sobota, 3 grudnia 2016

Czy Podesta zabił Andrew Breitbarta?



John Podesta, szef nieudanej kampanii prezydenckiej Hillary Clinton i zarazem bohater opisywanej na tym blogu pedofilskiej Pizzagete (odsyłam do tego oraz tego wpisu), to dla antyestabliszmentowych republikanów od dawna uosobienie waszyngtońskiej korupcji. Wrogiem Podesty był m.in. Andrew Breitbart, założyciel portalu Breitbart News. Breitbart naprawdę nienawidził politycznej machiny zbudowanej przez Podestę. Na nagraniu video z 2010 r. widzimy jak krzyczy "Fuck you John Podesta!".  Breitbart zmarł na zawał serca 29 lutego 2012 r. (O okolicznościach jego śmierci pisałem już na tym blogu.) Dwa tygodnie później zmarł koroner przeprowadzający jego sekcję zwłok. Tak się akurat złożyło, że rok wcześniej Breitbart opublikował tweet, w którym oskarżał Podestę o związki z pedofilską siatką.



Czyżby otarł się o pewną tajemnicę i postanowił ją zgłębić? Czy kosztowało go to życie? Pamiętajmy, że to właśnie Breitbart jako pierwszy ujawnił aferę seksualną z udziałem kongresmena Anthony'ego Weinera, męża Humy Abedin, blisko związanego z Clintonami, Epsteinem i Podestą.

Do sieci wyciekł jeden z dokumentów rzekomo rozsyłanych klientom waszngtońskiej pizzerii Comet Ping-Pong mającej być centrum działania tej pedofilsko-satanistycznej siatki. Jest w nim mowa o "pięciu importowanych pizzach", które "są w złym stanie zdrowia" i "pewnie nie przeżyją". Znajduje się tam dziwna wzmianka o tym, by klienci "skończyli swoje pizze" a także ostrzeżenie, że "za złamanie reguł grożą bardzo ostre kary" i że "niewielu ludzi odważyło się złamać reguły".



Pojawiły się też nowe szczegóły dotyczące związków ludzi z tego kręgu z pewną powiązaną z Clintonami bizneswomen złapaną na próbie szmuglu dzieci z Haiti.




***

Jak słusznie pisał Lenin, kadry decydują o wszystkim. Decyzje kadrowe Trumpa jak dotąd skłaniają do umiarkowanego optymizmu. Złożył co prawda hołd lenny Wall Street nominując Stephena Mnuchina na sekretarza skarbu, ale Wilbur Ross jest za to niezłym wyborem. Poza tym, kto jak nie specjalista taki jak Mnuchin ma przeprowadzać finansowy Wielki Reset?  Znakomitym wyborem jest nominacja gen. Jamesa "Wściekłego Psa" Mattissa na sekretarza obrony. Mattis to były dowódca Centcomu, jeden z dowódców w bitwie o Falludżę w 2004 r., autor sentencji: "Wzywam Was, byście nie szli z nami na konfrontację. Bo jak to zrobicie, ci co przeżyją oraz ich potomkowie będą przez następne 10 tys. lat pisali o tym, co Wam zrobiliśmy". To również osoba niezwykle krytycznie nastawiona wobec Rosji.  Jeśli sekretarzem stanu zostanie gen. Petraeus (a wygląda raczej na to, że nominowany zostanie ten dupek Romney), to będziemy mieli epicki ból dupy zarówno u liberałów jak i u duginistycznych pojebów. Największy ból dupy od czasów zniszczenia Sodomy...


Ciekawą nominacją jest wybór Elaine Chao na sekretarza transportu. Chao była wcześniej sekretarzem ds. pracy w administracji Busha. Jest żoną Mitcha McConnella, przywódcy republikańskiej większości w Senacie. Rodzice Elaine Chao pochodzą z Tajwanu i są właścicielami morskiej firmy przewozowej Foremost Maritime Corporation. Świadczyła ona usługi dla USA podczas wojny wietnamskiej. A niedawno na jednym z jej statków, frachtowcu Ping May przeprowadzono antynarkotykowy rajd u wybrzeży Kolumbii. Odkryto na nim szmugiel kokainy. 


Trump jak na razie zszokował liberałów rozmawiając z panią prezydent Republiki Chińskiej Tsai Ing Wen.  To pierwszy amerykańsko-tajwański kontakt na tak wysokim szczeblu od 37 lat. Wywołał on irytację Pekinu.  Trump porozmawiał też z prezydentem Filipin Rodrigo Duterte. Chwalił jego krwawą i niezwykle skuteczną wojnę przeciwko narkotykowym mafiom i zaprosił go do Białego Domu.  Wygląda na to, że amerykański prezydent-elekt będzie naprawiał stosunki ze sprawdzonymi sojusznikami USA, którym poprzednie administracje wbijały noże w plecy. To świetna wiadomość dla Polski.

Nominacje Trumpa wskazują bardzo wyraźnie, że te wybory były de facto zamachem stanu w USA. Władza CIA i frakcji globalistycznej została obalona przez FBI, NSA, wywiad wojskowy DIA przy wykorzystaniu części Partii Republikańskiej (wbrew jej władzom) oraz przy współpracy ludzi z Wall Street wyłamujących się z panującego na niej konsensu (Icachan, Ross, Mnuchin...). Nie znający się na amerykańskich elitach "eksperci" tacy jak Aleksander Ścios nadal nam jednak wmawiają, że Trump to człowiek Kremla, "amerykański Lepper", który jakimś cudem wygrał wybory a amerykańskie służby były całkiem bezradne i ślepe, bo pozwoliły mu na takie zwycięstwo. No cóż, kadry naszej prawicy były kształtowane w dużej mierze na ultra naiwnej narracji dotyczącej USA kształtowanej przez RWE i Solidarność. Można do woli narzekać na to, że nie mówi się prawdy o transformacji ustrojowej, ale pozostanie to pustym gadaniem, jeśli nie dostrzeże się fatalnej roli USA w tej transformacji oraz tego, że ich walka z komunizmem była wcześniej w dużej mierze symulowana (na czym mocno tracili zresztą zwykli Amerykanie - nie tylko ci, którzy polegli w Korei i Wietnamie).

***

Jeśli kupiliście trzeci tom "Resortowych dzieci" (ja mam z autografem dra Targalskiego - nya! :), to koniecznie przeczytajcie rozdział poświęcony Leszkowi Moczulskiemu. To naprawdę mocna i porażająca rzecz. Przy tym gostku Maleszka był małym, nic nie znaczącym dupkiem. Moczulski jako agent był niezwykle złośliwy - doniósł nawet na czytelnika, który w liście poprosił go o to, by w magazynie "Stolica" napisano coś o wymarszu Kadrówki z Krakowa w 1914 r. Gdy gen. Roman Abraham przekazał mu rękopis swoich wspomnień, Moczulski dał go swojemu oficerowi prowadzącemu, by SB naniosła poprawki. Z memoriału przekazanego przez późniejszego lidera KPN w połowie lat 70-tych do SB wynika, że prognozował on kryzys ustroju komunistycznego i nawoływał do przeprowadzenia bądź zamachu stanu, bądź lipnej transformacji ustrojowej. Deklarował chęć założenia fałszywej organizacji opozycyjnej i współpracę przy niszczeniu konkurencyjnej opozycji. Regularnie dawał rady SB jak niszczyć KOR. Z dokumentów wyłania się obraz Moczulskiego jako moczarowca i marksisty. Karierę w systemie zaczął zresztą wcześnie - w 1947 r. wstąpił do ZMP. Rok wcześniej jakoby rzekomo należał do młodzieżowej organizacji antykomunistycznej w Sopocie, która szybko wpadła w łapy UB (a Moczulskiemu nic się nie stało). Co ciekawe, ani w życiorysach hagiograficzny, ani krytycznych, ani wikipedycznych nie ma nic o tym z jakiej rodziny pochodził Moczulski i co robił w trakcie drugiej wojny światowej. W 1944 r. mieszkał przecież w Warszawie. Jak go dotknęło Powstanie? Czy jako nastolatek otarł się o konspirację? Co robili jego rodzice? Jedna wielka biała plama...



Godny polecenia jest również rozdział poświęcony partii posługującej się skradzioną nazwą "PSL". Gdy czyta się o tym jak Jagieliński wraz z kilkoma osiłkami ręcznie wyrzucał Bartoszcze z biura prezesa partii czy o tym jak Gmitruk, typowany później na prezesa IPN, donosił na rodzinę Witosa, to wyraźnie widać, że ZSL to twór UB, który przez wiele pokoleń służył Resortowi. I ci sowieciarze, wspólnie z pajacem Snowdenem-Winnickim, ostatnio głosowali przeciwko sejmowej uchwale honorującej marszałka Śmigłego-Rydza...

***
A gdy ostatnio słyszałem w mediach o tym, że aresztowano senatora P. , to mi się skojarzyło z tym:


Legenda opozycji. Zapierdzielił przed Federacją Handlową kilkanaście milionów kredytów z banku na Naboo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz