sobota, 15 czerwca 2024

Zmierzch Europy czy Prus?



Wybory do Europarlamentu nie przyniosły rewolucji na poziomie całej UE. Przyniosły za to silne wstrząsy w kilku krajach Europy. We Francji po zwycięstwie Zgromadzenia Narodowego ogłoszono przyspieszone wybory, które wygra pewnie ugrupowanie Le Pen. W Belgii poleciał rząd, po zwycięstwie prawicowego Vlaams Belang. W Austrii wygrała FPO. W Niemczech AfD AfD uzyskała lepszy wynik niż SPD. Ciekawe co będzie w kolejnych wyborach? Coraz więcej zwykłych Europejczyków pokazuje, że ma dosyć obłędnej polityki wdrażanej przez dotychczasowy "demokratyczny" mainstream. Odpowiedzią mainstreamu jest trzymanie się dotychczasowego kursu, po niewielkiej jego modyfikacji.

Mówi się, że Ameryka dokonuje innowacji, Chiny kreatywnie je kopiują i wdrażają tańszym kosztem, a Europa... reguluje. Tak jest choćby w przypadku technologii sztucznej inteligencji. UE zamiast tworzyć odpowiednie warunki do rozwoju gospodarczego zajmuje się tworzeniem takich biurokratycznych koszmarków jak RODO oraz pilnuje by nakrętki były przytwierdzone do butelek.

Europa miała oczywiście długo wiele atutów gospodarczych. Był nim z pewnością jej przemysł. Skutecznie zaczęła go jednak zażynać systemem handlu emisjami CO2 i innymi obłędnymi rozwiązaniami "ekologicznymi". W ramach misji "naprawiania świata" postanowiła zakazać od 2035 r. produkcji samochodów z silnikami spalinowymi. Na takie auta wciąż jest duży popyt - szczególnie w pozaeuropejskich krajach rozwijających się, a ich europejscy producenci mają wyrobione marki na rynkach globalnych. Będą musieli jednak przestawić się na produkcję elektryków - gdzie zostaną rozjechani przez chińską konkurencję. Nie są w stanie konkurować z Chińczykami na tym rynku pod względem cenowym, a także zostają coraz bardziej w tyle pod względem jakości. Wprowadzone cła na elektryki z Chin to półśrodek, gdyż owe bariery celne są niższe od progu bólu chińskich producentów. Skończy się to więc tym, że UE rozpieprzy swój przemysł motoryzacyjny, będący jednym z filarów jej gospodarki, a zarobią na tym Chińczycy.

Wcześniej mieliśmy do czynienia z podobną obłędną polityką w sektorze energetycznym. Angela Merkel kazała zamknąć reaktory jądrowe w Niemczech i przestawić się na rosyjski gaz oraz prąd z energetyki odnawialnej. W ramach Energiewende Niemcy miały się stać globalną potęgą w produkcji wiatraczków i paneli fotowoltaicznych. Skończyło się tym, że rynek zdobyli Chińczycy, a niemieckie firmy przemysłowe zaczęły dostawać dużo wyższe rachunki za prąd. 

Po osłabieniu europejskiego przemysłu i energetyki, ci sami ludzie szykują się do zarżnięcia europejskiego rolnictwa za pomocą Zielonego Ładu i umowy o wolnym handlu z krajami Mercosur. 

Można odnieść, że strategia wdrażana przez unijnych decydentów ma polegać na tym, że Europa ma stać się połączeniem turystycznego skansenu dla bogatych Chińczyków, rosyjskich oligarchów i arabskich szejków z domem starców dla proli i placem zabaw dla afrykańsko-bliskowschodnich nachodźców o średnim IQ w okolicach 70. W czyim interesie to będzie? I dla kogo pracują, ci którzy wdrażają taką politykę?

W unijnej polityce najwięcej do powiedzenia mają oczywiście Niemcy. Oparli oni swój model rozwojowy w ostatnich 20 latach na: unii walutowej, przemyśle motoryzacyjnym, eksporcie do Chin, tanim gazie z Rosji oraz taniej sile roboczej z Europy Środkowo-Wschodniej. Unia walutowa została sklecona na wadliwych fundamentach, przemysł motoryzacyjny sami sobie niszczą, Chiny nie potrzebują już tak dużo niemieckich produktów (same wytwarzają to samo lepiej i taniej), gaz z Rosji przestał płynąć a mieszkańcy naszego regionu już nie tak chętnie wybierają się na szparagi do Reichu jak kiedyś, bo zaczęli lepiej zarabiać w swoich krajach. Niemcy mogą próbować się ratować sabotując gospodarczo rozwój naszego regionu, by zapewnić sobie stały napływ taniej siły roboczej  (co uderzy jednak w nich rykoszetem, bo przecież jesteśmy dla nich ważnymi rynkami eksportowymi). Mogą też wycofać się z tej kretyńskiej polityki ekologicznej - ale nie zrobią tego na pełną skalę. Niemiecki model rozwoju się więc wali. Nie po raz pierwszy w historii.

Gen. Zygmunt Walter-Janke w swoich wspomnieniach "W Armii Krajowej w Łodzi i na Śląsku", opisał ciekawy epizod z 1941 r., sprzed operacji "Barbarossa". Do pewnego miasteczek w regionie łódzkim przyjechał samochód z niemieckimi oficerami. Były na nim oznaczenia dywizji z Saksonii. Niemcy zachowywali się zadziwiająco przyjaźnie wobec polskiej ludności. Jeden z nich powiedział: - Wy Polacy nas Niemców teraz nie lubicie, ale tak jak w I wojnie światowej walczyliśmy cały czas, by Polska odzyskała niepodległość, tak teraz walczymy, by była większa.

W słowach niemieckiego oficera pobrzmiewała ironia. Ale zapewne był on przekonany, że Niemcy przegrają drugą z kolei wojnę światową i oddadzą Polsce część terytorium.

W długim terminie, w ostatnich 220-latach, Prusy/Niemcy głównie cofały się ze wschodu na zachód.




Nie licząc krótkotrwałych, frontowych zdobyczy w latach 1915-1918 i 1939-1944, ich granica była najmocniej wysunięta na wschód w latach 1795-1807. Podchodziła prawie pod Grodno i Kowno, a częścią Prus były m.in. Białystok, Suwałki i Warszawa. Do tego trzeba dodać zasięg zdobyczy Austrii, które dochodziły aż pod Drohiczyn. Granica prusko-austriacka przecinała terytorium Warszawy w jej obecnych granicach. Sporo się natrudziłem, by znaleźć jej dokładną mapę - ale wygląda na to, że Austria zaczynała się gdzieś na wschód od Kawęczyna. Dodam, że Prusacy mieli wówczas plany zburzenia Warszawy i zbudowania jej na nowo jako średnie, nadgraniczne miasteczko.


Ta całkowicie nienaturalna granica mogła się utrzymać dłużej, gdyby nie to, że król Prus był na tyle głupi, że w 1806 r. wypowiedział wojnę Napoleonowi. Jego wojska dostały bęcki pod Jeną i Auerstedt, a Napoleon na części ziem polskich utworzył Księstwo Warszawskie. Cesarz Francuzów był tym, który przerwał niemiecki Drang nach Osten. 



Na Kongresie Wiedeńskim Prusy niestety odzyskały Wielkopolskę, ale nie całą. Apetyt cara Aleksandra I na nowe ziemie był duży. Podległe Rosji Królestwo Polskie kończyło się więc za Sosnowcem i Kaliszem. Tak było aż do 1914 r. Rosja zaczynała I wojnę światową z planami przesunięcia granic wasalnej Polski aż po Odrę i Szczecin. 



W wyniku I wojny światowej oraz udanych, przeprowadzonych przez odrodzoną Polskę wojen hybrydowych w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku, granicę Niemiec udało się odepchnąć na zachód, wyzwalając nawet część terenów, które nie wchodziły wcześniej w skład I RP. Granica była jednak dla nas niekorzystna - Niemcy zaczynały się za Częstochową i za Mławą. Była ona czynnikiem wykluczającym w długim terminie pokojową koegzystencję między Polską a Niemcami.


W trakcie drugiej wojny idea przesunięcia granicy dalej na zachód pojawiła się najpierw w prasie ugrupowań piłsudczykowskich i narodowych, a dopiero później zaczęli ją głosić komuniści. Postulaty Sowietów o oparciu jej na Odrze i Nysie były zresztą dosyć lamerskie w porównaniu z planami polskiego podziemia. Piłsudczycy domagali się bowiem przyznania Polsce Rugii, a NSZ chciał by polski pas obronny rozciągał się na kilka kilometrów na zachód od Odry. Sytuacja zmierzała jednak nieuchronnie do dużego przesunięcia Niemiec na zachód. I tak się stało, choć mogło być lepiej - gen. Berling opisywał w swoich wspomnieniach jak Stalin (przy protestach Wasilewskiej!) przyznał Polsce całe Prusy Wschodnie i Zaolzie.

W strategii realizowanej przez Berlin stale powtarza się jeden motyw: próba zorganizowania Europy według przekonania o własnej misji dziejowej. Dwa razy przyniosło to Niemcom katastrofę w postaci przegranej wojny i przesunięcia granic na zachód. Trzecia próba, podejmowana obecnie, może skończyć się ruiną społeczno-gospodarczą dla Niemiec. To jak mocno oberwiemy przez to rykoszetem, będzie zależało jedynie od naszej zdolności trzymania niemieckiej agentury z dala od naszych instytucji publicznych i jak mocno będziemy przygotowani na wykorzystanie dekompozycji ładu europejskiego. No, ale głupie i zakompleksione Polaczki tej prostej zdolności jeszcze sobie nie wypracowały...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz