Nie, ten wpis nie będzie poświęcony współczesnym polskim rozwolnościowcom i fanom Ozjasza Goldberga. Dotyczy on czegoś poważniejszego: kwestii infiltracji struktur komunistycznych przez polskie podziemie.
Wspomniana w tytule Brygada Korwina to jeden z oddziałów kontrwywiadu KG AK (a od 1943 r. Delegatury Rządu) wyspecjalizowany w zwalczaniu komunistów. Kierował nią ppłk Wiktor Boczkowski-Boćkowski ps. "Korwin", funkcjonariusz jeszcze rosyjskiego wywiadu wojskowego (biorący udział w tworzeniu Legionu Puławskiego), później funkcjonariusz polskiego Oddziału II, który w 1925 r. został wydalony z wojska za przekręty finansowe i został prywatnym przedsiębiorcą. W konspiracji początkowo związał się ze Związkiem Syndykalistów Polskich, którego jeden z przywódców por. Konstanty Janiszewski był jego kolegą z Oddziału II z Poznania. Boczkowski w pewnym momencie skonfliktował się z KG AK. Uznano go za niesubordynowanego dlatego, że wymieniał informacje również z NSZ i niemiecką policją.
"Korwin" miał swoją agenturę wewnątrz komunistycznej Gwardii Ludowej. Jednym z jego najlepszych agentów był Kazimierz Cessanis, ps. "Major Karcz" i "77". Był on weteranem 5 Dywizji Żeligowskiego z Odessy, działaczem KPP, który uciekał z Polski do ZSRR i był później w Moskwie więziony, wypuszczany tam z więzienia i wysyłany znów do Polski, gdzie pracował jednocześnie dla KPP i polskiego kontrwywiadu. Na polecenie Boczkowskiego wstąpił w 1942 r. do GL, gdzie piął się po szczeblach kariery. Został tam zdemaskowany jako agent polskiego Podziemia, ale nie przeszkadzało mu to uzyskać po wojnie zatrudnienia w UB w Złotoryi i we Wrocławiu. Aresztowany i stracony w 1949 r. jako "wrogi agent". (Rzadkie nazwisko "Cessanis" nosi również kochanek Pawła Rabieja. Ciekawe czy jest blisko spokrewniony z Kazimierzem Cessanisem...)
Cessanis został w GL dowódcą organizacji w dzielnicy Wola. Poznał wówczas całe kierownictwo PPR. I wykorzystywał tę wiedzę do walki z komuną. Brygada Korwina się nie patyczkowała - nazwiska komunistów trafiały do Gestapo. (Komuniści w ten sam sposób denuncjowali Niemcom przedstawicieli polskich organizacji podziemnych.) Czasem zdarzało się, że GL-owcy byli likwidowani przez kontrwywiad AK. I zwykle takie likwidacje były w pełni uzasadnione. Cessanis wystawił na odstrzał m.in. kolejnych szefów Grup Specjalnych GL w Warszawie - Jana Strzeszewskiego i Stanisława Skrypija. (Wraz ze Strzeszewskim w ręce Gestapo wpadła Hanka Sawicka, czyli Hanna Szapiro. W czasach PRL-u ich wszystkich upamiętniono ulicami w Warszawie.)
Na trop działalności Cessanisa wpadł Bolesław Mołojec, przejściowy przywódca PPR, po tym jak zabito Marcelego Nowotkę. Mołojec w ostatnich dniach przed swoją śmiercią twierdził, że trwa "zamach sikorszczaków" na Partię i że Cessanis jest zdrajcą. Twierdził również, że jego raporty w sprawie zdrady Cessanisa ktoś ukrywa i że Franciszek Jóźwiak, ówczesny szef sztabu GL, po zapoznaniu się z dowodami zdrady, nie tylko nie pozwolił na likwidację Cessanisa, ale też "nadal usilnie go winduje na coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska partyjne". Skończyło się na tym, że Mołojec został zastrzelony 29 lub 31 grudnia 1942 r. na ulicy Kamienne Schodki na warszawskiej Starówce przez Janka Krasickiego, egzekutora z GL. Na Mołojca zrzucono też winę za zabójstwo Nowotki.
Ciekawe światło na te wydarzenia rzucił Michał Wójcik w artykule opublikowanym w dodatku historycznym do "Wyborczej" z 24-25 lutego 2024 r. Wskazał w nim, że agent Brygady Korwina Stanisław Janota "Karcz II", wyrobił fałszywe dokumenty kilku spośród przywódców PPR/GL: Marianowi Spychalskiemu, Mieczysławowi Moczarowi, Ignacemu Lodze-Sowińskiemu i Zenonowi Kliszce. Kontrwywiad AK znał więc ich wygląd, wiedział jakimi nazwiskami legalizacyjnymi się posługiwali i gdzie mieszkali. Janota słał do zwierzchników propozycje ich likwidacji. Do uderzenia jednak nie doszło. Dlaczego? "Korwin" zeznał po wojnie na UB, że Spychalskiego i związanego z nim ludzi nie zlikwidowano, gdyż wiedziano o tym, że są skonfliktowani z resztą partii a opowiadali się za jakąś formą porozumienia komunistów z AK. Doszło więc do tego, że służby Podziemia wyeliminowały bądź pomogły wyeliminować kolejnych przywódców PPR: Nowotkę, Mołojca, Pawła Findera i Małgorzatę Fornalską, co otworzyło Gomułce i Spychalskiemu drogę do kontroli nad partią.
Tak się akurat złożyło, że Gomułka był partyjnym liderem mocno promowanym też przez Berię.
Marian Spychalski był bratem płka Józefa Spychalskiego, w 1939 r. dowódcy elitarnego Batalionu Stołecznego, jednego z twórców Służby Zwycięstwu Polski, więźnia NKWD, cichociemnego i dowódcy krakowskiego okręgu AK, zabitego w 1944 r. przez Gestapo.
Marian Spychalski był również tym, który wystawił oddziałowi likwidacyjnemu Stanisława Sosabowskiego "Stasinka". Jak czytamy:
"Barbara Sowińska, łączniczka i sekretarka Spychalskiego, ujawniła Dariuszowi Baliszewskiemu, że to nie Mołojec, ale Spychalski spotkał się z Nowotką 28 listopada 1942 r. w godzinach wieczornych. Do spotkania doszło na Żoliborzu, w pobliżu mieszkania Spychalskiego (mieszkał na ul. Felińskiego). Dariusz Baliszewski zdobył również dotyczącą śmierci Nowotki relację płka Stanisława Sosabowskiego „Stasinka”, syna generała Sosabowskiego. „Stasinek” był legendarnym żołnierzem Kedywu, osobą w najwyższym stopniu wiarygodną. Ujawnił on, że Nowotkę zastrzeliło dwóch likwidatorów z AK przebranych w mundury niemieckiej żandarmerii: Krzysztof Sobieszczański „Kolumb” i Jan Barszczewski „Janek”. Rozkaz został wydany przez płka Antoniego Chruściela „Montera”. Ta sama grupa dokonała później nieudanego zamachu na Bieruta. Nowotko został zastrzelony wieczorem 28 listopada 1942 r. na rogu Alei Wojska Polskiego i ul. Wyspiańskiego na Żoliborzu. Ciało przewieziono stamtąd na Przyokopową i położono w rynsztoku w pobliżu baru „U Ciotki”. Przechodnie myśleli, że to po prostu pijak uciął sobie drzemkę. Ten rejon był też miejscem polowań na ludzi dokonywanych przez Karla Schmaltza zwanego „Panienką”, dowódcy pobliskiego posterunku policji kolejowej. Relację tę później kwestionowano, wskazując, że nie istniała jeszcze jednostka Kedywu rzekomo odpowiedzialna za likwidację Nowotki. Emil Marat w książce „Sen Kolumba” będącej biografią Krzysztofa Sobieszczańskiego, uznał jednak relację „Stasinka” za bardzo wiarygodną. Według niego AK powierzyła egzekucję na Nowotce zewnętrznej organizacji podziemnej – Tajnej Organizacji Wojskowej, która wówczas prowadziła rozmowy scaleniowe z dowództwem AK.
Czyżby to więc Spychalski wystawił Nowotkę likwidatorom z polskiego podziemia niepodległościowego? Na pewno był on skonfliktowany z Mołojcem. Ostentacyjnie zignorował jego rozkaz nakazujący mu wyruszenie do lasu wraz z oddziałem partyzanckim. Gdy Fornalska siedziała na Pawiaku, przekazała na zewnątrz dramatyczny gryps o tym, że partia została zinfiltrowana przez wroga, a Niemcy wiedzą wszystko, co się dzieje wewnątrz, że mają w niej swojego człowieka o pseudonimie „Marek”. Dokładnie takim pseudonimem posługiwał się Marian Spychalski."
(koniec cytatu)
Krzysztof Sobieszczański "Kolumb" to niezwykle barwna postać. Przedwojenny marynarz, dezerter i kryminalista, więzień KL "Auschwitz", likwidator z warszawskiego Kedywu, powstaniec warszawski a po wojnie polski gangster w okupowanych Niemczech. To na jego cześć Roman Bratny ukuł określenie "pokolenie Kolumbów".
Wspomniany wcześniej Ignacy Loga-Sowiński był wraz z Moczarem organizatorem komunistycznego podziemia w okupowanej Łodzi. Wiąże się z nim wiele wsyp, które dotknęły tej konspiracji. Podejrzewano go o pracę dla Gestapo.
Franciszek Jóźwiak to kolejna postać związana z Gomułką, w PRL pierwszy dowódca MO. Co ciekawe, wcześniej służył on w POW i w Legionach. Walczył też przeciwko bolszewikom w 1920 r.
O dziwnych powiązaniach Moczara pisałem natomiast w jednym z odcinków serii Gracze, poświęconym Bolesławowi Haniczowi-Borucie, dowódcy brygady AL, który był jednocześnie wtyczką Narodowej Organizacji Wojskowej, przedwojennym agentem policji w KPP, a po wojnie m.in.... żołnierzem wyklętym. Moczar cały czas chronił Hanicza-Borutę, tak że po 1956 r. ów podwójny agent robił karierę jako zasłużony AL-owski działacz kombatancki. Jako ciekawostkę dodam, że w latach 60-tych Moczar, w ramach swojej kampanii "patriotycznej" poważnie myślał o tym, by zrehabilitować NSZ.
Jeden ze współpracowników Moczara na Lubelszczyźnie - zastępca dowódcy obwodu lubelskiego AL - Jan Wyderkowski też miał niezwykle ciekawą biografię. Był przedwojennym zawodowym wojskowym, uczestnikiem m.in. bitwy nad Bzurą. Później współtworzył siatkę wywiadowczą Olimp we Wrocławiu. Owa polska siatka współpracowała zarówno z wywiadem brytyjskim jak i sowieckim. Był więziony przez Niemców, ale został zwolniony i przeniósł się na Lubelszczyznę, gdzie wstąpił do GL. Po wojnie był generałem i m.in. attache wojskowym w Moskwie.
Co ciekawe, Wiktor Boczkowski-Boćkowski "Korwin", aresztowany przez UB w 1947 r., uniknął kary śmierci. Dostał wyrok 15 lat więzienia, z którego został wypuszczony w 1956 r. Nie wiadomo, co się później z nim działo, poza tym, że zmarł w 1967 r. Mowa o człowieku, który napsuł tyle krwi komunistom. I utorował Gomułce, Spychalskiemu i Moczarowi drogę ku władzy...