sobota, 8 czerwca 2024

Odwiedziłem Gobekli Tepe

 Z uwagi na ciszę wyborczą, jedynie bardzo krótko skomentuje śmierć polskiego żołnierza na granicy z Białorusią: do nielegalnych imigrantów oraz innych dywersantów Łukaszenki/Putina wojsko i odpowiednie służby powinny strzelać, a wszystkich tych, którzy udzielają pomocy (choćby propagandowej) przestępcom atakującym nasze granice powinno się wysłać do miejsca odosobnienia wzorowanego na Berezie Kartuskiej. No, ale oczywiście trend europejski, amerykański i globalny jest zupełnie inny...

W Turcji usłyszałem od miejscowych dużo psioczenia na Erdogana za to, że wpuścił do kraju miliony Syryjczyków. Turcy otwarcie głosili teorię "zastąpienia ludności", wskazywali na dużą ilość islamskich fundamentalistów, dilerów narkotykowych i zwykłych przestępców w imigranckiej masie. Gdy ktoś w debacie publicznej krytykuję politykę imigracyjną władz, zostaje napiętnowany jako "nazista". Co nam to przypomina?

***

Jak już pewnie się zorientowaliście, ostatnie kilka dni spędziłem w Turcji, a dokładniej w mieście Sanliurfa, stolicy prowincji położonej przy granicy z Syrią. Sanliurfa dawniej nazywała się Edessa i zapisała się w historii krucjat. W jej pobliżu leży biblijny Harran, czyli miejscowość, w której mieszkał przez pewien czas Abraham. 

Jak pisałem: "Koran przypomina historię Bliskiego Wschodu napisaną przez Ryszarda Petru. Wszystko tam pomieszane. Owa święta księgą mówi, że Abraham nie chciał uznać króla Nimroda za Boga i zniszczył idole w Urfie. Poddano go więc próbie ognia, z której wyszedł bez szwanku. W miejscu, w którym się to zdarzyło wytrysnęło źródło i powstał staw rybny. Teraz jest tam park, z basenem w którym pływają wielkie rybencje. Jest też meczet, który był kiedyś kościołem. Zachowała się dzwonnica. W meczecie jest szklana podłoga, a pod nią woda i rybki. Urfa to miejsce pielgrzymek. Znacznie więcej jest tu tureckich turystów niż zagranicznych."





"W Sanliurfie jest duże o dosyć nowoczesne muzeum archeologiczne, a w nim m.in. rekonstrukcja świątyni z Gobekli Tepe, neolityczne totemy i najstarsza znana rzeźba człowieka naturalnej wielkości. Została ona odkopana na starym mieście, które jest zasiedlone od czasów neolitu, czyli tylko trochę krócej niż warszawskie Bródno. W skarpie wzgórza stanowiącego starówkę jest wydrążona starożytna nekropolia - wykorzystywana w czasach grecko-rzymskich. Taka mini-Kapadocja. W pobliżu jest muzeum mozaik. Wielka hala z przeniesionymi do niej mozaikami z rzymskich willi. Wszystko to zwiedziłem rano. Później, koło południa temperatura dochodziła już do 40 stopni, a czynnej knajpy z zimnym piwem nie miałem po drodze..."









Sanliurfa jest miastem nieprzerwanie zasiedlonym od czasów neolitu. Leży ona w miejscu bardzo specyficznym - tam, gdzie Anatolia spotyka się z Mezopotamią. Widać to choćby w Harranie.

"4000 lat temu był to Mały Sumer, kolonia handlowa w której mieszkał przez pewien czas Abraham a Jakub pracował u lokalnego Janusza - Labana. Z dawnego Harranu niemal nic nie zostało, ale ponoć ostatnio dokopali się do czegoś, co nazwali Domem Abrahama. Jak na razie można obejrzeć ruiny Harranu sprzed najazdu Mongołów. W pobliżu można zobaczyć charakterystyczne domki ze stożkowymi dachami. Te, które obejrzałem od środka miały 300 lat. Czyli jak na te tereny to dosyć nowe budowle..." 




Harran został jednak w ostatnich latach mocno przyćmiony przez Gobekli Tepe, czyli wielką świątynię określaną jako "przedneolityczna".







"Gobekli Tepe robi wrażenie - po przyjrzeniu się temu miejscu śmiałem się z tego, jak archeologowie rżną głupa. Nie znaleźli tu garnków i na tej podstawie orzekli, że to miejsce przed neolityczne, zbudowane w czasach gdy nie znano ceramiki! Jednocześnie przyznają, że odkopali tylko 10 proc. tego co się tu może znajdować. Może znajdą tam jakiś garnek i zmienią teorię. W lokalnym mini-muzeum zajefajna prezentacja, w której starają się pokazać, że to miejsce powstało w wyniku wielkiego rave'u ludzi jaskiniowych, którzy w rytm paleotechno postawili wielką świątynię. W narracji powtarzana jest bliska Karoniowi teoria, że to wiara zrodziła rolnictwo. A tymczasem: świątynia składa się z kilku pomieszczeń, w których są wielkie wsporniki (?) w kształcie litery T. W niektórych z nich są wywiercone okrągłe otwory. Wywiercono je też w ścianach. Przypomina to wszystko świątynie na Malcie. Bardzo przypomina!!! Są nawet takie same zabezpieczenia antysejsmiczne (otwory na łożyska, na których osadzone są elementy konstrukcji). Cześć filarów jest pokryta reliefami że zwierzętami. To zapewne wyobrażenia zodiaku i gwiazdozbiorów. Są na nich nawet strusie emu. Najważniejszy relief przedstawia człowieka-ptaka z kulą nad ręką i na dole skorpiona. Kula to nasza planeta. Z gwiazdozbioru Plejad (pamiętacie gwiezdną mapę z Egiptu? Abusir?) Ziemię widać właśnie pomiędzy szczypcami gwiazdozbioru Skorpiona. Co ciekawe, archeologowie przyznają, że niektóre symbole na filarach mogą być pre-alfabetem."




Gobekli Tepe na pewno było miejscem strategicznym. To wzgórze, z którego rozciąga się widok aż po pasmo gór Taurus i po Syrię. W pobliżu znaleziono więcej śladów tajemniczej "przedneolitycznej" cywilizacji, w tym "miasto" Karahan Tepe.








"Karahan Tepe jest miejscem po środku niczego. Na tym wzgórku dokonano jednak sensacyjnego odkrycia: miasta sprzed 10 tysięcy lat. Zachowała się tam sala z kolumnami przypominającymi Gobekli Tepe. Jest też pomieszczenie z posągiem wychudzonego mężczyzny trzymającego w dłoniach penisa. Są intrygujące otwory w wapiennej posadzce. I tyle. Odkopano tego niewielką część. Wszystko przypomina mi Maltę. To dzieło śródziemnomorskiej cywilizacji megalitycznej. A co się kryje pod podobnymi wzgórzami w okolicy? Po okolicznych polach widać, że kamień z miejsc starożytnych został rozszabrowany na płoty. Czasem na polu samotnie stoi duży kamień mający ślady obróbki. Czasem na wzgórzach kamienie wyglądają jak cyklonowe mury i mają nawet otwory. Gobekli Tepe i Karahan Tepe to drobną część tego, co tu było 10 tys. lat temu i wcześniej."

Uwagę zwracają tam choćby tajemnicze okrągłe "wydrążenia" w skale widoczne na szczycie wzgórza i jednym z miejsc przy "wejściu" do kompleksu. A samą rzeźbę kolesia trzymającego w dłoniach penisa nazwałem pomnikiem redaktora Marcina Kąckiego pomnikiem redaktora Marcina Kąckiego :)

Karahan Tepe choć jest rozczarowująco małe, to mogę je określić jako miejsce w conanowskim klimacie.


Ostatni pełny dzień wyprawy był już w zupełnie innym klimacie. "Odbyłem rejs stateczkiem po Eufracie w Halfeti, czyli miejscowości, która została częściowo zatopiona po zbudowaniu tamy. Widziałem m.in. ruiny twierdzy Rumkale. Ciekawe było towarzystwo na pokładzie. Głównie dziewczyny w hustach i długich sukniach, ale też jedna, bardzo fajna w letniej pomarańczowej sukience. (Była z chłopakiem, oboje z Izmiru ). W pewnym momencie tańczyła do tradycyjnej tureckiej muzyki, a razem z nią dwie tradycyjnie ubrane dziewczyny. Dwie Turcje jednoczą się przy krajowej muzyce".






Oczywiście wyprawa do wschodniej Turcji obfitowała w różne drobne, acz ciekawe obserwacje. Poniżej dwa ich przykłady:


Zabytkowy, amerykański, zimnowojenny czołg, stojący przy drodze w okolicach Harranu....


... i ciekawy wyraz poparcia dla Palestyny przez kierowcę ciężarówki.

Wyprawa też ciekawa pod względem kulinarnym. Można było spróbować takich lokalnych dań jak urfa kebap.





Jeśli będziecie się wybierać w tamte strony (do czego gorąco zachęcam!), to polecam Hotel Astarte w Sanliurfie. Jest on położony kilka minut drogi od najważniejszych zabytków i muzeów. Macie też blisko dwie knajpy z piwem. Właściciele i pracownicy hotelu Astarte są tam ultraprzyjaźni i pomocni. Będziecie więc częstowani turecką herbatą i kawą. Śniadania są tam obfite, a sam hotel to przerobiony stary, tradycyjny dom. Z hotelem współpracuje kierowca, który może zabrać Was w różne starożytne miejsca.








Jedynym większym minusem wyprawy do Sanliurfy jest bariera językowa. Miejscowi ogólnie słabo znają tam angielski. Ale to się będzie zmieniać, wraz z rosnącą popularnością takich miejsc jak Gobekli Tepe i Karahan Tepe. Można więc powiedzieć, że przecierałem Wam tam szlak...

***

W sierpniu czeka Was natomiast prawdziwa uczta czytelnicza. Wydawnictwo Replika  wypuści na rynek książkę Znanego Wam Autora. To będzie odtrutka zarówno na zychowszczyznę jak i na bardzo dziurawą oficjalną narrację. Wydawca zachwala: "Hubert Kozieł nie przedstawia „spiskowej teorii dziejów” ani „historii alternatywnej”. Proponuje jednak spojrzenie na „największą z wojen” z innej strony. Spojrzenie w głąb jej dziejów, na fakty pozostające na „obrzeżach” ogólnie uznawanego nurtu zdarzeń. Wydobywa z niepamięci sytuacje, dokumenty, postaci, które mogą zachwiać w posadach całą misterną konstrukcją „oficjalnej historii”. Zachęcam więc gorąco do kupowania książki i lektury!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz