sobota, 29 grudnia 2018

Demiurg: Spymaster Jesus



"Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień.: (Łk 4, 9-11)

"Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" (Mt 10, 34)

"Na szczęście Dobry Bóg dał nam tylko dwa policzki"
    Giulio Andreotti

"Czy różni się chrześcijaństwo od komunizmu? Chrześcijaństwo głosi ubóstwo a komunizm je urzeczywistnia"
  Silvio Berlusconi 

Ilustracja muzyczna: Captain America Theme - Captain America The Winter Soldier OST

"Zaraz na dom Annasza, zaraza za jego szpiegowanie!" - tego typu przekleństwo zostało zawarte w Talmudzie. Nawet wiele dziesięcioleci po zburzeniu Świątyni Żydzi pamiętali więc, że arcykapłan Annasz (teść arcykapłana Kajfasza) kierował niezwykle sprawną siatką donosicieli oplatającą starożytną Judeę. Każdej nocy do jego pałacu zmierzało wielu kurierów z raportami od tajnych współpracowników. Sanhedryn był bowiem głodny informacji. Chciał wiedzieć, czy np. jakiś bogaty Żyd na prowincji nie zatrudnił czasem służącego od którego nie odprowadza podatku świątynnego. Świątynna bezpieka aktywnie ścigała również wszelkich wichrzycieli kwestionujących stosunki polityczne i społeczne w Judei - a przede wszystkim władzę Sanhedrynu. A przecież Prawo Mojżeszowe (spisane dopiero jakieś 1000 lat po Mojżeszu) nakazywało ludowi denuncjować i kamienować każdego "odstępcę". Nic dziwnego więc, że podległe Annaszowi świątynne "Stasi" zainteresowało się przybyszem z Galilei - Jezusem (Jehoszuą) z Nazaretu.




 Dla funkcjonariuszy Świątynnego "Gestapo" już samo galilejskie pochodzenie Jezusa było podejrzane. Gdy Jezus krzyczał na Krzyżu po aramejsku "Eli, lama sabachtani", to mieszkańcy Jerozolimy nie rozumieli jego dialektu. Zdarzało się, że Galilejczykom utrudniano dostęp do rytuałów w Świątyni, gdyż było wśród nich wielu etnicznych mieszańców. Galilea podlegała władzy marionetkowego i średnio religijnego króla Heroda Antypasa. Istniały  tam skupiska ludności greckiej oraz przedstawicieli innych nie-żydowskich etnosów (wszak było stamtąd blisko do Syrii oraz Libanu). O niecały dzień drogi od Nazaretu znajdowało się miasto Bet Szean, nazywane również Scytopolis ze względu na to, że osiedlono w niej scytyjskich najemników. Potomkowie tych Scytów nazywali to miasto po swojemu: Nysa (co Grecy tłumaczyli jako imię piastunki Dionizosa).


Ale oczywiście zwolennicy Jezusa kolportowali jego dwa (różne, bo jeden uwzględniał tzw. prawo lawiratu) rodowody pokazujące, że był on 100 proc. Żydem pochodzącym od króla Dawida. Rodowodu jego Matki, Maryji, nie znamy, choć możemy przyjąć, że Sanhedryn nie miał żadnych dowodów na jej obcoplemienne pochodzenie, gdyż chętnie wykorzystałby takie dowody przeciwko Jezusowi. Sam Jezus doskonale znał tradycję i kulturę żydowską, bo był w niej wychowywany. Postępował również bardzo zręcznie deklarując, że "nie chce znieść Prawa ani proroków" i spełniając najróżniejsze rytualne nakazy. Świątynna bezpieka nie dała się jednak łatwo zwieść. Jej agenci donosili jej o naruszeniu szabatu przez Jezusa, o tym że zadaje się on z celnikami, nierządnicami i co gorsza z Samarytanami (czyli Żydami, którzy nie zostali objęci deportacjami do Babilonu i którzy zadeklarowali swoją pomoc przy odbudowie Świątyni wracającym wygnańcom, ale Ezdrasz odrzucił ich pomoc uznając ich za winnych zhańbienia rasy). "Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: «Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?» Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie" (Mk 2,18-19). "Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: «Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?» On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom». I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu»." (Mk 2,23- 28). " Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?»" (Mk 2,15-16) "Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego." (Mt 21, 31). 



Nauki Jezusa, choć z pozoru zgodne z Prawem (pseudo)Mojżeszowym, tak naprawdę znajdowały się z nim na kursie kolizyjnym. "Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica." (Kpł 20, 10). "wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze, bo dopuściła się bezeceństwa w Izraelu, uprawiając rozpustę w domu ojca. Usuniesz zło spośród siebie." (Pwt 22, 21). Prowokatorzy ze świątynnej bezpieki próbowali poznać opinię Jezusa w kwestii tych przepisów - wiedząc, że cudzołóstwo nie jest karane w prawie rzymskim śmiercią i że jeśli Jezus zarekomenduje kamienowanie, to będzie można go zadenuncjować Rzymianom jako wichrzyciela podważającego rzymski system prawny. "Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?» Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»." (J 8,3-11).



Gdyby Jezus ograniczył się do gadania, być może by jeszcze odpuścili. On jednak tworzył własny ruch mesjański. Przedstawiał się jako Syn Człowieczy, obiecany przez proroków Mesjasz mający zbudować Królestwo Boże. Deklarował, że może zburzyć Świątynię i w trzy dni ją odbudować. I do tego podejmował spektakularne działania wzbudzające mu poklask wśród ludu: "Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał.  Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: "Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!" (J 2, 13-17)



Jezus zachowywał się nie jak nauczyciel, ale jak funkcjonariusz służb wywiadowczych prowadzący wojnę hybrydową w Judei. Jak napisał były agent FBI Mark Riebling: "Nauczając we wrogim otoczeniu, nakazał swoim uczniom skrywać jego tożsamość, jego słowa i jego działania przed niewtajemniczonymi. Stworzył tajne komórki złożone z apostołów pod wodzą Jakuba i Jana, których nazywał Synami Gromu i których zabrał na wspinaczkę w góry wraz z protegowanym Piotrem, by omawiać poufne sprawy. Spotykali się w tajnych miejscach, w których Jezus zjawiał się osobnymi, ukrytymi wejściami, a których lokalizację ujawniali sobie przez zakodowane sygnały, takie jak podążanie za mężczyzną z dzbanem przez całe Jeruzalem, Chrystus przedsięwziął takie środki ostrożności nie z obawy przed rzymskimi władzami, lecz by wymykać się wysokim kapłanom żydowskim, godności wówczas przynależnej potomkom Annasza".



(I tu mała dygresja: komentator nazwany Analbaptystą upierał się, że "Jezus nie ustanowił żadnego Kościoła", że fragmenty Biblii dotyczące Prymatu Piotra są na pewno sfałszowane a w I w. n.e. nie istniał żaden Kościół tylko małe, autonomiczne wspólnoty judaizujących krześcijan. Analbaptysta zapewne nie czytał "Dziejów Apostolskich", w których szczegółowo opisane jest działanie struktury zwanej Kościołem pierwotnym a nawet pierwszy jego sobór. Jest logicznym, że komuś tak obeznanego z tajnymi wojnami jak Jezusowi chodziło o założenie dużej struktury posiadającej również cechy organizacji szpiegowsko-spiskowej niż o stworzenie jakiś małych, lamerskich grupek zajmujących się jedynie studiowaniem Pisma i śpiewaniem "Jezus jest fajny". Tylko bowiem duża, ale przy tym elastyczna struktura dałaby możliwość przetrwania chrześcijaństwu. I historia pokazała, że takie podejście było słuszne. Żadna z małych, judaizujących grup pseudo-chrześcijańskich nie przetrwała i nie pozostawiła po sobie żadnej spuścizny. Struktura zwana Kościołem przetrwała Imperium Rzymskie i parę innych imperiów. To co się z nią stało po drodze to zupełnie inna kwestia. Opisana m.in. w mojej serii Pontifex.)

Flashback: Pontifex - Disciplina Arcani

Flashback: Cała seria Pontifex 



Do żydowskich kapłanów Annasza i Kajfasza musiały też na bieżąco spływać informacje o cudach Jezusa.  Ślepi odzyskiwali wzrok, trędowaci i paralitycy nagle zdrowieli, chleby były cudownie rozmnażane, doszło nawet do trzech przypadków wskrzeszenia z martwych. Te dziwne wydarzenia znalazły odbicie nawet w Talmudzie, gdzie mowa jest, że Jezus został zabity za "czynienie czarów i zwodzenie Izraela" (Sanhedryn 43a). A przypomnijmy, że w Starym Testamencie cudotwórców było niewielu. Ostatnimi, którzy czynili cuda w Izraelu byli 800 lat wcześniej Eliasz i Elizeusz (Daniela i jego cudownego przetrwania w jaskini lwów nie liczę, tak samo jak do grona cudów nie zaliczam bezczelnie wyolbrzymionych opisów zwycięskich bitew starożytnych Żydów). Nawet sam J*** od bardzo dawna nie okazywał swojej cudownej mocy. A tu nagle pojawia się samozwańczy mesjasz, który dysponuje ogromną mocą niewiadomego pochodzenia. Co więcej, potrafi on wypędzać demony a one z jakiegoś powodu panicznie go się boją. No może poza najpotężniejszym z nich, który próbuje w scenie kuszenia na pustyni przeciągnąć Jezusa na swoją stronę i zabiera go do Świątyni Jerozolimskiej, tak jakby była ona królestwem tego demona. (Przedstawiłem znajomym ezoterykom teorię mówiącą, że J*** był pustynnym demonem. Zgodnie stwierdzili, że Jezus musiał dysponować ogromną mocą, by się temu demonowi przeciwstawić.)



Decyzja o skazaniu Jezusa na śmierć została więc podjęta przez klikę Annasza-Kajfasza z pełną świadomością, że zabita ma zostać istota nadprzyrodzona, dysponująca boską mocą. Św. Tomasz z Akwinu logicznie dowodził, że kapłańskie elity żydowskie miały pełną świadomość, że mordują Mesjasza.  Zrobiły to bo Mesjasz nie odpowiadał ich wizji i zagrażał ich władzy nad narodem żydowskim. Domagając się śmierci Jezusa wynajęty przez świątynną bezpiekę motłoch krzyczał: "Krew Jego na nas i na dzieci nasze". Kapłani sami w ten sposób rzucili potężną klątwę na swój naród i przyszłe pokolenia Żydów. Klątwę, która niecałe 40 lat później przyniesie zburzenie Jerozolimy i Świątyni.



Co ci ludzie musieli czuć czytając doniesienia agenturalne zwierające pierwsze doniesienia o zmartwychwstaniu. Z Ewangelii wiemy, że szybko dotarli do żołnierzy rzymskich, którzy zobaczyli wówczas coś tak strasznego, że zdezertowali z posterunku przy grobie Jezusa, choć groziła im za to kara śmierci. Kapłani opłacili tych żołnierzy i wstawili się za nimi przed Piłatem. Choć za wszelką cenę starali się zatuszować sprawę, to do końca życia musiała im towarzyszyć straszna myśl, że zadarli z prawdziwym Bogiem. Szaul z Tarsu, czyli późniejszy św. Paweł, wysokiej rangi funkcjonariusz świątynnej bezpieki, był od nich o wiele inteligentniejszy. Szybko się zorientował z jaką nadprzyrodzoną siłą ma do czynienia i zmienił strony w tej tajnej wojnie.



O ile świątynna bezpieka była dobrze zorientowana w tym, co się dzieje w starożytnej Palestynie, to jej wiedza o świecie zewnętrznym była prawdopodobnie żenująco słaba. Zagadką musiała być więc dla nich tajemnicza misja Trzech Mędrców ze Wschodu - czyli irańskich, aryjskich kapłanów, którzy za rządów Heroda Wielkiego szukali w Betlejem "Króla Żydowskiego". Ci Trzej Mędrcy byli najprawdopodobniej kapłanami Zurwana - perskiego boga nieskończonego czasu i nieskończonej przestrzeni.  Szukali najprawdopodobniej Saoszjanta, Mesjasza urodzonego z dziewicy mającego poprowadzić siły dobra do walki przeciwko złemu bogowi Arymanowi. Jak czytamy: "Późne teksty mówią o narodzinach samego Ahura Mazdy z dziewicy, która wykąpie się o świcie w pewnym górskim jeziorze. Saoszjant stanie na czele ludzi szlachetnych, poprowadzi ich do boju przeciwko zastępom ciemności i rozpocznie ostatnią epokę dziejów – czasy wiecznego triumfu prawdy i dobra."



Jak już pisałem w serii Pontifex: "Zaraostryjskich kapłanów nazywano "Magi". Według orientalisty Heinricha von Stietencrona najpóźniej w I w n.e. zaczęli oni przenikać do Indii, gdzie połączyli swoją wiarę z elementami hinduzimu oraz buddyzmu. Wpływali też na hinduizm, buddyzm i tybetańską religię Bon. Ich głównym bóstwem był bóg czasu  Zurvan, na którym wzorowano tantryczne buddyjskie bóstwo Kalachakrę. To od kapłanów Zurvana wyznawcy Bon i buddyści przejęli takie koncepcje jak ostateczna, apokaliptyczna bitwa ze Złem czy też przyszły zbawiciel - Budda Maitrerya, który poprowadzi do walki wojska podziemnego królestwa Szambalii. Część badaczy przyjmuje, że słowo Maitreya pochodzi od Mitry, perskiego, aryjskiego bóstwa solarnego. W zurwaniźmie, zanieczyszczonym zewnętrznymi wpływami, są korzenie mitraizmu - kultu będącego głównym konkurentem rosnącego w siłę chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim. Od czasów renesansu wielu okultystów - od Giordano Bruna po Helena Bławacką - przekonywało o wspólnych korzeniach tajnej tradycji Wschodu i Zachodu. (Żona gen. Ludendorffa pisała nawet, że Dalajlama steruje Żydami i papieżem :)  Podobieństwa między tymi tradycjami rzeczywiście istnieją a ich źródłem byli prawdopodobnie aryjscy Magi - kapłani Zurvana/Kalachakry. To od nich wszak wzięło się określenie: "magia" kojarzone przez wieki jednoznacznie z ciemnymi, okultystycznymi siłami. A jednak z jakiegoś powodu ci Magowie - twórcy obu tajnych tradycji - wybrali się w długą podróż do Betlejem, by oddać hołd Jezusowi..."

Czy jednak tylko na jednej wizycie się skończyło a Magi tak po prostu zostawili swojego Mesjasza samemu sobie? To tajemnica, gdyż nie ma żadnych wiarygodnych źródeł mówiących, co Jezus robił między 12 a 30 rokiem życia. Istnieją za to legendy mówiące o Jego pobycie w Iranie oraz Indiach - wpominał o nich m.in. Nikołaj Roerich. (Fałszerstwo Notowicza tutaj pomijam.) Intrygującą wskazówką może być to, że opowiedziana przez Jezusa przypowieść o wdowim groszu była znana też w tradycji buddyjskiej - czyli religii sięgającej wówczas swoimi wpływami Afganistanu. Czy Magi kontaktowali się więc z Jezusem zanim rozpoczął publiczne nauczanie? A jeśli tak, to jaki był cel tych kontaktów?





Zagadka ta jest tym większa, że wspomniany kult Mitry przez pewien czas stanowił w Imperium Rzymskim "konkurencję" dla chrześcijaństwa. Był np. bardzo popularny wśród wojskowych. Przegrał jednak dlatego, że był religią misteryjną, do której dopuszczano tylko wtajemniczonych mężczyzn.  Cechy Mitry przejął rzymski synkretyczny bóg Sol Invictus - czyli "Niezwyciężone Słońce".  25 grudnia świętowano w Rzymie zarówno dzień urodzin Mitry jak i Sol Invictusa. W IV w. Jezus przejął do nich część atrybutów i datę urodzin. Stał się bóstwem solarnym niejako w opozycji do lunarnego J*** (i późniejszego wcielenia J***, czyli Allaha). W kolejnych wiekach Kościoł (katolicki, ale i również kościoły prawosławne) świadomie asymilowały i chrystianizowały elementy dawnych wierzeń. Starzy bogowie zostali zastąpieni przez Jezusa i świętych, boginie przez Maryję i święte. Pracę misjonarzom ułatwiać mogły podobieństwa między starymi bogami a nowym. W celtyckim panteonie występował brodaty bóg Esus (Hesus) zwany "Dobrym Panem" a w zachodniosłowiańskim istniał bóg Jesza,  czczony na polskiej prowincji jeszcze za czasów Jana Długosza.


U nas końcówka grudnia była Szczodrymi Godami poświęconymi Swarogowi.  (Swaróg podobnie jak gen. Ludendorff był ze Swarzędza :)  I to dawne święto pięknie się zlało z nowym, chrześcijańskim, co widzimy co roku w naszych domach, przy świątecznych stołach. Jak te piękne tradycje kulturowe kontrastują z kultem ponurego i krwawego pustynnego bóstwa nakazującego swoim wyznawcom obcinać małym dzieciom kawałki penisów...


Kilka miesięcy temu miałem okazję rozmawiać z żercą (kapłanem) Rodzimego Kościoła Polskiego zaskoczył mnie mówiąc, że do tego związku wyznaniowego mogą należeć również chrześcijanie. "Jesteśmy politeistami, więc jeden dodatkowy bóg nie robi nam wielkiej różnicy". To mi przypomniało, że Jezus bywał już włączany do pogańskich panteonów - choćby próby takie czynili Słowianie Połabscy, uznając Jezusa za "niemieckiego boga wojny".
Ale okazuje się, że też część hinduistów uważa Jezusa za bóstwo (względenie guru). Sikhowie mają dosyć niejasny obraz Chrystusa, ale postrzegają go jako jednego z wielkich historycznych nauczycieli przybliżających ludziom Stwórcę Wszechświata. Dalajlama XIV nazwał zaś Jezusa bodhistawą. 
Kto więc bardziej pasuje do miana naszych starszych braci w wierze? Spadkobiercy zabójców Jezusa uznający go za maga i oszusta czy też ci "straszni poganie"?

***

Następny, przedostatni odcinek serii Demiurg będzie dotyczył m.in. kwestii tego, czy goje zasługują na to, by mieć własną religię. Przypomnimy sobie również kim był Sabbataj Zewi. 

A wszystkim czytelnikom życzę Szczęśliwego Nowego Roku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz