środa, 19 listopada 2014

Wybory sfałszowane! PSL robi z Polski Donbas


Czy zwróciliście uwagę na zachowanie prezesa (padyszacha? generała-admirała?) Piechocińskiego w piątek przed wyborami? Bardzo nerwowo zareagował na sondaż dający PSL zaledwie 5 proc. poparcia. Jak czytamy: "– Kto zlecił takie badanie? Przedstawiciel telewizji publicznej, w sposób szczególny, odpowiedzialny za to, aby dobrze relacjonować, komunikować i współtworzyć klimat do podejmowania właściwych w demokracji decyzji – mówił Janusz Piechociński. Podkreślił, że teraz „portale przejmują ten sondaż z przekonaniem, że chodzi o elekcję w najbliższą niedzielę".

Po ogłoszeniu exit polls słyszeliśmy z jego ust: ""Niech za rok w kolejnych wyborach słupek PSL-u znów osiągnie 17 proc."

Wynik wynoszący 17 proc. był już i tak zbyt wysoki jak na partię nazywającą wyborców frajerami, partię której ministrowie są wygwizdywani na wiecach. Ale peecwele postanowiły zagrać o więcej.  Doszło więc do totalnego załamania systemu informatycznego PKW, a jak już ogłoszono wyniki, to okazało się, że PSL zabrało PO i PiS zwycięstwo w dziesięciu województwach. Nagle okazało się, że partia mająca 5 proc. poparcia w sondażach zbiera po 40 proc. w wyborach do sejmików.

Do prawdziwie kuriozalnej sytuacji doszło na Kielecczyźnie.


No cóż, kilkakrotnie ćwiczyli scenariusz fałszowania wyborów na Mazowszu, teraz wdrożyli go w całym kraju. Kilka medialnych doniesień:

"W niektórych obwodach np. w powiecie wejherowskim nieważnych jest ok. 40 proc. głosów. W większości błąd polega na oddaniu głosu na więcej, niż jednego kandydata"

"Wojewódzka komisja wyborcza na Pomorzu jest w szoku. Niemal jedna czwarta osób, które wzięły udział w wyborach samorządowych w powiecie malborskim, wybierając swoich kandydatów do Sejmiku Województwa Pomorskiego, wrzuciła do urny źle wypełnione karty!"

"Jak nieoficjalnie dowiedziała się reporterka Radia Gdańsk, są problemy z weryfikacją głosów. Komisje liczyły je ręcznie. Po odblokowaniu systemu, członkowie wprowadzili do niego dane i okazało się, że wyniki… kompletnie się nie zgadzają. Trzeba więc jeszcze raz wszystko przeliczać. "


" masowo napływają sygnały od wyborców, którzy głosowali na danego kandydata, a w wynikach… otrzymał on zero głosów. O jednym z takich przypadków poinformował też Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego."



Przed wyborami doszło do ataku hakerskiego na PKW i wykradziono hasła i loginy jej pracowników. (Była to część cyberofensywy przeciwko Polsce.)  PKW ujawniła zaś w internecie kod źródłowy swojego systemu, ogromnie ułatwiając wszystkim manipulacje.
Jak twierdzi dr Witold Sokała:

"Każdy średnio rozgarnięty student informatyki, a być może nawet średnio rozgarnięty licealista pasjonat jest w stanie wejść na tzw. kalkulator wyborczy (ta część sytemu, która jest zainstalowana w komisjach w terenie), dokonać tam dowolnych zmian w protokołach, przesłać te protokoły na serwer Centralnej Komisji Wyborczej i ten serwer tego nie odrzuci. Przyjmie to do systemu. To oznacza, że można robić rzeczy takie, które testowo robili zaprzyjaźnieni ze mną ludzie, pracujący dla państwa w sferze bezpieczeństwa, ale też pracujący komercyjnie. Oni testowo zrobili takie eksperymenty, jak dodanie jakiemuś kandydatowi na radnego 10 głosów - potem odjęcie. System to przyjmuje. Jeden z moich znajomych zrobił coś takiego, że dopisał swojego szefa jako kandydata na burmistrza. Dzisiaj. I wstawił go do drugiej tury"

Nie bez powodu PKW jeździła na konsultacje do Moskwy, gdzie wymieniano doświadczenia z "organizacji" wyborów.  Nie bez powodów dosypano głosów PSL, partii znanej z dziwnych powiązań biznesowo - służbowych oraz sprzyjania Gazpromowi.

Stanisław Mikołajczyk się w grobie przewraca...

***

Chcących zamienić ze mną kilka zdań na tematy opisywane na tym blogu i nie tylko zapraszam na moje spotkanie autorskie - promocję książki "Vril. Pułkownik Dowbor"  w warszawskim "Tarabuku" w piątek 21 listopada, o godz. 18.00. Powinna być również okazja do zakupu książki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz