sobota, 28 września 2024

Gdy Starzyński przegrał z Matuszewskim + Nasrallah zabity?

 


Sondaż przeprowadzony w USA na jesieni 1939 r. wykazał, że w oczach Amerykanów „postacią w Europie najbardziej bohaterską i sławną” był Stefan Starzyński, prezydent Warszawy. Można zrozumieć, że wyniki tej ankiety były mocno nie w smak Niemcom. Jeszcze bardziej zirytowały one jednak pracowników aparatu propagandy rządu generała Władysława Sikorskiego. W ich oczach Starzyński był przecież przedstawicielem znienawidzonej sanacji. „Nie chcemy Starzyńskiego! Trzymajmy się z daleka od osób, złączonych choćby luźno ze sprawcami klęski!” – mówiono w jednej audycji polskiego radia nadawanej z Paryża.

Dziś możemy się śmiać z głupoty nienawistnych patafianów od generała Sikorskiego, ale musimy pamiętać, że wówczas postać prezydenta Starzyńskiego była dla nich naprawdę problematyczna. W czasie, gdy tworzyli oni narrację o tym, że wrześniowej klęski Polski była winna jedynie sanacyjna ekipa (w której nie było żadnego "sprawiedliwego"), Starzyński - przedstawiciel owej sanacyjnej wierchuszki - jawił się autentyczny bohater. Co więcej, stał się on prawdziwym przywódcą narodu o realnym autorytecie, przewyższającym propagandową bańkę zbudowaną wokół Sikorskiego. Różni Modelscy, Strońscy i Liebermanowie dostawali więc białej gorączki, gdy wspominano postać Starzyńskiego.

Prezydent Starzyński miał niekwestionowane zasługi w obronie Warszawy. To on również - wraz z ppłkiem Wacławem Lipińskim - storpedował plany generała Rómmla dotyczące stworzenia kolaboracyjnego rządu prosowieckiego w Warszawie. A przecież plany te miały poparcie szerokiej koalicji - od księcia Zdzisława Lubomirskiego, po Mieczysława Niedziałkowskiego i Zygmunta Zarembę z PPS.

Pamiętajmy jednak też, że Stefan Starzyński świetnie się sprawdził  jako prezydent Warszawy czasów pokoju. Za jego pięcioletnich rządów, w stolicy powstało 100 tys. mieszkań, 30 nowych szkół (kilkadziesiąt starych zmodernizowano), 1 nowy szpital (7 starych zmodernizowano), Muzeum Narodowe i wiele innych gmachów publicznych. Przebudował 195 ulic i stworzył 40 km nowych tras tramwajowych. Zmodernizował też warszawskie trasy wylotowe, zelektryfikował kolej średnicową i przygotowywał miasto do budowy sieci metra. Wszystko to w czasach gdy nie było dotacji z Unii, a Polska była biednym krajem dopiero podnoszącym się z Wielkiego Kryzysu.

Można się dziwić skąd Starzyński miał na to pieniądze? Po prostu miał. Bo był bankowcem i znał mechanizmy kreacji pieniądza. Nie wierzył w opowiastki o "długu, który odziedziczą nasze wnuki" i o "rządzie, który nie ma własnych pieniędzy". Wcześniej, jako wiceprezes BGK i komisarz generalny pożyczki narodowej, wykazał się ogromnym talentem do znajdowania funduszów.

Wokół Starzyńskiego uformowała się grupa znajomych, którą nazywano Pierwszą Brygadą Gospodarczą. Ludzie ci, już na wczesnym etapie Wielkiego Kryzysu twierdzili, że uratować gospodarkę mogą rozwiązania, które dopiero po 1935 r. zaczął wdrażać w Polsce minister Eugeniusz Kwiatkowski,  po 1933 r. w USA administracja Roosevelta, a w Niemczech ekipa Schachta. Ów interwencjonizm sprawiłby, że Wielki Kryzys trwałby w Polsce o wiele krócej i przyniósłby dużo mniejsze straty. Kraj i jego przemysł byłyby lepiej przygotowane w 1939 r. do wojny. Nędza na wsi (wywołana deflacją) byłaby dużo mniejsza - podobnie jak poparcie dla szkodników spod znaku Stronnictwa Ludowego.

Niestety tak się nie stało. Starzyński nie był wówczas politykiem z pierwszego szeregu. Był urzędnikiem Ministerstwa Skarbu, który doszedł tam do stanowiska wiceministra. Był też człowiekiem łatwo robiącym sobie wrogów - bo nie lubił niekompetencji i wygarniał błędy zarówno podwładnym jak i przełożonym. Jego wizja nie zdołała się więc przebić. 




Przebiła się za to polityka deflacyjna - zgodna z ekonomią "klasyczną" - a realizowana przez ministra skarbu Ignacego Matuszewskiego, popierana m.in. przez liberalnych ekonomistów, biznesmenów z "Lewiatana" i Związek Ziemian. Ów były szef Oddziału II z 1920 r. robił na stanowisku ministra skarbu mniej więcej to, co wdrażano w Grecji w czasie kryzysu strefy euro i to co realizował za rządów Hoovera amerykański sekretarz skarbu Andrew Mellon. Czyli pozwolił na wpadnięcie gospodarki w spiralę deflacyjną. Nie ważne, że spadały płace, a produkcja stawała się coraz mniej opłacalna. Wartością było to, że gospodarka wraca "do równowagi" i "sama się leczy". To trochę tak jakby nie budować zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej i liczyć na to, że "natura sama się ureguluje"... Ogromnym nieszczęściem Polski było to, że taką politykę wdrażał człowiek mający autentyczne zasługi z wojen o niepodległość i granice oraz z II wojny światowej.  Człowiek kreowany obecnie na wizjonera...

Korwiniści i endeki lubią jojczyć, że sanacja wdrożyła w Polsce straszliwy interwencjonizm gospodarczy. I mylą się w tej kwestii całkowicie. Największym błędem sanacji był bowiem niedobór interwencjonizmu i nadmierne hołdowanie dogmatycznej ekonomii "klasycznej". Endeki lubią opowiadać niestworzone, idiotyczne historyjki o Marszałku Piłsudskim - ale nigdy go nie skrytykują za jego największy błąd: to, że nie przekazał w 1929 r. sterów w gospodarce ludziom takim jak Kwiatkowski czy Starzyński.

"Patrząc na zagadnienie liberalizmu i etatyzmu, z których jedno ma tendencję do osłabienia jednostki, względnie do krępowania możliwości rozwoju jednostki, oraz przy (...) dziedzicznym obciążeniu narodu polskiego (skłonność do anarchizmu), powiadam, mniej się obawiam tego kierunku, który jednostkę osłabia, tym bardziej, że obecnie jesteśmy w okresie budowania państwa, (...) więc trzeba popierać wszystkie czynniki, które wzmacniają państwo, a nie te, które choćby mimo woli je osłabiają”. - Stefan Starzyński, "Zagadnienia etatyzmu, Warszawa 1928, s. 74.

***

Netanjahu kontynuuje swoją przedwyborczą wojenkę, na nowym, libańskim froncie. Ofensywa miała być już gotowa, ale większy atak został powstrzymany przez Jake'a Sullivana. (Przy okazji książę Mohammed bin Salman powiedział Blinkenowi, że absolutnie go nie obchodzi sprawa palestyńska.) Iran wrzucił Hezbollah pod autobus, odrzucając jego prośby o zaatakowanie Izraela. Biorąc pod uwagę to, że wybuchające pagery tudzież spadające rakiety mocno przetrzebiły kadry dowódcze Hezbollahu, nie daje szyitą większych szans. 

W sobotę rano IDF podały, że zlikwidowały lidera Hezbollahu Hassana Nasrallaha w nalocie na siedzibę Hezbollahu w Bejrucie. Hezbollahowcy temu jednak zaprzeczają.


Pojawiła się teoria, że za śmierć poprzedniego prezydenta Iranu odpowiada też eksplozja pagera w śmigłowcu. (Na jednym ze zdjęć prezydent Raisi miał pager położony na stoliku, przy którym siedział.) To by jednak stawiało irański aparat bezpieczeństwa w fatalnym świetle. Śmierć prezydenta nastąpiła przecież wiele miesięcy przez izraelskim atakiem kastrującym Hezbollah i służby miały wystarczająco dużo czasu, by odkryć ślady eksplozji pagera. 




W USA wyścig wyborczy nadal wyrównany, na co wskazuje choćby niedawny sondaż NYT dający Trumpowi lekką przewagę w kluczowych stanach "Słonecznego Pasa", brak poparcia "Teamsterów" (dawnego związku Jimmy'ego Hoffy) dla Kamali czy też to, że kandydatka demokratów ma wśród Latynosów niższe poparcie niż swego czasu Biden i Hillary.

Zauważyliście, że pierwszy zamach na Trumpa nastąpił mniej więcej tydzień po wygranej debacie z Bidenem, a drugi kilka dni po debacie "przegranej" z Kamalą? Sondaże Kamali w kluczowych stanach po debacie się nawet lekko pogorszyły. Mogą próbować dalej. Kongresmen Gaetz stwierdził, że źródło w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego powiedziało mu, że pięć ekip zabójców poluje na Trumpa wewnątrz USA. 

Routh, czyli libkowski sojowy cuck będący drugim zamachowcem, jakimś dziwnym trafem dysponował szczegółową rozpiską tego, co Trump będzie robił do października. Nieźle jak na "samotnego świra"! Syna Routha został natomiast  aresztowany za posiadanie materiałów pedofilskich.

W stan oskarżenia o korupcję został postawiony burmistrz Nowego Jorku - Eric Adams, czarnoskóry były policjant. Nikogo nie dziwi, że nowojorski demokrata jest skorumpowany. Dziwi raczej to, że za niego wzięła się FBI. Adams twierdzi, że to dlatego, że krytykował politykę imigracyjną administracji Bidena-Harris.

Ostatnio też trochę celebrytów zamilkło na Twitterze, co może mieć związek z aresztowaniem P. Diddy'go. Sam Diddy boi się, że go otrują w więzieniu, a jego ochroniarz twierdzi, że filmowano gości tego rappera podczas orgii. I że są tam nazwiska z pierwszych stron gazet. Jedna była Diddy'ego napisała, że kolesie z Hollywood dostali taśmy Justina Biebera dokonującego gwałtu na osobie nieletniej. Czy to tylko majaczenia wariatki? Surge Knight, były prezes wytwórni Death Row Records twierdzi, że Diddy miał materiały do szantażowania Baracka Obamy. Diddy rzeczywiście urządzał huczne przyjęcia i nawet 25 lat temu żartował sobie, że będzie za ich urządzanie aresztowany. Pojawił się też trudny do zweryfikowania przeciek, że działalność Didy'ego była kontrolowana przez FBI jako operacja zbierania materiałów do szantażu. FBI ponoć pomogła wykreować kariery wielu raperów wyłowionych w więzieniach i często kryptogejów. 

No cóż, Ameryka stała się tak politycznie poprawna, że ma i białego i czarnego Epsteina.

***

Wasz ulubiony autor na krótko wpadł w zeszłym tygodniu do Berlina, gdzie m.in. integrował się z Big Techem i spacerował historycznym szlakiem, mijając po drodze m.in. miejsce dawnego bunkra Hitlera pod Kancelarią Rzeszy.

Niedawno znów udzielił wywiadu Radiu Opole - tym razem o przedwojennej współpracy niemiecko-sowieckiej.

Jego książka "Mroczne sekrety II wojny światowej" zbiera zadziwiająco dobre recenzje od czytelników.


Za tydzień i prawdopodobnie również za dwa tygodnie wpisów nie będzie, bo wyjeżdżam do kraju pełnego starożytnych zabytków.

sobota, 21 września 2024

Kolejny cuck strzelał do Trumpa, a Mossad kastruje Hezbollah

 


Polityka DEI wchodzi w USA wszędzie i niszczy wszystko. Także branżę "samotnych strzelców". Do ostatnich dwóch zamachów na Trumpa wybrano niekompetentnych cucków. Kolejnego dokona pewnie czarnoskóra "trans-kobieta"...

Próba zamachu na Trumpa dokonana w zeszłą niedzielę na Florydzie nie udała się, gdyż sprawca została zauważony i nie zdołał strzelić do republikańskiego kandydata. Czaił się w krzakach przez 12 godzin i obserwował pole golfowe. Skąd jednak wiedział, że Trump będzie akurat tego dnia grał w golfa? Były prezydent nie miał tego w kalendarzu, a decyzja o golfie zapadła spontanicznie. 


Znany konspirolog Alex Jones przewidywał, że dojdzie do drugiego zamachu i że zamachowiec będzie przedstawiany jako "prawicowiec". I tu się pomylił, bo mainstreamowe media w USA przekonują, że poglądy polityczne Ryana Routha "są niejasne". "Niejasne" pomimo tego, że posty Routha w mediach społecznościowych wskazują, że był on karykaturalnym libkiem, amerykańskim odpowiednikiem nadwiślańskich silniczków. 

Zastanawiałem się przez pewien czas, czy zamach niemal dokonany przez Routha nie był przysługą FSB dla demokratów, o której wspominał Generał SWR. Gdyby zamach się udał, w świat poszłoby, że kandydat na prezydenta USA został zabity przez fanatycznego zwolennika Ukrainy.

Routh rzeczywiście jeździł na Ukrainę. Udzielał wywiadów mediów, w których chwalił się, że werbuje ochrotników na wojnę, w tym Afgańczyków. Wystąpił w klipie pokazującym demonstrację w Kijowie poświęconą jeńcom z pułku Azow. Libki z NAFO ostrzegały jednak wówczas, że Routh to oszust, który zachowuje się podejrzanie. Napisał też poświęconą tej wojnie książkę, w której wzywał Iran do zabicia Trumpa i chwalił Johna Kerry'ego za negocjacje z Teheranem. Oczywiście koleś był od 2019 r. w polu zainteresowania FBI  Miał też kartotekę kryminalną. W 2002 r. zatrzymano go za posiadanie "broni masowego zniszczenia". 



Rozumiem, że wewnętrze sondaże nie są tak dobre od oficjalnych, ale dziwi mnie, że tak partaczą zamachy...

Tymczasem Netanjahu kontynuuje akcję pomocy Trumpowi w kampanii wyborczej. W ramach niej, Mossad przeprowadził bardzo spektakularną akcję z wybuchającymi pagerami i walkie-talkie w Libanie. 



Hezbollah swego czasu postanowił przejść na "bezpieczniejsze" sposoby komunikacji, czyli pagery. Zakupił 5000 tych urządzeń od węgierskiej firmy "krzak" będącej kontrahentem tajwańskiego producenta pagerów. Mossad zdołał jednak zainstalować w całej partii po 20 gramów materiału wybuchowego. 

Oficjalne dane mówią o kilkunastu zabitych i ponad 2 tys. rannych hezbollahowców. Ranny w oczy został też irański ambasador w Bejrucie. Dokumenty Hezbollahu, które wyciekły do netu mówią jednak, że zginęło 879 hezbollahowców, w tym 291 dowódców. 509 straciło wzrok, a 1735 zostało rannych w "organy reprodukcyjne". No cóż, często trzymali te pagery w kieszeniach spodni...



Hezbollah nie był lubiany przez nie-szyickich Libańczyków, anty-assadowskich Syryjczyków i sporą część świata sunnickiego. Arabski internet mocno się więc naigrywa z nieszczęścia hezbollahowców.'

Równolegle do tej operacji, Shin Bet rzekomo zapobiegł irańskiemu zamachowi na Netanjahu, ministra obrony Yoava Gallanta i dyrektora Shin Bet Ronena Bara.  Irańczycy wynajęli do tego zadania... 73-letniego izraelskiego emeryta. Tak się kończy powierzanie zabójstw różnego rodzaju silniczkom...

sobota, 14 września 2024

Koty jedzą Haitańczyków, a Biden kibicuje Trumpowi

 



Trump ogólnie przerżnął debatę. Nie twierdzę tego na podstawie sondażu CNN czy opinii "ekspertów". Sam po prostu odniosłem wrażenie, że ją przerżnął, bo nie zdołał rozjechać Kamali. Owszem, miał przeciwko sobie dwójkę prowadzących debatę, a Kamala zapewne znała wcześniej pytania (jeśli nie miała innego wsparcia), ale przecież sam zgodził się wcześniej na takie warunki starcia. Powinien się do nich przygotować, a tego nie zrobił. Co więcej, można było odnieść wrażenie, że jest podczas debaty zastraszony. Kamala może jest niekompetentna, ale przez pięć dni przed debatą pracował nad nią sztab specjalistów, który zabronił jej się histerycznie śmiać (ale min już nie potrafiła kontrolować) i kazał odstawić wódkę.


Według Generała SWR debata zmieniła postrzeganie amerykańskiej kampanii prezydenckiej przez członków rosyjskiej Federalnej Rady Bezpieczeństwa. Uznali oni, że Kamala ma zwycięstwo w kieszeni, że należy przerwać wszelkie kontakty z ludźmi z orbity Trumpa i że należy wyświadczyć przysługę Harris. Pojawiają się głosy, że jej zwycięstwo będzie dobre dla Rosji. Ta zmiana nastrojów może być jednak zdecydowanie przedwczesna. 

Ann Coulter, w artykule "Debata o debacie" przypomina, że w 2016 r. powszechnie twierdzono, że Trump przegrał debatę z Hillary. Tymczasem okazało się, że jego argumenty zrobiły wówczas pozytywne wrażenie na elektoracie. Oczywiście, wówczas Trump był w lepszej formie. Jednakże podczas ostatniej debaty mieliśmy również do czynienia z czymś zaskakującym. Monitorowano na żywo grupy focusowe i gdy Trump mówił o imigracji oraz jej związku z przestępczością, grupa focusowa wyborców niezależnych reagowała na to równie pozytywnie jak republikanie. 

Liberalno-lewicowe media śmiały się z tego, że Trump powiedział, że w mieście Springfield w Ohio, hordy Haitaińczyków jedzą psy i koty. "Jak mógł coś takiego powiedzieć! Ale się skompromitował! To już koniec!". Twierdzą, że ta historia o zjadaniu zwierząt domowych to fake news. Ma to być fałszywką, bo tak stwierdziło kilku sojowych cucków, factcheckersów i przedstawicieli miejscowych władz. Tyle, że o zjadaniu kotów i kaczek w parku przez Haitańczyków mówią miejscowi. Zarówno Biali jak i Czarni.  Są przerażeni zachowaniami haitańskich nachodźców. Jest ich tam 20 tys. I nie ograniczają się do zjadania kotów. W zeszłym roku Haitańczyk spowodował tam wypadek autobusu szkolnego. Zginął 11-latek, którego ojciec-cuck stwierdził, że wolałby gdyby jego syn został zabity przez 60-letniego Białego. 

Nie ważne, co mówi sojowe cucki będące factcheckersami. Amerykanie naprawdę są przekonani, że Haitańczycy jedzą psy i koty. Net został zalany memami na ten temat. Białe panienki tańczą na Tik-Toku do kawałka ze zmiksowanym cytatem z Trumpa "Oni jedzą psy, oni jedzą koty". (Twórca tego utworu płacze, że jest socjalistą, że zrobił ten kawałek, by wyśmiewać Trumpa, a źli Trumpowcy uspołecznili jego własność intelektualną i zrobili z niej pro-Trumpowy hit.) Czegoś takiego nie było od 2016 r.










Są też filmiki, gdzie koty pilotujące śmigłowce zrzucają napalm na haitańskie slumsy :) Naprawdę szkoda, że doktor Targalski tego nie dożył...

Sztabowcy demokratów planowali, że ta kampania wyborcza będzie koncentrowała się na aborcji. Wyznaczenie JD Vance'a na kandydata na wiceprezydenta sprzyjało ich zamiarom. Trump jednak złagodził stanowisko dotyczące aborcji. Jego memiczna wypowiedź o Haitańczykach jedzących psy i koty sprawiła natomiast, że głównym tematem w kampanii wyborczej stała się polityka imigracyjna, czyli coś bardzo niewygodnego dla demokratów.












Powyżej: Tak AI widzi przyszłą eksepedycję pacyfikującą Haiti

Nie ulega bowiem wątpliwości, że politykę tę demokraci totalnie schrzanili. Czemu nawpuszczali Haitańczyków na masową skalę? Haiti to najbardziej zjebany cywilizacyjnie kraj zachodniej hemisfery. Średnie IQ jego mieszkańców to 67 (70 było kiedyś uważane za granicę upośledzenia umysłowego), a na ulicach grasuja tam gangi kanibali. Sąsiednia Dominikana odgrodziła się od Haitańczyków murem, a demokraci szeroko otworzyli dla nich granicę. 

W amerykańskich miastach zaczęli też ostatnio grasować kryminaliści z wenezuelskiego gangu Tren de Araguua. Taki prezent dla gringo od Maduro.

Nielegalna imigracja z krajów "shitholów" jest więc naprawdę gorącym tematem, który może mocno namieszać w kampanii wyborczej.

Demokraci cieszą się, że Kamalę w końcu poparła Taylor Swift.   Sporym ciężarem może być jednak dla nich to, że poparł ją też Dick Cheney. Nie tylko dlatego, że demokraci przedstawiali go przez wiele lat jako diabła wcielonego. Poparcie Cheneya do pocałunek śmierci dla Kamali w muzułmańskim elektoracie skoncentrowanym w Michigan i Wisconsin, czyli w dwóch kluczowych stanach. Kamala ma już tam mniejsze poparcie niż Trump czy Jill Stein.  Republikanie sprytnie zagrali plasując w tych stanach reklamy pokazujące proizraelskie wypowiedzi Kamali. 


Niezły numer wykręcił kampanii Kamali również Joe Biden. 11 września, podczas wizyty w Shanksville w Pensylwanii, przyjął od jednego ze strażaków czapkę z napisem "Trump 2024", z wiele mówiącym uśmiechem założył ją na głowę i dał się w niej sfotografować. Zażartował sobie przy tym mówiąc: "Nie jedzcie psów i kotów". Później, gdy wchodził do prezydenckiego samolotu trzymał tę czapkę w dłoni, tak by wszyscy to widzieli. 

Sądzę, że po tym, co mu zrobili demokraci, Biden kibicuje w tych wyborach Trumpowi.

***

Wasz Ulubiony Autor miał pierwszy wieczorek autorski. Poniżej możecie obejrzeć zapis tego spotkania. Zachęcam do kupowania książek. Ktoś pytał się w komentarzu pod poprzednim wpisem, gdzie można zdobyć książkę z autografem. Albo na wieczorze autorskim (będą pewnie kolejne), albo należy zwrócić się do autora poprzez maila/media społecznościowe i próbować łapać go w Warszawie. Na pewno będzie podpisywał książki na Targach Książki Historycznej w Warszawie, które odbędą się na przełomie listopada i grudnia.



piątek, 6 września 2024

Komu kibicuje Pekin?


 Profesor Allan Lichtman przewiduje co prawda zwycięstwo Harris, ale Nate Silver daje większe szanse na wygraną Trumpowi.  Choć w wielu sondażach obecna wiceprezydent prowadzi na poziomie ogólnokrajowym, to w kluczowych stanach albo sytuacja jest wyrównana, albo lekko prowadzi Trump. Sondaże oczywiście mogą być złudne, a niektórzy zwracają uwagę na to, że w próbach badawczych nadreprezentowany jest elektorat demokratów.  Czy więc okażą się podobnie lipne jak w 2016 i 2020 r.? Jak na razie Kamala wypada w nich nieco gorzej niż Hillary i Biden w podobnym momencie poprzednich kampanii prezydenckich. Walka będzie więc znów dużo bardziej wyrównana niż sugerują mainstreamowe media. Każdy głos się liczy i każde poparcie. Trwa więc szukanie poparcia u wrogich mocarstw.

Jake Sullivan - Dureń Patentowany będący doradcą Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego - niedawno odwiedził Pekin. Zapewnił, że Kamala będzie "odpowiedzialnie" zarządzała relacjami amerykańsko-chińskimi. Można to przetłumaczyć jako: "błagam! pomóżcie nam wygrać wybory, a w następnej kadencji znów wam realnie nie zaszkodzimy!".

Przypomnę, że Sullivan - członek resetowej ekipy Hillary - to koleś, który najpierw przekonał Bidena, że Rosję można przekupić (zatwierdzając Nord Stream II), by nie atakowała Ukrainy. Potem jego polityka się zawaliła, ale cały czas przekonywał administrację, by powoli dozowała Ukrainie broń i zabraniała jej używać tak, by Rosji realnie zaszkodzić. Powrót do pomysłu powierzenia europejskiego bezpieczeństwa Niemcom Olafa Scholza to też jego "genialny" pomysł, podobnie jak związana z nim zmiana reżimu w Polsce. Przypominam też, że według Generała SWR Sullivan cały czas utrzymuje "relacje robocze" z Nikołajem Patruszewem. Nawet libki z NAFO# się zorientowały w tym, że Sullivan to arcyszkodnik i nazywaj go otwarcie "russian asset" (wywołując płacz trolli powiązanych z administracją Bidena).

Słowa "Putina" o oficjalnym poparciu dla Harris nie muszą więc być żartem. W interesie Rosji jest bowiem administracja, która nadal będzie bała się zwycięstwa Ukrainy i destabilizacji Moskowii.

W ewentualnej przyszłej administracji Harris będzie człowiek dbający o interesy ChRL - obecny kandydat na wiceprezydenta Tim Walz. Koleś w latach 90-tych odwiedził Chiny 30 razy, organizując wycieczki dla młodzieży licealno-studenckiej. Część z tych wycieczek opłaciły władze ChRL.  Nie bez powodu na zaprzysiężeniu Walza jako gubernatora Minnesoty był obecny p.o. konsula generalnego ChRL, a organizacja biznesowa blisko związana z Walzem współpracuje z chińską grupą, która udostępniła swoją siedzibę na tajny posterunek chińskiej bezpieki.  Przypominam, że zamieszki BLM zaczęły się w stanie zarządzanym przez Walza, w mieście Minneapolis, od tego, że czarny kryminalista George Floyd nawalił się chińskim fentanylem i miał kłopoty z oddychaniem.

Mieliśmy już ostatnio małą chińską aferę szpiegowską wśród demokratów. Linda Sun, zastępczyni szefa sztabu gubernator Nowego Jorku Kathy Hochul, okazała się być szpiegiem ChRL. I kto by pomyślał...

***

Ciekawy wykład wygłosił generał Leon Komornicki. Przedstawił wiele porażających informacji o rozkładzie systemu obronnego Polski po 1989 r. Na samym początku wspomniał jednak o amerykańskiej doktrynie mówiącej, że Ukraina nie może wygrać tej wojny. Może jej tylko mocno nie przegrać.


 

***

Wasz Ulubiony Autor udzielił natomiast dwóch wywiadów dotyczących książki "Mroczne sekrety drugiej wojny światowej". Jednego dla RMF FM, drugiego dla Radia Opole. Zachęcam do ich wysłuchania i do przeczytania książki, zwłaszcza, że zbiera ona dobre recenzje czytelników:

"Nie dla idiotów - jak reklamuje się jedna znana sieciówka. W nowym niemiecko-polskim podręczniku do historii na pewno o tym nie przeczytacie. Kupujcie póki jeszcze nie jest zakazane."

"Złudną nadzieją był rozwój literatury z nurtu historii alternatywnej, która za sprawą Zychowicza stałą się ordynarną pornografią intelektualną, godzącą w interesy naszego państwa. Hubert Kozieł swoją elokwencją, szerokimi horyzontami, rozmachem i swoistym literackim sexapilem wywraca stolik uginający się pod ciężarem literatury historycznej. Pozwala spojrzeć na rzeczywistość z innego miejsca, niż te, które chcą od nas ci, którzy ustawiają lustra i mgłę. Hubert Kozieł w tej książce jawi się jako prorok patrzący wstecz."