piątek, 6 kwietnia 2012

Stanisław August, Katyń i sowiecka psota



Co łączy Stanisława Augusta z Katyniem i "katastrofą smoleńską"? Dużo więcej, niż wygląda na pierwszy rzut oka. Ale zacznijmy od początku: w lipcu 1938 r. Sowieci niespodziewanie przekazali nam trumnę ze zwłokami ostatniego, zdradzieckiego króla ("oznaczoną jako bagaż zwykły"). Według oficjalnej wersji burzyli kościół św. Katarzyny w Leningradzie, gdzie dotychczas Stanisław August spoczywał. A że jak wiadomo bolszewicy to bardzo cywilizowani ludzie (na każdym dworcu mieli wówczas odwszalnię), to postanowili nam oddać dawnego monarchę. Sanacyjne władze były zażenowane tym gestem - wszak musiały ponownie pochować króla-rosyjskiego agenta, który reprezentował wszystko to, czego sanacja nienawidziła. Pochowano go więc ukradkiem, w środku nocy w Wołczynie na Mińszczyźnie, w dawnym kościele parafialnym króla Kluchosława. Zabroniono nawet, by ksiądz odprawił nad trumną egzekwie.

Jak pisał dr Baliszewski na swoim blogu we wrześniu 2009 r.:

"z tym dniem przez Polskę zaczęła się przetaczać nawałnica ogólnopolskiej dyskusji. Czy to był król wielki, czy zwykły kochanek carycy wyniesiony do tronu na rosyjskich bagnetach. Czy jak chcieli niektórzy odmienił duszę polską, czy, jak chcieli drudzy, niczego nie odmienił, za to przystąpił do Targowicy. Czy powinien spocząć na Wawelu, czy pod mostem? Burzliwa, powszechna dyskusja trwała blisko cały rok. I pewnie trwałaby dalej, gdyby nagle i niespodziewanie nie wybuchła wojna. 

Przypominam ten zapomniany nieco epizod historii, by przywołać, jakże trzeźwą i jakże trafną ocenę tego faktu dokonaną przez ministra Józefa Becka. Stwierdził on oto, że cała ta awantura związana ze sprowadzeniem do Polski zwłok ostatniego króla, była nie czym innym, jak; „rodzajem psoty ze strony Sowietów, by zakłopotać i poróżnić społeczeństwo polskie i sprawdzić jego reakcję”. Otóż Rosjanie wyraźnie także dzisiaj próbują poróżnić polskie społeczeństwo i sprawdzić jego reakcję. Nie ma bowiem żadnego sporu w historii, wokół kwalifikacji zbrodni katyńskiej. Nie ma i być nie może. "

W 1938 r. Sowieci z uwagą śledzili polskie dyskusje o Stanisławie Auguście. I z pewnością ich ucieszyło to, że pojawiło się tak wiele głosów rozgrzeszających monarchę. Potem jak wiadomo był 17 IX.  W 2009 r. przysłuchiwali się również w wywołanej przez siebie polskiej dyskusji o Katyniu. Z pewnością ucieszyło ich, że w Polsce znalazło się tak wielu zwolenników ich wersji. Co było potem, wszyscy wiemy...

Suleiman wycofuje się. Bractwo zinfiltorwało armię



Omar Suleiman, były szef egipskich służb wywiadowczych wycofuje się z wyścigu o prezydenturę. Rządząca junta uznała, że Bractwa Muzułmańskiego nie da się zatrzymać - zwłaszcza, że zdołało ono zinfiltrować korpus oficerski. Jednocześnie torpedowana jest kandydatura Amra Musy, sekretarza generalnego Ligii Arabskiej, znanego z antyizraelskich zachowań. Rozeszły się bowiem wiadomości, że ma Żydów w rodzinie. W Egipcie taki plotki są zabójcze. Wygląda więc na to, że kandydat Bractwa Haiter el-Szatir ma już zwycięstwo w kieszeni.

***
Ciekawy raport Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA. Hezbollah ma 300 ludzi w Nowym Jorku, a w całych USA tysiące sympatyków. Znając życie pewnie dilują narkotykami.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Zbyszewski - antidotum na "Strach"

Karol Zbyszewski, w wydanej w 1939 r. znakomitej książce "Niemcewicz od przodu i tyłu" zawarł m.in. parę cennych historycznych uwag o stosunkach polsko-żydowskich. Antysemici uznają je pewnie za grossopodobny antypolski paszkwil, zawodowi antyfaszyści wezmą je za zoologiczny antysemityzm a sami Semici pewnie się z tego nieźle uśmieją. Historia Polski i narodu żydowskiego nie jest bowiem czarna, ani biała, ani nawet szara, ale przede wszystkim barwna. Warto pamiętać o takich niuansach, gdy jakieś pacany kadzą nam o odwiecznym polskim antysemityzmie. Oddaję głos Zbyszewskiemu:

" Odwiecznym zwyczajem, na pamiątkę Męki Pańskiej, żacy warszawscy tłukli żydów w Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Straż marszałkowska nie przeciwstawiała się pięknej tradycji, żydzi wzniecali srogi wrzask, ale ani im do głowy nie przychodziło siedzieć w domu. Bogobojni mieszczanie nie handlowali w te wielkie dnie - były to więc ich benefisy. Dla podwójnego zarobku można było znieść parę kuksańców, żałowali, że tak nie jest krągły rok.

Św. Krzyż był pełen wiernych. Patrzyli z zainteresowaniem na biczowników, ludzi o obnażonych plecach i głowach całkowicie osłoniętych kapturami z małymi tylko otworami na oczy. Każdy miał batog w ręku i smagał innych co sił w ramieniu. Krew aż tryskała na siedzące w ławkach kumoszki.
- Masz za grzechy swoje! Masz, a masz! wołali biczownicy i ogarnięci wzrastającą skruchą, prali się do utraty tchu. Wejście króla położyło kres tym pobożnym ćwiczeniom. Ociekający krwią kapnicy poszli do żydów cyrulików po plastry, a Stanisław zasiadł przed głównym ołtarzem na wspaniałym krześle."



"Jeszcze śwątobliwszym mężem był ksiądz Obłoczyński - asceta, co się nawet na odpustach u Bernardynów nie upijał. Ciocia Bisia całowała ślady jego stóp w ogrodzie. Kazania miał tak płomienne, że spędzano na nie wszystkich żydów z Brześcia w nadziei, że ich nawróci. Choć gadał po 6 godzin i wymachiwał trupią czaszką - żydy zostawały przy swoim.
Nad nawróceniem żydziąt pracował niestrudzenie i pan Marceli. Nie kupił smaru ani nitki w Brześciu nie palnąwszy przy okazji parchom wykładu teologicznego. Gdy krawcy zjeżdżali do Klenik na generalne szycie, pan Marceli szedł do ich pracowni z biblią pod pachą i nuż tłómaczyć, a przekonywać. Żydłaki oponowały ostro, dyskusja kończyła się paru kopniakami, raz Talmud powędrował w ogień. Jednak co piątek żydziska łagodniały, zdawało się, że Duch Święty przenika im do głowy - uradowany pan Marceli, prócz umówionej zapłaty, dawał im na szabas parę gęsi, kur i worek kaszy. Krawcy wracali z Brześcia w poniedziałek, po dobrych dyspozycjach nie było śladu."

Guenter Grass - postać z GitProdukcji :)



Nie mogę uwierzyć, że Guenter Grass jest aż tak głupi! Od paru ludzie opowiadają dowcipy o jego służbie w Waffen-SS, a on nagle postanawia bawić się w antysyjonizm. Nieważne, że z "postępowych", politycznie poprawnych, lewicowych pozycji. Ten miłośnik bandy Andreasa Baadera powinien wiedzieć, że pewnych rzeczy nie powinien mówić - bo się tylko ośmieszy. Netanjahu już go wyśmiał mówiąc, że nie dziwi go to, że esesman uważa Izrael za zagrożenie. A "Haaretz" słusznie napisał, że wiersz GraSSa jest bardziej patetyczny niż antysemicki.  (Dla miłośników kiepskiej poezji i języka Goethego: wiersz Grassa w oryginale). Warto teraz przypomnieć słowa kumpla GraSSa i GroSSa, czyli Adama Michnika:

"Grass prorokuje nieustannie. Wciąż zakłóca nasz spokój, uderzając w blaszany bębenek, nakazuje rachować się z mroczną przeszłością. I wciąż wymaga, byśmy porzucili małostkowość, banał, mściwość. Uczy, jak kochać wolność i prawdę, czyli po prostu życie; jak kochać ludzi, jak kochać literaturę. On to potrafi. 


I my kochamy Ciebie, drogi Günterze! Dużo zdrowia i dużo nowych pięknych książek!"



środa, 4 kwietnia 2012

Bitwa o Athens, 1946. Amerykańska rebelia



Historia mało znanej amerykańskiej rebelii. W 1946 r. grupa weteranów drugiej wojny światowej z miasteczka Athens zbuntowała się przeciwko lokalnej sitwie samorządowej. Dopilnowali uczciwości wyborów za pomocą umiejętności jakie nabyli na frontach wojny w Europie i na Pacyfiku. Mają dzisiaj tablicę pamiątkową :) Wielkim nieszczęściem naszego kraju, że weterani Iraku i Afganistanu nie organizują się w ten sposób.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Wojny Mussoliniego



Włoski udział w drugiej wojnie światowej jest postrzegany stereotypowo: wyobrażamy sobie, że Włosi zachowywali się tak jak w "Giuseppe w Warszawie" czy w "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" - jak dekadenckie cioty nie mające najmniejszej ochoty walczyć za Mussoliniego. To opinia krzywdząca. Nie tylko dla Włochów, ale również dla alianckich żołnierzy, którzy przeciwko nim walczyli - choćby dla Brygady Karpackiej w Tobruku i pod Gazalą. Tak naprawdę bowiem włoskie siły zbrojne były godnym wojennym przeciwnikiem. Książka Franka Josepha "Wojny Mussoliniego" przypomina heroiczne epizody ich udziału Włochów w tym konflikcie, a także w wojnach w Hiszpanii oraz Etiopii. Włoska armia była kiepsko wyposażona i słabo zaopatrzona, ale jej żołnierzom bynajmniej nie brakowało ducha bojowego. Wszak świetne włoskie dywizje - np. Folgore i Ariette wielokrotnie ratowały Rommla w Afryce. Włosi mieli doskonałe siły specjalne (np. X flotylla MAS), dobrych pilotów a ich marynarka wojenna zdołała w 1942 r. tak zmasakrować brytyjską flotę, że zdołała na pół roku wywalczyć sobie panowanie na Morzu Śródziemnym. Mitem jest również to, że "Włosi nie chcieli umierać za Mussolniego". W wojskach Włoskiej Republiki Socjalnej służyło przecież ponad 200 tys. fanatycznych ochotników - wtedy, gdy wiadomo było, że wojna jest przegrana. Przykładem tego oporu może być okręt podwodny "Torelli", który we wrześniu 1943 r. nie podporządkował się rozkazowi kapitulacji i służył z mieszaną niemiecko-włoską załogą na Dalekim Wschodzie. Po kapitulacji III Rzeszy działał jako japoński okręt podwodny I-504 z załogą niemiecko-włosko-japońską. 30 sierpnia 1945 r., czyli już po kapitulacji Japonii, zestrzelił nad portem w Kobe amerykański bombowiec B-25. Był to ostatni aliancki samolot zestrzelony przez państwa osi w drugiej wojnie światowej. Marynarz, który go zestrzelił był Włochem.

Największą niedoskonałością armii włoskiej było jej dowództwo - monarchistyczne, niekompetentne szczury, które dla kariery dezinformowały Duce o stanie armii (przez co Mussolini zdecydował się na zbyt wczesne wejście do wojny) a później zdradziły swego wodza i swój kraj. Największym błędem Mussoliniego było więc to, że w 1922 r. zatrzymał swoją rewolucję przed tronem.

Książka "Wojny Mussoliniego" mówi również o dwóch bardzo mało znanych epizodach drugiej wojny światowej: niemiecko-włosko-japońskim programie nuklearnym oraz korespondencji Chrurchill-Mussolini prowadzonej przez całą wojnę (w której m.in. brytyjski premier obiecywał Duce Grecję i kawałek Francji w zamian za zmianę frontu Włoch, proponował wspólny atak na ZSRR i prosił Mussoliniego o protekcję, gdyby Wielka Brytania skapitulowała). Właśnie te tajne listy były przyczyną zabójstwa Mussoliniego.

Stratfor: Bibi kontra Obama



Kolejne perełki z maili Stratforu. Okazuje się, że jednym ze źródeł wywiadowczych tej firmy był premier Izraela Benjamin Netanjahu! Z maili można się dowiedzieć jak bardzo premier Izraela nienawidzi Obamy. Oto przykładowe fragmenty:

Cytat nr. 1:  BB dislikes Obama immensely. After hosting Biden, the last thing he wants
to do is kiss Obama's arse. 

Cytat nr. 2From my lips to your ears. I would imagine that my good friend BB
Netanyahu told Obama what the Sword of Gideon has in store for the Iranian
menace. I also have it on good word that BB trusts Obama about as much as
he trusted Arafat or Waddi Haddad. 


Wspomniany tam Waddi Haddad, to znany palestyński komunistyczny terrorysta z lat '70-tych, wspólnik Carlosa. W innym mailu Stratforu napisano, że Haddad zmarł w Berlinie Wschodnim na białaczkę, ale Mossad puścił w świat historyjkę, że go otruł belgijskimi czekoladkami. Palestyńczycy i Sowieci ją podchwycili, by zrobić z Haddada bohatera.

Jeden z maili Stratforu dotyczący relacji amerykańsko-izraleskich, mówi, że "cień CIA" spodziewał się zamachu na Obamę (nazywanego tam "A-Dogg" tak jak jakiś raper) przygotowywanego przez Mossad. "Helikopter będzie miał awarię". Autor maila Fred Burton był członkiem komisji Departamentu Stanu USA badającej zabójstwo gen. Icchaka Rabina.

Email-ID1106053
Date2010-02-22 17:21:03
Fromburton@stratfor.com
Toanalysts@stratfor.com
List-Nameanalysts@stratfor.com

The point is what is Israel's next move? Bob and Mike are experts, but
both also understand that what we think is really not the issue. I also
know what BB will do, i.e., protect the State of Israel. One can look
at MOSSAD's recent covert activities and get a sense of their mindset.
I also think they will assassinate A-Dogg. His helo will have a
malfunction.



UPDATE: Słusznie zwrócono mi uwagę, że A-Dogg pasuje również do Ahmadinedżada, który też notabene lubi latać helikopterem. Inna depesza Stratforu pokazuje, że A-Dogg to rzeczywiście Ahmadinedżad. Dlatego zmieniłem tytuł posta.