sobota, 19 grudnia 2015

Największe sekrety - Hyperborea: Flagellum Dei

Ilustracja muzyczna: Mad Max Fury Road Theme

"Na pożegnanie
Awiłłowi Leszkowi, Tyberyusz Klaudyusz
grób ten z czterma framugami, na ośm
urn popielnych, jeszcze za życia, jemu jedynie,
dla zaszczytu, na zupełną własność oddał"



Taki napis na płycie marmurowej (w oryginale po łacinie) odkrył w muzeum w Udine w 1843 r. polski historyk Tadeusz Wolański. Tyberiusz Klaudiusz to cesarz rzymski panujący w latach 14-37. A kim jest ten enigmatyczny Leszek Awiłło, któremu za życia władca imperium stawia mauzoleum?
Historia o nim milczy. Niektórzy identyfikują go z występującym w niektórych średniowiecznych kronikach królem Lechii Leszkiem IV-tym, synem Lecha III zwanego przez Rzymian Ariowitem.



O Ariowicie (Ariovistusie) wspomina w "Wojnie galijskiej" Juliusz Cezar. Był on potężnym barbarzyńskim władcą, który ze swoją hordą przekroczył Ren i napotkał na armię Cezara. Negocjacje nic nie dały. Ariowit twierdził, że był w Galii jeszcze przed Cezarem i że się z niej nie ruszy. Wojska rzymskie dokonały więc niespodziewanego ataku na siły Ariowita. Odniosły zwycięstwo, ale wojna się nie skończyła. Jedenastu średniowiecznych kronikarzy, w ty Wincenty Kadłubek, identyfikuje Ariowita z królem Leszkiem III, który miał walczyć z Rzymianami w Galii oraz w Ilirii. Miał on odnieść trzy duże zwycięstwa w konfrontacji zbrojnej z Cezarem. Wojska scytyjskie w tym czasie wspomogły Partów w zwycięskiej bitwie z Krassusem pod Karrami.  Cezar zaoferował pokój i by go przypieczętować wydał swoją siostrę Julię Cesaris Major za Ariowita. Z tego związku miał urodzić się Leszek Awiłło - pół-Rzymianin, siostrzeniec Cezara, uhonorowany przez cesarza Tyberiusza. Julia dostała w prezencie Serbię, Leszek III Bawarię. Według biskupa Długosza siostra Cezara była założycielką Lublina, biskup Bogufał twierdził zaś, że Leszek III Ariowit odwiedził Rzym jako sojusznik Republiki. Czyżby kronikarzy poniosła fantazja? Okazuje się,  że siostra Cezara Julia przebywała z jakiegoś powodu na granicy imperium - w mieście nazwanym jej imieniem, znanym dzisiaj jako Wiedeń.

Nad największą bawarską rzeką Lech powstało miasto Lecha. Czeska kronika z XI w., powołując się na frankijską "Kronikę Augsburską" podawała, że "rzeka Lech po łacinie Vindelicum zwana, obadwa te nazwiska ma od Polaków, których nazywają Lechami i Lechitami, albo Vindelami czyli podług dawnego zwyczaju Sarmatami (...) między Renem a Wisłą mieszkali Zambrowie, których taż kronika mniema bydź Polakami; że ich August z tąd wyruszył, i wielkie wojny z Polakami w stronach Morza Germańskiego toczył".



Senat rzymski uznał, że Bawarię przyznano bezprawnie przeznaczono na posag dla Julii. Prowincję miał odzyskać elitarny Legion Marsowy. Został on wybity w 9 r. n.e. przez barbarzyńców zwanych "Lechami" nad rzeką Lech w miejscu znanym do dzisiaj jako Lechfeld. (Polecam odsłuchanie tej prelekcji.) W tym samym roku trzy legiony pod wodzą Warusa zostały rozgromione w zasadzce w Lesie Teutoburskim przez koalicję plemion zamieszkujących Germanię. Było to pospolite ruszenie Słowian, Germanów (w tym plemion o słowiańsko brzmiących nazwach takich jak Suewowie) i Franków. Rzymianie nazywali Germanami wszystkich barbarzyńców osiadłych na wschód od Renu nie wyróżniając ich etnosu. Wodzem zwycięskiej armii barbarzyńskiej był Arminiusz, syn Segimerusa (Segimierza?) wodza plemienia Cherusków. Według biskupa Prokosza, w bitwie w Lesie Teutoburskim Lechici zdobyli na Rzymianach sztandar z orłem białym, który zaadoptowali jako swój symbol. W XVI w. Marcin Luter zniemczył Arminiuszowi imię na Herman i w ten sposób narodził się wielki mit o niemieckim wodzu, który zadał największą klęskę Rzymowi. Można jednak śmiało postawić tezę, że Arminiusz prowadził wojska Konfederacji Lechii a kampania w germańskich lasach była powiązana z wojną o Bawarię. W 12 r. n.e. wojska rzymskie po zaciętych bojach zdobyły miasto Lecha i zburzyły go. Zbudowały na jego miejscu miasto Augusta znane dzisiaj jako Augsburg, położony nad rzeką Lech. Bawaria wróciła do Rzymu, ale Imperium zostało wyparte za Ren.



Granica pomiędzy Rzymem a Konfederacją Lechii co jakiś czas płonęła. Do większości starć dochodziło nad Dunajem. Rzymscy historycy rozpisywali się o zaciętych bitwach z Sarmatami. Najbardziej znanym tego typu konfliktem były wojny markomańskie z lat 167-180.  Jak czytamy w popularnej encyklopedii: "W 167 roku Markomanowie, Kwadowie i mniejsze plemiona germańskie przedarły się przez Dunaj, rozpoczynając w ten sposób tzw. wojny markomańskie. Jazygowie, na wieść o wtargnięciu dawnych sojuszników do rzymskich prowincji, skierowali swoje uderzenie na zachód na Panonię oraz w 167 zajęli Dację. W 169 Sarmaci znowu przekroczyli Dunaj i najechali Panonię. W roku 175 Jazygowie zostali pokonani przez Marka Aureliusza w potyczce na zamarzniętym Dunaju, barwnie opisanej przez Kasjusza Diona. Zawarty wtedy pokój między Markiem Aureliuszem, który przyjął tytuł Sarmaticus, a Sarmatami, uczczony został wybiciem odpowiednich monet cesarskich, a Sarmaci musieli przyjąć ciężkie warunki: nakazano im trzymać się z dala od Dunaju i dostarczać armii rzymskiej rekrutów. Jednak wkrótce walki zostały wznowione i wojna Jazygów i Germanów z Rzymianami trwały aż do śmierci Marka Aureliusza. Jego następca, Kommodus zawarł z nimi pokój, w myśl którego barbarzyńcy zobowiązali się dostarczać rekrutów do rzymskiej armii i trzymać się w odległości 15 km od granicy. Wojska rzymskie zasilone zostały kontyngentem 8000 jeźdźców jazygockich, z czego około 5500 musiało udać się na służbę wojskową do Brytanii. Stacjonowali oni na północnej granicy w oddziałach po 500 żołnierzy, m.in. w rzymskiej twierdzy w Chester, stanowiącej jeden z punktów obronnych Wału Hadriana, oraz w twierdzach w Bremetennacum (w Ribchester koło Lancasteru) i Morbium. Większość z nich nie powróciła już do ojczyzny. W Bremetennacum założono osadę weteranów, która istniała jeszcze na początku V wieku n.e."

Pokazana na początku filmu "Gladiator" bitwa wojsk cesarza Marka Aureliusza z barbarzyńcami jest bitwą stoczoną przeciw Sarmatom. Były to ostatnie przebłyski chwały Rzymu. Tak jak później Chiny broniły się przed ludami koczowniczymi budując Wielki Mur, tak Rzym zmuszony był utrzymywać system fortyfikacji limes na swoich granicach.



Eksplozja geograficzna w Lechii w połączeniu zapewne z klęskami żywiołowymi w Skandynawii oraz na Wielkim Stepie doprowadziła do wzmożenia naporu konfederacji plemion na Imperium Rzymskie. Rozpoczęła się wielka fala migracyjna przypominającą obecną inwazję na Europę ludów bliskowschodnio-afrykańskich. W roku 405 armia ponad 200 tys. Ariów-Słowian i sprzymierzonych plemon przekroczyła Dunaj i Alpy uderzając na Italię. Była ona dowodzona przez Radagaisusa zwanego też przez Rzymian Radagastusem. W średniowiecznych kronikach ten wódz to Radogoszcz - król Lechii w latach 388-394, który po przekazaniu władzy synowi Witosławowi II oddał się przygotowaniom do wyprawy mającej zniszczyć znienawidzone przez niego Rzym i chrześcijaństwo. Wojska Radogoszcza zostały pokonane w 406 r. pod Florencją przez rzymskiego wodza, pół-Wandala Stylichiona, wspieranego przez barbarzyńskich sojuszników. Rzym przetrwał wówczas jedynie dlatego, że udało mu się zastosować zasadę "dziel i rządź". W tym czasie Corsico, młodszy syn Radogoszcza przekroczył Ren z 200 tys. imigrantów - Wandalów, Herulów, Suewów, Burgundów i Alanów. Rzymskim legionom i posiłkującym ich wojskom frankijskim nie udało się zatrzymać tej inwazji.




Od III w. wschodnia część Imperium Rzymskiego najeżdżana była przez Gotów. Współcześni historycy bezrefleksyjnie twierdzą, że Goci, zwani niekiedy Gepidami, byli ludem germańskim pochodzącym ze Szwecji i zupełnie poważnie powtarzają legendę, że naród ten przybył ze Skandynawii na... trzech statkach. Tymczasem już Herodot pisał, że już w VI w. przed Chrystusem Dariusz Wielki prowadził walki z Getami w Tracji. Grecy jako siedzibę Gotów wskazywali tereny nad Morzem Czarny. Współczesne wykopaliska potwierdzają obecność Gotów w tym miejscu, ale oficjalna historiografia wciąż twierdzi, że przybyli oni tam ze Skandynawii, mimo że niewiele jest skandynawskich śladów w gockiej kulturze materialnej. Wykluczają odwrotny kierunek migracji. (Co ciekawe współczesna archeologia wskazuje, że ludność słowiańska migrowała we wczesnym średniowieczu do Szwecji, Norwegii i nawet na Islandię, gdzie mieszała się z miejscowymi.) Niektórzy badacze wskazują jednak, że Goci nie byli ludem o jednolitym etnosie. Raczej wieloetniczną hordą o silnych wpływach sarmackich - grobowce sarmackich arystokratek znajdowano pomiędzy grobami gockimi pod Hrubieszowem. Można uznać Gotów za lud wchodzący w skład Konfederacji Lechii.




W 251 r. w walkach z Gotami w Tracji ginie rzymski cesarz Decjusz. W 267 r. Goci łupią Efez i prawie udaje im się zdobyć Ateny. W 269 r. z Naddniestrza wypływa flota gocka i atakuje Bizancjum oraz Tesaloniki. W 271 r. cesarz Aurelian zmuszony jest ewakuować Dację. W 377 r. wybucha powstanie Gotów w Tracji - imigrantów gnębionych przez rzymską administrację. Powstańcom idzie na pomoc gocka armia, która pokonuje w 378 r. pod Adrianopolem armię cesarza Walensa (którego za swojego przodka uważa... Lech Wałęsa :)  W 395 r. Goci palą Ateny. W 410 r. Wizygoci pod wodzą Alaryka zdobywają Rzym, gdzie łupią skarb zrabowany ze Świątyni Jerozolimskiej. Przenoszą się we francuskie Pireneje i do Hiszpanii, gdzie tworzą swoje państwa. (Ich stolica Rhedae będzie znana później jako Rennes le Chateau - miejsce, gdzie pod koniec XIX w. ks. Berenger Sauniere znalazł tajemniczy skarb. W tych okolicach w 1944 r. tajemnicze wykopaliska prowadziło Deutsche Ahnenerbe chronione przez Dywizję SS "Das Reich". ) Wchodzą w układ z Rzymem i wspierają go w walkach przeciwko Hunom. W 472 r. zbuntowany gocki dowódca armii rzymskiej Rycymer łupi Rzym. W 476 r. gocki wódz Odoaker obala ostatniego cesarza Rzymu.




Państwo Ostrogotów w północnej Italii zostaje podbite w VI w. przez Bizancjum. W 711 r. arabscy najeźdźcy podbijają królestwo toledańskie - państwo Wizygotów. Z gockiej spuścizny niektórym Hiszpankom zostają blond włosy a Hiszpanom mordercze instynkty. Dziwnym trafem do gockiego dziedzictwa z jakiegoś powodu odwoływali się historyczni władcy Polski. Na grobowcu Bolesława Chrobrego wyryty był napis: "Regnum Sclavorum, Gothorum sive Polonorum".




Polscy władcy uważali się również za spadkobierców innego ludu pustoszącego Imperium Rzymskie: Wandalów. Wandalowie przybyli znad Morza Azowskiego nad Odrę w IV w. przed Chrystusem. Ich pierwszy król Antyriusz służył w oddziale scytyjskich najemników walczących dla Aleksandra Wielkiego przeciwko Persom. Miał być mężem gockiej księżniczki. Kroniki Prokosza, Bielskiego, Dzierzwy i Miorsza podają, że w XIII w. p.n.e. na króla Lechii wybrano  Alana II. Później objął władzę jego syn Wandal, którego imieniem nazwano Wisłę. Biskup Długosz pisał, że jeszcze w XV w. Wisłę nazywano rzeką Wandalów. Ludzie żyjący we wczesnym średniowieczu mieli trudności w odróżnieniu Wandalów od Słowian i Wenetów. Jeszcze w XIX w. Niemcy mówili na Słowian "Wenden" a Estończycy nazywali ich "Windami". Wandalowie wraz ze spokrewnionymi ludami Burgundów i Suewów wyemigrowali do Francji (Burgundowie utworzyli tam państwo Burgundia) a później przeszli do Hiszpanii. Od Wandalów pochodzi m.in. nazwa Andaluzja. Później przemieścili się do Afryki Północnej, gdzie zdobyli Kartaginę a w 439 r. spalili rzymską flotę w bitwie koło przylądka Bon. W 455 r. złupili Rzym. Do rodaków nad Wisłą wysłali z Kartaginy poselstwo z prezentem - rzymską chorągwią z orłem białym.





W VI w. wybitny bizantyński wódz Belizariusz podbił północnoafrykańskie państwo Wandalów. Część jego białej ludności eksterminował, część sprzedał w niewolę, część przesiedlił, część sama uciekła i się rozproszyła.

Dziedzictwo Wandalów było jednak kultywowane na ziemiach polskich. Mieszko I był nazywany władcą Wandalów. Jak czytamy w popularnej encyklopedii:  "Prawdopodobnie pierwszy ślad o rzekomym wandalskim pochodzeniu Słowian zachodnich pojawił się w 796 roku w Annales Alamanici (łac. Roczniki Alemańskie). Autor utrzymuje tam: Pipinus... perrexit in regionem Wandalorum, et ipsi Wandali venerunt obvium (łac. Pepin odwiedził tereny zamieszkane przez Wandalów, a tamci wyszli mu na spotkanie). Zgodnie z prawdą historyczną wyprawa ta zaprowadziła jednak władcę Longobardów do kraju Awarów.
Z kolei 795 rok w Annales Sangallenses (Roczniki z Sankt Gallen) zakończony jest krótką wstawką Wandali conquisiti sunt (Wandalowie zostali podbici). Pozwala to twierdzić, że ówcześni skrybowie mogli pomylić Wandalów z Awarami, którzy od najazdu Pepina pogrążyli się w krwawej wojnie domowejWe wspomnianych wcześniej Annales Alamanici najazd Karola Wielkiego na plemiona Słowian połabskich z 790 roku jeszcze raz zawiera się w sformułowaniu (...) perrexit in regionem Wandalorum. Gerhard z Augsburga w pisanej w latach 983 - 993 hagiografii świętego Ulryka (Miracula Sancti Oudalrici) niejednokrotnie nazwał Mieszka Iwodzem Wandalów (dux Wandalorum, Misico nomine). Cytowany fragment dotyczył legendy, według której zraniony zatrutą strzałą władca uniknął śmierci dzięki pomocy biskupa Augsburga, Ulryka. Był to pierwszy dowód jednoznacznie wskazujący na przodków dzisiejszych Polaków. Roczniki Augustiańskie wspominają z kolei: Exercitus Saxonum a Wandalis trucidatur (łac. Armia saska pokonana przez Wandalów). W Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum (łac. Dzieje Kościoła hamburskiego)Adama z Bremy znaleźć można dłuższy fragment: Sclavania igitur, amplissima Germaniae provintia, a Winulis incolitur, qui olim dicti sum Wandali; decies maior esse fertur nostra Saxonia, presertim si Boemiam et eos, qui trans Oddaram sunt, Polanos, quaia nec habitu nec lingua discrepant, in partem adiecreris Sclavaniae (łac. Słowiańszczyzna, największy z krajów germańskich, jest zamieszkana przez Winnilów, których dawniej zwano Wandalami. Jest to kraj przypuszczalnie większy nawet od naszej Saksonii; szczególnie jeżeli uwzględnimy w nim Czechów i Polan zza Odry, jako że nie różnią się te ludy ani obyczajem, ani językiem).Niektórzy historycy sformułowanie Winnilowie uważają za zwykły błąd kronikarski, zaś domniemane wandalskie pochodzenie Słowian zachodnich za efekt pomyłki językowej (niem. Wenden - Słowianie; wyraz oparty niewątpliwie na łacińskim określeniu Venedi, jakim określano Wenedów).

(...)

Narastającą wokół zagadnienia atmosferę mitu pogłębił jeszcze bardziej żyjący w czasach panowania Władysława Łokietka franciszkanin krakowski Dzierzwa. W swoim wywodzie pisał on:  Przede wszystkim należy wiedzieć, że Polacy pochodzą z rodu Jafeta, syna Noego. Ów Jafet, wśród licznych spłodzonych przez siebie synów, miał również jednego imieniem Jawan, którego Polacy zwą Iwan (..). Jawan zrodził Philirę, Philira zrodził Alana, Alan zrodził Anchizesa, An-chizes zrodził Eneasza, Eneasz zrodził Askaniusza, Askaniusz zrodził Pamfi-liusza, Pamfiliusz zrodził Reasilwę, Reasilwa zrodził Alanusa, Alanus — który jako pierwszy przybył do Europy — zrodził Negnona, Negnon zaś zrodził czterech synów, z których pierworodnym był Wandal, od którego wywodzą się Wandalici, zwani obecnie Polakami.

(..)

Już w XII wieku angielski kardynał Gerwazy z Tilbury pisał w swoim Otia Imperialia, iż Polacy "określani są mianem Wandalów i sami tak siebie nazywają". Podobne myśli wyraził Albert Krantz (1450 - 1517) w Wandalia sive historia de Wandalorum vera origine, (...), gdzie konsekwentnie łączy historię starożytnych Wandalów z historią Słowian. Powtórzył to również Flavio Blondi, a po nim wreszcie Maciej Miechowita w Tractatus de duabus Sarmatis (Traktat o dwóch Sarmacjach) z 1517 roku. Dzieło to, uważane jest za jedno z pierwszych, które wspomina o tzw. elemencie sarmackim w pochodzeniu Lechitów, choć nie zrywa jednoznacznie z wątkiem wandalskim."



Po zniszczeniu cesarstwa zachodniorzymskiego, Konfederacja Lechii zaczęła pustoszyć Bizancjum. Występowała podczas tych najazdów pod nowym brandem: "Słowianie". Byliśmy okrutnymi najeźdźcami. Ówczesnym ISIS. Jak czytamy:



"Słowianie atakowali Bizancjum od początku VI w. „W zdobytym kraju mordowali w okrutny sposób mężczyzn i zaganiali do niewoli dzieci i kobiety, niszcząc dobytek, którego nie mogli zabrać” – pisał o nich historyk Prokopiusz z Cezarei (a znał się na rzeczy – spod jego pióra wyszła „Historia wojen”). Słowianie często sprzymierzali się z Hunami, Awarami i Bułgarami przeciwko Bizancjum – dzięki politycznym talentom te sojusze sprzyjały im samym. Początkowo nie zdobywali grodów, omijali je lub uciekali się do podstępu, np. wywabiania mieszkańców na zewnątrz. Jednak szybko się uczyli i doskonalili sztukę wojenną.

W 548 roku dokonali przełomu. Słowiańska armia wkroczyła na teren Dalmacji. Najazd był tak potężny, że nikt nie przyszedł z pomocą twierdzom, padającym jedna po drugiej. Piętnastotysięczna rzymska armia, która wędrowała za Słowianami, nie odważyła się ich zaatakować. Napastnicy odeszli, zabierając ze sobą potężną kolumnę niewolników. W czasie tej wyprawy po raz pierwszy pokusili się o atak na grody (zdobyli m.in. Toperos w Tracji).

W odpowiedzi cesarz Justynian postanowił wzmocnić północne peryferia, budując dodatkowe twierdze. Mimo to 3 lata później zagony słowiańskie zatrzymały się na umocnieniach 50 km od Konstantynopola! Schwytanego dowódcę jednego z cesarskich grodów obdarli ze skóry i żywcem spalili. Kilkadziesiąt lat później Słowianie wkroczyli do Tesalonii, przedostali się przez Peloponez i dotarli aż na Kretę.

KOBIETY I FORTELE

W jaki sposób barbarzyńcy radzili sobie z wysoko rozwiniętą cywilizacją cesarzy bizantyjskich? Słowianie byli sprytni: wykorzystywali zaangażowanie Bizancjum w wojny z Persją. Atakując miasta, używali machin oblężniczych, wielkich kusz do wyrzucania kamieni, strzał, padliny lub płonących żagwi. Stosowali wieże oblężnicze, rozmiarami przewyższające mury obleganych grodów. Dla pokonanych byli bezlitośni.

W 617 roku słowiańska armia oblegała Saloniki, nazywane przez nich Sołuniem, trwale zapisując się w historii miasta. „O świcie całe plemię barbarzyńców wzniosło okrzyk wojenny i zmasowanym atakiem ruszyło na miasto ze wszystkich stron. Jedni ciągnęli katapulty i wznosili zapory z głazów, inni nadbiegali ciągnąc drabiny, aby wspiąć się na mury miasta. Jeszcze inni rzucali oszczepy, które niczym burza gradowa spadły na mury obronne. Był to widok wprawiający w osłupienie. Nad miastem unosiła się chmara kamieni i strzał, które niczym chmura zakryły niebo” – pisał Symeon Meaphrastes. Miasto musiał ratować osobiście jego opiekun święty Demetriusz, zstępując z nieba – dodaje kronikarz [z „Miraculi Sancti Demetrii” napisanych przez arcybiskupa Salonik Jana wynika, że interwencja świętego miała miejsce podczas najazdu w 597 r.].

W latach 610–617 Słowianie nękali najazdami Bałkany, sprawiając, że zromanizowane ludy zamieszkujące te okolice uciekały lub chroniły się w górach.

Prokopiusz, opisując armię najeźdźców, pisał o piechocie uzbrojonej we włócznie, zatrute strzały, łuki oraz tarcze. Walczyć mieli w szyku luźnym, który Bizantyjczykom wydawał się bezładny. Co ciekawe, kiedy w 626 roku wspólna armia Awarów i Słowian uciekła spod murów Konstantynopola, obrońcy wśród trupów znajdowali także zwłoki kobiet wojowników. Kobiet, które do walki stawały ramię w ramię z mężczyznami!

Wielu ówczesnych pisarzy podkreśla, że barbarzyńcy lubili walkę partyzancką, atak z zasadzki, jednocześnie unikając konfrontacji w otwartych bitwach. Pseudo-Maurycy odnotował, że chętnie uciekali się do rozmaitych forteli, bardzo sprawnie przekraczali rzeki. Potrafili też ukrywać się przez wiele godzin pod wodą, używając do oddychania jedynie trzcinek.

Tajemnica sukcesu wąsatych wojowników może tkwić w znakomitym rozpoznaniu. I to nie czysto wojskowym. Kupcy z całej Słowiańszczyzny ciągnęli na południe z towarem – w tym przede wszystkim z niewolnikami. Handlarze mogli być i często bywali szpiegami. Pewna historia z VI wieku opowiada o wędrowcach słowiańskich, którzy szli bez broni, niosąc jedynie gęśle. Dość to dziwne zachowanie jak na niespokojne czasy. Schwytanych kupców dostarczono przed oblicze cesarza Maurycego, który – by ich olśnić – pokazał im potęgę państwa bizantyjskiego. Jednocześnie sam wskazał im potencjalne łupy..."





Ze Słowianami zasymilował się okrutny azjatycki naród koczowniczy - Bułgarzy, z którymi Biznancjum walczyło przez kilkaset lat. Zasymilowała się ze Słowianami również część Wikingów - osiadli w Nowogrodzie i Kijowie Waregowie, których najazdy dochodziły do Konstantynopola a nawet do... Bagdadu. To z ich skandynawskiego języka pochodzi słowo "Ruś" (od "rus" czyli wiosłować). (Z Waregami kojarzy mi się Pauk - frontmen rosyjskiego zespołu "Korrozija Metalla. Pauk ma nie tylko odpowiednią prezencję, ale również poglądy. Kontestował system sowiecki w latach 80-tych a obecnie jest antyputinowski. Popierał Rewolucję na Majdanie. Stosuje często symbolikę pogańską i neonazistowską. Przede wszystkim jednak potrafi się bawić. Na scenie towarzyszą mu zawsze całkowicie rozbierające się panienki. W X w. gostek pewnie czułby się doskonale :)

To nasi przodkowie zniszczyli Cesarstwo Rzymskie.

Byli hordą, która wbijała niemowlęta na sztachety. Dziką bandą rodem z "Mad Maxa".

Naszym przeznaczeniem od zarania dziejów jest bowiem podpalanie Europy...

***

W następnym odcinku serii Hyperborea - Saeculum obscurum, będzie nieco o Kraku, Wandzie, Popielu, pierwszych, przedchrześcijańskich Piastach, niemieckim Drang nach Osten i rozpadzie Konfederacji Lechii.

***

PAMIĘĆ GENETYCZNA. Jak to możliwe, by przedstawiciele różnych narodów, religii i ras tworzyli zgraną machinę militarną - hordę? Możliwe. Mieliśmy przykłady tego również w XX w. Gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz, w ogniu rosyjskiej wojny domowej stworzył oddział złożony z Polaków, Rosjan, Białorusinów, Łotyszy, Estończyków, Finów i Żydów. Najpierw walczył dla białego generała Judenicza, później dla Estończyków, potem stał się częścią Wojska Polskiego a potem na zlecenie służb wywiadowczych II RP przekształcił się on w białoruską armię powstańczą. Tak jak Goci i Wandalowie tworzyli własne państwa na terenie Imperium Rzymskiego. Tak Bułak-Bałachowicz stworzył powstańczą administrację białoruską na terenie Sowdepii.  Sposób dowodzenia Bułaka-Bałachowicza i jego podejście do własnych ludzi było bardzo turańskie. "Historię moją w czasie wojny wypisałem rzetelnie na skórze wrogów, do dziś dnia zapomnieć mnie nie mogą" - wspominał Bałachowicz.


***
Polecam moją powieść "Vril. Pułkownik Dowbor".  Występują w niej silne akcenty turańskie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz