sobota, 8 grudnia 2018

Demiurg: Prorok istoty o wielu imionach



 "A kiedy miną zakazane miesiące, zabijajcie bałwochwalców kiedy tylko ich znajdziecie i bierzcie ich do niewoli, oblegajcie ich oraz leżcie oczekując ich w każdej zasadzce" 

 Koran, Sura 9,5

"Walczcie z tymi spośród Ludu Księgi, którzy nie wierzą w Allaha, ani w Dzień Ostatni, ani nie uważają za nieprawe tego, co Allah i jego posłaniec ogłosili nieprawym, aż do czasu, gdy zapłacą należność, uznając to za łaskę i uznając swoje podporządkowanie"

 Koran, Sura 9, 29

"Allah obiecał wam liczne łupy, które weźmiecie"

Koran 48:20

Ilustracja muzyczna: ما هُم بأمةِ أحمدٍ لا والذي فَطَرَ السماء نشي NASHEED TRAP

Skrillex ISIS March Remix




Prorok Mahomet był naprawdę przerażony. Sen w jaskini przerwał mu atak niematerialnego przeciwnika. Straszliwy dżinn złapał go za gardło, potrząsnął nim i krzyknął : "Czytaj!" wskazując fragment tajemniczego pisma. Mahomet nie mógł jednak go przeczytać, bo był analfabetą. Wkurwiony dżin zaczął nim więc rzucać po jaskini. "Czytaj!". Te ataki się powtarzały i wywołały u Mahometa myśli samobójcze. ""Myślałem, biada mi poecie lub opętanemu - Kurajszyci nigdy nie będą tak o mnie mówić! Rzucę sie w przepaść ze szczytu górskiego i odnajdę spokój" - zapisał Iszhak w pierwszej biografii Mahometa wydanej w 200 lat po jego śmierci. Słowa "biada mi poecie" odnosiły się do ówczesnych wierzeń mówiących, że wybitni poeci to osoby opętane przez żeńskie dżiny, będące odpowiednikiem greckich muz.


Stan psychiczny Mahometa poważnie zaniepokoił jego żonę - Chadidżę, 40-letnią bogatą kobietę wywodzącą się z rodziny wyznającej judaizm. Chadidża postanowiła więc uspokoić męża. Gdy przerażony poskarżył się jej, że znów widzi demona, posadziła Mahometa na swojej lewej nodze. Czy wciąż go widzisz? Tak. Posadziła go wówczas na prawej nodze. Czy nadal go widzisz? Tak. Wówczas usiadła lekko odsłaniając waginę i kazała Mahometowi patrzeć na wprost. Tym razem nie widział on już demona. Chadidża stwierdziła więc, że to nie był dżinn tylko anioł, gdyż nie mógł znieść widoku jej cipki i zawstydzony uciekł. Objawienie Mahometa miało pochodzić więc od Boga. Mahomet w ten sposób uwierzył, że jest prorokiem i zaczął tworzyć nową bliskowschodnią religię monoteistyczną.



Prawdy nowej wiary spisano w księdzę nazwanej "Koranem". Prorok sam jednak nie spisał Koranu, gdyż był analfabetą. Zrobili to dopiero jego uczniowie po jego śmierci. I zrobili to w dziwny sposób: układając księgę nie według logicznego ciągu narracyjnego, tylko (z pewnymi wyjątkami) od najdłuższej sury do najkrótszej. Sam proces redakcji był długotrwały i prowadzony w trakcie walk o schedę po Mahomecie (podczas których m.in. "święty monolit" w Mekce został trafiony kamieniem z katapulty), więc jeszcze długo funkcjonowały różne wersje Koranu. Ale cóż, muzułmanie uznają, że Koran został spisany wiernie na podstawie ustnych nauk Mahometa. Te nauki się zmieniały - np. Allah nakazywał Mahometowi na anulowanie fragmentów, które były dla niego nie wygodne z przyczyn seksualnych. Ale ogólnie tworzyły one bardzo surowy system, który nakazywał spełnianie drobiazgowych przepisów rytualnych. Z racji licznych podobieństw tego systemu do prawa wyznawanego przez talmudycznych Żydów był on nazywany "judaizmem dla gojów". Zresztą muzułmanie nie ukrywają tego, że Mahomet konsultował się z pewnym rabinem, którego oczywiście później zabił wraz z całym jego plemieniem, gdy nie chcieli przejść na islamską wersję monoteizmu.Możliwe również, że Mahomet zetknął się z ebionitami, czyli judaizującą sektą chrześcijańską nie uważającą Jezusa za Boga.



Dżinn, który fizycznie atakował Mahometa i przyniósł mu objawienie, przede wszystkim obsesyjnie mówił Prorokowi, że Jezus nie był żadnym Synem Bożym i nie zginął na Krzyżu ani nie zmartwychwstał. Wiara w boskość Jezusa miała być według tego dżinna (zwanego przez muzułmanów Archaniołem Dżibrilem) czymś sprzecznym z objawieniem przyniesionym wcześniej przez Allaha Abrahamowi i Mojżeszowi. Kim jednak był Allah?



Przede wszystkim Allah nie był właściwym imieniem Boga, tylko jego przydomkiem. Był arabską wersją hebrajskiego "El" czyli "bóg". Islamskie "Nie ma boga prócz Allaha" znaczy więc "Nie ma boga prócz Boga". Islam, podobnie jak biblijny judaizm, nakazuje więc niszczyć kulty innych bogów, tak by w panteonie pozostał tylko jeden. I tak też zrobił Mahomet po zdobyciu Mekki. Z sanktuarium Kaaba usunął posągi 350 pogańskich bogów. Ale zostawił obiekt kultowy poświęcony jednemu z nich - Czarny Kamień, do którego cały czas pielgrzymują muzułmanie z całego świata. Ów Czarny Kamień był związany z kultem księżycowego boga Hubala. Co prawda Mahomet usunął posąg Hubala ze świątyni w Mekkce i uznał kult tego boga za politeistyczne wypaczenie, ale jednocześnie jako symbol Allaha przyjęto w późniejszych wiekach półksiężyc będący symbolem Hubala. Hubal był zaś wcześniej nazywany al-Illahem lub... Allahem.



Co ciekawe Mahomet początkowo propagował wiarę w... córki Allaha, boginie będące córkami Hubala. "Co myślicie o bóstwach El-Lata i Al-Ozza?  I o Manat, trzeciem ich bożyszczu? To najprzedniejsze boginie I można liczyć na ich wstawiennictwo" (Koran Sura 53: 19-22). Później te wersety zostały anulowane. Mahomet miał stwierdzić, że podyktował mu je... Szatan.



Kim był jednak wspomniany księżycowy bóg Hubal? Dawni uczeni arabscy wiązali Hubala z semickim bogiem Baalem. Co się zresztą samo narzuca Hu-Baal. "Baal" jest tutaj oczywiście przydomkiem podobnym jak "Allah" czy "El".
 Zecharia Sitchin twierdził, że Hubal był wzorowany na sumeryjskim bogu księżyca Sinie/Nannarze. Syn był synem boga Enlila i wnukiem najwyższego boga Anu. Wśród jego dzieci był bóg Słońca Utu (Szamasz) i bogini płodności/wojny Innana (Isztar). To było bardzo popularne bóstwo, szczególnie wśród kupców przemierzających Bliski Wschód. Jego symbolem był półksiężyc i czczono go również w Arabii Południowej - pod imieniem Sin.



Jak wiemy z Biblii, Jahwe miał być bogiem Abrahama. A skąd pochodził Abraham? Z Ur chaldejskiego, w którym znajdował się wielki ziggurat będący świątynią Sina.   Tracycja talmudyczna mówi zaś, że Terah, ojciec Abrahama był kapłanem. Oczywiście musiał być kapłanem Sina. (Abraham wywodził się oczywiście z sumeryjskiej elity - negocjował później jak równy z równym z faraonem.) Abraham później przeniósł się z całą rodziną do Harranu gdzie dziwnym trafem znajdowała się również wielka świątynia Sina. Od imienia tego boga wzięła się również nazwa Półwyspu Synaj, czyli miejsca, gdzie Jahwe objawił się Mojżeszowi a później nadał mu 10 przykazań. Co ciekawe Sin był znany jako prawodawca lubujący się w dawaniu ludziom najróżniejszych szczegółowych kodeksów. A jak wyglądało objawienie Mojżeszowi 10 przykazań? Cała góra na którą zastąpił Pan w swojej "chwale" była spowita dymem i drżała. Odgrodzono ją ze względów bezpieczeństwa - by nikt nie zginął widząc Pana. "Gdy Aaron i Izraelici zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali się zbliżyć do niego." (Wj 34, 30). Tradycja mówi, że po tym spotkaniu Mojżeszowi urosły na głowie dwa wielkie guzy przypominające rogi...





Starożytni Żydzi dla celów kultowych przyjęli kalendarz księżycowy a także przysięgali na Księżyc. Do dzisiaj w judaizmie odmawiane są modlitwy poświęcone Księżycowi.   A jak to wyglądało w czasach starożytnych? Jak czytamy: ""U Żydów z okazji każdego nowiu dęto w trąby i składano ofiary przewidziane w przymierzu Prawa (Liczb 10:10; 2 Kronik 2:4; Psalm 81:3; porównaj Izajasza 1:13,14), Należało wtedy złożyć nawet większe ofiary niż w normalnym dniu sabatu (Liczb 28:9-15). Chociaż nigdzie nie powiedziano wprost, że dzień nowiu jest dniem odpoczynku, z Księgi Amosa 8:5 wynika, iż nie wykonywano wtedy pracy. Najwyraźniej był to dzień świąteczny (1 Samuela 20:5), jak również dogodny czas na zgromadzenia, na których pouczano o prawie Bożym (Ezechiela 46:1-3; 2 Królów 4:22; Izajasza 66:23). Siódmy nów każdego roku [...] był dniem sabatnim i w myśl przymierza Prawa porą całkowitego odpoczynku (Kapłańska 23:24,25; Liczb 29:1-6)" 



 

W poprzednim wpisie z serii Demiurg postawiłem tezę, że biblijny Jahwe był przez starożytnych Judejczyków traktowany jako bóg tożsamy z Baalem i Molochem. Spotkała mnie za to ostra krytyka. Bije się w piersi! Muszę przyznać, że pisząc to wyważyłem otwarte drzwi! Nauka już bowiem dawno wskazała, że w dawnej Judzie oraz Izraelu Jahwe był nazywany Baalem. Starożytni Żydzi nadawali sobie imiona i przydomki nawiązujące do Baala. Takie jak Baalcerowicz. Np. sędzia Gedeon był zwany Jerubaalem, król Dawid nazwał jednego ze swoich synów Beeliada, czyli "Pan Wie" a Saul nadał synowi imię Eszbaal, czyli "Pan jest wielki". Istniało w tamtych czasach również imię Baaljah, czyli "Pan Jah". Jah było tutaj skróconą wersją imienia Jahwe. Baala od Jahwe zaczęto rozróżniać dopiero po tym jak królowa Izraela Izebel wprowadziła kult innego boga określanego przydomkiem Baal - syryjskiego boga rolnictwa, który był o wiele mniej krwiożerczy w ofiarach niż Jahwe.  Izebel została za to zabita. Jahwe nie tolerował prób wyzuckerbergowania go...


Imię Jahwe nie było zresztą takie oryginalne. Bizantyński historyk Jan Lydus pisał, że "chaldejczycy nazywają swojego boga Yaho" odnosząc się zapewne do Sina z Ur chaldejskiego. Stella z Byblos wspomina zaś o bogu o imieniu Yaveh-Melech, czyli Król Yaveh. Jak wiemy imię boga Molocha to w zasadzie przydomek: zniekształcone słowo "melech", czyli "król". Moloch w tradycji talmudycznej miał głowę byka. Byk był zaś jednym z symboli Sina.

Sin był więc Baalem ("Panem"), Molochem ("Królem"), Elem, Jahwe i Allahem. Bogiem Abrahama i jego przodków. A także bogiem judejskich kapłanów i bogiem Mahometa. Bogiem lubującym się w krawych ofiarach, zawiłych kodeksach prawnych, przewrotnej etyce seksualnej i świętych wojnach.



To nie odpowiada jednak na pytanie jakiego rodzaju istotą był Sin/Nannar/Baal/Moloch/Jahwe/Allah. Bo co przecież decyduje, że jakąś istotę nazywamy bogiem czy demonem? Zdarzało się już wielokrotnie w historii, że deifikowano władców - czy to rzymskich cesarzy, czy to cesarzy japońskich, czy to Lenina czy to Kim Dżong Una. Zdarza się, że wielkich wodzów nazywamy bogami wojny a ładne lasencje porównujemy do bogiń ("masz dupę jak grecka bogini" :). Zdarzało się również, że istoty dysponujące zaawansowaną techniką czczono jako bogów - tak było choćby w przypadku kultów cargo z Pacyfiku, gdzie w czasie drugiej wojny światowej tubylcy uznawali amerykańskich pilotów za "białych bogów" poruszających się "boskimi ptakami". Deniken i Sitchin uznają wszystkich starożytnych bogów za obce istoty dysponujące zaawansowaną techniką. Część chrześcijańskich autorów klasyfikuje jednak tych bogów jako upadłe anioły. Ezoterycy mogą w nich dostrzec najróżniejsze potężne duchy czy istoty międzywymiarowe. Warto jednak zauważyć, że chrześcijaństwo - czy to katolickie czy prawosławne - nie negowało istnienia dawnych bogów. Jedynie uznało je za demony odciągające wiernych od Jedynego Boga, Stworzyciela Wszechświata.

Co jednak sprawia, że daną istotę nadprzyrodzoną można nazwać demonem? Czyżby etyczność jej postępowania? Ale przecież etyka się zmienia. W starożytności niewolnictwo i składanie ofiar z dzieci były uznawane za coś etycznego. Dzisiaj głównym grzechami zaś w oczach niektórych ludzi są: nieekologiczny tryb życia, trzymanie się tradycyjnych ról płciowych i używanie niewłaściwych zaimków na określenie osób transgenderowych.

O tym jak płynna może być granica między śmiertelnikami, bogami a demonami pokazuje historia opisana przez o. Malachiego Martina w znakomitej książce "Zakładnicy diabła". Przytoczył on tam historię katolickiego księdza pochodzenia walijskiego, który w trakcie drugiej wojny światowej był kapelanem na froncie birmańskim. Pewnej nocy ów kapelan wyczuł w dżungli bliżej nieokreśloną "obecność". Czuł, że ktoś się kryje w zaroślach i podzielił się tym przeczuciem z dowódcą oddziału. Brytyjczycy zaczęli więc grzać w krzaki ze wszystkiego co mieli. I okazało się, że zmasakrowali japoński polowy szpital. Dręczony wyrzutami sumienia kapelan odwiedził później japońskich rannych, którzy przeżyli ostrzał. Wówczas jeden z Japończyków zaczął się gwałtownie zachowywać. Oficer kontrwywiadu znający japoński ze zdziwieniem zauważył: "Padre, on przeklina twój krzyż!". Co ciekawe kapelan nie nosił krzyża na widoku, ale Japończyk zachowywał się jak opętany. W pewnym momencie zaczął powtarzać "Himiko, himiko, himiko...". Po 1945 r. oddział w którym służył ten kapelan stał się częścią sił okupujących Japonię (Brytyjczycy stacjonowali m.in. w Kure). Kapłan jeździł m.in. do Kioto, gdzie badał historię dawnej Japonii i jej wierzenia. Poznał tam wówczas japońskiego specjalistę od zjawisk paranormalnych. Gdy opowiedział mu o epizodzie z Birmy, ów ekspert stwierdził, że Himiko to imię legendarnej królowej-kapłanki, która władała Japonią jeszcze w czasach przed cesarzami. Później miała stać się demonem i żyć w górach w okolicach Kioto.




Jakim cudem historyczna władczyni ze starożytnej Japonii stała się potężnym demonem? I czemu miałby się jej nie podobać krzyż? Być może z tego samego powodu, co dżinn Dżibril tak gwałtownie tłumaczył Mahometowi, że Jezus wcale na tym krzyżu nie umarł i nie zmartwychwstał. Cieśla z Nazaretu naprawdę musiał namieszać w świecie nadprzyrodzonym...

***
A w następnym odcinku serii Demiurg o pewnym krwawym rytuale ku czci Jahwe/Allaha, który współcześnie się nam próbuje narzucić...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz