poniedziałek, 11 marca 2013
Kontyngent ONZ ucieka z Golanu + Jak Kubańczycy walczyli z Izraelem
Chorwacja podjęła mądrą decyzję o tym, by wycofać swój kontyngent ze Wzgórz Golan. Po tym jak wyszło na jaw, że USA oraz kilka państw Europy zorganizowało kanał przerzutowy postjugosłowiańskiej broni z Zagrzebia do syryjskich rebeliantów, Chorwaci stali się narażeni na ataki. Zresztą siły pokojowe na Wzgórzach Golan są w rozsypce, po tym jak rebelianci porwali (i po jakimś czasie wypuścili) 21 filipińskich żołnierzy ONZ, mamy do czynienia z ucieczką rozjemców na tereny kontrolowane przez Izrael. Wkrótce mogą się tam zacząć poważne walki z udziałem Hezbollahu oraz izraelskich sił specjalnych.
Ps. Przy okazji Debka podała mało znany fakt historyczny: w 1974 r. po syryjskiej stronie Golanu pojawiły się oddziały pancerne z... Kuby. Kubańczycy ponieśli nawet straty w incydentach zbrojnych z udziałem Izraela. Udało mi się znaleźć potwierdzenie w "lewackim" źródle: "In Syria General López Cuba headed a tank battalion that later grew to a regiment. While the Cubans did not participate directly in combat to take back the Golan Heights, he says, "We maintained a unit in the front for a year. It was a tank squadron. There was some exchange of artillery fire. They damaged two of our tanks. We lived in a hole, in a chabola, in conditions of a military campaign. In February 1975 we returned to Cuba. They had promoted me to commander." Ten months later he left for Angola."
Ps. 2. ABW rekonstruuje listę polskich kursantów KGB i przyznaje, że ich obecność w służbach to duże zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. A Bondaryk ma ponoć kierować nową agencją kontrolującą internet podlegającą szefowi MON (czyli człowiekowi Kaiser Soeze).
sobota, 9 marca 2013
HK XXX
Jest 9 marca, więc z okazji kolejnych urodzin prezydenta Kozieła, przedstawiamy Wam odpowiedni fragment z wiekopomnego dzieła "Sakiewicz od przodu i tyłu" autorstwa Ryszarda Tokarskiego:
"Uczestnicy posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego byli tego wieczora wyjątkowo nabuzowani. Obok ich nałogów uderzyła im do głowy propaganda sukcesu i oficjalnie obowiązująca neosanacyjna stylistyka. Prezydent Kozieł przemawiał mając w tle wielkie malowidło grupy The Krasnals przedstawiające strącenie do piekła Kaiser Soeze, BUL-a, tudzież pomniejszych przydupasów poprzedniego reżimu.
- Nasza gospodarka niesamowicie się rozwija dzięki gazowi i ropie łupkowej - impulsom do reindustrializacji kraju - oraz naszemu przemysłowi zbrojeniowemu, którego produkty w dzisiejszym, niebezpiecznym świecie rozchodzą się jak świeże bułeczki. Sektor publiczny jest znaczącą częścią gospodarki, a mimo to złodziejstwo i marnotrawstwo ograniczyliśmy do niezbędnego minimum. Dzięki pracy mojego ulubionego resortu, a zwłaszcza Armii Rezerwowej i takim jej jednostkom jak Mobilny Szwadron Śmierci "Ulubieńcy Ludu" - cedził Kozieł z lisim uśmiechem na ustach. Ostatni fragment jego przemowy wywołał oklaski generałów w czarnych mundurach.
- Zapomniałeś wspomnieć o biopaliwach. Obsadziliśmy nimi tysiące hektarów, a szmugiel do Chin idzie szerokim strumieniem - przypomniał minister rolnictwa Maciej K. xyfka "Dagome".
- Jakbym miał wymieniać nasze sukcesy, wyszlibyśmy stąd nad ranem. Jak mawiał poseł Zawisza: "Jesteśmy zajebiści!". Ale teraz nie czas na samochwalstwo - odparł prezydent Kozieł wywołując salwę śmiechu zgromadzonych. - Jak praca na odcinku polityki historycznej? - zwrócił się do ministra kultury i oświecenia publicznego Dawida Zadury.
Zadura poprawił okulary, po czym swobodnie, bez kartki, zaczął ze szczegółami przedstawiać sprawę.
- Wprowadzenie na listę lektur szkolnych "Pod słońcem faszyzmu" Goetla, "Przez kraj..." Ossendowskiego oraz "Strasznego gościa" Kostka-Biernackiego, w miejsce takich gniotów jak "Granica" Nałkowskiej czy "Piątego Rozbioru Polski" Henryka Pająka na pewno poprawiło kilka klepek gimbazie. Modernizujemy teraz muzeum na Westerplatte i Górze Św. Anny a także Muzeum Więzienia Mokotowskiego. Otwieramy w Ułan Bator centrum Ossendowskiego, w Jerozolimie odsłaniamy pomnik gen. Andersa, w Tokio pomnik braci Piłsudskich a w Istambule nowe centrum dokumentujące rolę Polaków w dziejach Turcji. Film na motywach "Lenina" Ossendowskiego jest w fazie montażu, robimy też film o "Ogniu", nieco w stylu "300". A tu jest wizja pomnika Bałachowców projektu Hallmana - Zadura włączył hologram z wizualizacją rzeżb przedstawiających bałachowską konnicę przekraczającą Bug i unoszącą się nad nimi uskrzydloną boginię Nike.
- Hojnie obdarzona przez naturę...- westchnął Janek Bodakowski, wywołując śmiech zebranych.
- Nie śmiejcie się. To ważne. Sztuka musi działać na wyobraźnię. To jak "Wolność wiodąca lud na barykady" - na twarzy Kozieła widniał zboczony uśmieszek.
Trzask! Drzwi do sali posiedzeń otworzyły się z hukiem. Stała w nich postać w mundurze marynarki wojennej upstrzonym orderami, z zawadiacko zarzuconym na plecy płaszczem. Od intruza rozlewała się aura wielkiej potęgi. Temperatura w pomieszczeniu obniżyła się o kilka stopni a obecni tam oficjele mogli przysiąc, że słyszą dźwięk anielskich trąb.
- To tajemniczy wiceadmirał "Jaszczur"!!! - zauważył jeden z generałów.
- We własnej osobie. Przybywam z Bejrutu, gdzie zabiłem mnóstwo ludzi, by Portugalia nie znalazła się w chińskich rękach! - gromko odparł intruz. (Dźwięk trąb anielskich przemienia się w melodię "Sogeking" a w wyobraźni obecnych odtworzony zostaje film opisujący przewagi tajemniczego wiceadmirała "Jaszczura").
- Tajemniczy wiceadmirale "Jaszczurze"!!! Jesteśmy ci wdzięczni, za wszystkie akcje specjalne, które dla nas przeprowadziłeś od brzegów Antarktydy po dzielnice uciech Bangkoku!!! O jak Ojczyzna może ci to wynagrodzić! Daję ci kolejny order Virtuti Militari i Krzyż Tajnych Operacji za akcję w Bejrucie! - prezydent Kozieł wziął ordery z poduszki podsuniętej mu przez szefa jego kancelarii Łukasza Kowalskiego i udekorował nimi tajemniczego wiceadmirała "Jaszczura". On z kolei zasalutował, podziękował i zaproponował prezydentowi tabakę. - Najlepsza kaszubska. Chcesz trochę?
- Spoko. Oj, rozsypałem.
- Bo nie masz tak jak my Kaszubi naturalnego wgłębienia w dłoni...
- Hmmm.... hmmm.... - do rozmowy wtrącił się sędziwy, ubrany w biały garnitur doradca prezydenta dr. Darski . Ściskając w rękach mosiężną główkę laski z kości słoniowej rzucił : - Skoro tu już jesteś, to może byś nieco popsuł szyki Chińczykom na somalijskich wodach? Trzeba ich uderzyć po kieszeni.
- O doktorze Darski jaki ty jesteś mądry!!! Co bym, bez ciebie zrobił!!! Zajebisty pomysł!!! Rozpoczynamy Wielką Erę Piracką!!! - wykrzyknął Kozieł.
Przez salę przetoczył się wesoły szmer.
- Aye, aye Komendancie, miły wodzu mój! - zadeklarowali zgromadzeni tam generałowie i admirałowie.
Korzystając z ogólnej wesołości tajemniczy wiceadmirał "Jaszczur" przypiął jeden ze swoich orderów nadobnej minister ds. kobiet. Lekko się zarumieniła i zapytała:
- Przepraszam, ale jakie jak mam zasługi? Nie wiem nawet, co robię w tym rządzie...
- Jak to, co?! Jest pani naszą Joanną Muchą. Ma pani ładnie wyglądać, uśmiechać się i robić hand job sondażowym słupkom - złośliwie odparł dr. Darski, wywołując tym salwę śmiechu.
Atmosferę zepsuł siedzący nieco na uboczu chudy, rudy osobnik. Michał z Janek xyfka "Śledź", minister sportu nieśmiało podniósł rękę i zaprotestował przeciwko somalijskiej ekspedycji: - Ale piractwo jest sprzeczne z prawem międzynarodowym!
Gwar na sali ucichł jak na wieść o wybuchu nuklearnej wojny z Norwegią. Prezydent zmierzył go wściekłym wzrokiem:
- Co ty k... Śledziu uskuteczniasz?! Masz ty rozum i godność człowieka?! Jesteś naszym Gowinem czy co?! Zapamiętaj sobie raz na zawsze: prawo jest dla prawników! W kwietniu zrobię rekonstrukcję rządu, więc radzę ci nie rób problemów i lepiej, żebyś mi kupił na urodziny fajny prezent!
- Nie idę na twoje urodziny - stanowczo odparł Śledź.
- Co ty k... odpierdalasz kabanie!?
- Masz urodziny w Wielki Post. Powinieneś je przenieść o miesiąc...
- Czy ty jesteś k... normalny?! Za miesiąc to jest Wielkanoc i 10 kwietnia. Zawsze miałem urodziny w Wielki Post, tak jak Marszałek Piłsudski i marszałek Śmigły-Rydz imieniny.
- Tamci to były socjalisty i masoni... - bezceremonialnie odparł Śledź.
Szef bezpieki zapisał w swoim notatniku: "endeczenie" i podkreślił ten wyraz trzy razy na czerwono.
- Śledziu, pobaw się piłeczką - złośliwie rzucił szef kancelarii prezydenta Łukasz Kowalski.
- Wymiętalaj - odburknął Śledź.
- Powiedział Biedroń do Grodzkiej - nie dawał za wygraną Kowalski.
- Mam tego dość! Zabieram z partii konserwatystów! Wszystkich ośmiu!!!
- Czy ty sobie zdajesz sprawę, że parodiujesz teraz wyjście grupy Marka Jurka z PiS w 2007 r.?
- ... Stworzę partię wolnościowo-konserwatywną i wygram wybory...
- Śledziu, nie wygrasz bo zawsze fałszujemy wybory... - drażnił go Kowalski.
- ... i stworzę nowy rząd, który zakaże pornografii, socjalizmu i wprowadzi tu wreszcie cywilizację łacińską...
- Śledziu matole, twój rząd obalą kibole - na twarzy szefa kancelarii malował się złośliwy uśmiech.
Trzask!!! Drzwi do sali znowu otworzyły się z hukiem.
- To historyczne drzwi!!! Przestańcie w nie kopać debile!!! - wydarł się Kowalski.
Po chwili ugryzł się w język. W drzwiach stał abp krakowski kard. Natanek w szatach liturgicznych i z pastorałem. Uczynił znak krzyża. Dał wszystkim do pocałowania swój biskupi pierścień. I robiąc teatralną minę, gniewnie wskazał palcem na prezydenta Kozieła, następnie na ministra Śledzia, później na tajemniczego wiceadmirała "Jaszczura", potem na biuściastą minister ds. kobiet, a na końcu na obraz przedstawiający płonący wóz transmisyjny TVN. - I spytałem demona jak się nazywa. A on mi na to: ka-ra-te... - wyszeptał.
- K...!!! Rozpieprzasz drzwi i robisz takie dramatyczne miny, by powiedzieć nam coś takiego?!? Co się k... z tobą dzieje zidiociały endeku!!! - wściekał się Kowalski.
Tajemniczy wiceadmirał "Jaszczur" westchnął, ścierając z policzków łzy wzruszenia. - Taką Polskę uwielbiam..."
czwartek, 7 marca 2013
Evita Peron - kobieca wersja Chaveza?
"Wiwat rak!"
Napisy na murach umieszczane przez argentyńską opozycję po śmierci Evity Peron
To była kobieta niezwykła i niebezpieczna. Jej charakterystyka sporządzona przez nazistowską SD trafnie wskazuje, że Eva Duarte (późniejsza Evita Peron) była niezwykle inteligentna, ambitna i przy tym bezwzględna. Tak ją już ukształtował los. Biedna dziewczyna, szykanowana w dzieciństwie za pochodzenie z nieprawego łoża, szukająca szczęścia w wielkiej metropolii - Buenos Aires, jako aktoreczka w filmach klasy B, brutalnie zgwałcona przez arystokratę, kilkakrotnie ciężko pobita przez przeciwników politycznych. Sławę zdobyła jako prowadząca w radiu społeczny program interwencyjny. Dostała tę pracę wykłócając się z szefem o podwyżkę. "Jeśli pani ma tyle gniewu w sobie, to niech pani go wyładuje przed mikrofonem" - miał jej wówczas powiedzieć pracodawca. Audycje prowadziła z pasją, zyskała ogromną sławę i kontakty w grupie młodych nacjonalistycznych oficerów patrzących z podziwem na narodowo-socjalistyczny eksperyment społeczny. To tam poznała płka Juana Perona. (Odbiła go znanej aktorce Libertad Lamarque. Kilka lat później Libertad xyfka "Pirania" publicznie ją za to spoliczkowała. Wymagało to niesamowitej odwagi. Eva Duarte była już wówczas żoną wiceprezydenta Perona.) Nazistowskim tajnym służbom dostarczała trafne charakterystyki szych z argentyńskiej elity wojskowej. Po wojnie przejmie ją z rąk SD... Stasi. Evita była jednak agentką dosyć niezależną - potrafiła okraść na kilkaset milionów dolarów samego Martina Bormana. Gdy w 1945 r. Juan Peron został wtrącony do więzienia przez proaliancką część argentyńskiej elity, Eva szybko i sprawnie zorganizowała kontr-zamach stanu. Pod koniec życia błagała swojego męża, by pozwolił jej uzbroić robotnicze bojówki w broń maszynową i wyrżnąć opozycję. (Dziwna to była opozycja. Komuniści, oligarchowie i arystokraci zjednoczeni przez ambasadę USA). Bojówki działały sprawnie i bez pistoletów maszynowych. Gdy w 1946 r. kandydat opozycji wybrał się w podróż wyborczą specjalnym pociągiem, ludzie Peronów ten pociąg po prostu mu spalili.
Argentyńczycy autentycznie kochali Evitę i otaczali ją nawet quasi-religijnym kultem. Po raz pierwszy w dziejach kraju, dzięki niej dano bowiem niższym warstwom społeczeństwa poczucie godności. Evita bardzo dbała o "postępowe prawodastwo", tanie budownictwo mieszkaniowe, ochronę zdrowia, edukację itp. Z własnych pieniędzy potrafiła fundować biednym dzieciom wakacje nad morzem a w swoim biurze przez wiele godzin dziennie osobiście przyjmowała interesantów, wysłuchiwała ich próśb i je spełniała. Evita założyła największą fundację charytatywną na świecie. Pieniądze płynęły do niej szerokim strumieniem - gdy jakiś przedsiębiorca nie chciał płacić, składały mu wizytę peronistowskie bojówki. (Gdy liberalna społeczność żydowska Buenos Aires nazbyt krytykował pierwszą damę, została obłożona specjalną kontrybucją, z której sfinansowano pomoc humanitarną dla... Izraela.) Fundacja nie prowadziła księgowości, gdyż Evita uznawała księgowość za "burżuazyjny wymysł". Argentyna za jej czasów przeżywała cud gospodarczy. Źródło prosperity było dosyć oczywiste: w czasie drugiej wojny światowej kraj mocno wzbogacił się na handlu z walczącymi stronami a od 1944 r. napłynęły do niego olbrzymie kapitały zrabowane przez nazistów w całej Europie. Gdy w drugiej połowie lat '50-tych kapitał został "repatriowany" do RFN, cud się skończył.
Evita silnie oddziaływała na wyobraźnie Argentyńczyków. Szykowna kobieta, obnosząca się z drogą biżuterią była dla kobiet wzorem do naśladowania, dla mężczyzn obiektem westchnień. O jej stylu świadczy choćby to, że podczas wizyty w Hiszpanii, w środku lata chodziła w drogim futrze (I dlatego dr. Grażyna Michałowska opowiadała nam później na zajęciach, że "w Hiszpanii Franco kobiety musiały chodzić po plażach w futrach" :).
Powyżej: Evita Peron w mangowej interpretacji. Prawdziwa argentyńska pierwsza dama miała jednak mały biust, co było jej największym kompleksem. Myślała o operacji powiększenia piersi
Po jej śmierci Juan Peron zupełnie się stoczył. Związał się z 13-latką. Gdy współpracownicy zwracali mu uwagę na niestosowność tego kroku mówiąc: "Przecież ona ma 13 lat!", odpowiadał im: "I co z tego? Nie jestem przesądny". (Gdy Roman Polański to usłyszał zrobił minę jak Chopper z "One Piece" i wykrzyknął: "Naprawdę!? Niesamowite!" :). Władza wymknęła mu się z rąk a nowa junta ukryła zwłoki Evity w bezimiennym grobie we Włoszech. Zakazała nadawania dziewczynkom imienia Eva.
Ps. O poziomie polskich mediów świadczy to, że newsy o śmierci Chaveza były w wiadomościach na wszystkich kanałach upchnięte w głębi serwisu. Wiadomością dnia było zaginięcie jakiś dwóch gostków gdzieś w Himalajach, a potem ból d... Ryszarda Kalisza. W wiadomościach TVP komentował śmierć Chaveza paraprofesor Roman "Temperowałem ołówek dupą i teraz potrzebuje plastra" Kuźniar waląc niesiołowate bon moty w stylu "Chavez nic dla Wenezueli nie zrobił".
środa, 6 marca 2013
Hugo Chavez (1954-2013)
Wenezuelski dyktator Hugo Chavez zmarł po długiej i ciężkiej chorobie (tu możecie przeczytać dobrą sylwetkę zmarłego, a tu obejrzeć kilka jego klimatycznych zdjęć). A Fidel Castro nadal żyje.
Wiceprezydent Maduro twierdzi, że rak, który wykończył przywódcę był "wrogim atakiem". Pojawiają się już teorie mówiące, że prezydent Wenezueli zmarł tak naprawdę w kubańskim szpitalu, co zatuszowano ze względu na kontrowersje związane z panoszącą się w Caracas bezpieką Castro. Naród pogrążony w autentycznym smutku, obozowi władzy grozi rozpad, Obama zaciera ręce, a mi gostka trochę żal. Wiem, wiem, był komuchem i "strasznym dyktatorem", ale miał niewielu ludzi na sumieniu, autentycznie troszczył się o biednych, był nacjonalistą i był zabawny. Zrobił na mnie wrażenie w jednym z filmów dokumentalnych (lewackich), gdy wspominając młodość rzucił parę zdań z rozmówek angielsko-hiszpańskich. "Czy posprzątać pański pokój?", "Czy wzywał pan służbę" - "Tak nas wówczas traktowano. Jako przyszłych służących i kelnerów w USA". Chavez uśmiechnął się. Widać było w jego oczach satysfakcję. Postawił się największemu mocarstwu na swojej półkuli i przetrwał, a jego sława wśród lewactwa przyćmiła wyblakłą czerwoną gwiazdę Castro (no cóż szeroko sypnął lewactwu pieniędzmi). Mimo to założę się, że niektórzy ludzie z CIA będą za Chavezem tęsknić. Wbrew pozorom potrafili bowiem się z jego ludźmi dogadać i razem kręcić narkotykowe deale. I to być może była tajemnica przetrwania Chaveza.
wtorek, 5 marca 2013
Kobieta, która zabiła Stalina
Powyżej: tak karykaturzysta Guardiana przedstawił w 1953 r. śmierć Stalina
Ilustracja muzyczna: Katyusha - Girls und Panzer OST
60 lat temu zabito Stalina. I był to jeden z nielicznych epizod, w których interesy kremlowskiej mafii zbiegły się z interesami narodów mających nieszczęście zamieszkiwać ZSRR. Najlepszy opis spisku na życie tyrana przedstawił Abdurachman Awtorchanow, były działacz bolszewicki pochodzenia czeczeńskiego represjonowany w 1937 r., przedstawiciel Czeczenii w proniemieckim Północnokaukaskim Komitecie Narodowym, wybitny sowietolog, współzałożyciel Radia Swoboda. W swojej książce "Zagadka śmierci Stalina. Spisek Berii" wykorzystał m.in. relacje działaczy KPZR, którzy wchodzili w skład powołanej przez Chruszczowa tajnej komisji ds. zbadania przestępstw Berii. Z przedstawionego przez Awtorchanowa opisu wynika, że spisek realizowano poczynając od jesieni 1952 r., gdy doszło do buntu w Partii przeciwko Stalinowi oraz ograniczenia władzy sowieckiego dyktatora. To umożliwiło spiskowcom przejęcie kontroli nad ochroną "Borata" Dżugaszwilego. Gen. Własik (nomen omen) został w 1953 r. pozbawiony dowództwa ochrony. Ostrzegał wówczas: "Jeśli mnie odwołacie, Stalin nie przeżyje pół roku". Awtorchanow powołując się na relację członka specjalnej komisji śledczej KPZR podaje, że Stalina otruto podczas spotkania z Berią na daczy w Kuncewie. Ludowemu komisarzowi towarzyszyła funkcjonariuszka bezpieki, która miała przedstawić Stalinowi dokumenty dotyczące sprawy wagi państwowej. Gdy Stalin się nad nimi nachylił, funkcjonariuszka psiknęła mu w twarz gazem paraliżującym (pojemnik był wbudowany w teczkę). Dyktator stracił przytomość, a zabójczyni wstrzyknęła mu wówczas truciznę. Razem z Berią opuściła pokój zostawiając Stalina w agonii. Żołnierze ochrony znaleźli dyktatora wiele godzin później leżącego na podłodze w kałuży moczu, charczącego i ze sparaliżowaną połową ciała. Beria opóźniał wezwanie lekarzy. Gdy przyjechał na miejsce zrugał żołnierzy ochrony: "Przecież towarzysz Stalin jest tylko zmęczony! Czemu robicie panikę?!". W końcu ściągnięto do Kuncewa medyków - w przysłanej grupie zanalazła się "pielęgniarka" - ta sama zabójczyni, która wcześniej doprowadziła Stalina do agonii. Miała za zadanie dokończyć eutanazję wodza. Z misji tej dobrze się wywiązała. Jej personalia nie są znane, nie wiadomo jaki los ją spotkał. Czy została zlikwidowana tak jak jej mocodawca - Beria?
niedziela, 3 marca 2013
Baby Kaput, Rassija Kaput - czyli jak Chiny naśladują Doiharę
Ilustracja muzyczna: Joel Goldsmith - Countdown to destiny
Na rosyjskiej Syberii młode kobiety masowo umierają po zażyciu chińskiej tabletki wczesnoporonnej o finezyjnej nazwie "Baby Kaput". Ten specyfik zabija zarówno niechciane dziecko jak i nierozsądną matkę - a sprytni Chińczycy nie dość, że zabijają dwóch Ruskich za jednym "strzałem" to jeszcze na tym zarabiają. Być to tylko jedna z wielu afer związanych z legendarną jakością chińskich farmaceutyków, a być może... element programu destabilizacji. Rosja przechodzi bardzo poważny kryzys demograficzny, który już uderza w sprawność jej sił zbrojnych. Dodatkowe osłabienie i zdemoralizowanie rosyjskiego żywiołu na Syberii jest jak najbardziej w długoterminowym interesie Chin. Takie próbne działania destabilizujące to też nic nowego. Już w V wieku przed Chrystusem znakomity chiński strateg Sun Tzu pisał o konieczności wygrywania wojen bez walki orężnej - za pomocą osłabiania i destabilizowania wrogiego państwa, celowego niszczenia jego ładu społecznego. W latach '30-tych zasady Sun Tzu przetestował na Chińczykach japoński superagent Kenji Doihara zwany Lawrencem z Mandżurii. Uznał on, że łatwiej będzie pokonać Republikę Chińską za pomocą korupcji, narkotyków i zepsucia. Zamienił Mandżukuo w jeden wielki kartel narkotykowy i robił co mógł, by uzależniać Chińczyków od opium. (Wysyłane przez niego medyczne misje "humanitarne" wstrzykiwały nieświadomym wieśniakom heroinę. Rynek został też zalany papierosami z dodatkiem opium). Doihara współpracował m.in. z Mao, który w prowincji Yanan uruchomił uprawę opium na wielką skalę. Po wojnie komunistyczne Chiny ze zmiennym szczęściem wykorzystywały narkotykową strategię Doihary przeciwko USA. Nie przypadkowo, w 1970 r. po bombardowaniach Kambodży, dilerzy sprzedawali pod amerykańskimi bazami chińską heroinę w cenie nawet kilkunastu centów za działkę - czyli znacznie poniżej kosztów.
Powyżej: Oni oddali im dwie wyspy. A co Ty zrobiłeś dla Chin?
Biorąc pod uwagę, że Rosja jest teraz zalewana heroiną (na czym zarabiają również wysokiej rangi kagiebiści od Putina. Litwinienko wiązał rosyjskiego prezydenta z uzbecką mafią narkotykową), można się domyślać, że to cieszy towarzyszy z Pekinu. Nas w sumie też niby powinno: Chińczycy powoli zabijają naszego strategicznego wroga, podporządkowują go sobie gospodarczo i kolonizują - a sprzedajni Ruscy z Kremla im w tym jeszcze pomagają. Problem jednak w tym, że również nasz naród jest w fazie ostrego rozkładu. Tylko kto nas rozkłada? To już temat rzeka, szeroka jak Wołga lub Jangce.
sobota, 2 marca 2013
Tim Weiner. Wrogowie - recenzja
FBI to kolejne z wielkich dzieł Bonapartego. Charlesa J. Bonapartego - wnuka króla Westfalii, prokuratora generalnego USA w administracji Teddy'ego Roosevelta. Bonaparte założył tą organizację na polecenie prezydenta, chcące mieć bicz na europejskich wywrotowców oraz nieuczciwych biznesmenów niszczących środowisko naturalne. Kongres nie zgodził się na powołanie FBI, ale Bonaparte olał ustawodawców i stworzył Biuro Śledcze wewnątrz struktury Departamentu Sprawiedliwości. Duszę amerykańskiej tajnej policji nadał jednak dopiero jej najdłużej urzędujący szef - J. Edgar Hoover, człowiek który zaczął ścigać szpiegów i wywrotowców dla Departamentu Sprawiedliwości w 1917 r., stanął na czele Biura Śledczego w 1924 r. i przetrwał na tym stanowisku aż do swojej śmierci w 1972 r. O nim opowiada znakomita książka Tima Weinera "Wrogowie". Po jej przeczytaniu stwierdziłem: J. Edgar Hoover wielkim Amerykaninem był, ale pod koniec życia spieprzył sprawę.
Widzimy Hoovera organizującego słynne rajdy Palmera w latach '20-tych, ścigającego wczesne komórki Kominternu, układającego sobie życie z FDR, szpiegującego nazistów w Ameryce Południowej, dającego amunicję do polowania na sowieckich szpiegów w USA w latach '40-tych i '50-tych, skutecznie infiltrującego CPUSA i Ku Klux Klan, prowadzącego operację Cointelpro i spalającego się w nieoczekiwanym starciu z Białym Domem Nixona. Poznajemy szczegóły sprawy Morisa Childesa (wiceszefa CPUSA, który był szpiegiem FBI na Kremlu i w Pekinie), zniszczenia senatora McCarthy'ego (gdy zaczął przyglądać się sowieckiej infiltracji CIA), związków dra Martina Luthera Kinga z Sowietami, dominikańskiej rozgrywki administracji JFK i LBJ, a także afery Watergate. Obserwujemy też rywalizację Hoovera z innymi służbami. Szef FBI szczególnie nie lubił Billa Donovana - szefa OSS. Znienawidzili się, gdy Donowan był w latach '20-tych przełożonym Hoovera w Departamencie Sprawiedliwości. Hoover w czasach wojny słusznie zarzucał Donovanowi rażącą niekompetencję i prosowieckie sympatie. Donovan odgryzał się rozpowszechniając plotki o homoseksualizmie Hoovera (według Weinera nie mające żadnych podstaw). Przyczyną upadku Hoovera była również jego rywalizacja z innymi służbami - brak chęci koordynowania z nimi działań i wpadnięcie w panikę po wyjściu na jaw sprawy Cointelpro. Hoover zakazał wtedy stosować podsłuchów w walce z wywrotowcami, co rozwścieczyło Biały Dom i sprawiło, że kontakty Nixona i Hoovera, wcześniej bardzo serdeczne, mocno się ochłodziły w ostatnich miesiącach życia szefa FBI. To uprawdopodobnia teorię, że Hoover został otruty (pewien Kubańczyk pracujący dla CIA twierdził, że włamał się do jego domu i umieścił truciznę w paście do zębów). Śmierć Hoovera doprowadziła do ostrej walki o władzę w FBI - w końcu wiceszef Biura Mark Felt zorganizował przecieki w sprawie Watergate (o czym Nixon doskonale zdawał sobie sprawę).
Książka Weinera kończy historię FBI na czasach współczesnych. Ma jednak jeden poważny mankament. Dzieje ostatnich 30 lat agencji są tam przedstawione dosyć zdawkowo. Ale trudno się temu dziwić - pewne sprawy wciąż są tajne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)