"Zaraz po inauguracji Janukowycza w marcu 2010 r. działania kontrwywiadowcze wobec rosyjskich służb na Ukrainie wstrzymano. Priorytetem stały się działania wobec wywiadu amerykańskiego, chociaż od ogłoszenia niepodległości nie było u nas skandali związanych z CIA. Natomiast z Rosją skandali było wiele.
Pod koniec prezydentury Juszczenki rezydenci FSB na Krymie zostali zmuszeni do opuszczenia półwyspu, ale wrócili, gdy prezydentem został Janukowycz. Ukraińska SBU i rosyjska FSB podpisały umowę o współpracy. W ostatnich latach praca FSB na Ukrainie była koordynowana przez centrum przy sztabie Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, a GRU na Ukrainie - przez centrum w Rostowie nad Donem."
Co wam to przypomina? Tuskowe SKW też podpisywało porozumienia o współpracy z FSB. Jego obecny p.o. szefa płk Pyttel był wcześniej podejrzewany o zbyt bliskie kontakty z Rosjanami. Z rosyjskimi strukturami siłowymi współpracowało również do niedawna (jeszcze współpracuje?) BBN kierowane przez gen. Kozieja. W naszych służbach specjalnych, policji i wojsku również jest wiele osób, które otrzymaliśmy w spadku po poprzednim systemie, których lojalności nie możemy być pewni i którzy co i rusz wypowiadają się jak lobbyści dawnych struktur podległych Moskwie (Dupaczewski, Czempiński, Makowski...). Nie zapewnimy Polsce bezpieczeństwa bez brutalnej i bezwzględnej czystki w strukturach siłowych.
Spójrzmy na naszą armię. Jak została rozłożona pod rządami Tuska i Klicha. Jak doświadczonych weteranów z Iraku i Afganistanu wypychano do cywila (albo do prywatnych firm wojskowych - ciekawie pisze o tym Lisiewicz w ostatniej "Gazecie Polskiej") oferując im 1,5 tys. zł wynagrodzenia w wojsku. Ci którzy mogli naszą armię reformować, oczyszczać oraz desowietyzować byli eliminowani: albo z sił zbrojnych wypychani albo likwidowani. Wśród zabitych w "katastrofie" w Smoleńsku znaleźli się przecież wykształceni na natowskich uczelniach, cenieni przez sojuszników, mający wielkie doświadczenie i cieszący się autorytetem generałowie: Gągor, Kwiatkowski, Buk, Potasiński, Błasik, adm. Karweta (ciosem moralnym była eliminacja gen. Gilarskiego - człowieka, który przywracał WP ceremoniał wojskowy II RP oraz popularnych naczelnych kapelanów: bpa Płoskiego, abpa Chodakowskiego, ks. Pilcha). Wcześniej mieliśmy zatuszowaną katastrofę Casy i śmierć w niej kadry zaangażowanej w modernizację polskiego lotnictwa. Pełne dziur ochodzenie w sprawie Casy prowadzili niemal ci sami ludzie, co śledztwo w sprawie Smoleńska. W 2005 r. ginie w katastrofie awionetki gen. Jacek Bartoszcze - człowiek, który sprowadzał F16 do Polski. Wypadek bada płk Edmund Klich. W 2012 r. ginie w wypadku samochodowym płk Robert Kozak, ceniony i niezwykle uzdolniony pilot, były dowódca bazy w Mińsku Mazowieckim. Do tej listy dodajmy dziwne zgony gen. Petelickiego i jego zastępcy płka Drewniaka. Rozkład morale atakowanego kraju nie powiedzie się jeśli nie wyeliminuje się z gry ludzi mogących przeszkodzić temu procesowi.
Ps. Skoro Rosja stosuje prowokacje wobec Ukrainy, to Kijów też powinien po nie sięgnąć. Wysłać absolutnie pewnych ludzi (tylko gdzie takich znaleźć?) na czołgach i transporterach udekorowanych rosyjskimi flagami do Sławiańska. Gdy miejscowi sowieciarze zaczną ich witać, grzać do tłumu czym się da a trupy i rannych rozjechać gąsienicami czołgów. Sfilmować skutki, wrzucić do netu, pokazać zamaskowanych dywersantów z rosyjskimi flagami strzelających do spokojnych cywilów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz