niedziela, 16 listopada 2014

Największe sekrety: Steamroller cz. 2: Seapower

Ilustracja muzyczna: Black Sabbath - War Pigs - 300. Rise of an Empire ending

alternatywnie: Lastendconductor - Umineko OST

Dlaczego ta seria "Największych sekretów" została nazwana Steamroller, czyli "walec parowy" lub "walec drogowy"? To aluzja do roli dziejowej Ameryki: walca parowego zgniatającego imperia (a czasem również sojuszników - jak to było z Republiką Chińską, RPA czy Izraelem). W czasie I wojny światowej przejechał się on  po Niemczech, Austro-Węgrzech i carskiej Rosji. W czasie drugiej wojny światowej rozjechał Niemcy, Włochy i Japonię. Podczas Zimnej Wojny zniszczył ZSRR. Wprawką do tych "przejażdżek" była rozprawa z Hiszpanią...

To była w oczach Amerykanów wojna sprawiedliwa. Niezależnie od hektolitrów głupiej propagandy wylewającej się z brukowej prasy Williama Randolpha Hearsta, Hiszpanie sami się podkładali. Podczas tłumienia rebelii na Kubie, wyspie tak drogiej amerykańskim interesom i uczuciom, stworzyli "reconcentrados" - pierwszy w historii system obozów koncentracyjnych. Zginęło w nim z głodu, chorób i z powodu brutalności strażników kilkanaście tysięcy kubańskich cywilów. Hiszpańscy wojskowi, uznawani za światowej klasy specjalistów w tłumieniu rebelii, buntów i strajków, prowadzili tam brutalną, obfitującą w zbrodnie wojenne kampanię antypartyzancką. Sympatia Amerykanów była od początku po stronie kubańskich braci.



Jeśli nawet, ktoś nie był przekonany, że Hiszpanie zasługują na operację z cyklu "Szok i Przerażenie", to z dużym prawdopodobieństwem zmienił zdanie po tym jak USS "Maine" wyleciał w powietrze i zatonął w porcie w Hawanie. Amerykańska propaganda oskarżyła o ten "akt terrorystyczny" hiszpańskich sabotażystów, którzy skierowali na ten okręt minę. W latach 70-tych XX w. komisja US Navy pod kierownictwem admirała Ricovera, zbadała sprawę i uznała, że przyczyną zatonięcia USS "Maine" był wybuch w magazynie węgla, będący prawdopodobnie efektem samozapłonu. Ten "samozapłon" okazał się dla USA dość szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Prezydent William McKinley nie mógł już sprzeciwiać się wojnie i przy okrzykach "Remember the Maine!" rozpoczęła się wyprawa przeciwko Hiszpanii.




To była wojna mająca ostatecznie zjednoczyć Naród. Orkiestry wojskowe grały marsze Unii oraz Konfederacji. Dowództwo sprawowali generałowie walczący po przeciwnych stronach w czasie wojny secesyjnej. Wielkim symbolem była obecność na froncie starego konfederackiego generała kawalerii Josepha Wheelera. W 1864 r. jego ludzie byli jedyną siłą opóźniającą shermanowski Marsz ku Morzu. Teraz Wheeler  nie był rebeliantem, był Amerykaninem. W czasie bitwy pod San Juan, gdy zobaczył amerykańskich chłopców atakujących hiszpańskie pozycje, krzyczał jednak z przyzwyczajenia: "Dalej! Spuście łomot tym pieprzonym Jankesom!".



To jednak nie Wheeler został gwiazdą tej kampanii, ale Teddy Roosevelt, dowódca ochotniczego oddziału Rough Riders, z  którym dokonał słynnej szarży pod San Juan, gnając przed siebie na klaczy Texas. Choć jego oddział nie był jednym, który brał udział w zwycięskim ataku, choć losy wojny rozstrzygnęły się gdzie indziej, to Roosevelt, dzięki bombastycznej autopromocji zbudował tam swoją legendę. Legendę, która wprowadziła go do Białego Domu.





Wojna, które zmiażdżyła zidiociałą hiszpańską monarchię była realizacją strategii opisanej przez admirała Alfreda Thayera Mahana, jednego z ojców geopolityki, w książce "The Influence of Sea Power Upon History: 1660–1783". Jego praca zwróciła amerykańskiemu establiszmentowi  uwagę na rolę floty w budowie imperium oraz na konieczność zajęcia strategicznych punktów na mapie świata niezbędnych do prowadzenia przez flotę globalnych operacji. Realizując tą strategię USA dokonały w 1898 r. aneksji Hawajów (w 1894 r. przeprowadzono tam już proamerykański zamach stanu), a w wyniku wojny z Hiszpanią, po błyskotliwym zwycięstwie na jej flotą dokonanym w Zatoce Manilskiej przez admirała George'a Deweya, odebrały jej Kubę, Puerto Rico, Filipiny oraz Guam. USA stały się mocarstwem pacyficznym. W 1903 r. amerykańscy progresywistyczni  finansiści organizują secesję Panamy z Kolumbii  - powstają warunki do zbudowania Kanału Panamskiego, inwestycji o kluczowym znaczeniu strategicznym dla amerykańskiej floty. W międzyczasie sekretarz stanu Hay formułuje "zasadę otwartych drzwi" w Chinach sprzeciwiając się tym samym podziałowi Chin na strefy wpływów przez europejskie mocarstwa. Jednocześnie ci sami finansiści od secesji Panamy (a później od wspierania bolszewików, nazistów, włoskich faszystów, Wilsona i FDR) zaczynają finansować ruch Sun Yat Sena przygotowując się do przeprowadzenia w Chinach rewolucji. (Mała dygresja: nowa książka Jun Chang "Empress Dogawer Cixi" obala mity dotyczące "cesarzowej wdowy" pokazując, że podczas jej panowania poczyniono ogromny postęp na drodze Chin ku nowoczesności.) Jednocześnie USA wspierają Japonię w konfrontacji z carską Rosją, wbijając pierwszy gwóźdź do trumny prawosławnego Imperium Zła.

(Po drugiej stronie Atlantyku, książka Mahana inspiruje kajzera Wilhelma i admirała Tirpitza do rozpoczęcia obłędnego programu zbrojeń morskich i poszukiwania kolonii za wszelką cenę. To popycha Wielką Brytanię i Niemcy do wojny. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do znakomitej pracy Roberta Massiego "Dreadnought".)



Jaka jest w tym rola Teddy'ego Roosevelta, bohatera spod San Juan? Ów były stanowy kongresmen z Nowego Jorku, były szef nowojorskiej policji (odnoszący duże sukcesy w walce z przestępczością) został w 1897 r. zastępcą sekretarz marynarki. Położył duże zasługi w przygotowaniach do wojny z Hiszpanią i brał udział w procesie decyzyjnym mającym na celu wysłanie USS "Maine" do portu w Hawanie. Po wybuchu wojny złożył dymisję, by stanąć na czele sfinansowanego przez siebie oddziału ochotników "Rough Riders".  Gdy powraca w glorii bohatera, zostaje w 1899 r. wybrany na gubernatora Nowego Jorku. Niesamowity zbieg okoliczności sprawia, że wiceprezydent Garret Hobart umiera na zawał serca. Jedna z frakcji partii republikańskiej narzuca prezydentowi McKinleyowi  Roosevelta jako kandydata na wiceprezydenta.





McKinley i Teddy Roosevelt wygrywają wybory, ale kolejny dziwny zbieg okoliczności sprawia, że prezydent zostaje w 1901 r. zastrzelony przez polskiego anarchistę Leona Czołgosza. Teddy Roosevelt "z  automatu" zostaje głową państwa, pierwszym progresywistycznym prezydentem USA. Zdobywa ogromną popularność m.in. dzięki walce z trustami oraz odgrywaniu roli mediatora między związkami zawodowymi a przemysłowcami (mimo to ma wciąż poparcie progresywistycznych finansistów  uważających, że to państwo powinno regulować życie gospodarcze - oczywiście w symbiozie z wielkim kapitałem). Jednocześnie intensywnie przygotowuje Amerykę do odgrywania roli supermocarstwa, mocno inwestując we flotę wojenną i budowę Kanału Panamskiego, zapewniając armii "ćwiczenia" w postaci licznych interwencji zbrojnych na Karaibach. Po wywołanej przez finansistów z Wall Street, rynkowej panice z 1907 r., Teddy inicjuje prace nad reformą systemu bankowego USA - powołaniem banku centralnego z prawdziwego zdarzenia. Prezydent tworzy również FBI - jako bicz na wywrotowców oraz... nieuczciwych biznesmenów niszczących środowisko naturalne. (Zadanie utworzenia tajnej policji powierzono  prokuratorowi generalnemu Charlesowi Bonapartemu - z tych Bonapartych, wnukowi króla Westfalii. Co prawda Kongres nie zgodził się na powołanie FBI, ale Bonaparte olał ustawodawców i stworzył Biuro Śledcze wewnątrz struktury Departamentu Sprawiedliwości. Po szczegóły odsyłam do książki "Wrogowie" Tima Weinera.)





Teddy Roosevelt nie szuka reelekcji w 1908 r. Prezydentem zostaje jego współpracownik, były sekretarz wojny, William Howard Taft.  Ku rozczarowaniu Teddy'ego i jego progresywistycznych sponsorów,  Taft (pierwszy prezydent z Bractwa Kości i Czaszki) nie pali się do wdrażania progresywistycznej, imperialnej agendy. Prace nad powstaniem Rezerwy Federalnej - w wersji przyjaznej dla wielkich banków - idą wolno. Wobec tego progresywiści z Wall Street "ustawiają" wybory z 1912 r. Po wielu machinacjach, znakomicie opisanych przez G. Edwarda Griffina w "Finansowym potworze z Jekyll Island" zapewniają swojemu człowiekowi, progresywistycznemu profesorowi Woodrowowi Wilsonowi, nominację Partii Demokratycznej. Jednocześnie Teddy Roosevelt dokonuje rozłamu wśród republikanów i tworzy własną Partię Postępową. Kampanię wyborczą robią mu ci sami ludzie, co Wilsonowi. W efekcie, Roosevelt odbiera głosy Taftowi i Wilson zostaje prezydentem.


Teddy Roosevelt, jedna z ikon amerykańskiego patriotyzmu, był tym prezydentem, który otworzył drogę Wilsonowi i jego "socjalizmowi wojennemu". To również prezydent, który wprawił w ruch "walec parowy". Walec, który ostatnio niestety nieco zwolnił, ale jak na razie się nie zatrzymał.


Powyższa karykatura  z 1912 r. okazała się prorocza w kontekście finansowania rewolucji bolszewickiej przez Wall Street (po szczegóły odsyłam do dzieł Anthony'ego Suttona i Pierre'a de Villemaresta - sprawy te były już tak często wałkowane, że nie ma sensu, bym dublował tych, którzy opisali je tak dokładnie). Wśród progresywicznych, fabiańskich finansistów witających się z Marksem widać Perkinsa, Morgana, Carnegiego, ale również Teddy'ego Roosevelta. 

***

Chcących zamienić ze mną kilka zdań na tematy opisywane na tym blogu i nie tylko zapraszam na moje spotkanie autorskie - promocję książki "Vril. Pułkownik Dowbor"  w warszawskim "Tarabuku" w piątek 21 listopada, o godz. 18.00. Powinna być również okazja do zakupu książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz