sobota, 22 czerwca 2019

Shamballah: Złudzenie rzeczywistości

Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer - Gap - Dark Phoenix OST



Zawodowy policyjny prowokator Marks twierdził, że to byt określa świadomość. Pogląd ten zaczerpnął w pewnym stopniu od Ludwiga Feuerbacha, materialisty twierdzącego, że "człowiek jest tym, co je". Dzisiaj możemy mu odpowiedzieć: "Ludwigu Feuerbachu żryj gówno!". To świadomość określa byt, a nie odwrotnie!




Czym tak właściwie jest materia? W starożytnej Grecji toczyły się o to zażarte spory. Demokryt z Abdery twierdził, że składa się ona z malutkich cząsteczek zwanych jako atomami. Jego teoria została naukowo potwierdzona dopiero w czasach nowożytnych. Z czasem okazało się jednak, że to nie jest tak, że gdy np. dotykamy palcem sztabki złota, to atomy tworzące naszą materię organiczną stykają się bezpośrednio z atomem złota. Stykają się tylko otaczające ich pola. Gdyby ścisnąć atomy w optymalny sposób, to w sztabce złota zajmowałyby jedynie 74 proc. przestrzeni jaką ona zajmuje. Reszta byłaby pusta. Oczywiście to bardzo uproszczony model. Na początku XX w. Ernest Rutheford odkrył bowiem, że atomy składają się z gęstego jądra i otaczającej ich chmury elektronów. Spora część atomu to więc pusta przestrzeń a np. w sztabce złota jedna część na 10 do 15-tej potęgi to materia. W latach 60. okazało się jednak, że są mniejsze cząsteczki subatomowe niż elektrony. Powstała teoria kwarków. Protony i neutrony otaczające jądro atomu są zbudowane właśnie z kwarków a pomiędzy kwarkami jest pusta przestrzeń. Materia jest więc o wiele mniej gęsta niż wcześniej sądzono. W sztabce złota jedna część na 10 do 30 potęgi to "budulec". To trochę tak jakby całą materię tworzącą Ziemię sprowadzić do wielkości szczypty piasku. Nauka jednak poszła do przodu i obecnie mamy teorię strun mówiącą, że wszystkie cząstki subatomowe składają się z drobnych strun drgających w określonej częstotliwości. Materia w sztabce złota zajmuje więc jedynie jedną część na 10 do 52 potęgi. Drgania strun można zaś sprowadzić do kodu binarnego - tego samego, na którym opierają się wszystkie programy komputerowe, w tym zaawansowane symulacje i gry MMORPG. Materia na najbardziej podstawowym poziomie jest więc liczbą przypisaną do typu obiektu, określajacą jak się on zachowuje w polu grawitacyjnym. W ten sposób wróciliśmy do twierdzeń Pitagorasa, który przekonywał, że "wszystko jest liczbą".




W przyrodzie możemy znaleźć zaskakująco dużo wzorów liczbowych. W kształcie galaktyk, w morskich falach, w liściach drzew, w płatkach śniegu i w strukturach wewnątrzkomórkowych możemy dostrzec fraktale - na których opiera się też współczesna grafika cyfrowa. Wiemy, że dźwięki o określonych częstotliwościach mogą generować określone kształty geometryczne w materii. Związków tych domyślali się już starożytni. W apokryficznej "Księdze Henocha" jest fragment, w którym "aniołowie" pokazują patriarsze Henochowi, że Ziemia jest (mniej więcej) kulą i że jej pierwotna średnica biegunowa wynosi 500 500 000 jednostek długości o nazwie n-ch. Średnica biegunowa Ziemi rzeczywiście wynosiłaby 500 500 500 cali (ang. inch) - oczywiście mówimy o "geodezyjnej elipsoidzie odniesienia". Podobnie licząc, średnica biegunowa Słońca wynosi - 55 055 000 000 cali, Merkurego 192 192 000 cali, Wenus 475 475 000 cali. Czyżby planety te ciała niebieskie ktoś projektował według określonego algorytmu?






Rozwój informatyki sprawia, że co jakiś czas powraca koncepcja mówiąca, że nasz Wszechświat jest tak naprawdę symulacją. W 1969 r. podobną teorię wysnuł Konrad Zuse, jeden z pionierów informatyki (były nazistowski naukowiec) rozwijali ja później m.in. Edward Fredkin i Nick Bostrom. Teoria symulacji została szeroko zaprezentowana światu w trylogii "Matrix" braci-sióstr Wachowskich a wcześniej zgłębiał ją Philip K. Dick. O tym, że prawdopodobnie żyjemy w symulacji mówi technologiczny oligarcha Elon Musk. W istnienie symulacji jest też przekonany m.in. Kanye West.  , ale ten koncept pojawiał się w kulturze już wcześniej, choćby w koncepcji teatru świata, pojawiającej się m.in. u Kochanowskiego.



Co miałoby przemawiać za symulacją poza tym, że materia jest oparta na informacji i że w przyrodzie cały czas natykamy się na matematyczne wzory? Wielu argumentów za teorią symulacji doświadcza choćby fizyka kwantowa. Np. istnienie tzw. efektu obserwatora. Albert Einstein odkrył na początku XX w., że światło zachowuje się czasem jak cząsteczki a czasem jak fale. Obecnie wiemy, że może posiadać obydwie właściwości w tym samym czasie, ale ta która się "zmaterializuje" zależy od tego, która jest obserwowana. Istnieje tzw. supozycja stanu kwantowego, czyli np. elektron biegnący w stronę ekranu przechodzi przez dwie szczeliny w tym samym czasie. Jest on rozmazany w stanie prawdopodobieństwa, a gdy jego pozycja jest mierzona pojawia się tam, gdzie miał. Akt świadomej obserwacji wpływa więc na wynik eksperymentu. Zjawisko splątania kwantowego i paradoks EPR  wskazują zaś, że cząsteczki które się ze sobą "zetknęły" mogą na siebie oddziaływać później, nawet gdy są mocno od siebie oddalone. Coś takiego kiedyś nazywano magią. Obecnie jest mainstreamową fizyką.



Na to, że żyjemy w symulacji może wskazywać również to jak działa nasz mózg. John von Neumann obliczył, że przeciętny człowiek dożywający 70 lat gromadzi w ciągu całego życia 280 trylionów bitów informacji. Informacje te zwykle nie są kasowane - da się dotrzeć do nawet najodleglejszych z nich za pomocą np. hipnozy. Jak to się więc dzieje, że taka gigantyczna baza danych jest przechowywana w "urządzeniu biologicznym" zamkniętym na powierzchni około 1400 cm sześć.? Jest więc teoria mówiąca, że mózg jest komputerem kwantowym a gromadzone przez niego informację (poza pamięcią krótkoterminową) są gromadzone w zewnętrznej chmurze. Ta chmura była nazywana w tradycji hinduistycznej Akaszą.  Miały w niej być zapisane wspomnienia ze wszystkich naszych reinkarnacji. Za teorią mózgu jako komputera kwantowego może przemawiać to, że czasem mózg zyskuje dostęp do wspomnień innych osób, w tym tych żyjących przed wieloma wiekami. Mózg należy więc traktować nie tylko jako "urządzenie biologiczne" ale również jako "półprzepuszczalną membranę" oddzielającą nas od świata pozamaterialnego.



Oczywiście symulacja może posiadać pewne niedoróbki. O ich istnieniu może świadczyć choćby zjawisku deja vu, przypadki sugerujące istnienie światów równoległych (alternatywnych scenariuszy symulacji) czy też inne anomalie. Jeśli czasem wydaje się wam, że spora część ludzi zachowuje się jak NPC w grach, to macie odpowiedź dlaczego tak się dzieje...



Zjawiska znane jako NDE sugerują zaś, że nasza świadomość może działać nawet gdy mózg jest technicznie "martwy" a serce przestało bić. Badania naukowe sugerują również, że modlitwy mogą sprowadzać skutki fizyczne (np. prowadzić do poprawy stanu zdrowia osób o które się modlimy). Doświadczenia prowadzone dotyczące synchronizacji fal mózgowych przez oddalone od siebie osoby pokazują, że istnieje pewien rodzaj mentalnego splątania kwantowego. O tym świadczą również wyniki programów "zdalnego widzenia" prowadzone przez CIA i Departament Obrony USA w latach 70-tych i 80-tych. Jeden z wojskowych biorących udział w jednym z tych programów, wycofał się z niego, gdy próbowano go zmusić do udziału w eksperymentach ze zdalnym wpływaniem na bieg wydarzeń. Czyli z czymś w rodzaju bojowych klątw.



Teoria symulacji idealnie tłumaczy wszelkiego rodzaju zjawiska paranormalne. UFO? Dziwaczne kryptydy? Poltergeisty? Cuda? Wszystko jest możliwe. Gdy ktoś ma dostęp do kodu źródłowego, potrafi zmienić wodę w wino, chodzić po wodzie czy rozmnożyć chleb. (W serii Pontifex pytałem, dlaczego Matka Boska podczas objawień w Fatimie była brunetką, w Gietrzwałdzie rudą a na Siekierkach słowiańską blondynką. Dlaczego w Akicie miała skośne oczy a w Guadelupe meksykańskie rysy twarzy? W teorii symulacji mogła Ona dostosować swój wygląd, tak by wydawała się bliższa miejscowej ludności.)



Teoria symulacji tłumaczy również reinkarnację. W wędrówkę dusz wierzy się nie tylko w hinduizmie, buddyzmie czy sikhizmie. Wiara ta pojawiała się również u Celtów, u amerykańskich Indian, u greckich filozofów, w judazmie (zwłaszcza kabalistycznym), u Grzegorza Brauna, u druzów i sufich, u Orygenesa i gnostyków, u spirytystów, teozofów i innych okultystów. Mają o niej świadczyć dowody pośrednie typu zadziwiająca wiedza u małych dzieci dotycząca przyszłych żywotów (mogąca być jednak być skutkiem awarii kwantowego mózgu i wejścia przez nie w dostęp do wspomnień innych ludzi przechowywanych w chmurze). Badaniami nad tymi przypadkami bardzo intensywnie zajmował się m.in. Ian Stevenson. W teorii symulacji reinkarnacja to po prostu nasze kolejne wcielenia w grze. Teraz jesteśnp. hrabią Jędrzejem Zdzisławem Stefanem Pafnucym Kalasantym etc. Jabłońskim a wcześniej byłeś rzymskim cesarzem Heliogabalem lub Prosperem Gnojarzem, teraz jesteś pastorem Chojeckim a wcześniej byłeś Anatolijem Łunaczarskim, teraz jesteś Rafałem Gawłem a wcześniej też byłeś knurem...



Według hinduistycznych wierzeń, swoje wcielenia mają też bogowie - nazywa się je awatarami. I tak np. Wisznu przychodził na Ziemię m.in. jako Paraszurama, Rama, Kriszna i Budda a w przyszłości ma przyjść jako Kalki, identyfikowany z królem Szambali. (Którego chilijski dyplomata, ezoteryczny nazista i zarazem przyjaciel Dalajlamy Ozjasz Goldberg-Mikke Miguel Serrano identyfikuje z Adolfem Hitlerem.O tym, że Hitler był awatarem Wisznu przekonywała też grecko-francusko-włosko pisarka Saitri Devi. :)





Jeśli żyjemy w symulacji a kolejne rzekome reinkarnacje są naszymi wcieleniami w różne postacie tej gry, to jaki jest cel tej rozgrywki? W buddyzmie cykl reinkarnacji jest uważany za wielką udrękę. Cała rzeczywistość jest nazywana złudzeniem - "mayą". Celem Buddy było wyzwolenie ludzi z tego złudzenia i wyrwanie ich z cyklu reinkarnacji. Jak pamiętamy jednak z jednego z poprzednich odcinków serii Shamballah, w khmerskich pismach buddyjskich zachowała się intrygująca przepowiednia Buddy odnosząca się najprawdopodobniej do Jezusa. Jezus jest w niej postacią, która doprowadzi ludzi do wyższego Nieba. Czyżby więc Niebo było wyzwoleniem z symulacji? Czy też wejściem na wyższy poziom i możliwością wywierania na nią większego wpływu i pomagania innym ludziom? Czy święci, to osoby, które dostąpiły takiego zaszczytu i mogą nam pomagać?



Zwróćmy też uwagę, że wszystkich znaczących religiach - poza ateizmem, liberalizmem, adwentystami dnia siódmego  i niektórymi religiami pierwotnymi - istnieje wiara w Piekło, czyli miejsce, do którego zsyła się niepoprawnych grzeszników. Istnieje też wiara w demony będące istotami niematerialnymi, ale mogącymi wpływać na rzeczywistość.W teorii symulacji to w 100 proc. możliwe. Zaświaty to przestrzeń poza symulacją lub specjalne  strefy wewnątrz symulacji kształtowane przez umysły istot potrafiących wpływać na jej kształt.



Allan Kardec, XIX-wieczny "ojciec spirytyzmu" w swojej "Księdze Duchów" (spisanej na podstawie przekazów uzyskiwanych z zaświatów) przytoczył przekaz jednego z "wysokich duchów" mówiący, że czyściec to tak właściwie... cykl reinkarnacji. Poprzez codzienne znoje nasze dusze mają za zadanie się doskonalić, tak by zbliżać się do Boga Stworzyciela Wszechświata. Kardec twierdził, że absurdem jest przekonanie, że pomiędzy Bogiem a ludźmi nie ma żadnych "ogniw pośrednich". Czyżby wiec Ci, którzy trafili do Nieba weszli na wyższe szczeble tej drabiny?



Możliwy jest jednak również bardziej pesymistyczny scenariusz. Nasza symulacja może być kolonią karną. Możliwe też, że nasz świat jest jakimś Westworldem, parkiem rozrywki, w którym bogaci ludzie mogą się np. wcielać w Hitlera i robić na świecie rozpierduchę. (Gdyby ten scenariusz był prawdziwy, to warto zadać sobie pytanie: czy Hitler się respownował po zamachu z 20 lipca 1944 r., po samobójstwie z 30 kwietnia 1945 r. i następnie wyjechał do Ameryki Południowej? Czy może tak być, że Serrano miał jednak rację i Hitler kiedyś powróci? xxxxxxDDDD )

A może po prostu to wszystko jest jak "Gra w Roya" z Ricka i Morty'ego? ("Jedzie po bandzie! Nawet mu nie wykupił ubezpieczenia zdrowotnego!" :)



Ale wróćmy do głównego motywu serii. Co z tą mityczną Szambalą? W teorii symulacji ona może istnieć jako strefa wydzielona, znajdująca się poza główną symulacją, stworzona za pomocą umysłów potężnych istot mających wpływ kod źródłowy symulacji. Jest więc rzeczywiście skarbnicą pradawnej wiedzy i prawdy o naszej całej historii. Logicznie jest więc sądzić, że to "podziemne królestwo" nie leży dosłownie "pod ziemią", ale poza główną symulacją. Można do niej więc dotrzeć jedynie za pomocą swojego umysłu i duszy - np. wchodząc w OBE. Dalajlama ma więc rację mówiąc, że Szambala istnieje, ale nie w konwencjonalnym sensie.



***

Kiedyś zdarzyła mi się zabawna sytuacja, gdy rozmawiałem z kolegą (mającym zainteresowania ezoteryczne) na temat legendy o Szambali. Idziemy warszawską ulicą a tu nagle widzę napis na witrynie "Shambala". Uśmiechnęliśmy się, bo przybytek sprawiał jednoznaczne wrażenie (jego strona internetowa i
fotki na stronie facebookowej  również nie zostawiają wiele miejsca na interpretacje :). Kolega wcześniej powiedział, że dla mnie Szambala to "taki archetyp, kapłanka-dziwka". :)

***

Wracając do kwestii reinkarnacji. W wędrówkę dusz mocno wierzył gen. George Patton.  Zmarł on (najprawdopodobniej dobity w szpitalu w wyniku wspólnego spisku amerykańskich i sowieckich tajnych służb). Według m.in. Kardeca zawsze mija trochę czasu aż dusza wstąpi w inne ciało. Może to trwać kilka miesięcy jak i wiele lat. Patton był jednak przekonany, że jego dusza powinna w ciągu 175 dni znaleźć nowe wcielenie i wejść w nowe ciało w trakcie ciąży. (W buddyzmie tybetańskim inkarnacja jest liczona od dnia narodzin.) 14 czerwca 1946 r. urodził się Donald Trump. Pod względem fizycznym bardzo przypomina on gen. Pattona, ma taki sam wzrost, podobne zdolności aktorskie, taki sam niewypażony język i jest podobnym amerykańskim nacjonalistą. Czyżby jego konflikt z Głębokim Państwem miał przyczyny karmiczne?



Przeciwnicy Trumpa przekonują jednak, że obecny amerykański prezydent jest raczej reinkarnacją Benito Mussoliniego. Są między nimi fizyczne i charakterologiczne podobieństwa. Ale to by wówczas oznaczało, że Mussolini był dobrym człowiekiem, skoro po śmierci został nagrodzony reinkarnacją w roli prezydenta supermocarstwa. Szach mat antyfaszyści! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz