Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chorwacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chorwacja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 listopada 2014

Ukraina jak Krajina, Rosja jak Serbia


Ostatni tydzień nie był dobry dla Rosji: OPEC zadała mocny cios jej trzecioświatowej gospodarce, Francja pod naciskiem USA ("jak sprzedacie, to się zajmiemy waszymi bankami") wstrzymała dostawę Mistrali (Ruscy pogorszyli sprawę kradnąc z nich część elektroniki), wyszło na jaw prostytuowanie się francuskiego Frontu Narodowego za pieniądze rosyjskich banków, Chuck Hagel, słaby sekretarz obrony USA podał się do dymisji, a straty ludzkie jakie poniosła rosyjska armia na Ukrainie sięgnęły ponoć poziomu zbliżonego do poniesionych przez USA w czasie całej drugiej wojny irackiej. Wstrzymałbym się jednak ze świętowaniem, Rosja jest wciąż mocna, u niej "ludi mnoga" i ma wiele asów w rękawie. Do najmocniejszych z nich należy oczywiście uderzanie w morale przeciwnika i mieszanie w jego umyśle. Wielokrotnie się ostatnio przekonywałem, że rosyjscy agenci wpływu zrobili Polakom niezłą wodę z mózgu i kierują nas w stronę Idiokracji. Zastosowali w tym przypadku podobną kliszę propagandową jak w czasie wojen bałkańskich z lat 90-tych.



Strategia zastosowana przez Rosję na Wschodniej Ukrainie jest bardzo podobna do tej jaką zastosował Miloszewicz w Chorwacji i Bośni - tworzenie terrorystycznych państewek skupionych wokół miejscowej agentury, przysłanych z centrali sił specjalnych (i wojsk regularnych), kryminalistów i zjebów wszelkiej maści. Tak jak Putin-Hujło wysłał do Doniecka płka Girkina-Striełkowa, tak Miloszewicz wysłał do Krajiny i wschodniej Bośni kapitana Dragana i Jedinicę, jednostkę specjalną MSW. Bośnia miała swoich Karadzicia i Mladiczia, Donieck ma Gubariewa i Bezlera. Zastosowano również ten sam schemat propagandowy "słowiańska, prawosławna" ludność chwytająca za broń przeciwko "faszystom". W przypadku wojny prowadzonej przeciwko Chorwacji eksploatowano do maksimum to, że Chorwaci posługiwali się symboliką z nazistowskiego NDH, w przypadków Bośniaków przypominano dywizję SS Handżar, w przypadku Albańczyków dywizję SS Skanderbeg. Zjeby od Mladiczia miały więc walczyć przeciwko "strasznym nazistom" wspieranym przez "demoliberałów" oraz "islamskich fanatyków". (Na serbskim filmie "Rany" jest scena, w której dresiarze robią włam do wilii reżimowego jugosłowiańskiego prezentera telewizyjnego. Gdy ich nakrywa i pyta kim są, oni odpowiadają: "Jesteśmy bandą faszystowskich najemników oraz islamskich fanatyków, którzy przyszli skopać ci dupę, za te głupoty, które gadasz w telewizji." On odpowiada: "Panowie, dogadajmy się, ja musiałem pojechać do Knina..." :) Na sporą część polskiej prawicy to zadziałało. Do dobrego tonu należy tam m.in. straszenie kalifatem w Kosowie czy też biadolenie o bombardowaniach NATO z 1999 r. Nawet tak antyrosyjski autor jak Waldemar Łysiak dał się na to złapać - zarówno w przypadku Jugosławii jak i Ukrainy.

Przyjrzyjmy się temu jak wygląda wojenna muzyka "atlantystów" :
 Thompson - Boja Cavoglave  Thompson - Anice  Meda - Vellezerit Haradinaj  

Dino Merlin - Da te nije Alija

A teraz wojenna muzyka "euroazjatów":

"Remove Kebab"  Baja Mali Knindza-Crni gavran   Ameriko won

Muzyka normalnych  narodów kontra muzyka narodów zmierzających do upadku. Te klipy mówią więcej, niż tysiące słów...



\

Powyżej: Bojownicy przeciwko "nazizmowi", "islamskiemu terroryzmowi" i "demoliberalizmowi". Poniżej: "kosowski kalifat" :)





W przypadku konfliktu na Ukrainie jesteśmy więc bombardowani opowiastkami o "strasznych banderowskich nazistach" wspieranych przez "żydowskich neoliberałów" przeciwko "prawosławnym Słowianom". Istotnie wśród ukraińskich patriotów występuje fascynacja UPA, tak jak wśród chorwackich patriotów istnieje fascynacja ustaszami. To, że na froncie śpiewano ustaszowskie piosenki i odwoływano się do tradycji Crnej Legiji nie czyniło jednak Chorwacji państwem faszystowskim. Przez większą część okresu niepodległości rządzona była ona przez postkomunistów (takich jak prezydent Tudjman, były partyzant Tity) i liberalną lewicę. (Policjanci służący ekipie Tudjmana zabili w egzekucji szefa nacjonalistycznej, neoustaszowskiej partii HOS, tak jak ukraińscy policjanci od Awakowa zabili Saszkę Biłego z Prawego Sektora.) Moda na ustaszowskie symbole i muzykę Thompsona nie przełożyła się choćby na takie elementarne sprawy jak właściwe upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonane przez Titę.  Chorwacja nie jest państwem  nawet w najmniejszym stopniu faszystowskim - każdy kto tam był na wakacjach potwierdzi.  Tak samo moda na UPA nie przełoży się w żaden sposób na ustrój Ukrainy, tak jak moda na Żołnierzy Wyklętych i Powstanie Warszawskie nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość polityczną w Polsce. Po prostu czasem fajnie się pozachwycać dawnymi bohaterami (pamiętajmy, że dla nas "Bury" jest bohaterem a dla Białorusinów już "zbrodniarzem" )  i tyle.  Ten kto widzi w takiej fascynacji formacjami wojskowymi z czasów naszych dziadów jakąś zapowiedź faszyzmu, czy to w Polsce, czy w Chorwacji czy na Ukrainie jest albo idiotą albo prowokatorem. Takich ludzi wypada tylko obśmiać, zdemaskować lub uciszyć.


Kiedy przyjdzie czas na Moskwę? Myślę, że tak ją kiedyś urządzą jej mieszkańcy...

sobota, 23 lutego 2013

Jan Paweł II zaorał bałkańską narrację endecji

"Kosowo jest albańskie" - Roman Dmowski  :)

Ilustracje muzyczne: Marko Perkovic Thompson "Anica"
                                 Marko Perkovic Thompson "Cavoglave"
                                 Meda ft. Sinan Hoxha "Kuq e zi"

Popularna prawicowa, endecka narracja wojen bałkańskich lat 90-tych mówi, że Jugosławia została rozbita przez Niemcy, USA i muzułmanów. Pomija ona kluczowy czynnik jakim były walki frakcyjne wśród jugosłowiańskich komunistów i sięgnięcie przez ich frakcje po nacjonalizm. Ale mimo wszystko  zawiera ziarno prawdy. Sam uważam, że dzięki wojnom bałkańskim USA zdołały na 10 lat zatruć stosunki niemiecko-rosyjskie (co było dla Polski ekstremalnie korzystne, wbrew temu co twierdzą fantaści snujący wizje jakiegoś Heksagonale). Warto jednak zwrócić uwagę, że endecy zawsze pomijają innego ważnego aktora stosunków międzynarodowych, który wziął udział w rozbijaniu Jugosławii: bł. Jana Pawła II i Stolicę Apostolską. Endecy zawsze przypominają, że niemieckie MSZ pośpieszyło się z uznaniem niepodległości Chorwacji. Zapominają dodać, że wkrótce po RFN Chorwację uznała Stolica Apostolska. Watykan udzielał w czasie wojny dyplomatycznego i duchowego wsparcia Chorwacji w walce z komunistyczną Serbią. Jan Paweł II przyjął na audiencji m.in. generała Ante Gotovinę, który w 1995 r. dowodził operacją "Burza" w wyniku której zdobyto na Serbach Krainę. Chorwaci uważają Jana Pawła II za swojego bohatera. Urban i Palikot nie przeżyliby 30 sekund, gdyby zostali otoczeni przez weteranów wojny z Serbią. :)







Trudno się jednak dziwić wsparciu Watykanu dla Chorwacji. Nie miał przecież powodu, by kochać komunistyczną Jugosławię, państwo zroszone krwią tysięcy katolików. W odróżnieniu od endeków  nie widział też w postkomunistyczno-mafijnej Serbii "bastionu chrześcijaństwa". Watykan doskonale zdawał sobie za to sprawę z bardzo silnego serbskiego antykatolicyzmu. (Jan Paweł II wyniósł przecież na ołtarze katolickie zakonnice z Bośni zgwałcone i zamordowane przez czetnicką bandę, czyszczącą Bośnię z muzułmanów i katolików.) Sam ten silny antykatolicyzm widziałem w Serbii. Gdy byłem na serbskim festiwalu nacjonalistycznym na Ravnej Gorze co i rusz słyszałem antykatolickie teksty w stylu "papież kierował Hitlerem" a serbscy koledzy namawiali mnie do przyjęcia swojej wiary. "Gdy będziesz katolikiem, nie będziesz widział całego zła tego świata" - mówili. Rozglądałem się więc uważnie i uśmiechałem się obserwując ich "życie duchowe". Na straganach obok ikon świętych i innych dewocjonaliów kasety porno z paniami dumnie prezentującymi swe narządy na okładkach, butelki wódki z zatopionymi w nich krzyżami (kupiłem taką na pamiątkę). Ale najlepszą ilustracją specyficznego podejścia Serbów do religii był podpity jegomość, który przeżegnał się na nasz widok mamrocząc "Katolicy na Ravnej Gorze! Skandal!" a po chwili wyjął przy wszystkich wacka na wierzch i zaczął mówić, że jest "pedałem i komunistą".

To samo narracyjne skrzywienie dotyczy Kosowa. Prezes Artur Zawisza pisze: "Okazujemy solidarność prawosławnym południowym Słowianom, aby przypomnieć sobie i światu słowiańską wspólnotę wiary i kultury. Bronimy matecznika serbskości przed inwazją muzułmanów, których powstrzymywał w 732 roku Karol Młot pod Poitiers, a w 1683 roku Jan III Sobieski pod Wiedniem. "
Problem w tym, że Serbom Kosowo zabrali nie muzułmanie, ale inny naród: Albańczycy. Prawie 20 proc. Albańczyków to chrześcijanie, którzy jakoś się nie skarżą na islamskie prześladowania - dotyczy to również Kosowa. Poprzedni prezydent Albanii był prawosławny. Dwóch największych bohaterów narodowych Albanii to katolicy: Skanderbeg i bł. Matka Teresa z Kalkuty.


Powyżej: antykomunistyczne malowidło w kościele franciszkańskim w Szkodrze

W Tiranie, w samym centrum miasta jest wielka prawosławna katedra, a centrum albańskiego antykomunizmu było od lat w dużej mierze katolickie miasto Szkoder. Albański islam jest dosyć liberalny - zwłaszcza, że jest pod silnym wpływem sufickiego bektaszyzmu. Podróżując po Albanii i rozmawiając z miejscowymi słyszałem wypowiedzi w stylu "islam i chrześcijaństwo to dwie autostrady prowadzące do Boga". Nie widziałem tam żadnej dziewczyny w chuście na głowie, za to wiele w klubach nocnych. Wojna w Kosowie miała mało wspólnego z ekspansją islamu. To było starcie dwóch nacjonalizmów. Dlaczego więc Albańczycy niszczyli serbskie cerkwie? Robili to samo, co my po 1918 r. Niszczyliśmy ślady panowania zaborcy. Tak jak rosyjskie prawosławie dostarczało carskim oprawcom duchowego paliwa do prześladowania Polaków, katolików i Żydów, tak serbskie prawosławie dostarczało ludziom typu "pedał i komunista" z Ravnej Gory, duchowego paliwa do zabijania Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków. Starcie wygrały nacjonalizmy: chorwacki, bośniacki i albański. Serbowie przegrali, bo okazali się chorym społeczeństwem. Nie ma powodu, by ich bronić. Powinni stracić jeszcze Preszewo i Wojewodinę.

(Zainteresowanych tematyką kosowską polecam ten mój wpis, oraz artykuł dra Targalskiego)

Czasem się zastanawiam, czy endecy są rzeczywiście katolikami. Argumenty wysuwane przez nich w ich narracji dotyczącej Rosji i Bałkanów są bowiem zwykle prawosławne. Pamiętacie wizytę patriarchy generała Cyryla? Podpisanym z tej okazji świstkiem papieru (którego nie odczytano w mojej parafii, by nie gorszyć patriotycznych wiernych) ekscytowała się cała masa endeków od Winnickiego po Engelgarda i Bodakowskiego. Wszyscy zdawali się bić czołem o posadzkę cerkwii i powtarzać: "Ja rab twój! Ja rab twój!". A wyobraźmy sobie teraz, że podobne porozumienie z Kościołem Katolickim podpisałby jakiś protestancki biskup, Dalajlama czy naczelny rabin Izraela. Oburzenia na ekumenizm byłoby co niemiara :)



Ps. Serbski narodowy mit koncentruje się wokół bitwy na Kosowym Polu z 1389 r. Starcia chrześcijańskich Serbów z Turkami. Serbowie pomijają jednak to, że po ich stronie walczyli wówczas Albańczycy. Również to, że kilkadziesiąt lat później podczas drugiej bitwy na Kosowym Polu wojska albańskiego katolika Skanderbega starły się z serbskimi wasalami tureckiego sułtana. No cóż, współczesna turecka historiografia podkreśla, że Serbowie byli "dobrymi sojusznikami" Turcji :)

piątek, 10 sierpnia 2012

Josef - I wojna światowa po chorwacku



 Chorwatom udało się zrobić świetny film o I wojnie światowej na froncie galicyjskim. Jak widać z powyższego, promocyjnego teledysku (muzyka Thompsona!), obraz "Josef" zapowiada się bardzo klimatycznie i drastycznie odbiega od dotychczas dominującej "szwejkowej" wizji tego konfliktu. Film zaczyna się od tego, że chorwacki maruder znajduje na pobojowisku dokumenty oficera o imieniu Josef. To otwiera drogę do szeregu "nieoczekiwanych zdarzeń" z oskarżeniem go o szpiegostwo na czele. Na końcu dowiadujemy się, że dokumenty wystawione były na chorwackiego oficera CK-Armii o nazwisko Josef Broz - takim samym jakim później posługiwał sie Tito. Mamy więc historię o stworzeniu legendy dla nielegała. Tito był przecież "przybłędą", którego oficjalny życiorys mówił, że jako podoficer trafił do rosyjskiej niewoli w czasie Wielkiej Wojny i tam zastała go rewolucja. Jak było naprawdę? Nikt tego nie wie. Może wersja filmowa jest prawdziwa. "Sie sind betrueger..."