"To nie była debata, to był incydent medyczny" - w tak zgrabny sposób podsumował debatę Trump-Biden jeden z publicystów "The Telegraph". "Trump uznany winnym zamordowania starszego człowieka w CNN" - wyzłośliwiał się serwis satyryczny Babylon Bee.
Joe Biden dostał debatę z Trumpem na warunkach, jakie chciał, w sieci telewizyjnej, którą chciał, z prowadzącymi, jakich chciał i w dniu, w którym sam wybrał. Tydzień przed debatą spędził intensywnie się do niej przygotowując. I co? I sukcesem było to, że podczas niej nie zesrał się w spodnie.
Wszyscy, którzy to obserwowali byli zszokowani tym jak często Biden tracił wątek, mylił się i mamrotał niezrozumiałe rzeczy. - Nie wiem, co on powiedział w końcówce ostatniego zdania, ale on też pewnie nie wie - rozjechał go Trump.
Przedstawiciele sztabu demokratów anonimowo skomentowali to: "Mamy przejebane!". Tymczasem Jill Biden odstawił szopkę gratulując swojemu ledwo kojarzącemu mężowi, że "odpowiedział na wszystkie pytania".
Grupa sponsorów Partii Demokratycznej, jej strategów i kongresmenów otwarcie wzywa Bidena, by zrezygnował z ubiegania się o reelekcję. Mówią, że ma tydzień, by udowodnić, że "nie jest martwy". Do rezygnacji wzywa go też "New York Times".
Znany demokratyczny strateg David Axelrod ostrzega republikanów, że jeśli uda im się podmienić Bidena na innego kandydata, to republikanie będą w prawdziwych kłopotach. Okazją do podmianki może być w ostateczności sierpniowa konwencja demokratów. Wówczas może zostać tam wybrany nowy kandydat.
Problem jednak w tym, że Partia Demokratyczna jest obecnie mocno podzielona wewnętrznie - z powodu konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Kwestia wymiany Bidena będzie dodatkową linią podziału. A co jeśli Biden - namawiany do tego przez Jill i współpracowników - odmówi rezygnacji z kandydowania i wygra na konwencji? Można go pozbawić władzy na podstawie 25-tej poprawki do konstytucji, ale wówczas w wyścigu prezydenckim zastąpiłaby go totalnie niepopularna, niestrawna nawet dla murzyńskiego elektoratu Kamala.
Roger Stone od dawna prognozował, że Biden może zostać zastąpiony przez Michelle "Wielkiego Mike'a" Obamę. Co ciekawe Wielki Mike nie wspierał Bidena w kampanii, bo rzekomo Bidenowi źle potraktowali jego przyjaciółkę, pierwszą żonę Huntera. Ewentualny start Michelle Obamy będzie prawdziwą eksplozją memów obśmiewających transów...
Groźnym kandydatem był Gavin Newsom, gubernator Kalifornii. Co prawda zamienia on swój stan w przyspieszonym tempie w trzecioświatowy shithole, ale libkom to się podoba. Mogą go więc wybrać, bo jest "młody", "przystojny" i pro-LPG. W sprawie konfliktu w Gazie mocno kluczył - najpierw pojechał do Izraela, a gdy zaczął być wyzywany na demonstracjach, spotkał się liderami arabskiej społeczności w Kalifornii.
Tymczasem Biden zapewnia, że nie ma zamiaru rezygnować z kandydowania i że przygotowuje się już do wrześniowej debaty z Trumpem.
***
W tym tygodniu dowiedzieliśmy się również, że lotnisko w Baranowie jednak zostanie zbudowane, choć projekt zostanie nieco rozgrzebany i opóźniony. TuSSkowi trudno było bowiem porzucić projekt który podoba się niemal wszystkim poza cwelotrollom Giertycha i który ma poparcie Amerykanów.
(Zróbcie eksperyment myślowy: We wpisach Debilnych Razem, pisaninie Piątka, Rzeczkowskiego czy Mierzyńskiej zastąpcie słowo "Rosja" słowem "USA", a "GRU" skrótem "CIA". Wtedy ich narracja nagle nabierze sensu.)
Postanowił więc dokonać sabotażu w innym miejscu: w projekcie rozbudowy sieci kolejowej.
Libki argumentują: po co mielibyśmy jechać pociągiem na lotnisko do Baranowa, lepiej lecieć w świat z lotnisk lokalnych takich jak w Radomiu czy Łodzi. Grażynki, które stosują takie argumenty, chyba mało latają po świecie. Z lotniska w Szymanach nie polecicie do Nowego Jorku, ale najwyżej do Guantanamo :) Z takich miejsc ekonomicznie opłacają się najwyżej loty czarterowe biur podróży i... loty krajowe do centralnego lotniska. Tak jak lotnisko w Stambule jest bramą do innych lotnisk regionalnych w Turcji, a lotnisko w Atenach miejscem do przesiadania się na loty do wszystkich większych greckich wysp, tak samo Baranów byłby bramą do innych regionów w Polsce - za pomocą lotnisk regionalnych i szybkich kolei.
Komponent kolejowy CPK miał jednak przede wszystkim służyć celom militarnym! W wypadku wojny nie możemy liczyć na autostrady i drogi lokalne - one będą zapchane uchodźcami. Kluczową rolę dla przerzutu wojsk, sprzętu i zaopatrzenia będzie odgrywała kolej. Widzimy to doskonale na Ukrainie. Rosyjskie bombardowania nie są w stanie sparaliżować ukraińskiej sieci kolejowej. Kolej jest bowiem trudnym celem dla lotnictwa. Można uszkodzić zrzucając na nie bombę, ale takie uszkodzenie można usunąć w ciągu kilku godzin - szybciej niż naprawić drogę. Można zbombardować stacje transformatorowe obsługujące sieć kolejową, ale wówczas wysyła się na tory lokomotywy dieslowskie. Wąskimi gardłami są mosty kolejowe, ale je można obstawić bateriami przeciwlotniczymi. Lub zamiast mostów (których na Wiśle bardzo brakuje!) budować tunele pod rzeką.
(Nie tylko Ukraińcy pokazali sprawność swoich kolei w czasie wojny. W 1939 r. zadziwiająco sprawne były też Polskie Koleje Państwowe. Wbrew mitom, stosunkowo rzadko dochodziło do zadawania poważnych strat wojsku podczas bombardowań pociągów. Zniszczenia w trakcji były szybko usuwane. Sieć działała sprawnie praktycznie aż do sowieckiej inwazji. Była to zasługa odpowiedniego przygotowania kolei do zadań wojennych przez wiceministra Juliana Piaseckiego, późniejszego przywódcy Obozu Polski Walczącej.)
CPK w Baranowie miał być centrum sieci kolejowej, gdyż miał być ogromnym lotniskiem cargo, do którego miał sprawnie przybywać sprzęt i wojska amerykańskie. To miało być logistyczne centrum naszej obrony. Nie zapchane Okęcie, Radom czy baraczek w Modlinie. Tylko wielki port lotniczy wystarczająco oddalony od Warszawy (by samoloty transportowe mogły tam lądować z dużą częstotliwością dzień i w nocy i by rakiety wystrzeliwane przez Świniorosów i nasze baterie przeciwlotnicze spadały na mazowieckie pola a nie na gęsto zabudowane osiedla mieszkaniowe stolicy), a zarazem wystarczająco do niej bliski i znajdujący się w samym sercu systemu transportowego kraju.
Koncepcja przedstawiona przez obecną paździerzową ekipę z niemieckiego second handu przewiduje natomiast modernizację linii kolejowej do tylko jednego miasta w Polsce wschodniej - Białegostoku. Lublin, czy będący wielkim wojennym hubem logistycznym Rzeszów zostały z niej wyłączone. Czyżby powrót do planów obrony na Wiśle?
Inną sprawą jest to, że większość ekip rządzących III RP całkowicie lekceważyła rolę systemu kolejowego dla obronności państwa i rozwoju gospodarki. Kolej orano więc jak wojsko, traktując jako zło konieczne, przeznaczone do likwidacji i prywatyzacji. Ukraińcy mieli szczęście, że u nich oligarchowie traktowali kolej jako system niezbędny dla eksportu ich produktów.
***
Decyzja Rafała Wnuka o usunięciu wizerunków o. Kolbego, rotmistrza Pileckiego i rodziny Ulmów z Muzeum Drugiej Wojny Światowej sugeruje, że jest on ekstremalnym kretynem. Jak można było bowiem zrobić coś tak głupiego? Równie dobrze ten koleś mógł wejść do baru trzymając w dłoniach wielką kupę i oznajmiając: "Zobaczcie w co omal nie wdepnąłem!". Wnuk mógł być zapamiętany przez historię jako jedna z tysięcy akademickich mend. Zostanie zapamiętany jako ten, który wyrzucał z muzeum wizerunki o. Kolbe, Pileckiego i Ulmów. Nikt nie będzie pamiętał jego dorobku naukowego. Tylko w tym kontekście będą wspominać o nim w przyszłych książkach historycznych. Jako człowieka, który zrobił z siebie ekstremalnego idiotę, a potem się tłumaczył, że te trzy wizerunki na ogromnej ekspozycji psuły mu "koncepcję antropologiczną".
I tutaj przypomina mi się anegdota dotycząca prowadzenia polityki historycznej.
Do mongolskiego archeologa podchodzi Koreańczyk odpicowany jako kolesie z K-popowego zespołu i pyta się: - Hej, ile zarabiasz?!
Gdy otrzymuje odpowiedź, mówi: - A chcesz zarabiać więcej? Będę ci płacił miesięcznie tyle a tyle. Tylko napisz, że znalazłeś na tym stanowisku ślady bytności plemion koreańskich.
Ciekawe czy do naszych akademickich historyków też przychodzą podobni agenci innych państw, którzy proponują im: - Będziesz zarabiać znacznie więcej, ale napisz, że AK to straszni antysemici, masowo mordujący Żydów podczas Powstania Warszawskiego.
***
Coś czuję jednak, że pod względem geopolitycznym robi się dobry letni vibe. A już w sierpniu prawdziwa uczta czytelnicza - czyli "Mroczne sekrety II wojny światowej" znanego Wam autora. Kończę więc letnim kawałkiem...