sobota, 6 listopada 2021

11: Oklahoma City

 


Ilustracja muzyczna: Nirvana - Smells Like Teen Spirit




19 IV 1995 r. w parę godzin po zamachu na budynek federalny im. Alfreda Murraha w Oklahoma City media obwieściły za prezydentem Clintonem, że ,,ochotnicze milicje zaatakowały Amerykę.” Na jednej z autostrad zatrzymano młodego weterana z Zatoki Perskiej Timothy’ego McVeigha – za jazdę bez tablic rejestracyjnych. Wkrótce uczyniono go sprawcą zamachu i usiłowano powiązać z amerykańskimi superpatriotami wierzącymi w teorię spisku, czyli ochotniczymi milicjami. Clinton rozpętał wielką nagonkę przeciwko rzekomym ,,krajowym terrorystom”, mimo że nie zdołano zdobyć niczego, co by ich łączyło z McVeighem i współoskarżonym Terrym Nicholsem (również "byłym" wojskowym). Kampania ta była połączona z wysiłkami Clintona mającymi na celu odebranie Amerykanom prawa do posiadania broni- a jak wiadomo milicje były wówczas głównym bastionem oporu przeciwko podobnym zbrodniczym pomysłom.


Wielu badaczy sprawy zamachu z Oklahoma City sądzi, że McVeigh był rządowym prowokatorem. I faktycznie, w jego biografii "coś nie gra". W 2006 r. wyciekł bowiem
film pokazujący McVeigha na ćwiczeniach wojskowych nakręcony rok po tym jak oficjalnie odszedł on z wojska.  Jedyną ,,prawicową” grupą z którą był związany była ,,neonazistowska” zbieranina z obozu w Elohim City. W grupie tej roiło się od agentów FBI, informatorów i prowokatorów. Szefem ds. bezpieczeństwa tego osiedla był Andreas Strassmeir, były żołnierz Bundeswehry, któremu dowiedziono, że już w Niemczech był rządowym szpiegiem wśród skrajnej prawicy. Jego ojciec był szefem kancelarii Helmuta Kohla a dziadek jednym z pierwszych członków NSDAP. Jeden z kumpli z berlińskiej placówki CIA pomagał Andreasowi przy próbie dostania roboty w DEA. Tuż po zamachu w Oklahoma City Strassmeir opuścił bez przeszkód USA. Nawet go nie przesłuchano, choć na 11 dni przed zamachem widziano go w towarzystwie McVeigha w klubie ze striptizem.



Najbardziej jednak interesujące są w tej sprawie wyniki śledztwa dziennikarki Jayny Davis. Zdobyła ona kilkadziesiąt zeznań i tysiące stron dokumentów wskazujących na związki zamachu z Bliskim Wschodem.  Davis zdobyła zeznania kilkunastu świadków, którzy widywali McVeigha w towarzystwie śniadego osobnika z Bliskiego Wschodu nazywanego w raportach śledczych ,,John Doe II". Tajemniczego terrorystę widziano razem z McVeigh'em w użytej w zamachu ciężarówce, rankiem 19 IV, gdy pytali się na stacji benzynowej o drogę do budynku Murraha. Widziano ich też razem na parkingu, w miejscu zamachu, minuty przed eksplozją. Było tam obecnych też kilku innych podejrzanie się zachowujących arabsko wyglądających osobników. John Doe II tuż przed zamachem zaobserwowany został za kierownicą oddalającego się w szaleńczym tempie od miejsca zamachu żółtego pick-upa. Półciężarówkę tą widziano potem zaparkowaną przed siedzibą firmy dra Anwara Abdula - Palestyńczyka powiązanego z OWP. Prowadził on małą firmę remontową, w której na kilka miesięcy przed zamachem zatrudnił grupę ,,irackich uchodźców". Jeden z jego pracowników został zidentyfikowany przez świadków jako John Doe II. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Hussain Haszemi Al-Hussaini. Twierdził, że był prześladowanym przez Saddama irackim opozycjonistą - jednym z tysięcy sprowadzonych do USA po wojnie w Zatoce. Jednakże dość często plątał się w swoim życiorysie i nie potrafił przekonująco podać żadnego szczegółu ze swej przeszłości. Tatuaże na jego rękach wskazywały, że służył w dywizji Gwardii Republikańskiej Adnan i w specjalnej jednostce irackiego wywiadu wojskowego - Jednostce 999. Po zamachu pracował min.: na lotnisku Logan pod Bostonem. Skarżył się głośno, że ,,jak coś się tutaj wydarzy, to będzie na mnie" i opowiadał psychologowi o tym, że śnią mu się po nocach ofiary zamachu w OKC. Kolega al-Husseiniego z pracy u dra Abdula Majid Ajaj telefonicznie wyznał swojej byłej dziewczynie, że brał udział w zamachu w OKC i przyczynił się do zamachów z 11 IX.

Kilkunastu świadków widziało McVeigha i Al-Husseiniego razem z innymi Arabami w motelu Cactus pod Oklahoma City. Zaczęli się tam pojawiać kilka miesięcy przed zamachem i nocowali w tym miejscu 18 IV 1995r. Rankiem odjechali w konwoju samochodów w skład którego wchodziła ciężarówka Ryder, od której dochodził ostry zapach ropy. Wydawało się to podejrzane, gdyż nad bakiem ciężarówki znajdowała się naklejka ,,tylko benzyna". Właściciel motelu twierdzi również, że gościli u niego też sprawcy zamachów z 11 IX 2001r. - Mohamed Atta, Marwan Al-Shehi i Zacharias Moussaoui mieli przebywać tam 1 VIII 2001r.

Ale to nie koniec powiązań z 11 IX. Moussaoui mieszkał w jednym z pokoju z pewnym Afroamerykaninem, który gdy przeszedł na islam, odrzucił swe niewolnicze imię: ,,Melvin Lattimore” i przyjął nowe – Majahid Abdulquaadir Menepta. Zapewne stwierdził potem: ,,Białsy nie potrafią go wypowiedzieć a ja poprawnie zapisać.” Nie był to bowiem zwykły Afroamerykanin, lecz naprawdę nadziany Afroamerykanin, gdyż pożyczył Ramziemu Yousefowi swą kartę kredytową, by ten z jej pomocą mógł sfinansować pierwszy zamach na WTC.  Poza tym musiał być to tak klawy Afroamerykanin, że kumplował się z ,,neonazistowskimi” znajomymi McVeigha  z Elohim City.

Tymczasem według wdowy po pierwszym przywódcy grupy ,,Abu Sayaf”, w 1994 r. Terry Nichols przybył na Filipiny w odwiedziny do Ramziego Yousefa. Gdy przebywający w filipińskim więzieniu wysoko postawiony agent Al.-Qaedy Abdul Hakim Murad usłyszał o nowinę o zamachu w OKC, wykrzyknął: ,,To dzieło Armii Wyzwolenia!”. ,,Armią Wyzwolenia” nazywał Al.-Qaedę. Kilka tygodni wcześniej saudyjski wywiad ostrzegł Amerykanów, że grupa terrorystów przygotowuje się do zamachów w USA. Na pierwszym miejscu na liście celów był budynek federalny w Oklahoma City. W VII 1996r. londyńska gazeta ,,Al-Quds al-Arabi" opublikowała tekst sygnowany przez Al-Qaedę, w którym organizacja ta przyznawała się do zamachu w OKC. A mimo to FBI, z uporem maniaka, ignorowała bliskowschodni ślad w zamachu. Ciekawe dlaczego?




       To jeszcze nie koniec zagadek. Według świadków jak i sejsmografów, rankiem 19 IV 1995 r. miały miejsce w Oklahoma City 2 eksplozje. Wielu ekspertów – w tym amerykański generał, specjalista od broni nuklearnej, oficerowie SAS i specjaliści od bomb z IRA – twierdziło, że bomba, która eksplodowała  przed budynkiem i była oparta głównie na ropie i nawozie azotowym nie mogła wyrządzić tylu szkód w konstrukcji. Zresztą tego typu bomba zostawia po sobie dużo niespalonego materiału - drobinek nawozu azotowego. Na ruinach powinno być mnóstwo tych drobinek. A nic takiego tam nie znaleziono - przynajmniej nic pasującego do nawozu rzekomo zakupionego przez McVeigha. Na ubraniu, butach, rękach, włosach i samochodzie McVeigha nie znaleziono żadnych śladów nawozu azotowego ani materiału PETN wykorzystywanego w zapalnikach. Jakimś dziwnym trafem, podczas procesu McVeigha nie zeznawał Dave Williams, w dniu zamachu dowódca grupy saperów FBI z Oklahoma City ani Roger Martz, szef laboratorium FBI, w którym zbadano dowody.

Skonfiskowano zapisy z kamer, które przedstawiały zamach. Adwokaci McVeigha dysponowali taśmą, na której dwóch agentów FBI rozmawia o zamachu na tydzień przed nim. W dniu zamachu biura ATF były zupełnie puste. Jedyny agent ATF, który się znalazł w budynku był wcześniej ochroniarzem Clintona. Tuż przed eksplozją zaobserwowano silny impuls elektromagnetyczny, który zgasił światła w budynku, wykasował twarde dyski i sprawił, że elektroniczny kompas w samochodzie przed budynkiem zaczął wariować. Co więc tam zdetonowano? 

Ciekawe wyjaśnienie przedstawił Ted Gunderson, były szef biura FBI w Los Angeles, który na emeryturze, jako prywatny detektyw tropił resortowych pedofili-satanistów. Gunderson, opierając się na relacjach swoich informatorów - w tym Michaela Riconoscuito (tego kolesia, który w latach 80-tych towarzyszył bin Ladenowi w wizycie w Białym Domu i który siedząc w więzieniu ostrzegał przed zamachami na amerykańskie ambasady w Afryce Wschodniej w 1998 r.) - twierdził, że przed budynkiem Murraha zdetonowano coś co jest nazywane "elektrohydrodynamicznym urządzeniem opartym na paliwie gazowym" lub "bombą barometryczną". Riconoscuito pracował nad czymś takim i wskazał Gundersonowi konkretny kontrakt od armii na budowę tej bomby - DAA-21-90-C-0045. Po odpaleniu tego urządzenia dochodzi do dwóch eksplozji. Pierwsza i dużo mniejsza wystrzeliwuje w powietrze chmurę chemikaliów (to ta chmura białego dymu, o której mówiła część świadków), która jest następnie detonowana za pomocą wyładowania elektrycznego (to zapewne ten impuls, który zgasił światła w budynku). Amerykański weteran spiskologii Sherman Skolnick pisał natomiast, że w Oklahoma City zdetonowano bombę o nazwie "Błękitny Grom" i że tego typu urządzenie przekazano wcześniej Saddamowi Husajnowi, by pod okiem Amerykanów przetestował je na froncie wojny z Iranem. To może tłumaczyć obecność al-Husajniego - żołnierza Gwardii Republikańskiej Saddama i funkcjonariusza irackiego wywiadu wojskowego - wśród zamachowców.

Lokalne telewizje bezpośrednio po zamachu donosiły, że ekipa policyjnych pirotechników znalazła w ruinach budynku Murraha dwie niezdetonowane "wojskowe bomby", które przekazała wojskowym saperom. Zapewne, gdyby te bomby zadziałały zgodnie z planem, zawaliłby się cały budynek a ofiar byłoby znacznie więcej.

Po co jednak miano atakować akurat ten budynek federalny? Jedna z teorii mówi, że William Sessions, szef FBI zwolniony przez Clintona w 1993 r., wysłał akurat do tego budynku materiały dotyczące sprzedaży broni biologicznej i chemicznej do Iraku w latach 80. Materiały mocno obciążające Busha seniora. Clinton, wspólnik biznesowy Busha w aferze Iran-Contra, stwierdził, że w Oklahomie doszło do spisku mającego na celu "obalenie rządu". Ciekawe, że 17 kwietnia 1995 r., czyli dwa dni przed zamachem w OKC, doszło do katastrofy wojskowego odrzutowca transportowego Learjet 35 w Alexander City w Alabamie, w której zginął m.in.  podsekretarz ds. lotnictwa Clark Fiester, jego zastępca płk Jack Clark II, generał Glenn Profitt II i pięciu innych żołnierzy Sił Powietrznych. Według Skolnicka, samolot eksplodował w powietrzu a na jego pokładzie był też amerykański jeniec wojenny uratowany z Wietnamu. Skolnick twierdził, że zabici w tym samolocie byli częścią grupy wojskowych, którzy spiskowali, by odsunąć prezydenta Clintona od władzy - pod zarzutem sprzedaży przez niego amerykańskich tajemnic wojskowych ChRL. Nieco ponad rok później admirał Michael Boorda, dowódca operacyjny US Navy, popełnił samobójstwo w swoim gabinecie. Nieco wcześniej "utopił się podczas przejażdżki łódką" były szef CIA William Colby - znany ze strachu przed wodą.

***

W kolejnym odcinku serii "11" przyjrzymy się dronom.

***

Spektakularna wygrana republikanów w wyborach na gubernatora Wirginii - stanu kontrolowanego od kilkunastu lat przez demokratów - pokazuje skalę rozczarowania Amerykanów skrajnie nieudolną administracją Bidena. Demokraci mogą stosować oszustwa wyborcze (w New Jersey, przed klęską wyborczą uratowały ich prawdopodobnie tylko "znalezione w ostatniej chwili głosy korespondencyjne"), ale i tak wygląda na to, że republikanie odzyskają na jesieni 2022 r. Izbę Reprezentantów i Senat. Na skutek podziałów wewnątrz Partii Demokratycznej Biden jest już "lame duck".  Teraz republikańskiemu establiszmentowi pozostaje ostatecznie udupić Trumpa i postawić na De Santisa w wyborach w 2024 r. 

Przy okazji ciekawe rzeczy wychodzą na jaw:

- aresztowano w USA Igora Danczenko, rosyjskiego analityka będącego głównym źródłem niesławnego dossier Steela, czyli fałszywki mającej pokazywać, że Trump jest szantażowany przez rosyjskie służby. Danczenko został aresztowany za składanie fałszywych zeznań. Cała narracja Russiagate po raz kolejny się wali.

- Ghislaine Maxwell była w 1990 r. na ślubie Andrew Coumo, byłego gubernatora Nowego Jorku (tak, tego kolesia odwołanego za molesowanie seksualne) z Kerry Kennedy (tak, z tych Kennedych). Przy okazji chwaliła się, że spała z JFK Juniorem. Tak, z tym kolesiem, który zginął w katastrofie lotniczej/zamachu w 1999 r. i który rzekomo ma być "Q".

- FBI pośrednio przyznała się, do tego, że dziennik Ashley Biden jest autentyczny. Przyznała się dokonując dwóch przeszukań u osób podejrzanych o posiadanie oryginału tego dziennika. Ashley Biden pisze w tym dzienniku, że była molestowana seksualnie w dzieciństwie i że jej ojciec - Joe Biden - brał z nią "nieprzyzwoite prysznice".

Złośliwymi plotkami mówiącymi, że Biden zesrał się w spodnie podczas audiencji u papieża Franciszka nie będę się zajmował - ale na trwale one przylgną do wizerunku tego "liberalnego mesjasza".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz