sobota, 30 października 2021

11: Sobowtór

 


Ilustracja muzyczna: Scooter - Nessaja


Osoby sceptycznie nastawione do oficjalnej wersji wydarzeń z 11 września 2001 r. często wskazują olbrzymią dziurę w oficjalnej narracji w postaci "magicznych paszportów" niektórych porywaczy. Tak się bowiem jakoś dziwnie zdarzyło, że paszport Satama al-Suqmiego, jednego z terrorystów z lotu nr 11, odnaleziono w dobrym stanie kilka przecznic od WTC. Czarna skrzynka nie przetrwała inferno, a paszport tylko się lekko zakurzył. Istna magia! W dużo gorszej kondycji znaleziono paszporty dwóch porywaczy z lotu 93 - Saeeda al-Ghamdiego i Ziada Jarraha. Tutaj się bardziej postarano - były one częściowo spalone. 

Mniejsza jednak o paszporty? Nie wydaje się Wam dziwne, że porywacze przy każdej okazji posługiwali się swoimi "prawdziwymi nazwiskami"? Mimo instrukcji Osamy bin Ladena, by nigdy nie używać swych prawdziwych nazwisk?

Prawdę mówiąc niektórzy podejrzani o dokonanie zamachów z 11 IX byli tymi podejrzeniami zdziwieni. Przecież żyją i mają się dobrze. Jak więc mogli polecieć z samobójczą misją? Mowa tutaj o osobach noszących te same nazwiska co porywacze i czasem dzielących z nimi te same daty daty urodzenia. Ahmed Alnami żył na jesieni 2001 r. i był pilotem w Arabii Saudyjskiej. Saed Alghamdi był wówczas natomiast pilotem w Tunezji – twierdził, że ktoś ukradł mu tożsamość. Salem Alhazmi żył w Arabii Saudyjskiej- skradziono mu kiedyś paszport. Podobnie jak Waleedowi Alsheri ( pilot z Maroka), Abdulazizowi Alomari ( pilot z Arabii Saudyjskiej), Hamzie Alghamdi, Majedowi Museqowi i Ahmedowi Alhaznawi. Jedynie Khalid Almidhar był znanym terrorystą i co ciekawe organy ścigania dysponowały 3 jego zdjęciami - na każdym z nich wyglądał zupełnie inaczej.

Od III 1995 do II 1996 r. mieszkanie przy East Third Street  na Brooklynie wynajmowało 2 podejrzanie się zachowujących Arabów. Wyjeżdżali gdzieś na całe dnie, wracali w środku nocy, filmowali różne obiekty w New Yorku. Jeden z nich posługiwał się nazwiskiem ,,Ziad Jarrahi”. W tym samym czasie prawdziwy ,,Ziad Jarrah” uczęszczał do katolickiej szkoły w Libanie i nie opuszczał swego kraju do IV 1996 r.  Co ciekawe ten nowojorski Jarrah był do libańskiego łudząco podobny. Z tymże ten nowojorski uparcie się podpisywał ,,Jarrahi” zamiast ,,Jarrah”, co może okazać się kluczowe...



Zjawisko bilokacji powtórzyło się 30 I 2001 r. Na lotnisku w Dubaju zatrzymano wtedy  i przesłuchano wracającego z Afganistanu ,,Ziada Jarraha”. Tymczasem prawdziwy Jarrah przebywał do 15 I na Florydzie, by stamtąd wylecieć do Libanu, gdzie przebywał do 20 I, by odwiedzić zdrowiejącego po operacji serca ojca, po czym powrócił do USA. Według FBI Jarrah miał przebywać pół roku w Afganistanie. Stoi to w sprzeczności z powyższą chronologią jak i z relacjami rodziny, twierdzącymi zgodnie, że Ziad wydzwaniał do nich ze Stanów prawie codziennie, co raczej byłoby mało prawdopodobne w obozie szkoleniowym dla terrorystów. FBI kilkakrotnie mijało się z prawdą rozpuszczając fałszywe informacje mówiące, że Ziad Jarrah był na jednym roku z Attą i był jego sublokatorem. Kim był Ziad Jarrah i czym tak podpadł FBI?

        Pochodził z Libanu. Był synem miejscowego urzędnika i nauczycielki. Nie angażował się w problemy religijne i polityczne jego kraju. Jego islam był bardzo umiarkowany – o czym świadczy to, że chodził do katolickiej szkoły, pił alkohol i bawił się w bejruckich dyskotekach. Od dziecka marzył, by zostać pilotem, co bardzo irytowało ojca. Gdy został wysłany na studia do Hamburga w IV 1996 r. postanowił studiować kierunek pokrewny jego hobby, czyli inżynierię lotniczą. Wszyscy, którzy się z nim spotkali zapamiętali wesołą, ujmującą osobowość. Nie miał nic w sobie z terrorysty ani z islamskiego radykała. Lubił i podziwiał Amerykę. Był też szaleńczo zakochany w swej dziewczynie Aisle Senguen -  z pochodzenia Turczynce. Nie pojawiał się w znanych meczetach- twierdzach fundamentalistów. Jednakże tak jak każdy cudzoziemiec za granicą szukał kontaktu z rodakami. I to był jego największy błąd...

       W 1999r. pojawił się na ślubie jednego z najważniejszych ludzi Al.-Qaedy w Niemczech Saeda Bahaji. Zostało on tam sfilmowany razem z Mohamedem Attą (?). Niewiele wskazuje jednak, że zżył się ze środowiskiem radykałów. Ta znajomość była zapewne zupełnie przelotna. Aisle upierała się , że Ziad nigdy nie wspominał nazwiska ,,Atta”. Jednakże hamburska komórka Al.-Qaedy zainteresowała się Jarrahem. Być może zauważyli, że jest niezwykle podobny do ich agenta o nazwisku Ziad Jarrahi, który jeździł do Afganistanu i szwendał się po Nowym Jorku. Zapewne  fakt, że Jarrah planował wyjechać do USA i zrobić licencję pilota bardzo ich ucieszył. Zapewne polecili mu też właściwą szkołę...



          Ziad wyjechał do Stanów w VI 2000 r. Wynajął apartament w Venice. Tymczasem drugi Ziad zrobił to samo. Zeznania świadków nie są zgodne co do tego ile Jarrah miał wzrostu, gdzie mieszkał, jak się zachowywał... Czyżby ktoś łudząco podobny kręcił się w jego pobliżu? Dowodem na to może być zdarzenie z 9 IX 2001 r. Kilka minut po północy kierowca czerwonego Mitsubishi pędzącego po jednej z dróg stanu Maryland został ukarany mandatem za znaczne przekroczenie prędkości. Posługiwał się on nazwiskiem Ziad Jarrah. Istotnie Ziad zakupił w Stanach czerwone Mitsubishi rocznik 2001. Z tymże tamto było  modelem z 1991 roku i do tego wynajętym koło lotniska w Newark. Czyżby był fanem czerwonych Mitsubishi? I do tego znowu dokonał bilokacji?

  Tymczasem Jarrah planował ślub ze swoją dziewczyną. Mieli się spotkać 22 IX w Berlinie. Tam też czekał na niego nowy Mercedes – prezent od ojca, który kupił już ziemię pod dom dla nowożeńców. Aisle ostatni raz rozmawiała ze Ziadem przez telefon 10 IX rano. Kilka dni później zgłosiła zaginięcie swego chłopaka. Szokiem było opublikowanie przez FBI listy porywaczy. Ziad miał być pilotem lotu 93.

         Dowodem na samobójcze zapędy Ziada miał być jego ostatni list do Aisle. Jarrah pomylił adres, co już się wydaje podejrzane. Jednak w liście tym nie ma mowy o niczym potwierdzającym wersję FBI. Słowa ,,zrobiłem, to co miałem zrobić” oraz ,,rodzina będzie ze mnie dumna” równie dobrze jak do 11 IX mogą się odnosić do uzyskanej licencji pilota. Z wraku lotu nr 93 wyciągnięto paszport Jarraha – osoba na zdjęciu zdjęciu trochę różnił się wyglądem od tej pojawiającej się na innych zdjęciach Ziada. Oprócz tego znaleziono tam stare, niepotrzebne i nieaktualne pozwolenie na pracę dla kuzyna Ziada o nazwisku Assem Omar Jarrah, który według akt Stasi był związany z libijskim wywiadem i grupą Abu Nidala. Czyżby ktoś postanowił uwiarygodnić Jarraha jako terrorystę? Przypominam, że część akt Stasi przejęła CIA. Głos nagrany w kokpicie samolotu nie jest według rodziny głosem Ziada Jarraha. Rząd USA przez wiele lat nie był zainteresowany pobraniem próbek DNA od jego krewnych celem identyfikacji zwłok - nie wiem, czy jego stanowisko się jakoś zmieniło.

     Czy mógł istnieć drugi Mohamed Atta? Profesorowie z Uniwersytetu w Walencji wspominają Attę jako studenta medycyny w 1997 lub 1998 roku. Swojej amerykańskiej dziewczynie, Amandzie Keller Atta wspomniał o swym pobycie we Francji w 1992 roku. W latach 1998-2000 był często widywany w mieście Malabat na Filipinach wraz z Marwanem Alshehhi. Pił tam na umór i urządzał ekstrawaganckie przyjęcia. W IV 2000 r. pojawiał się często w Bibliotece Publicznej w Portland, choć do USA miał przybyć dopiero 3 VI 2000 r. Był więc jednocześnie w Niemczech i paru innych miejscach. Najbardziej radykalny w spekulacjach jest jednak ojciec Atty, który twierdził kilka dni po zamachach, że jego syn nigdy nie wyjeżdżał z Niemiec do USA oraz że dzwonił do niego ... 12 IX 2001 roku!

Kto jednak dawał terrorystom wizy do USA na podstawie sfałszowanych dokumentów?

Michael Springman – urzędnik konsularny w Jeddah w Arabii Saudyjskiej był od IX 1987 do III 1989 r. świadkiem niebezpiecznego procederu. Odkrył, że na masową skalę wydawano wizy do USA dla osób nie spełniających kryteriów. Było to związane z napływem mudżahedinów do Afganistanu. Gdy zwrócił swym przełożonym na to uwagę, wyrzucono go z pracy a dokumenty dotyczące sprawy zniszczono. Springman twierdzi, że proceder trwał do 11 IX 2001 r. a nawet dłużej. Dodał, że konsulat w Jeddah pełen był agentów CIA uwikłanych w te działania. 15 z 19 porywaczy z 11 IX otrzymało wizy w Jeddah.

Słowo "al-Kaida" jest zwykle tłumaczone jako "Baza". Dziwna nazwa jak na organizację terrorystyczną. No chyba, że chodzi o bazę danych o terrorystach i najemnikach. 


***

W kolejnym odcinku serii "11" cofniemy się w czasie o kilka lat i przyjrzymy się działaniom "Globalnej Siatki" w Oklahoma City.

***

Joe Biden podczas spotkania z papieżem Franciszkiem, powiedział mu w pewnym momencie: "Jesteś słynnym afroamerykańskim zawodnikiem baseballu w Ameryce".  Taki jest stan mentalny dziadzia nominalnie rządzącego supermocarstwem. Ale musimy docenić przynajmniej to, że się nie zesrał na wizji. 

Kto rządzi USA realnie? Cholera wie. Demokraci obecnie potykają się o własne nogi. Dwoje umiarkowanych senatorów - Manchin i Sinema - blokują radykalne pomysły potężnego lewego skrzydła partii, a zidiociałe lewe skrzydło obraziło się i blokuje bardziej umiarkowane projekty takie jak pakiet infrastrukturalny. W obliczu ogromnego kryzysu w łańcuchach dostaw, Pete Buttigieg, sekretarz ds. transportu, poszedł "na macieżyński" i robi sobie żenujące sesje zdjęciowe z mężem i jakimś adoptowanym niemowlakiem - niszcząc swoje szanse na prezydenturę w 2024 r.

W Europie też totalna idiokracja. Mimo kryzysu energetycznego, przyjaciel Gazpromu, były urzędnik ambasady w Moskwie Frans Timmermans, deklaruje, że neutralność klimatyczna to za mało i że w imię ratowania klimatu należy do końca rozwalić europejską gospodarkę. Boris Johnson opowiada dzieciom żarciki o rzucaniu ludzi na pożarcie zwierzętom w celu "ratowania klimatu". Tymczasem stopniowo wprowadzana jest polityka "Zielonego RozkŁadu". Debile blokujący drogi w ramach strajku klimatycznego dziwią się, że policja ich nie ściga. Zwykłym ludziom zaczynają jednak już puszczać nerwy - tak jak temu kierowcy, który oblał atramentem twarze idiotów siedzących na jezdni.  

Igranie z cenami paliw, energii oraz żywności może się dla globalistów źle skończyć. Gdyby stosowali fabiańską strategię drobnych, niewidocznych zmian, to by nadal odnosili sukcesy. Tak wywołują opór. Opiera się im garstka ludzi, ale zdeterminowana garstka, która wprowadza element nieprzewidywalności do ich planu. Paradoksalnie, na naszą korzyść gra ich niekompetencja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz