Ukraińcy pokazali klasę obalając mafijny reżim Janukowycza. Na tym jednak skończyli i myślą, że jak nie będą nic robili, to wojna ich ominie. Krymu było bardzo trudno obronić - nie tylko ze względu na rosyjską przewagę, ale również na upadek morale w ukraińskiej armii. Armii głęboko zsowietyzowanej i przez lata niedoinwestowanej. A także zapewne głęboko zinfiltrowanej przez rosyjskie tajne służby. Tacy żołnierze bali się strzelać do rosyjskich dywersantów kryjących się za zidiociałymi sowieckimi cywilami. Scenariusz powtarza się we Wschodniej Ukrainie. Dywersanci przysłani tam przez Kreml poczynają sobie tam śmiało i nie spotykają się z wystarczającą reakcją. A tylko taka reakcja może zatrzymać Rosję.
Skoro więc ukraińskie siły bezpieczeństwa nie radzą sobie z tymi ruskimi bandytami, to może...
NALEŻY WYSŁAĆ TAM BLACKWATER
Najemnicy z Blackwater mogliby udawać konkurencyjną grupę "powstańców". Skoro dywersanci z GRU ogłosili swoją "republikę" w Doniecku, to gostkowie z Blackwater powinni ogłosić swoją w Ługańsku, Charkowie, Wielomsku, Rękasowie czy innym Chujewie. Doszłoby do sytuacji, w której zamaskowani gostkowie strzelaliby do innych zamaskowanych gostków. Rząd Ukrainy mógłby powiedzieć: "Nie wiemy, co to za jedni!". Ruscy mówiliby, że to Blackwater, Prawy Sektor, Ustasze z Singapuru i Kawaii Radykalne Centrum, ale nikt by im nie wierzył. Myślę, że wprawieni w bojach najemnicy poradziliby sobie z "separatystami". Mogliby jakiegoś złapać i zrobić mu waterboarding. Co prawda prywatni kontraktorzy w Iraku mieli w zwyczaju strzelać do przypadkowych cywilów i organizować "weekendy gwałtu", ale sytuacja jest nadzwyczajna i wymaga nadzwyczajnych metod...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz