sobota, 1 października 2022

Gracze: Za kotarą

 


Ilustracja muzyczna: Ludzie i bogowie - ending

Ta akcja Podziemia była niczym z filmów Quentina Tarantino...

8 października 1943 r. oddział likwidacyjny 993/W dokonał rzezi w warszawskiej kawiarni "Za Kotarą". Celem akcji było zlikwidowanie groźnego podwójnego agenta Józefa Staszauera, właściciela tego lokalu. W tej szemranej knajpie była jednak wówczas grupa funkcjonariuszy i konfidentów Gestapo oraz volksdeutschów, którzy nie posłuchali wezwania "Hande Hoch!". Doszło chaotycznej strzelaniny. Staszauer zginął sięgając po słuchawkę telefonu. Zastrzelono też jego żonę i szwagra, co najmniej siedmiu Niemców i ich współpracowników oraz cztery osoby postronne (w tym kelnerkę-aktorkę, która szpiegowała Staszauera dla AK). Straty oddziału 993/W wynosiły dwóch rannych. Uczestnikom likwidacji udało się uciec, choć w okolicy roiło się od niemieckich posterunków i patroli. Było to centrum miasta, a w pobliżu znajdowało się wiele okupacyjnych instytucji.

Kim był Józef Sztaszauer i dlaczego zdecydowano się go zabić w tak spektakularny sposób?

Był przedwojennym filmowcem. Był też finansowym aferzystą. I prawdopodobnie już przed 1939 r. utrzymywał kontakty z Abwehrą. Mimo, że był Żydem, mieszkał poza gettem i nie nosił opaski z Gwiazdą Dawida. Prowadził popularną kawiarnię, do której przychodzili zarówno ludzie z półświatka jak i z niemieckich służb i polskich organizacji konspiracyjnych. W jego lokalu prowadzili interesy handlarze bronią. Jawnie kolportowano tam też prasę konspiracyjną i słuchano BBC. Istniało bardzo uzasadnione podejrzenie, że Staszauer współpracuje z Gestapo. Znał się też z zastępcą dowódcy komendanta warszawskiej placówki Abwehry ppłkiem Hansem Horaczkiem. Widywał się również ze swoimi "szkolnymi przyjaciółmi" - oficerem Gestapo z Szucha i oficerem SD. Gdy w lokalu pojawili się szmalcownicy próbujący szantażować Staszauera, on po prostu zadzwonił na niemiecką żandarmerię i kazał wyprowadzić ich wyprowadzić. Jednocześnie właściciel baru "Za Kotarą" angażował się w patriotyczne akcje charytatywne. Co więcej, Staszauer był członkiem AK o pseudnimie "Aston", zastępcą kierownika referatu magazynów i spedycji sprzętu radiotechnicznego Oddziału V Komendy Głównej AK. Do AK należała też jego żona, a szwagier udostępniał jeden ze swoich sklepów na magazyn sprzętu radiowego. Staszauer organizował transporty dla KG AK i przerzucał osoby poszukiwane przez Gestapo. Powiązano go jednak z donosem na Gestapo na jego zwierzchnika i uznano, że jego podwójna gra wymknęła się spod kontroli. Postanowiono go zlikwidować.


Do grona znajomych Staszauera i zarazem stałych bywalców baru "Za Kotarą" należał również eks-generał Michał Żymierski, późniejszy peerelowski marszałek, otwarcie nazywanyprzez gen. Berlinga "kryminalistą". Żymierski vel Żymirski vel Łyżwiński przez pewien czas próbował się wkręcić do ZWZ, BCh i Związku Jaszczurczego. Ostatecznie został dowódcą Armii Ludowej. Według powojennych zeznań gestapowca Alfreda Otta, Żymierski proponował gestapowcowi Birknerowi wydanie całego składu komunistycznej Krajowej Rady Narodowej  za 500 tys. USD. Jak na tamte czasy była to ogromna suma, więc gestapowcy zapłacili Żymierskiemu jedynie 2 tys. USD zaliczki i próbowali się targować. Negocjacje się jednak przeciągały, a Żymierski, obdarzony pseudonimem "Rola" (mającym przyciągać ludowców) został skierowany na Lubelszczyznę a później do Moskwy. Żymierski kontaktował się również w Warszawie z Anglikiem Horatio Williamem Cookiem, udającym rezydenta wywiadu brytyjskiego a będącym agentem Abwehry pomagającym namierzać zbiegłych alianckich jeńców. Cook współdziałał natomiast z białym Rosjaninem z Abwehry płkiem Borysem Smysłowskim, który jeszcze się pojawi w tej historii.


Zaskakujące jest to, że Żymierski prowadził w barze "Za Kotarą" rozmowy, w których brał udział przedwojenny senator Bolesław Fichna, działacz piłsudczykowskiego Konwentu Organizacji Niepodległościowych, reprezentant tej organizacji w Społecznym Komitecie Antykomunistycznym. Czyżby Żymierski wystawiał komunistów również Podziemiu? W każdym bądź razie nie wydał Fichny ani Gestapo ani Sowietom. Fichna został bowiem pojmany przez Niemców dopiero podczas Powstania Warszawskiego i zginął w obozie koncentracyjnym w kwietniu 1945 r. 


Komunistów wydawał na Gestapo i wystawiał do odstrzału przez AK również inny peerelowski marszałek - Marian Spychalski. To on, a nie Bolesław Mołojec, załatwił odstrzelenie Marcelego Nowotki. Jak pisałem w serii "Prometeusz":


"29 listopada 1942 r. (a nie 28-go jak mówi większość źródeł!) na rogu ulicy Przyokopowej i Kolejowej w Warszawie policja znalazła podziurawione kulami zwłoki człowieka, przy którym znaleziono kenkartę na nazwisko Jan Wysocki. To był Marceli Nowotko. Na miejscu znalezienia zwłok nie było żadnych śladów krwi, tak jakby ciało przeniesiono z innego miejsca. Kierownictwo nad partią szybko objął dowódca Gwardii Ludowej Bolesław Mołojec. Do przywódcy Kominternu Dymitrowa wysłano depeszę, w której Mołojec opisywał, że był świadkiem napadu "sikorszczaków" na Nowotkę i że sam ledwo uciekł z życiem. Mołojec nie mógł jednak wysłać tej depeszy, gdyż nie dysponował szyfrem. Jednocześnie prowadzono - bez wiedzy Mołojca - wewnątrzpartyjne śledztwo dotyczące śmierci Nowotki. Zeznania świadków były sprzeczne i często wyraźnie naciągane, a relacja najmocniej obciążająca Mołojca została złożona przez Helenę Wolińską - biuściastego tłumoka o mentalności taniej, nastoletniej kurewki. Śledztwo w oczywisty sposób było farsą, ale na jego podstawie wydano wyrok śmierci na Bolesława Mołojca i jego brata Zygmunta, szefa wywiadu Gwardii Ludowej. Pierwszy dowódca GL, były dowódca XIII Brygady Międzynarodowej, został zastrzelony 31 grudnia 1942 r. na ulicy Kamienne Schodki w Warszawie. Zygmunta wraz z jego dziewczyną wykończono w Kielcach podczas popijawy. Przez partię przetoczyła się fala zabójstw. Ginęli ludzie związani z Mołojcami, ich żołnierze, łączniki, przyjaciele. Moskwa wysłała do Polski nowego szefa PPR Barucha Cukiera vel Witolda Kolskiego. Złamał sobie nogę przy skoku spadochronowym. Wylądował na polu a miejscowi chłopi odmówili mu pomocy, choć oferował im dolary. Strzelił sobie w łeb. Partią kierowali Finder i Małgorzata Fornalska (kochanka Bieruta) - w listopadzie 1943 r. ktoś wydał ich jednak Gestapo, które ich rozstrzelało 26 lipca 1944 r. w ruinach getta. Wcześniej ktoś podkablował Niemcom też Janka Krasickiego, kanalię z lwowskiego Komsomołu, która wykonała wyrok na Bolesławie Mołojcu i sprowadziła do Warszawy Bieruta. Komuniści wykańczali się własnymi rękami. Kto jednak zainicjował ten łańcuch śmierci?

Stanisława Sowińska, łączniczka i sekretarka szefa sztabu GL i późniejszego marszałka PRL Mariana Spychalskiego, ujawniła drowi Dariuszowi Baliszewskiemu, że to nie Mołojec ale Spychalski spotkał się z Nowotką 28 listopada 1942 r. w godzinach wieczornych. Do spotkania doszło na Żoliborzu, w pobliżu mieszkania Spychalskiego (mieszkał na Felińskiego). Dr Baliszewski zdobył również dotyczącą śmierci Nowotki relację płka Stanisława Sosabowskiego "Stasinka", syna generała Sosabowskiego. "Stasinek" był legendarnym żołnierzem Kedywu, osobą w najwyższym stopniu wiarygodną. Ujawnił on, że Nowotkę zastrzeliło dwóch likwidatorów z AK przebranych w mundury niemieckiej żandarmerii: Krzysztof Sobieszczański "Kolumb" i Jan Barszczewski "Janek". Rozkaz został wydany przez płka Antoniego Chruściela "Montera". Ta sama grupa dokonała później nieudanego zamachu na Bieruta. Nowotko został zastrzelony wieczorem 28 listopada 1942 r. na rogu Alei Wojska Polskiego i Wyspiańskiego na Żoliborzu. Ciało przewieziono stamtąd na Przyokopową i położono w rynsztoku w pobliżu baru "U Ciotki". Przechodnie myśleli, że to po prostu żul uciął sobie drzemkę. Ten rejon był też miejscem polowań na ludzi dokonywanych przez Karla Schmaltza zwanego "Panienką", dowódcy pobliskiego posterunku policji kolejowej. ("Panienka" został rozwalony przez Kedyw w marcu 1944 r.)Wszystko wskazuje więc na to, że Nowotko został wystawiony likwidatorom z AK przez Spychalskiego ps. "Marek". Spychalski był też skonfliktowany z Mołojcem - ostentacyjnie olał jego rozkaz nakazujący mu wyruszenie do lasu wraz z oddziałem partyzanckim. Gdy Fornalska siedziała na Pawiaku przekazała na zewnątrz dramatyczny gryps mówiący, że partia została zinfiltrowana przez wroga a Niemcy wiedzą wszystko, co się dzieje wewnątrz. Mają w niej swojego człowieka i jest to "Marek"!"

(koniec cytatu)


Rewelacje Baliszewskiego dotyczące zabójstwa Nowotki były oczywiście podważane, gdyż m.in. Kolegium A Kedywu nie istniało jeszcze w trakcie tego zamachu. Emil Marat w książce "Sen Kolumba" wykazał jednak, że ta historia jest bardzo prawdopodobna. Nie istniało jeszcze Kolegium A, ale tworzący je ludzie stanowili zwarty oddział należący do organizacji scalającej się z AK i w ramach próby nakazano im likwidację przywódcy PPR. I rzeczywiście Nowotkę mógł odstrzelić Krzysztof Sobieszczański "Kolumb" - niezwykle barwna postać: przedwojenny marynarz, dezerter i kryminalista, więzień Auschwitz, bohater konspiracji z AK, powstaniec warszawski i powojenny gangster we Francji.

Psychopata Spychalski był też jednym z inicjatorów akcji na archiwum Wydziału Bezpieczeństwa Delegatury Rządu na ulicy Poznańskiej. Zrobił to, bo w archiwum tym było dużo materiałów na jego temat. Akcja na Poznańskiej została przeprowadzona wspólnymi siłami przez AL, Gestapo i skrajnie prawicową organizację Miecz i Pług. Tą ostatnią kierował wówczas sowiecki agent Bogusław Hrynkiewicz, który dzięki swoim związkom ze Smysłowskim w 1943 r. namierzył gen. Grota-Roweckiego i proponował AL wystawienie go Gestapo. Miecz i Pług zaczynał jako organizacja patriotyczna o profilu narodowo-radykalnym i wsławił się choćby zdobyciem pierwszych informacji na temat niemieckich broni "V". Po aresztowaniu pierwszego kierownictwa tej organizacji, jej przywódcami zostali Anatol Słowikowski i Zbigniew Grad, przedwojenni oficerowie polskiego wywiadu, którzy pisali do Niemców i Japończyków (!) memoriały z propozycją współpracy przeciwko Sowietom. (Za co ich chwalił Zychowicz w "Opcji niemieckiej" :) Zlikwidowano ich po tym, jak Hrynkiewicz dostarczył AK dokumenty rzekomo wskazujące na ich współpracę z Gestapo.  Casus Miecza i Pługa miejcie w pamięci, gdyż kolejne odcinki serii będą poświęcone bardzo podobnej organizacji...


Relacje pomiędzy organizacjami konspiracyjnymi bywały również zagmatwane na prowincji. Świadczą o tym choćby wspomnienia Józefa Wyrwy "Starego".  Ów współpracownik majora Hubala, jeden z pionierów konspiracji w Świętokrzyskim, skonfliktował się ze swoimi zwierzchnikami z obwodu AK Końskie. Miał zastrzeżenia do szefa wywiadu obwodu Maksymiliana Szymańskiego. Szwagier Szymańskiego został zidentyfikowany jako niemiecki agent. Gdy szef wywiadu został odwołany ze stanowiska, odgrażał się, że wykończy następcę - i rzeczywiście pomógł Gestapo aresztować owego człowieka. W międzyczasie Wyrwa dostawał dziwne rozkazy z dowództwa obwodu - raz kazano mu przejść na inny teren, innym razem kazano przejść w stan spoczynku. Wobec tego Wyrwa przeszedł do NSZ. Na jesieni 1943 r. pięciu podchorążych zmierzających do jego oddziału zostało zabitych przez bandę AL Władysława Staromłyńskiego "Żbika". Niby jeden z wielu przykładów tarć pomiędzy AL i NSZ, ale... Zimą 1944 r. Staromłyńskiego dorwał oddział NSZ-AK Huberta Jury "Toma". "Tom" dostał z komendy obwodu AK w Końskich informację o miejscu przebywania "Żbika". Ranny Staromłyński wyjawił Wyrwie przed śmiercią, że polecenie zorganizowania zasadzki na jego oddział dostał od niejakiego "Wrony" działającego w porozumieniu z... Komendą Obwodu AK w Końskich! Wyrwa zrobił prywatne śledztwo i potwierdził słowa "Żbika". "Zeznanie to świadczy o ścisłej współpracy komunistów z AK. Byłoby to chwalebne, gdyby celem współpracy była walka z Niemcami, a nie likwidowanie Polaków i to nadto bolszewicką metodą" - pisał Wyrwa. Później zerwał on z NSZ i wrócił do AK, gdyż zorientował się, że "Tom" współpracuje z Gestapo. Ale to już historia na kolejny odcinek...

Jeśli boli Was głowa od tych dziwnych powiązań, to dopiero początek. W kolejnych odcinkach serii "Gracze" poznacie historię niesamowitej organizacji konspiracyjnej lawirującej pomiędzy Polskim Państwem Podziemnym, Gestapo i komunistami. Będzie też w tej historii miejsce dla NSZ i organizacji wywiadowczej "Muszkieterowie". Mam nadzieję, że seria będzie się Wam podobać!

W kolejnym odcinku - dlaczego zabito komendanta głównego NSZ?

***

Wracając do spraw bieżących...



Według Generała SWR, Putin odbył naradę ze swoją Radą Bezpieczeństwa. Rozważano dwa scenariusze dalszych działań na Ukrainie, po aneksji czterech obwodów. Pierwszy przewiduje uruchomienie podobnej maszynki do mielenia mięsa jak za czasów Żukowa pod Rostowem. Zmobilizowani mają być rzuceni na front, by zająć resztę anektowanych obwodów i być może zdobyć również Mikołajów i Odessę. Straty ludzkie nawet na poziomie 300 tys. zabitych będą akceptowalne. Drugi scenariusz mówi o szantażu nuklearnym. Rosja ma nakazać Ukrainie wycofanie się z reszty anektowanych obwodów pod groźbą ataku nuklearnego. Putina bardzo kusi właśnie ten scenariusz. Ubzdurał sobie, że USA stały się supermocarstwem właśnie dzięki użyciu broni jądrowej przeciwko japońskim miastom. Sądzi, że Rosja może znów się stać wielką światową potęgą, jeśli zrzuci bomby atomowe na bezbronne miasta i zabije setki tysięcy cywilów. Bunkrowemu dziadkowi umknęły inne czynniki, które złożyły się w 1945 r. na zdobycie przez USA statusu supermocarstwowości, takie jak bezdyskusyjna supremacja gospodarcza oraz panowanie na morzach. 

Załóżmy, że Putin uderzy nuklearnie na Kijów, Odessę i Lwów. Co się wydarzy później? Szok większy niż po zamachach z 11 września. Putin stanie się w oczach świata większym pariasem niż bin Laden. Chiny, Indie, Turcja, Izrael, Iran będą musiały się od niego gwałtownie odciąć. Koniec więc z omijaniem sankcji. Państwo, które dokonało ataku nuklearnego na europejskie miasta będzie traktowane jak niebezpieczny wariat biegający z po ulicy z piłą łańcuchową.  Do takich wariatów się strzela. Wpływowy republikański senator Lindsey Graham - głos kompleksu militarno-przemysłowego - stwierdził, że atak nuklearny na Ukrainę, będzie atakiem na NATO.  Jeden z amerykańskich generałów ostrzegł ostatnio, że po takim ataku, USA zatopią rosyjską Flotę Czarnomorską. Inny zapowiedział, że utworzenie strefy zakazu lotów nad Ukrainą zajmie Amerykanom "kilka minut". Oznacza to wymiatanie znad ukraińskiego nieba wszelkich rosyjskich maszyn latających i niszczenie ich obrony przeciwlotniczej - scenariusz znany z Iraku, Libii oraz Jugosławii. Skoro Ruscy nie radzą sobie ze starymi Migami-29, to jak myślicie, jak poradzą sobie z F-16, F-22 i F-35? Przydałoby się też zneutralizować Kalinigrad. Jest tam obecnie oraz w innych obwodach graniczących z państwami bałtyckimi jakieś 6000 żołnierzy.  Obronę Kaliningradu mogłaby zgnieść 16 Pomorska Dywizja Zmechanizowana im. Króla Kazimierza Jagiellończyka. Spełniona zostałaby obietnica dana przez Stalina gen. Berlingowi - całe dawne Prusy stałyby się częścią Polski. Próba przekształcenia tego w wojnę nuklearną na pełną skalę, skończyłyby się spierdoleniem Putina z bartosiakowskiej drabiny eskalacyjnej przez Patruszewa, Kirijenkę i resztę tego kremlowskiego tałatajstwa. Przecieki dokonywane przez Generała SWR świadczą zresztą, że trwa już operacja podpiłowywania szczebli tej drabiny...




A co do Radka Sikorskiego, to nie dziwiło Was nigdy jak to się stało, że zwykły licealista z Bydgoszczy tak po prostu dostał w 1981 r. paszport i wyjechał na kurs angielskiego do Wielkiej Brytanii, a tam ów zabiedzony imigrant z biednego kraju poszedł na studia na Oksfordzie, gdzie przyjęto go do Klubu Bullingdona? Przyjęcie do tego Klubu wiążę się z dużymi kosztami - samo klubowe ubranie kosztuje parę tysięcy funtów. Skąd biedny emigrant z PRL miał na to pieniądze? Ktoś zna odpowiedź na to pytanie?

Przypomnę też rozmowy z "Sowy i Przyjaciół", gdzie Radek mówi, że "sojusz z USA jest nic nie warty" i narzeka, że "skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom". Te wywody oraz jego realne, prorosyjskie działania z czasów kierowania MSZ (rozpoczął reset z Rosją już w 2008 r., czyli zanim Obama doszedł do władzy!), raczej nie sugerują, że jest on agentem amerykańsko-brytyjskim. Te taśmy nieco mu popsuły karierę. Nie chcę mi się więc wierzyć w teorie o tym, że afera u "Sowy" była "pisana cyrylicą". No chyba, że w grę wchodził znów model kopulujących ośmiornic, czy raczej ośmiorniczek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz