wtorek, 12 lipca 2016

Trump - Wielki Gatsby

Donald Trump pod pewnym względem przypomina JFK. Nie chodzi o to, że grozi mu zamach, ale o jego związki biznesowe. Tak jak rodzina Kennedych była klanem mafijnym, tak w karierze biznesowej Trumpa roi się od dziwnych związków.



Ilustracja muzyczna: Frank Sinatra - I Love You Baby

Już w 1992 r. pisał o nich Wayne Barrett w książce " Trump: The Deals and the Downfall". ". Miliarder wchodził m.in. w interesy z "Grubym Tonym" Salerno, głową mafijnej rodziny Genovese. Kupował od jego firmy cement do budowy m.in. Trump Tower.  To prawda, że w latach 80. cały rynek cementu w Nowym Jorku był kontrolowany przez mafię, ale Trump miał również z "Grubym Tonym" wspólnego prawnika - Roya Cohna, w latach 50. gwiazdę Komisji MacCarthy'ego. (Pisałem już na tym blogu o przyjaźni Trumpa z Cohnem). Gdy zaś australijski odpowiednik FBI sprawdzał Trumpa pod kontem jego planowanej inwestycji w kasyna w Sydney, dostał od amerykańskich śledczych zapis rozmowy Trumpa z "Grubym Tonym" Salerno - natychmiast uznał, że nie powinien on dostać koncesji.



Trump zapraszał też na swój jacht i do swojego helikoptera Roberta LiButti, współpracownika nowojorskiego mafijnego bossa Johna Gotti. Trump Plaza zapłaciła 200 tys. USD grzywny za przekazanie LiButtiemu dziewięciu luksusowych samochodów oraz za to, że... nie pozwalała swoim czarnoskórym pracownikom zbliżać się do stolika tego mafiozy.

Trump robił również interesy z Louisem Lesserem - legendą amerykańskiej branży deweloperskiej, jednym z twórców sukcesu Las Vegas i zarazem partnerem biznesowym Meyera Lansky'ego, Howarda Hughesa i filipińskiego dyktatora Ferdinanda Marcosa.



W 2005 r. jego holding zaczął współpracować przy projektach budowlanych z firmą Bayrock Group. Współwłaścicielem tej spółki był Felix Sater, rzekomo synrosyjskiego gangstera, który w 2000 r. został uznany współwinnym giełdowego szwindlu opiewającego na 40 mln USD. Sater uniknął wówczas więzienia, bo sypał kolegów a jego zeznania pozwoliły wsadzić za kratki sześciu nowojorskich gangsterów. Współpraca z Bayrock Group posypała się, po tym gdy wyszły na jaw przestępcze powiązania Satera. - Nie miałem z nim dużego kontaktu. Głównie prowadziłem interesy z Tevfikiem - zeznał Trump w 2007 r. Wspomniany przez niego Tevfik to drugi współwłaściciel Bayrock Group , Tevfik Arif. Został on aresztowany u wybrzeży Turcji w 2011 r. Turecka policja dokonała desantu z helikoptera na wynajmowany przez niego jacht. Zatrzymano tam też dziewięć Ukrainek i Rosjanek (z czego dwie miały poniżej 16 lat) oraz imprezujących z nimi oficjeli i biznesmenów z Turcji, Rosji, Izraela i Kazachstanu (w tym ponoć kazachskiego ministra spraw zagranicznych). Gdy skandal wyciekł do mediów,sprawie ukręcono łeb a Arifa oczyszczono z zarzutów stręczycielstwa. Trump mówił wówczas, że nie kontaktował się z Arifem od bardzo dawna.W samej Turcji, przy budowie Trump Towers Istanbul, holding miliardera współpracował z tureckim deweloperem Enginem Yesilem skazanym na początku lat 90. za handel kokainą wUSA. Przy projekcie Trump Tower Philadelphia jego współpracownikiem był zaś inny skazany kokainowy dealer Raoul Goldberg. Jedną ze swoich rezydencji Trump sprzedał zaś za 100 mln USD rosyjskiemu oligarsze (oskarżanego o zlecanie morderstw) Dmitrijowi Rybowlewowi. (Sam też ma w swojej biznesowej historii trochę mafijnych zagrań takich jak np. nie płacenie kontraktorom.) Opisywane na tym blogu związki Trumpa z Sinn Feinn można więc zobaczyć w nowym kontekście - IRA prowadziła przecież interesy z włoską mafią. , a także z irlandzką mafią w Bostonie (która swego czasu była bardzo silna) a ponadto sama angażowała się w działania przestępcze takie jak np. handel narkotykami. 

 Większość tych dziwnych epizodów, to przypadki wchodzenia Trumpa w legalne interesy z mafią. (Amerykańska mafia jest bowiem cieniem swojej dawnej potęgi. Ustawa RICO sprawiła, że syndykaty boją się wchodzić w nielegalne interesy i koncentrują się głównie na legalnej działalności. Co prawda zdarza im się np. dokonywać oszustw finansowych, ale na dużo mniejszą skalę niż wielkim bankom z Wall Street.) W odróżnieniu od Clintonów nie ciągnie się za nim lista osób, które poniosły zgon w dziwnych okolicznościach (popełniły tzw. arkanobójstwo). W odróżnieniu od Hillary, Trump nie cieszy się też względami wielkiego progresywistycznego biznesu, co widać choćby w danych o datkach na jego kampanię (prowadzi ją praktycznie za własne pieniądze, a płynnych środków nie ma wcale tak dużo). Mimo to jego dziwne związki z pewnymi "Amerykanami włoskiego powodzenia" kładą się cieniem na całej jego karierze. I rodzą pytania.



 Czemu establiszment, wałkujący na wszelkie sposoby jego autentyczne i wydumane potknięcia, nie wyciąga na niego takich haków? Czyżby nie było wystarczająco przekonujących dowodów na jego nielegalne działania czy też Trump jest tak sprytny, że przez blisko 40 lat nie dał się złapać? Jak postrzegać w tym kontekście przyjaźń Trumpa z pogromcą nowojorskiej mafii, byłym burmistrzem Rudym Giulianim? Czy o dziwnych biznesowych związkach Trumpa wie jego doradca, gen. Michael Flynn, były szef wywiadu wojskowego DIA? Czy wie o tym inny jego doradca gen. Keith Kellog, wiązany m.in. ze sprawą Abu Ghraib? Czy wie o tym Joe Schmitz, inspektor generalny Departamentu Obrony za administracji Busha a później szycha w Blackwater?   Czy Trump, mówiący o sobie, że "zawsze czuł się jakby służył w wojsku" ma jakieś związki ze służbami specjalnymi?

Przyglądając się amerykańskiej kampanii wyborczej zapominamy o jednej ważnej sprawie: Trump, jeśli zostanie prezydentem, nie będzie rządził sam. Będzie się musiał mierzyć z kontrolowanym przez republikanów Kongresem, podobnie jak to robił Obama. Jego administrację będą zaś tworzyli ludzie z poprzednich republikańskich administracji. Tacy jak Newt Gingrich czy Rudy Guliani. W służbach zostaną stare kadry, podobnie jak w wojsku. Tym co może się zmienić jest to, że Trump będzie podchodził do Putina oraz innych światowych przywódców tak jak do mafiozów - będzie się z nimi próbował dogadać i dzielić strefy wpływów, ale gdy wejdą mu w paradę, będzie bezwzględny.

***



Zwróćcie uwagę na przemowę jaką Trump wygłosił po strzelaninie w Dallas.  Przesłanie: żaden szmaciarz nie będzie bezkarnie strzelał do policjantów. Trump kilka tygodni wcześniej robił sobie fotki z funkcjonariuszami policji z Dallas. 

***



Czarnoskóry morderca z Dallas to ciekawa postać. Nawet jak na cepeliowego czarnego radykała. Wywalili go z armii, bo kradł majtki swojej koleżance, żołnierce pochodzenia azjatyckiego.  Kradzież pantsu - motyw jak z anime i zarazem eksplozja stereotypów rasowych :)
Kolejny motyw z anime w całej historii - gostek został zabity przez robota :) I mamy rozwiązanie problemu: niech do czarnych przestępców w USA strzelają roboty. Nie będzie wówczas oskarżeń o rasizm.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz