sobota, 16 października 2021

11: KSA

 


Ilustracja muzyczna: Wheatus - Teenage Dirtbag


Agent specjalny John O'Neil został nazwany najgorliwszym tropicielem bin Ladena i zapłacił za to najwyższą cenę. Zaczęło się w 1998 r., gdy przybył do Arabii Saudyjskiej prowadzić śledztwo w sprawie zamachów na ambasady w Kenii i w Tanzanii. Lekko się zdenerwował, gdy dowiedział się, że główni świadkowie zostali ścięci bez przesłuchania. Ale to nic. To tylko taki lokalny zwyczaj...

Po zamachu na ,,USS Cole” przybył do Jemenu na czele grupy 200 agentów FBI. Tym razem już nie miejscowe procedury prawa karnego były jego największym zmartwieniem. Śledztwo było bowiem sabotowane przez nieustannie jątrzącą i wznoszącą biurokratyczne przeszkody amerykańską ambasador Barbarę Bodine. Bardzo szybko cała ta grupa agentów wróciła do kraju. O’Neil dostał zakaz wjazdu do Jemenu. Przy okazji odkrył dowody tajnych negocjacji pomiędzy USA a Talibami dotyczących budowy rurociągu przez Afganistan oraz dowody sabotowania przez Al.-Qaedę tego przedsięwzięcia. Kiedyś prywatnie stwierdził, że Biały Dom dokonuje obstrukcji śledztwa przeciwko Saudyjczykom, że robi to z powodu interesów naftowych a Arabia Saudyjska jest centrum tej układanki.

    Tymczasem, gdy przygotowywał się do walki o intratną posadę w NSC, 19 VIII 2001 r. w ,,New York Timesie” ukazał się artykuł opisujący jak to w VII 2000 r. zgubił on walizkę z tajnymi dokumentami. Owszem zgubił, ale po godzinie odnalazł ją nienaruszoną. W każdym bądź razie o pracy w NSC nie miał już co marzyć.


   22 VIII 2001 r. opuścił FBI. Kolega załatwił mu nową pracę – szefa ochrony w WTC. Jego pierwszym dniem na nowym stanowisku był 10 IX 2001r. Następnego dnia zginął w gruzach amerykańskiego snu.

Jak wiemy Osama bin Laden był poddanym króla Arabii Saudyjskiej. Podobnie jak 15 z 19 porywaczy z 11 września. To rodziło wiele pytań dotyczących relacji tych ludzi z rządem saudyjskim. Oficjalnie byli terrorystami działającymi przeciwko królestwu, ale...


W latach 80-tych Osama bin Laden był uznawany za protegowanego księcia Turki bin Faisala -  szefa saudyjskiego wywiadu w latach 1979-2001. Dziwnym trafem książę Turki zrezygnował ze stanowiska szefa bezpieki dokładnie na 10 dni przed zamachami z 11 września. Został później saudyjskim ambasadorem w Waszyngtonie i w Londynie.

Mała dygresja: Michael Riconoscuito był przez pewien czas kultową postacią w środowisku tropicieli spisków. Ten ekspert zbrojeniowy pracował min.: nad legendarnym programem komputerowym ,,Promis”, genetycznie zmodyfikowaną bronią biologiczną i bombami paliwowo-tlenowymi. Uczestniczył w wielu aferach wywiadowczych i w końcu trafił do więzienia za rzekome posiadanie narkotyków. Twierdzi on, że w 1984 r.  wraz z Ralphem Olbergiem z CIA oraz Tedem Gundersonem – byłym szefem biura FBI w Los Angeles a później tropicielem ,pedofili-satanistów, spotkał się w z Osamą bin Ladenem występującym pod pseudonimem Tim Osman. Omawiali kwestię dostaw Stingerów i co można zrobić, by rakiety te nie działały na amerykańskie samoloty. Tim Osman został oprowadzony po bazach armii USA i Białym Domu. Riconoscuito w 1998 r. ostrzegał z więziennej celi przed zamachami na amerykańskie ambasady weWschodniej Afryce.  Wystosował też ostrzeżenie przed zamachami terrorystycznymi w 2001 roku. Jakimś cudem do jego więziennej celi docierały ściśle tajne informacje...



W 1991 r. Osama przeniósł się z Arabii Saudyjskiej do Sudanu. Po kilku latach coś Sudańczykom  zaczęło się  nie podobać w Al.-Qaedzie. Być może obawiali się amerykańskiej inwazji. W każdym bądź razie w 1996 r. zaproponowali administracji Clintona wydanie Osamy bin Ladena i kierownictwa Al.-Qaedy. Negocjacje toczyły się w III  1996 r. W ich trakcie przedstawiciele USA stwierdzili, że nie chcą bin Ladena, gdyż nie mają dowodów, by go skazać. Zgodzili się natomiast, by Osama został wydalony do jakiegokolwiek kraju trzeciego poza ... Somalią. Sudańczycy zasugerowali, że w ich kraju bin Laden jest już poddany obserwacji i można go będzie łatwiej kontrolować. Administracja Clintona zażądała jednak wydalenia go z Sudanu .Tak więc 18 V 1996 roku bin Laden wraz ze 150 ludźmi opuścił Sudan na pokładzie C-130. Zarówno Amerykanie jak i brytyjska MI-6 nie chciały też przyjąć od Sudańczyków tysięcy stron dokumentów dotyczących Al.-Qaedy. Sytuacja była co najmniej dziwna – USA wypuściły poważnego terrorystę, podczas gdy Delta Force łapało i przywoziło z workami na głowach pomniejszych narkotykowych baronów. W VI 1996 r. poddał się amerykanom Jamal Al.-Fadi, wysoko postawiony agent Al.-Qaedy od początku jej istnienia do 1995 roku. Przez specjalistów od terroryzmu został on nazwany ,,kamieniem z Rosety” służącym do poznania struktury siatki bin Ladena. Przekazał on Amerykanom największe jej sekrety i starał się uświadomić im niebezpieczeństwo. Mimo to zdaje się, że że nikt nie brał bin Ladena poważnie...

Według Grega Palasta w V 1996 r. w paryskim hotelu Rotale Moceau doszło do spotkania wysoko postawionych Saudyjczyków z przedstawicielami Al.-Qaedy. Dyskutowano tam o pomocy finansowej dla organizacji. W spotkaniu mieli brać udział min.: Khalid bin Mafuz i Adnan Kashogii – handlarz bronią, będący jedną z kluczowych postaci w ,,Iran-Contra”. Pomoc finansowa bardzo pomogła Al.-Qaedzie – to właśnie  w 1996 r. Osama bin Laden dokonuje wielkiej konsolidacji różnych muzułmańskich grupek z jego organizacją.

      W latach 1995-2001 wielu przedstawicieli saudyjskiej elity wybierało się do Kandaharu, gdzie Talibowie urządzali dla nich myśliwskie wyprawy. Książę Turki bin Faisal był amatorem takich polowań. W ich trakcie dochodziło do ważnych rozmów. 


Tymczasem Osama rozgościł się w Afganistanie, gdzie władze objęli Talibowie. Znał teren, miał koneksje wśród miejscowych, nikt go nie niepokoił, szkolił spokojnie terrorystów. Zaczął jednak irytować przywódcę talibów Mułę Omara. Nie wiemy, co dokładnie robił, ale wkurzyło to Omara do tego stopnia, że w VI 1998 r. miał zawrzeć układ z księciem Turki bin Faisalem. Układ ten sprowadzał się do wydania Saudyjczykom Osamy bin Ladena. Aż tu nagle: bum! Krwawe zamachy na ambasady amerykańskie w Nairobi i w Daar es Saalam, przed którymi notabene ostrzegał siedzący w więzieniu Michael Riconscuito, a których to ostrzeżeń odpowiednie służby nie chciały słuchać... 20 VIII 1998 r. na Afganistan spadają rakiety Cruise. Z 6 obozów szkoleniowych 4 zostały trafione z czego tylko 1 był związany z Osamą bin Ladenem. Zginęło kilku agentów pakistańskiego wywiadu oraz kilku zupełnie przypadkowych ludzi. Większość z tych obozów od dłuższego czasu była zresztą pusta. USA po raz pierwszy dokonały nalotu lotniczego przeciwko jednej osobie prywatnej. To spowodowało, że Osama bin Laden stał się bohaterem ludowym na Bliskim Wschodzie. Agenci CIA rozprowadzali wśród miejscowej ludności podobizny bin Ladena mające ułatwić jego identyfikację a które de facto wykreowały go na islamskiego idola. Telewizja Al.-Jazeera z kolei lansowała na okrągło jego przesłania. Umowa Omar-Turki nie doszła do skutku.

    W zamachy na ambasady zamieszany był pułkownik Ali Mohammed, oficer egipskiego wywiadu wojskowego i przez pewien czas instruktor w Fort Bragg. W 1994 roku został on zatrzymany w Kanadzie i wypuszczony na prośbę rządu USA. Jak się okazało był amerykańskim agentem i zarazem do 1998 roku szefem ochrony bin Ladena. Mimo posiadania takiego wspaniałego agenta Amerykanie nie próbowali zlikwidować ani schwytać szefa Al.-Qaedy. Gdy w 1999 r. Madelaine Allbright spytała szefa połączonych sztabów i miłośnika Czerwonych Chin w jednej osobie gen. Sheltona, czy Delta Force nie mogą zabić bin Ladena, Shelton wyśmiał ten pomysł i nazwał rozwiązaniem ,,rodem z Hollywood”. Od 1998 do I 2001 r.  na Oceanie Indyjskim była stale zakotwiczona łódź podwodna, gotowa w każdej chwili wystrzelić pociski Cruise w stronę bin Ladena. Od VIII do IX 2000 r. po Afganistanie latały bezzałogowe samoloty Predator inwigilujące szefa Al.-Qaedy. Clinton ze zdumieniem oglądał zbliżenia Osamy bin Ladena spacerującego po ulicach afgańskich miast. Już wtedy istniała wersja Predatora uzbrojona w rakiety.

     W XII 1997 r. agent CIA Robert Baer dowiedział się, że katarski minister spraw wewnetrznych Abdallah al-Thani gości i ochrania Khalida Szejka Mohameda, jednego z przywódców al-Kaidy. Agencja nic nie zrobiła w tej sprawie, al-Thaniemu nic się nie stało, Mohamed bez problemów opuścił Katar a informator Baera został porwany z ulicy. CIA nic tez nie zrobiła, gdy miała możliwość pojmania w Sudanie w 1998 r. Mahmmeda Atefa – szefa operacji Al.-Qaedy.

        Osama bin Laden pojawił się na amerykańskiej liście sponsorów terroryzmu dopiero w 1996 roku. Jego Al.-Qaeda na liście organizacji terrorystycznych Departamentu Stanu dopiero w 1998 roku. Na liście 10 najbardziej poszukiwanych przez FBI Osama bin Laden pojawił się dopiero 7 VI 1999 roku. W tym samym roku utworzono w FBI komórkę zajmującą się bin Ladenem. Liczyła ona od 17 do 19 osób. Więcej agentów FBI kierowała choćby przeciwko antyaborcyjnym radykałom.



W V 2001 roku gen. Colin Powell, ówczesny amerykański sekretarz stanu, przekazał Talibom 43 mln USD "pomocy dla rolnictwa". W III 2001 r. odwiedził USA specjalny wysłannik Talibów Rahatullah Hashimi. Przywiózł ze soba pięknie utkany dywan w prezencie dla prezydenta Busha. Proponował Amerykanom wydanie bin Ladena.  Tak przynajmniej twierdzi Leila Helms, córka byłego dyrektora CIA robiąca PR dla Talibów (!). W VI dowódca Sojuszu Północnego komendant Masud przekazuje Amerykanom swoje dane wywiadowcze dotyczące al-Kaidy i radzi podjąć przeciw niej natychmiastowe działania. Wcześniej wraca z Afganistanu agentka DIA Julie Sierrs. Jej raport dotyczący planowanego zamachu na Ahmeda Szacha Masuda zostaje skonfiskowany. Nikt nie chce wysłuchać jej ostrzeżeń. 9 IX 2001 r. lubiący media komendant Masud udziela wywiadu 2 arabskim ,,dziennikarzom”. Jeden z nich ma w kamerze bombę...

Niektóre kręgi w rządzie USA powoływały się na domniemane spotkanie w Pradze pomiedzy Mohamedem Attą a agentem irackiego wywiadu. Tymczasem o wiele ważniejsze dla śledztwa w sprawie 11 IX mogłoby się okazać spotkanie w Dubaiu. Po raz pierwszy sprawę tę opisało ,,Le Figaro”. Według tej gazety w dniach od 4-11 VII 2001 r. Osama bin Laden przebywał w amerykańskim szpitalu wojskowym w Abu Dhabi w związku z odbytą tam operacją nerek. Leczył go dr. Callaway, który miał mu też udzielac pomocy medycznej w 1994 i 1996 r. W szpitalu bin Ladena odwiedziła rodzina, wielu wysoko postawionych Saudyjczyków ( w tym książę Turki bin Faisal) oraz agent CIA Larry Mitchell. Mitchell miał się spotkać z Osamą 12 VII. 15 VII złożył raport w siedzibie CIA w Langley. ,,Le Figaro” wzięło te informacje najprawdopodobniej od francuskiego wywiadu.





Częściowo odtajnione dokumenty FBI wskazują, że pomocy dwóm porywaczom z 11 września udzielił jeden z pracowników ambasady saudyjskiej w Waszyngtonie. Wspomnianym dyplomatą był najprawdopodobniej Mussaed Ahmed al-Jarah. Przekazał dwóm porywaczom pieniądze i pomógł im wynająć mieszkanie. Współdziałał on przy wspieraniu al-Kaidy z Omarem al-Bayoumim, agentem saudyjskiego wywiadu. Wiele wskazuje, że pieniądze przekazane porywaczom pochodziły od księcia Bandara.



Książę Bandar był saudyjskim ambasadorem w Waszyngtonie w latach 1983-2005, a później m.in. szefem saudyjskiego wywiadu w latach 2012-2014. Jest uznawany za człowieka mocno zwesternizowanego i za przyjaciela rodziny Bushów. Przylgnął nawet do niego przydomek "Bandar Bush".


W dniu 11 IX 2001 r., rankiem odbywało się w Waszyngtonie przyjęcie zorganizowane przez firmę inwestycyjną Carlyle Group. Był na nim obecny Bush Sr. jak również brat Osamy- Shafig bin Laden. W chwili gdy samoloty rozbijały się o wieże WTC, stali oni wszyscy przed telewizorem. Prezesem grupy był wówczas Frank Carlucci – były wysoki ranga oficer CIA i sekretarz obrony w latach 1987-1989. Innym poważnym udziałowcem był przełożony Carluciego z CIA – George Herbert Walker Bush. We władzach spółki zajmował też ważną pozycję James Baker III – sekretarz stanu za rządów Busha Sr. W 2001 roku ważnymi udziałowcami byli też bin Ladenowie. (Sprzedali później swoje udziały pod wpływem prasowej nagonki.) Wiemy o dwóch wizytach Busha Sr. w  rodowej siedzibie bin Ladenów w Arabii Saudyjskiej w 1998 i w 2000 r. Starszy Bush dementował fakt drugiej wizyty, ale jakiś złośliwiec znalazł notkę od bin Ladenów z podziękowaniami za odwiedziny i alibi szlag trafił.

W czasie, gdy gruz po wieżach WTC jeszcze się dopalał a całe lotnictwo cywilne było ,,uziemione”, pozwolono wylecieć ze Stanów krewnym Osamy bin Ladena i innym tajemniczym Saudyjczykom. W dniach od 13 do 19 IX 2001 przewożono ich do Teksasu – stamtąd wylatywali do Waszyngtonu a później za granicę. 13 IX w Tampie na Florydzie z hangaru należącego do korporacji zbrojeniowej Raytheon (której pracownicy znajdowali się dziwnym trafem na liście mailingowej Mohameda Atty) wytoczył się odrzutowiec Lear, który zabrał na pokład saudyjskiego księcia, wzbił się w powietrze – mimo zakazu lotów i wylądował w Lexington w Kentucky, gdzie książę maił swoje stajnie. Po krótkim pobycie w tym miejscu Saudyjczyk odleciał do swej ojczyzny.

Cofnijmy się jednak o kilka lat...




26 II 1993 roku na parkingu  WTC eksplodowała wypełniona materiałami wybuchowymi ciężarówka. 6 osób zginęło, około 1000 było rannych. Terroryści planowali wysadzić w powietrze jeden z głównych filarów wspomagających konstrukcję budynku, tak by jedna z wież przewróciła się na drugą. I udałoby się to im, gdyby nie popełnili błędu w obliczeniach i w związku z tym zaparkowali w innym miejscu.  Szybko aresztowano podejrzanych. Przywódcą komórki był ślepy szejk Omar Abdul Rahman – Egipcjanin zamieszany w zabójstwo prezydenta Sadata w 1981 r. Kilka lat wcześniej pomagał CIA werbować Mudżahedinów do Afganistanu. Przybył swobodnie do USA, mimo że otwarcie głosił swe zamiary: obalenie rządów Egiptu i Stanów Zjednoczonych. W III 1990 r. w ambasadzie amerykańskiej w Chartumie agent CIA udający urzędnika konsularnego przyznał mu wizę turystyczną. Gdy przebywał już w Stanach w XI 1991 r. z powodu uchybienia proceduralnego odebrano mu wizę. Mimo to pół roku później INS nagrodził go zieloną kartą. Stało się tak pomimo ostrzeżeń wywiadu egipskiego, który przekazał Amerykanom wszelkie możliwe informacje o Rahmanie. W XI 1992 r. w Egipcie powiązani ze ślepym szejkiem terroryści ostrzelali z karabinów maszynowych autokar pełen turystów. Na imigracyjnym nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.


     Dla Rahmana to było za mało. Postanowił uderzyć w Stanach Zjednoczonych. 5 XI 1990 r. Egipcjanin El Sayid Nosair zastrzelił w Nowym Jorku skrajnie prawicowego żydowskiego bojówkarza – rabina Meiera Kahane. (Który kiedyś skonfrontował się na schodach siedziby ONZ z G.H. Bushem oskarżając go o prosowieckość.)  FBI uznało, że Nosair działał sam, mimo że informator widział go 2 dni wcześniej jak rozmawiał z Rahmanem. Adwokata Nosairowi zapewnił Osama bin Laden. W czasie śledztwa zabezpieczono wiele dokumentów opisujących strukturę nowojorskiej komórki, organizacje Al.-Qaedy i plany zamachu na WTC. Dokumenty te przetłumaczono dopiero po 3 latach. Aresztowano wielu ludzi zamieszanych później w pierwszy zamach na WTC, ale jak przyznał anonimowy informator z FBI : ,,Kazano nam ich wypuścić.” Dodał też, że ślepy szejk cieszył się w USA taką protekcją, gdyż był w USA ,,pod sztandarem bezpieczeństwa narodowego, Departamentu Stanu, CIA i NSA.”

    1 IX 1992 r. przybyło do Nowego Jorku dwóch agentów Al.-Qaedy – Ramzi Yousef i Ahmed Ajaj. Ajaj został aresztowany na lotnisku, gdyż w jego walizce znaleziono: fałszywe paszporty i dowody tożsamości, kartkę z poradami jak oszukać INS, 4 notesy z przepisami na bomby, 6 podręczników budowy bomb, 4 kasety wideo poświęcone broni i zaawansowany podręcznik zwiadu. Został oskarżony tylko o posiadanie fałszywego paszportu i trafił do więzienia na 6 miesiecy. Mimo to w celi nadal się kontaktował z Ramzim Yousefem – bratankiem Khalida Szejka Mohammeda, uważanym za głównego organizatora pierwszego zamachu na WTC. Gazeta ,,Village Voice” podała w 1993 r., że Ajaj był informatorem Mossadu. Co ciekawe Yousef był podejrzewany z kolei o bycie informatorem wywiadu irackiego. Dokumenty znalezione przy Ajaju przetłumaczono dopiero 3 lata później. I w dodatku błędnie. Jedna z publikacji nosiła tytuł ,,Al.-Qaeda” co przetłumaczono jako ,,Główna zasada.”

      Najciekawsza jest jednak historia Emada Salema. Był on sierżantem armii egipskiej i informatorem FBI w nowojorskiej komórce Al.-Qaedy. Poinformował FBI o planie wysadzenia WTC. Co więcej zaproponował im, że zamieni materiał wybuchowy na nieszkodliwy proszek. FBI nie była zainteresowana tą propozycją. Jak widać już przy okazji pierwszego zamachu na WTC działały pewne mroczne siły pilnujące, by zamach się udał. Jednakże okazał się on klapą. Ramzi Yousef stanął przed amerykańskim sądem. Gdy przewożono go śmigłowcem nad Nowym Jorkiem, spojrzał na wieże WTC i powiedział: ,,Następnym razem to będzie bardziej precyzyjne.”

***

W następnym odcinku serii "11": pakistańskie disco.

***

Seria 11 nie jest poświęcona "hologramom uderzającym w WTC" i "widmowym samolotom". Technikalia zostawiam innym. Tutaj zajmuję się kwestią o wiele ważniejszą: wewnętrznemu wrogowi w USA. 

Przez ostatnie kilka lat przekonywano nas, że tym wewnętrznym wrogiem jest Trump i jego zwolennicy. Trump działający w porozumieniu z Rosją. Jako przykład niebezpiecznych rosyjskich związków amerykańskiego prezydenta wskazywano to, że Paul Manafort - wynajęty przez niego ekspert od prowadzenia kampanii wyborczych - robił wspólne interesy na Ukranie z niejakim Konstantinem Kilimnikiem. Kilimnik był przedstawiany jako agent GRU. Nie da się oczywiście wykluczyć, że nim nie był, ale oznaczałoby to wówczas, że zinfiltorwana została nie tylko kampania Trumpa, ale też amerykańskie służby wywiadowcze. Okazuje się bowiem, że Kilimnik - były amerykański żołnierz! - był cenionym źródłem informacji dla ambasady USA w Kijowie. Blisko współpracował też z Międzynarodowym Instytutem Republikańskim związanym m.in. z senatorem Johnem McCainem. Kilimnik był więc amerykańskim agentem w Rosji i na Ukrainie. Związki z amerykańskimi lub sojuszniczymi służbami wywiadowczymi mają niemal wszyscy, których te same służby wskazywały jako uczestników "Russiagate". Łącznie z Olegiem Deripaską, który pomagał FBI wyciągać jej agentów z Iranu. 

(Notka dla rosyjskich trolli: Putin eta predatiel)

A teraz ciekawostka o obecnej ekipie w Białym Domu: W 1994 r. na adres senatora Joe Bidena przyszedł krótki list, w którym znalazło się sformułowanie: "Senatorze Biden, jest Pan zdrajcą". List został podpisany przez Johna F. Kennedy'ego Jra - prezydenckiego syna, który zginął w "katastrofie" lotniczej w 1999 r. Oczywiście prawdziwość tego podpisu jest kwestionowana.

***
Bill Clinton w szpitalu w związku z sepsą, której nabawił się w "kontekście urologicznym". Ciekawe jak się jej nabawił? Pamiętajmy, że nikt nie ma takiej wiedzy o Hillary jak on. 

***

Myślę, że scenariusz znany z filmu "Matrix" ominie ludzkość. Bo po prostu Timmermans wraz z kolegami globalistami wyłączy prąd swoim pakietem Fit for 55 i podobnymi programami przymusowej obniżki standardu życia. Obca sztuczna inteligencja straci w ten sposób szansę na opanowanie Ziemi. Bo nie może działać bez prądu. Szach mat! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz