojna się przedłużyła a Armia Czerwona w jeszcze większym stopniu utraciła swój etnicznie słowiański komponent, błogosławiono by ją pewnie relikwiami Buddy…

Druga szansa na zniszczenie ZSRR pojawiła się w 1942 r. Marszałek Bagramian doprowadził do zagłady dwóch frontów pod Charkowem. Niemieckie wojska ruszyły na Kaukaz, by zdobyć azerskie złoża ropy w Baku. Spanikowany marszałek Budionny przekonywał: „Zostawmy w cholerę te mandarynkowe sady Abchazji! Po co nam ich bronić?”.

W tym czasie Beria poprzez swoje gruzińskie siatki w Berlinie i Paryżu prowadził ożywioną wymianę z Niemcami. Obiecywał, że w zamian za niepodległość Gruzji podda Rzeszy cały Kaukaz. Jednocześnie wziął się za własne porządki. W Gruzji wypuszczono na wolność więźniów politycznych, powstały rady narodowe a na ulicach Tbilisi słychać było, że ze strony Niemców nie należy się niczego obawiać, bo Hitler chce zjednoczyć cały Kaukaz. Utworzono kaukaskie narodowe jednostki wojskowe w Armii Czerwonej, w których rugowano język rosyjski. Gdy dowódca 46. Armii gen. Sergackow chciał przesunąć dywizje strzelców górskich z nad południowej granicy na kaukaskie przełęcze, został spoliczkowany przez Berię, który powiedział mu: – Chcesz wydać Batumi Turkom?! Sergackow został wkrótce potem zastąpiony znajomym Berii gen. Leslidze. Przełęcze obsadziły gruzińskie jednostki, które we wrześniu 1942 r. oddały je bez walki Niemcom. Przygotowywano w Tbilisi rząd kolaboracyjny z prof. Konstantinem Gamsachurdią na czele. W sierpniu wybuchło w Czeczenii powstanie, za którym oficjalnie stała Narodowo-Socjalistyczna Partia Braci Kaukaskich. Sultan Albogaczew, szef czeczeńsko-inguskiej NKWD pisał wówczas do dowódcy powstania Tierłojewa, że rozpoczął walkę zbyt wcześnie i radzil mu się dobrze ukryć. Pisał, że dla niepoznaki każe spalić jego dom i aresztować rodzinę. Spora część czeczeńsko-inguskiego NKWD, w tym kierownik wydziału ds. walki z „bandytyzmem” przeszła na stronę powstańców.

Niemcy jednak po raz kolejny w historii okazali się totalnymi kretynami. Wstrzymali ofensywę na południe, choć mieli otwartą drogę do Baku i Tbilisi. Nie ogłosili niepodległości państw Kaukazu. Siły, które mogli z powodzeniem wykorzystać do uderzenia na Baku, wysłali na Stalingrad – choć wystarczyłoby przejść jedynie do obrony na tym odcinku przed ewentualną sowiecką kontrofensywą. Jak powiedział pewien Anglik: „Nienawiść prowadzi do wojny, a wy Niemcy wszystkie wojny przegrywacie”.
***
Z nowszy rzeczy: znalazła się taśma z 2000 r., na której chiński biznesmen Johny Chung opowiada jak nielegalnie finansował kampanię Clintona. Kasa pochodziła oczywiście od chińskich tajnych służb. Taśma była ubezpieczeniem na życie. Chung obawiał się losu Rona Browna oraz innych zlikwidowanych świadków. W przypadku Clintonów dowody na powiązania z komunistycznymi tajnymi służbami są dużo mocniejsze od dossier CIA poświęconego rzekomym związkom Trumpa z Rosją. A jakoś nie słychać, że Clintonowie to chińscy agenci.
I wychodzi na to, że John Podesta jednak GMD – na co wskazuje to dziwne video.  Ale skoro CNN mówi, że Pizzagate to fake news, to musi być fake news…

sobota, 10 marca 2018

Prometejska Czerwona Jaskółka, czyli czy szef GRU pracował dla Amerykanów?

Ilustracja muzyczna: James Newton Howard - Didn't I Do Well! - Red Sparrow OST




"Czerwona Jaskółka" to nie tylko film nadspodziewanie dobry - to również jeden z tych filmów, w których przemycono zbyt dużo. Jest to najbardziej antyrosyjski (w znaczeniu antykremlowski i antyłubiankowski) film jaki powstał od końca Zimnej Wojny. Jego końcówka niesie zaś bardzo prometejskie przesłanie - niemal żywcem wzięte z mojej serii blogowej o Ławrentiju Berii. Przy pewnej scenie "wyjaśniającej" aż mnie wbiło w fotel!  Film "Czerwona Jaskółka" powstał na podstawie powieści  Jasona Matthewsa, funkcjonariusza CIA pracującego w tej służbie przez 33 lata. Matthews mógł więc przemycić tam kilka sugestii pokazujących jak naprawdę wyglądała Zimna Wojna i jak wygląda jej współczesna wersja.



Wielu prawicowych, antykomunistycznych autorów skupia się w swoich pracach na problemie infiltracji zachodnich instytucji przez sowieckie (i sojusznicze) tajne służby. Zachód ich zdaniem nie zauważył, że transformacja ustrojowa w państwach Układu Warszawskiego była sterowana przez Łubiankę. A nie zauważył bo był "ślepy" i naiwny, nie miał dobrej agentury w bloku sowieckim a ta agentura, którą miał została wydana w ręce KGB przez Aldricha Amesa. Owszem Ames wydał Sowietom wielu agentów - zdradził np. płka Olega Gordijewskiego i gen. GRU Dmitrija Poliakowa, który przekazywał informacje Amerykanom od wczesnych lat 60-tych nie biorąc za to żadnych pieniędzy. Czy Ames miał jednak dostęp do całej agentury w bloku sowieckim? Oficjalna wersja mówiąca, że miał dostęp do wszystkich planów operacji CIA przeciwko KGB i GRU może być dezinformacją puszczoną przez CIA w obieg, by zmylić Rosjan - tak by myśleli, że zlikwidowali całą zachodnią siatkę szpiegowską. Zresztą w USA obowiązują procedury dostępu do informacji niejawnych typu "need to know". Ames nie był więc uprawniony do dogłębnego przekopania archiwów CIA.



Te historyczne przykłady, które znamy mówią nam, że zachodnia infiltracja bloku sowieckiego sięgała naprawdę wysokich poziomów. Wiemy o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, wiemy o gen. Ionie Mihaiu Pacepie (szefie rumuńskiego wywiadu zagranicznego, który zbiegł na Zachód), gen. Janie Sejnie , płku Michale Goleniewskim, wysokiej rangi sowieckim dyplomacie Arkadiju Szewczence, majorze Wasiliju Mitrochinie - który uciekł wraz z archiwami KGB, czy o płku Anatoliju Golicynie, który poinformował Zachód o planach transformacji ustrojowej już na początku lat 60-tych. Lista funkcjonariuszy komunistycznych tajnych służb, którzy zbiegli na Zachód jest długa - a spora część z tych szpiegów przekazywała informacje zachodnim służbom po prostu dlatego, że nienawidziła sowieckiego systemu. A o ilu takich przypadkach nie wiemy? Ilu "kretów" nie wykryto? Ilu awansowało w sowieckich/rosyjskich służbach? Ilu pochowano z honorami jako "bohaterów Rosji"?



Czytałem niedawno "Niebezpieczne związki Sławomira Petelickiego"  . Możecie sobie myśleć o Sumlińskim i jego twórczości co chcecie, ale trzeba mu przyznać, że w tej książce zwrócił uwagę na coś, co wielu "historyków" pomija - amerykańska rezydentura peerelowskich służb była totalnie transparentna dla Amerykanów. Wiedzieli o niej niemal wszystko. Petelicki - wysłany na placówkę dzięki protekcji ojca i słabo znający angielski (!) - miał tam znikome szanse na sukces. Jak tylko zaczął próbować werbować studentów uniwersytetu na którym pracował Zbigniew Brzeziński, natychmiast pojawiły się w prasie jego personalia, stopień służbowy, prywatny adres i numer telefonu. Zamieściła je stworzona przez FBI organizacja "Wolna Polska". (I tutaj mała dygresja w sprawie prof. Witolda Kieżuna. Skoro był on agentem SB, to Amerykanie musieli to wiedzieć po jego przyjeździe do USA, bo rezydentura była dla nich kompletnie transparentna. A mimo to pozwolili mu się zbliżyć do ludzi o wiele ważniejszych niż studenci Columbii. Prof. Kieżun twierdzi, ze w latach 70-tych przekazywał informacje pracownikowi USAID, czyli instytucji będącej często przykrywką dla CIA. Oznacza to więc, że był podwójnym agentem. Sławomir Cenckiewicz twierdzi jednak, że Kieżun kłamie w tej sprawie, bo nie potrafi podać dokładnych dziennych dat spotkań odbytych 40 lat temu.)  Po nieudanej misji w USA, geniusze (lub "krety") z SB próbowali zrobić kompletnie spalonego Petelickiego rezydentem w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy nie dali mu wizy. Zrobiono go więc rezydentem w Szwecji wiedząc, że na miejscu też będzie spalony. Ale zrobiono to, bo Departament I miał kryzys kadrowy - poprzedni rezydent w Szwecji okazał się szpiegiem CIA, który od kilkunastu lat wystawiał jej peerelowską agenturę w Europie Zachodniej. Ten "kret" miał zaś cichego opiekuna. Przed rutynową kontrolą podczas rozpatrywania jego kandydatury na rezydenta w Sztokholmie ktoś oczyścił jego akta w archiwum z "epizodów" mogących go kompromitować. O ilu pułkownikach Kuklińskich więc jeszcze nie wiemy?



Na filmie "Czerwona Jaskółka" pokazany został problem likwidacji ludzi, którzy zdradzili rosyjskie tajne służby. Sowieci/Rosjanie często sięgają po ten środek, by odstraszyć innych potencjalnych "priedawatieli". (A mimo to wciąż wielu funkcjonariuszy rosyjskich służb decyduje się na "zdradę". Wiedząc, że ryzykują życie. Jak to świadczy o rosyjskim systemie?) Ostatnio otruto w Wielkiej Brytanii pułkownika Siergieja Skripała, który wcześniej był bardzo cennym agentem MI6 wewnątrz GRU. Skripał przekazał zachodnim tajnym służbom informacje o 300 współpracownikach GRU, głównie w Europie Zachodniej. (W sprawie Skripała jest jednak sporo anomalii. Oto bowiem jego znajomy Walerij Morozow twierdzi, że Skripał kontaktował się z oficerami GRU z londyńskiej rezydentury.  Koleś nadal był więc podwójnym agentem. Otrzymywał też relacje ze pracownikiem firmy eks-agenta MI6 Christophera Steele'a - "autora" nieudolnie spreparowanego na Kremlu dossier o "rosyjskich koneksjach" Trumpa. Moja hipoteza robocza jest więc taka: Ruscy wypuścili Skripała z więzienia i wymienili go na Annę Chapman. W Wielkiej Brytanii miał karmić MI6 dezinformacją, ale jednocześnie pracował dla Brytyjczyków i dezinformował GRU. Sprawa się rypła bo Steele, pracuje dla Ruskich. Wcześniej Steele badał m.in. sprawę zabójstwa płka Litwinienki i był jego "służbowym opiekunem". Wielka Brytania jest wogóle miejscem, gdzie w dziwnych okolicznościach zginęło wielu ludzi niewygodnych dla Putina. Może Christopher Steele wie coś o tym? )



Jeśli szychy z rosyjskich służb specjalnych, armii oraz dyplomacji giną w dziwnych okolicznościach, to jednym z możliwych wytłumaczeń jest to, że uznano ich za "zdrajców" i dyskretnie zlikwidowano. A takich ciekawych przypadków mieliśmy w ostatnich latach całkiem sporo. Z końcówką rządów Obamy zbiegła się m.in. fala zgonów wśród rosyjskich dyplomatów. - niektórych zastrzelono, inni - tak jak ambasador przy ONZ Witalij Czurkin - po prostu nagle zmarli "z przyczyn naturalnych". Ta fala zbiegła się z aresztowaniem za szpiegostwo na rzecz USA funkcjonariuszy FSB odpowiedzialnych za operacje hakerskie (to jak było z tymi serwerami demokratów?). To wygląda trochę jakby na odchodnym, ktoś z CIA, z ekipy powiązanej z Obamą i Clintonami dał Ruskim przeciek - by zlikwidowali agenturę, z której nie będzie mogła skorzystać administracja Trumpa. I przy okazji zatuszuje się przed nową ekipą parę programów i geopolitycznych min, o których nie powinna wiedzieć.




Ciekawie w tym świetle wygląda również "zgon z przepracowania" szefa GRU gen. Igora Sierguna w styczniu 2016 r. Siergun był szefem GRU od 2011 r. I jak wspominał go gen. Peter Zwack, amerykański attache wojskowy w Moskwie w latach 2012-2014, gen. Siergun "choć kierował globalnymi operacjami przeciwko naszym interesom, to paradoksalnie postrzegał ciągłą konfrontację z USA i Zachodem jako nie będącą w interesie Rosji". Zwack w artykule poświęconym Siergunowi nazywał go "złożoną postacią, od której można się było wiele nauczyć" i czynił aluzje do tajnych kanałów komunikacji między zwaśnionymi krajami. Siergun w 2013 r. złożył oficjalną wizytę szefowi DIA gen. Michaelowi Flynnowi. Tak tego gen. Flynna, tak pięknie opisanego w książce Michael Hastingsa "Wszyscy ludzie generała", którego później wykopano ze stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Donalda Trumpa - który, jak udowodnili John Podesta, Christopher Steele, Tomasz Piątek i Michał Bąkowski, jest straszliwym rosyjskim agentem sprzedającym Amerykę Putinowi.

***




Trump zrobił ostatnio niezły numer. Zapowiedź spotkania z Kim Jong Unem :) Eksperci wskazują, że nieprzewidywalne zachowanie Trumpa - odbiegające od polityki poprzednich administracji - sprawiło, że Gruby Kim rzeczywiście uznał, że ma do czynienia z szaleńcem gotowym rozpętać przeciwko niemu wojnę. Swoje zrobiło też pośrednictwo południowokoreańskiego prezydenta Moon Jae-Ina, byłego żołnierza sił specjalnych. (Tutaj macie ciekawy artykuł o kolacji Moona z Kimem w Pyongyangu, na której była też obecna żonka i siostrzyczka "himouto" Kima. Gruby Kim żartował tam ze swojego obrazu w światowych mediach. Soujo lało się strumieniami...) A śmieliśmy się z Dennisa Rodmana, gdy mówił, że Kim chce negocjować z Amerykanami...

"Rocket Man, Fat Kim Jong Un is a great guy! MAKE AMERICA GREAT AGAIN!"

Jestem za tym, by spotkanie Trumpa i Kima odbyło się w Warszawie. I by Gruby Kim przemówił na Placu Krasińskich. Wszyscy dostaliby pierdolca :)