sobota, 15 października 2022

Gracze: Inżynier Witkowski

 

Ilustracja muzyczna: David Arnold - Vesper Lynd Theme - Casino Royale OST

W okupowanej Polsce chyba nie było bardziej tajemniczej organizacji niż Muszkieterowie... 

Przez kilkadziesiąt lat po wojnie relacje o jej działalności były bardziej niż skąpe. Ot czasem zdawkowo wspominano, że 18 września 1942 r. jej szefa, inżyniera Stefana Witkowskiego zabiła w Warszawie AK, za to, że zaplątał się on w jakieś dziwne gry z wywiadami brytyjskim, sowieckim i niemieckim. Nieco więcej o tej organizacji pisał w swoich wspomnieniach Kazimierz Leski "Bradl",  oficer wywiadu Armii Krajowej i powstaniec warszawski - który konspiracyjną służbę zaczynał jako wywiadowca Muszkieterów.







 Niektórzy kojarzyli Muszkieterów także z Krystyną Skarbek - legendarną agentką SOE, zasztyletowaną w 1952 r. w Londynie przez kolegę z pracy, który rzekomo oszalał z miłości do niej. (Dostał za to karę śmierci po procesie trwającym... 10 minut. Wyszedł z sali sądowej z uśmiechem na ustach. Nie zachował się żaden dokument mówiący, że wykonano na nim egzekucję.) Skarbek była kochanką Iana Fleminga, który wzorował na niej postać Vesper Lynd z "Casino Royale". Według Jerzego Rostkowskiego, twórca Jamesa Bonda, wygadał się przy niej w łóżku o tym, co się zdarzyło 4 lipca 1943 r. na Gibraltarze. I dlatego ktoś musiał "posprzątać" wbijając jej między żebra nóż Fairbairne'a-Sykesa...

Muszkieterów jednak tak naprawdę rozsławił dopiero Dariusz Baliszewski. Opisał ich jako świetną organizację wywiadowczą z mackami sięgającymi od Gibraltaru po Ural. A przy tym zamieszaną w 1941 r. w sprowadzenie do Polski marszałka Śmigłego-Rydza i premiera Leona Kozłowskiego, po to by próbować tworzyć proniemiecki rząd kolaboracyjny mający chronić naród przed dalszymi stratami biologicznymi. Narrację Baliszewskiego możecie przeczytać choćby w tym artykule. Przeczytajcie go, by wiedzieć, do czego będę się odnosił w tym wpisie.

Historię Muszkieterów w fajny sposób opowiedziano również w serii komiksów "Bradl", których głównym bohaterem jest Kazimierz Leski. Gorąco je polecam, gdyż pięknie sportretowano w nich Witkowskiego i innych bohaterów tej opowieści. 

Niedawno ukazała się za to pierwsza naukowa monografia poświęcona Muszkieterom - "Muszkieterowie 1939-1942. Historia tajnej organizacji wywiadowczej" Adriana Sandaka. Tę pozycję również gorąco polecam. Autor co prawda stroni od sensacji i demitologizuje wiele wątków historii Muszkieterów, ale i tak przedstawia w niej wiele niezwykle ciekawych informacji i dokumentów. 

Sandak przede wszystkim podważa narrację mówiącą o Muszkieterach jak o wszechpotężnej organizacji wywiadowczej. Przypomina, że tworzyli ją amatorzy, którzy zbierali często informacje typu "śmieciowego". Witkowski często uciekał się do blagi i konfabulacji, na przykład gdy pisał na jesieni 1939 r. do Paryża, że jego organizacja dysponuje oddziałami partyzanckimi i... samolotami. Eksperci z wywiadu ZWZ  starali zaś podważać raporty Muszkieterów, wychwytując różnego rodzaju przekłamania. Raporty głębokiego wywiadu z Rzeszy bywały wycinkami z pracy i zasłyszanymi plotkami. To i tak było jednak coś, w obliczu ogólnej posuchy informacyjnej, na którą cierpiały wówczas alianckie służby wywiadowcze. Pamiętajmy też, że wiadomości, które wydają się nieistotne, mogą w określonych okolicznościach dla tajnych służb bardzo cenne. Brytyjczycy na pewno wówczas bardzo cenili raporty przesyłane im przez Muszkieterów, co irytowało oficerów wywiadu ZWZ. Irytowało, bo Muszkieterowie dostawali z Londynu poważne fundusze, których brakowało rozwijającej się polskiej konspiracji.

Organizacja Muszkieterowie dysponowała też czymś unikalnym - wywiadem na terenach ZSRR. Według Baliszewskiego, to ona jako pierwsza wpadła na ślad Katynia. Większość zachowanych meldunków z ZSRR wygląda jednak bardzo ogólnie, a czasem wręcz kuriozalnie, jak choćby ten:

 "Nasz łącznik z Batumi komunikuje, że nawiązał łączność z pograniczem tureckim przez pastuchów– Gruzinów, zwolenników Chalwa Kakomidze, z którego grupą nawiązać można łączność z Paryżem". Na ślad żadnego Chalwy Kakomidzego nigdy nie natrafiono. Może to był pseudonim, za którym krył się na przykład mieszkający w Paryżu działacz prometejski, były gruziński minister spraw zagranicznych Ewgenii Gegeczkori - bliski krewny żony Ławrientija Berii. Zresztą, dla kogo w warunkach sowieckich mogli oni pracować?

O ile w różnych publikacjach można natrafić na wzmianki o relacjach pomiędzy Muszkieterami a wywiadem sowieckim, to w książce Sandaka jest na ten temat jeden konkret: epizod z 1941 r., jeszcze sprzed niemieckiej inwazji na Wschód, w którym Muszkieterowie sprzedali Sowietom informacje dotyczące Niemców. W podobne gry angażował się jednak wówczas też ZWZ.





Sowiecki wątek jest też w sprawie Marii Grocholskiej - ciekawie przedstawionej w komiksie "Bradl". Hrabianka Grocholska była agentką Muszkieterów prywatnie związaną z Rudolfem von Schelihą, sekretarzem ambasady niemieckiej w Warszawie w latach 1932-1939, tajnym radcą niemieckiego MSZ w latach 1939-1942. Scheliha, archetyp "dobrego Niemca", był przeciwnikiem nazistów i dostarczał nam wielu cennych informacji o planach niemieckich. Jednocześnie był członkiem "Czerwonej Orkiestry" czyli sowieckiej siatki szpiegowskiej. Niemcy go powiesili w grudniu 1942 r. Grocholska została zaś zasztyletowana przez nieznanych sprawców w maju 1940 r. 



Czy inżynier Witkowski rzeczywiście próbował stworzyć wraz z marszałkiem Śmigłym-Rydzem rząd kolaboracyjny w okupowanej Polsce? Na 100 proc. wiemy, że to Witkowski witał na dworcu w Krakowie marszałka wracającego z Węgier i że często się spotykał z nim w Warszawie. Przed wojną w listach do Śmigłego nazywał go nawet... ojcem. Marszałek wyraźnie patronował jego pracom badawczym. To, że Witkowski ze swoimi ludźmi kręcił się wokół SGO "Polesie" pod Kockiem (dysponując karabinami przeciwpancernymi Ur!)  i kontaktował się z generałem Kleebergiem sugeruje, że był związany z Dywersją Pozafrontową., a więc z naszymi służbami wywiadowczymi. W Dywersji Pozafrontowej działał też choćby Stanisław Frączysty - kurier, który przeprowadził marszałka przez Tatry. (Premier Leon Kozłowski, w swoich znakomitych wspomnieniach pisał natomiast, że przez front niemiecko-sowiecki pod Moskwą przeszedł w towarzystwie tajemniczego polskiego oficera.)


Powyżej: Stanisław Frączysty w rozmowie z papieżem Benedyktem XVI w Muzeum Obozu Auschwitz-Birkenau w maju 2006 r. 

Bliską znajomą Witkowskiego była Jadwiga Maksymowicz-Raczyńska, wdowa po generale Włodzimierzu Maksymowiczu-Raczyńskim (który zmarł w 1938 r. w dziwnych okolicznościach w Berlinie - według Baliszewskiego został otruty przez polski wywiad, bo współpracował z Niemcami), właścicielka mieszkania przy Sandomierskiej 18, w którym zamieszkał marszałek Śmigły-Rydz.

W ciekawym świetle tę historię stawia notatka z esbeckiego dochodzenia z 1967 r., przytoczona w książce Sandaka:

"Z kręgu tych ludzi S. Witkowski był jedyną osobą niezwiązaną politycznie do 1939 r. z obozem sanacji. Łączyła go natomiast z Rydzem-Śmigłym znajomość datująca się od połowy lat 30-tych, kiedy to S. Witkowski dał się poznać kołom wojskowym jako bardzo zdolny wynalazca i konstruktor z zakresu produkcji specjalnej. W 1939 r. na zlecenie Rydza-Śmigłego Witkowski przebywał w Rumunii i na Węgrzech, a następnie opracował memoriał dotyczący sił i możliwości militarnych obu tych państw. Misja Witkowskiego związana była z przewidywaniami Rydza-Śmigłego, że z chwilą wojny z Niemcami, na skutek różnicy potencjału militarnego i ludnościowego, Polska nie zdoła zachować swojej niepodległości i zajdzie konieczność prowadzenia i kierowania walką z terenu państw sojuszniczych. Na nawiązanie kontaktu z Witkowskim duży wpływ miał charakter działalności jego organizacji, która posiadała powiązania z Watykanem i Episkopatem polskim, kontakty na Intelligence Service i wywiad niemiecki oraz łączność z ważniejszymi krajowymi organizacjami konspiracyjnymi, z Naczelnym Wodzem i z placówkami polskimi na Węgrzech."

Wiemy też, że Witkowski wysłał przez front niemiecko-sowiecki, do kwatery głównej Andersa w Buzułuku, emisariuszy z tajemniczym przekazem. Jak pisał Baliszewski:

"18 stycznia generał Anders wydał bankiet na cześć polskich oficerów przybyłych z kraju. Toastom nie było końca. Święcono polską odwagę, gratulowano patriotyzmu. W uznaniu zasług Szadkowski mianowany został zastępcą dowódcy pocztu przybocznego gen. Andersa. Chwilę później wybuchł skandal. Nagle, jak zapisał w swojej relacji rtm. Szadkowski, "generał Okulicki zapytał o Śmigłego. Padały różne odpowiedzi. Jedni twierdzili, że jest w Budapeszcie, inni, że w Ankarze. Wszyscy patrzyli pytająco na mnie. Ja nachyliłem się do Andersa i cicho powiedziałem: To, co mam do przekazania, przeznaczone jest wyłącznie dla Pana Generała. Proszę o rozmowę na osobności. Gdy do niej niebawem doszło, powiedziałem: Śmigły jest w Warszawie i razem z legionistami szykują zamach na Sikorskiego. Dodałem, że gen. Grot-Rowecki bez wiedzy i zgody Naczelnego Wodza mianował szefem sztabu ZWZ płk. Tadeusza Pełczyńskiego, lecz Warszawa trzyma to w najściślejszej tajemnicy".

Anders był, jak relacjonuje rotmistrz, "wstrząśnięty i zaskoczony". Nie miał powodu wątpić w słowa tego, który mu je przekazał. Szadkowski dowodził ochroną osobistą Śmigłego i nie odstępował go na krok - trudno było wyobrazić sobie bardziej wiarygodnego świadka.

Następnego dnia sprawa przybrała wymiar wręcz katastroficzny. Z mydła do golenia wydobyto mikrofilmy przygotowane przez Witkowskiego dla gen. Andersa. Jak zapisał we wspomnieniach obecny wówczas w Buzułuku późniejszy bohater spod Monte Cassino gen. Klemens Rudnicki: "Treść była bowiem kompromitująca, i to w najwyższym stopniu. Zawierała ona list szefa Muszkieterów, a więc znanego mi Witkowskiego do generała Andersa, w którym wzywał generała do uderzenia na tyły bolszewickie, gdy tylko przyprowadzi swą armię na front przeciwniemiecki". (...) Czy możliwe było, by jakiś nieznany Stefan Witkowski z Warszawy wydawał rozkazy Andersowi, które ten - zamiast lekceważąco wrzucić do kosza - traktował tak poważnie? A jeśli nie Witkowski, to kto? (...)


A jednak w Warszawie końca 1941 r. coś się działo. Wystarczy sięgnąć do listu gen. Władysława Sikorskiego do ambasadora w Moskwie Stanisława Kota z 26/27 marca 1942 r.: "Zgodnie z raportem, który otrzymałem 20 stycznia, Naród Polski mimo okrutnych prześladowań odpowiedział stanowczo odmownie na wezwanie do udziału w krucjacie przeciw bolszewikom, co było połączone z poważnymi koncesjami na rzecz Polski".

Jakimi koncesjami? Czyje wezwanie? Do kogo skierowane? Dokument na to nie odpowiada. Wiadomo jednak, że kilka dni wcześniej, 24 marca 1942 r., w rozmowie z prezydentem Rooseveltem Sikorski stwierdził: "... tak niedawno, bo zaledwie 20 stycznia, wszystkie polityczne partie Polski zadeklarowały swoją jednomyślną decyzję nieulegania sugestiom niemieckim i nieuczestniczenia Polski w jakiejkolwiek formie w kampanii antyrosyjskiej, w zamian za co Polacy mieli obiecane przywrócenie normalnych warunków na terytorium polskim". Skoro o tym dyskutowano, to znaczy, że było o czym dyskutować. "

(koniec cytatu)

"Przywrócenie normalnych warunków" oznaczało znaczne złagodzenie okupacji. Zero masowych egzekucji, łapanek, pacyfikacji wsi, wysyłania Polaków do obozów... Zapewne jakiś milion Polaków więcej mógłby przeżyć wojnę. A po wojnie można by zrzucić odium kolaboracji na grupę "zbankrutowanych polityków związanych z poprzednim reżimem" - bo przecież mielibyśmy nadal rząd i wojsko na Zachodzie, a później także po stronie Sowietów. Sikorski z tej szansy postanowił nie skorzystać - choć są poszlaki wskazujące, że marszałek Śmigły-Rydz proponował mu tajną współpracę...




Przerzut emisariuszy do Andersa został zorganizowany przy współpracy z Białym Rosjaninem gen. Borysem Smysłowskim i jego Sonderstabem "R" działającym pod auspicjami Abwehry. Postać Smysłowskiego przybliżałem już na tym blogu we wpisie o... polskich illuminatach. Tak się bowiem składało, że Smysłowski był wysokiej rangi wolnomularzem, martynistą i członkiem warszawskiej loży Zakon Illuminatów. Jego mistrz  z loży - Jan Czarnomski-Korwin został zastrzelony przez oddział likwidacyjny AK "Andrzeja Sudeczki" w czerwcu 1944 r. - w tej samej serii zabójstw, co Makowiecki i Widerszal. Kedyw przeprowadził zaś w maju 1944 r. nieudany zamach na Smysłowskiego. Niewątpliwie ten Biały Rosjanin prowadził bardzo interesującą działalność: "Należy stwierdzić, iż w trakcie swoich działań utrzymywał on kontakty m.in. bardzo intensywne w 1941 r. z organizacją Muszkieterzy, jak również z wywiadem AK, organizacją Miecz i Pług, NSZ, oraz z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), Tarasem Bulbą-Borowciem, przywódcą Siczy Poleskiej. Oferował również swoją pomoc przy przerzucie agentów na Bliski Wschód do Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza."

Bliskie kontakty Witkowskiego z marszałkiem Śmigłym-Rydzem są o tyle ciekawe, że w czasie okupacji Witkowski starał się przedstawić swoją organizację jako "antysanacyjną". Włączył ją nawet do Centralnego Komitetu Organizacji Niepodległościowych inżyniera Ryszarda Świętochowskiego. CKON był organizacją budowaną przez ludzi Sikorskiego w konkurencji do "sanacyjnego" ZWZ. Świętochowski wielkiej kariery w Podziemiu jednak nie zrobił - wpadł na granicy ze Słowacją i trafił do Auschwitz, gdzie zginął. Witkowskiemu jakoś nie udało się go wyciągnąć z aresztu...

CKON pozwalał jednak Witkowskiemu i jego ludziom nawiązywać kontakty z wieloma organizacjami nie scalonymi z ZWZ/AK. Tak nawiązał w ten sposób kontakty z Komendą Obrońców Polski, czyli późniejszą... Polską Armią Ludową!

Borucki, dowódca KOP/PAL zeznawał po wojnie: "Kontakt z Londynem nawiązałem poprzez Witkowskiego, który wobec KOP był zobowiązany (za dostarczane mu informacje, zdobywane przez nas dokumenty i transporty poczty polowej, pomoc techniczną w radiostacjach, pomoc bojówek itp.), a który z Pełczyńskim, […] po przekazaniu szeregu kompromitujących ZWZ-PZP informacji za granicę – był znów na stopie wojennej. W ogóle Witkowski był dla mnie w tym czasie wyjątkowo cennym sojusznikiem. KOP przestał być odosobniony".

Po rozbiciu Muszkieterów, część ludzi Witkowskiego przeszła do KOP a stamtąd do PAL. Był wśród nich m.in. ppłk Stanisław Skwirczyński "R3", jeden z kierowników wywiadu Muszkieterów, który został szefem bezpieczeństwa w PAL. Być może nie pojęliście jeszcze wagi tej informacji, więc powtórzę: człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo kierownictwa "komunizującej" PAL przeszedł tam z organizacji Muszkieterowie.



Muszkieterowie bardzo blisko współpracowali też z Konfederacją Narodu kierowaną przez Bolesława Piaseckiego. Po wojnie, żołnierze KN wspominali Witkowskiego jako "naszego przyjaciela". Witkowski bardzo pomógł KN przy jej słynnej akcji przeprowadzonej w nocy z 26 na 27 lipca 1942 r., czyli odbicia więźniów z aresztu przy ulicy Daniłowiczowskiej w Warszawie. Witkowski nie tylko zorganizował niemieckie mundury i samochód z niemiecką rejestracją. Sam też wziął udział w tej brawurowej akcji. (Wśród jej uczestników był też Leszek Kostek-Biernacki, bojowiec KN a zarazem syn legendarnego wojewody poleskiego płka Wacława Kostka-Biernackiego!) Przed wojną RNR Falanga Piaseckiego (nie mylić ze współczesną prosowiecką organizacją młodzieży niebinarnej płciowo) przez pewien czas współpracował z OZN i Oddziałem II. 

Jak wspominała Zofia Kobylańska: "Kontakty z „Dzięciołem” urwały się w sierpniu 1942 r. Bezpośrednią przyczyną – należy przypuszczać – było zaangażowanie się Piaseckiego w konflikt między Oddziałem II KG AK a Stefanem Witkowskim – Muszkieterem. Piasecki bardzo cenił Muszkietera, który oddał wielkie usługi w sprawie odbicia więźniów z Daniłowiczowskiej – miał o nim
jak najlepszą opinię, uważając go za człowieka dzielnego i bezinteresownego. Ppłk „Dzięcioł” z wielkim niezadowoleniem przyjął ingerencję Piaseckiego w jego obronę, która zresztą była nieaktualna, ponieważ los Muszkietera został już przesądzony wyrokiem Wojskowego Sądu Specjalnego, skazującego go na karę śmierci."

Wspomniany ppłk "Dzięcioł" to płk Marian Drobik, szef wywiadu i kontrwywiadu AK w latach 1942-1943. Jak podają źródła popularne: "Był autorem tzw. „Testamentu Dzięcioła” czy też „Testamentu-Memoriału Drobika”, w którym zawarł swoje obawy co do niebezpieczeństwa, iż po wojnie może dojść do okupacji sowieckiej na terenie Polski i aktualna polityka Polskiego Państwa Podziemnego w stosunku do ZSRR powinna opierać się na szeregu daleko idących ustępstw w stosunku do Sowietów, a nawet ewentualnego oddania im Kresów w zamian za niepodległość. W czasie spotkania ze sztabem KG AK, gdzie płk Drobik miał wygłosić swój memoriał, doszło do dziwnego incydentu – pułkownik Drobik otruł się ampułką z cyjankiem potasu, jednak jego towarzyszom udało się wyratować niedoszłego samobójcę. Płk Marian Drobik został aresztowany przez Gestapo w willi swojej siostry przy ulicy Ptasiej w Podkowie Leśnej w nocy z 9 na 10 grudnia 1943."

Jak już wspomniałem, Witkowski został zastrzelony 18 września 1942 r. Ekipa likwidacyjna z AK złożona była z polskich oficerów Kripo, czyli podległej Niemcom policji kryminalnej. Dowódca tej akcji, Stefan Chamski był opisywany w raportach AK jako typowy "brudny glina", bardzo aktywny w szantażowaniu ukrywających się Żydów. Do zwłok Witkowskiego przyczepił karteczkę z napisem "największy polski bandyta". Równolegle, ktoś skierował Gestapo na trop kilkudziesięciu współpracowników Witkowskiego... Wyraźnie postanowiono zniszczyć jego organizację.

Witkowskiego postanowiła jednak pomścić Konfederacja Narodu. W styczniu 1943 r. zorganizowała zamach na Chamskiego, który zmarł w marcu 1943 r. z ran. Raport AK podawał, że: " Wśród pracowników policji istnieje zwyczaj składania się na wieniec dla zmarłych kolegów, jest jednak charakterystyczne, że na wieniec dla Chamskiego nikt nie dał ani grosza".

W kolejnym odcinku wejdziemy głębiej w żmijowisko. Przyjrzymy się postaci Henryka Boruckiego, komendanta Polskiej Armii Ludowej oraz jego kontaktom. 

***

Według Generała SWR, Putin dostał na urodziny od Jurija Kowalczuka ekstrawagancki prezent: milion (!) żołnierzyków. Każdy żołnierzyk niepowtarzalny, zrobiony według innego wzoru. Reprezentują oni wszystkie rodzaje sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej i wszystkie stopnie od szeregowca po generała-majora. Mają różnorodne uzbrojenie, a na figurkach można odczytać nawet ich insygnia. Zestaw nosi nazwę "Mobilizacja". Kowalczuk złożył na niego zamówienie już w lipcu. Putin bardzo się ucieszył. Co tu się zresztą dziwić -  każdemu by się spodobała taka mini-armia terakotowa.

Niedawne uderzenia rakietowe w infrastrukturę energetyczną Ukrainy były propagandowym zamiennikiem uderzenia nuklearnego. Omawiano bowiem też szaloną opcję zdetonowania taktycznej głowicy nuklearnej nad mostami na Dnieprze w Kijowie. Opcję tę jednak szybko odrzucono. Zdecydowano się pokazowo uderzyć w infrastrukturę i w cele symboliczne, takie jak ukraiński parlament. Dziwnym trafem jednak, żaden cel symboliczny nie został trafiony. Nie udało się nawet zniszczyć turystycznej kładki dla pieszych w Kijowie. Co oczywiście nie przeszkadza różnym towarzyszom Panasiukom pisać: "Ukraina na kolanach!". Jak już zauważył Chehelmut, Rosja jest jak Jabłonowski, mocna w gębie, ale jak dostaje wpierdol, to ma problem z odpowiedzią...

Baj de łej: zauważyłem, że różnych filosowietów triggeruje to, gdy nazywa się ich "towarzyszami". Wszak często udają oni prawicowców. Taki Panasiuk na przykład afiszuje się z chodzeniem na Mszę Trydencką, ale nie przeszkadza mu to jednocześnie kopiować stalinowskiej propagandy. "Wielki prawicowiec" Ozjasz Goldberg-Mikke bredził ostatnio, by nie pisać źle o Urbanie (chujowym rzeczniku najchujowszego reżimu w dziejach Polski), bo przecież Jaruzelski "zakończył w Polsce socjalizm" aresztując 13 grudnia 1981 r. Gierka. Mamy oczywiście całą plejadę różnych "niepokornych" i "włączających myślenie" "prawicowców" pielgrzymujących do willi córki Jarucwelskiego. Proponuję więc, by tych przebierańców tytułować: "towarzyszami". Towarzysz Panasiuk, towarzysz profesor Adam Wielkodupski, towarzysz Olszański, towarzysz Pafnucy-Serwacy-Jachacy, towarzysz Ronald Robiący Laseczki, towarzysz Gerszom Braun, towarzysz Sykulski, towarzysz Ozjasz Goldberg vel Korwin-Mikke...

***

Kolejny wpis za dwa tygodnie, bo w poniedziałek na tydzień wybieram się do dalekiego kraju. Podpowiedź gdzie w poniższym filmiku. Fani anime od razu zgadną!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz