Złośliwi mówią, że Putin musi być amerykańskim agentem - nieformalnie wspiera Donalda Trumpa zamiast Hillary Clinton, której rządy gwarantowałyby mu zniszczenie USA...
Coś w tym jest. Osobowość Hillary łączy w sobie bowiem straszliwą chciwość, brak jakichkolwiek skrupułów, bezduszność i mściwość z rażącą niekompetencją. Może się to skończyć dla niej klęską, ale może też skończyć się wielką katastrofą dla Ameryki i świata. Co bowiem można powiedzieć o kandydatce na prezydenta, która najpierw łamie przepisy dotyczące bezpieczeństwa przenosząc swoją oficjalną korespondencję mailową z Departamentu Stanu na prywatny serwer, by ukryć swoje machinacje a nie dba o zabezpieczenie tego serwera, tak by np. rosyjskie czy chińskie tajne służby nie wykradły jej tych maili? Może się okazać, że Hillary będzie kandydatką szantażowaną z Moskwy. Miała wszak bardzo dużo do ukrycia - szczególnie jeśli chodzi o Fundację Clintonów.
Przekręty Fundacji Clintonów opisał m.in. Jerome Corsi w swojej niedawno wydanej książce "Partners in crime". - Od 2001 r. Fundacja Clintona działa bez audytu, więc trudno o precyzyjne dane, ale nieprawidłowości z nią związane idą w setki milionów dolarów, w tym ponad 200 mln USD poszło na osobiste wzbogacenie Clintonów i cele polityczne - twierdzi Charles Ortel, inwestor z Wall Street, który przed kryzysem finansowym doszukał się nieprawidłowości w AIG. Ortel przez 15 miesięcy badał dokumenty Fundacji i odkrył m.in., że podawane przez nią sumy wpłat nie zgadzają się z tym, co deklarowali wpłacający. Jego zdaniem Fundacja rozkradła m.in. dużą część pieniędzy mających trafić do ofiar trzęsienia ziemi w Indiach. - Clintonowie uważają, że żadna katastrofa naturalna nie powinna się zmarnować - wyzłośliwia się Ortel.
Fundacja przyjmowała też datki od obcych rządów. I to w czasie, gdy Hillary Clinton była szefową amerykańskiej dyplomacji. Departament Stanu w latach 2010-2012 (a więc przez część rządów Hillary) zatwierdził warte 316 mld USD kontrakty sprzedaży broni dla 20 krajów, które wpłacały pieniądze na Fundację Clintona. Wśród tych dawców znalazły się m.in. Arabia Saudyjska, Kuwejt, ZEA, Algieria i Oman. I tak np. w 2011 r. Departament Stanu zatwierdził warty 29 mld USD kontrakt zawarty z Arabią Saudyjską przez konsorcjum, któremu przewodził Boeing. Arabia Saudyjska wpłaciła wcześniej na Fundację około 10 mln USD a Boeing na dwa miesiące przed finalizacją umowy 900 tys. USD. Na Fundację wpłacali nie tylko sojusznicy USA. I tak np. od 1 mln USD do 5 mln USD podarował Issam Fares, były libański wicepremier wspierający terrorystyczną organizację Hezbollah.
Wśród donatorów Fundacji możemy znaleźć również Ruch Hizmet szejka Fehtullaha Gulena. Sam Gulen wielokrotnie udzielał politycznego wsparcia Hillary.
Co najmniej 135 mln USD przekazał na Fundację Clintonów kanadyjski biznesmen Frank Giustra, właściciel spółki górniczej Uranium One. Bill Clinton poleciał z nim do Kazachstanu, na spotkanie z prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem. Wkrótce potem kazachskie władze przyznały Uranium One lukratywne koncesje na wydobycie uranu. W latach 2009 - 2013 była ona stopniowo przejmowana przez rosyjski państwowy koncern Rosatom. Przejęcie te zostało zatwierdzone przez rząd USA, choć eksperci wskazywali, że w ten sposób Rosja wejdzie w ten sposób w posiadanie 20 proc. amerykańskich złóż uranu. W ciągu kilku miesięcy przed zatwierdzeniem transakcji przez Departament Stanu, akcjonariusze Uranium One wpłacili na Fundację Clintona łącznie 145 mln USD.
Wpływy w Departamencie Stanu były wykorzystywane przez Clintonów na wiele sposobów. W 2012 r. jeden z funduszów ich zięcia Marca Mezvinsky'ego wpadł w tarapaty, po tym jak za dużo zainwestował w grecki dług. Z emaili ujawnionych przez portal WikiLeaks wiadomo, że Sidney Blumenthal, konsultant z Fundacji Clintonów przekazywał mu wówczas poufne raporty Departamentu Stanu dotyczące stanowiska rządu niemieckiego w negocjacjach zadłużeniowych z Grecją.
Z Fundacją wiąże się również skandal seksualny. Jednym z czołowych jej donatorów był Jeffery Epstein, miliarder skazany za pedofilię i organizowanie prostytucji nieletnich. Prywatny odrzutowiec Epsteina był znany jako "Lolita Express", gdyż często latały nim nieletnie dziewczęta (nawet 12-letnie) na należącą do Epsteina wyspę Little St. James, zwaną "Wyspą Orgii"(Tutaj macie fotoreportaż z rezydencji Epsteina. Przychodzi na myśl angielskie słowo "creepy" - to nie był po prostu gostek, którego kręciły gimbiary, to był naprawdę chory człowiek. W jego domu znajdował się np. dziecięcy fotel dentystyczny do zabaw.) . Na pokładzie "Lolita Express" znajdowało się łóżko wystarczająco szerokie, by uprawiać na nim grupowy seks. Tylko w latach 2001-2003 Bill Clinton przeleciał się tym samolotem 26 razy. Zabawa musiała mu zapaść w pamięć, gdyż nie odciął się od Epsteina, nawet gdy ten miliarder odsiadywał wyrok 18 miesięcy więzienia za pedofilię i stręczycielstwo. W 2010 r. Epstein był gościem na weselu Chelsea Clinton. Gościła tam też przyjaciółka Clintona, która według jednego z pozwów złożonych przeciwko Epsteinowi, załatwiała miliarderowi nieletnie panienki na orgie i robiła im nagie sesje zdjęciowe. To nie pierwsze takie dziwne związki Billa Clintona. Jego dawny ochroniarz Jerry Parks, zastrzelony w 1993 r., opowiadał, że towarzyszył Clintonowi na imprezach, na których panienki w wieku 14-16 lat był kokainowymi kelnerkami. Gubernator Arkansas zabierał je później do "pokoiku".
Blisko 20 lat temu "Washington Post" opisał śledztwo Departamentu Sprawiedliwości dotyczące dotacji wpłacanych na kampanię Clintona i Partii Demokratycznej przez biznesmenów powiązanych z chińskim rządem. Dotacje te miały służyć kupowaniu wpływów wśród amerykańskich oficjeli. Śledztwo ostatecznie nie potwierdziło tych zarzutów, ale część podejrzanych skazano za łamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej. Wśród skazanych był m.in. tajwański biznesmen John Huang, były pracownik indonezyjskiego Lippo Banku (należącego do Mohtara i Jamesa Riady, według raportu Senatu USA powiązanych z chińskimi służbami wywiadowczymi i wspierających Clintonów od lat 80-tych), organizator zbierania funduszów dla Partii Demokratycznej a w latach 1993-1996 zastępca podsekretarza handlu ds. międzynarodowych relacji ekonomicznych. Huang pracując w Departamencie Handlu decydował m.in. o tym jakie technologie mogą być eksportowane do Chin. Według raportu Kongresu USA z 1999 r. Huang pracując w Departamencie Handlu co najmniej dziewięciokrotnie spotykał się z pracownikami ambasady ChRL i prowadził rozmowy o nieznanej treści. Pieniądze na kampanię demokratów nielegalnie przekazywał też m.in. Wang Jun, syn byłego wiceprezydenta ChRL Wang Zhena i zarazem prezes chińskiej państwowej firmy zbrojeniowej Polytechnologies Corp. Jego spółka została przyłapana na przemycie 2 tys. karabinów AK-47 do USA. Za rządów Clintonów dochodziło do dużych transferów technologii z USA do Chin. Ułatwiło je to, że przeniesiono z Departamentu Stanu do Departamentu Handlu prawo do zatwierdzenia umów przewidujących transfer wrażliwych technologii. Lobbował za tym silnie koncern Loral, którego prezes przekazał na kampanię Clintona i demokratów 1,5 mln USD. Sekretarzem handlu w latach 1993-1996 był Ron Brown, polityk odpowiedzialny za kampanię wyborczą Clintona w 1992 r. Jak zeznała później w sądzie jego kochanka Nolanda Hill,Ron Brown nie chciał być kozłem ofiarnym Clintonów i zagrożony dochodzeniem korupcyjnym zamierzał zeznawać w sprawie Huanga. Wkrótce potem zginął w "katastrofie" samolotu w Bośni. Na jego głowie znalazła się rana, którą patologowie wstępnie uznali za postrzałową a w czaszce "ołowiana śnieżyca", czyli odłamki ołowiu po kuli. Sekcji zakazano przeprowadzić a zdjęcia z badania zaginęły. Kilka miesięcy później w siedzibie Departamentu Handlu znaleziono martwe, posiniaczone i częściowo nagie ciało jego wysokiej rangi urzędniczki (pracującej z Huangiem) Barbary Wise.
Flashback: Krótka historia sabotażu lotniczego - cz. 12 : Ron Brown, 1996 rok
Od lat 90-tych krążą listy osób, które zginęły w dziwnych okolicznościach a miały lub mogły mieć wiedzę o kryminalnych działaniach Clintonów. Na niektórych z nich jest ponad 100 osób. Tutaj macie jedną z najbardziej pełnych i przejrzystych tego typu list. W wiele z opisanych na niej przypadków daje do myślenia. Nie powinny nas one jednak dziwić. Clintonowie są od lat 70-tych powiązani z tzw. Dixie Mafia a w latach 80-tych załapali się na Iran-Contra i narkotykowy skandal związany z lotniskiem Mena (o którym kiedyś szerzej napiszę). O ich przestępstwach można przeczytać m.in. w niedawno wydanej w Polsce trylogii Victora Thorna "Hillary i Bill Clintonowie. Seks. Narkotyki. Morderstwa." Po lekturze tych książek mogę śmiało powiedzieć, że Hillary Clinton to najbardziej skorumpowany i umoczony w przestępstwa kandydat na prezydenta USA. Pół biedy, gdyby była tylko kryminalistką. Większym problemem jest to, że nie sprawdzała się jako polityczny decydent. Była fatalnym sekretarzem stanu. Rewolucja w Egipcie, źle przeprowadzone wojny w Libii i Syrii, zamach w Benghazi, reset z Rosją, który doprowadził do wojny na Ukrainie (a Hillary mówi o "możliwym nowym resecie") i de facto przyzwolenie na zamach smoleński (a przynajmniej na jego tuszowanie) - to tylko część jej dorobku. Hillary jako prezydent to gwarancja katastrofy na skalę globalną.
***
Gdy Clintonowie spotkali się ze stuletnim senatorem Stromem Thurmondem, powiedział on im na powitanie:
- Jesteście dwoma klocami...
- Słucham? - odparł Bill.
***
Za jakiś czas postaram się napisać coś więcej o sprawach obciążających Clintonów: m.in. o Mena i piekielnej masakrze w Waco. W międzyczasie jednak pojawią się nowe odcinki serii Euphoria oraz Hyperborea.
***
A tymczasem Donald Trump wypowiedział się na temat zamachu stanu w Turcji. Zgodnie z moją narracją:
"“Some people say that it was staged. I don’t think so, but I do give great credit to Erdoğan for turning it around. You know, the first hour, it seemed like it was over. Then all of a sudden, and the amazing thing is the one that won that was the people,” he also said.
Saying that the people weren’t in favor of what the military was doing, Trump noted it was “impressive” from the standpoint of the Justice and Development Party (AKP) government.
“They came out on the streets, and the army types didn’t want to drive over them like they did in Tiananmen Square when they sort of drived them over, and that was the end of that. People said, ‘I’m not going to drive over people.’ The people came out of their homes, and they were not in favor of what the military was doing. So that was quite impressive from the standpoint of [the] existing government,” he said."
***
Zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". Do nabycia m.in. w Księgarni Prusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz