niedziela, 17 kwietnia 2016

Erdogan, czyli Wtajemniczony

Ilustracja muzyczna: One Punch Man Theme

Mój poprzedni wpis, poświęcony marszałkowi Izzatowi Ibrahimowi al-Douriemu, prawdziwemu twórcy Państwa Islamskiego oraz jego sufickim związkom, spotkał się z żywą reakcją czytelników. Zwrócili mi oni uwagę na postać francuskiego tradycjonalisty-okultysty Rene Guenona, który w swoich teoriach czerpał pełnymi garściami z tradycji sufickiej. Guenonem nie wzbudzał wcześniej jakiegoś mojego szczególnego zainteresowania, bo inspirują się nim przede wszystkim przegrywy z różnych radykalnie kanapowych organizacji, którzy podczas dyskusji o seksie wrzucają linki do sążnistych i śmiertelnie nudnych artykułów poświęconych temu, co o tej sferze ludzkiej aktywności sądzili Dugin i Evolla. Takie postrzeganie guenonizmu i jego teorii tradycji pierwotnej jest jednak chyba błędne. Okazuje się bowiem, że Guenona czytają też wpływowi ludzie z "szarego świata" służb wywiadowczych - choćby Yalcin Akdogan, turecki wicepremier odpowiedzialny za kwestię kurdyjską, będący bliskim współpracownikiem prezydenta Erdogana, wśród książek, które najbardziej go zainspirowały wymienia na pierwszym miejscu dzieła Guenona a na drugim współczesnego sufickiego filozofa Hosseina Nasra.



Takie inspiracje tureckiego wicepremiera nie powinny dziwić, gdyż rządząca Turcją od 2002 r. erdoganowska partia AKP została stworzona de facto przez ruch Hizmet (tutaj macie jego oficjalną stronę internetową) sufickiego filozofa szejka Fethullaha Gullena.  Gullen ma na Zachodzie opinię liberalnego muzułmanina, tradycyjni kemaliści uważają go jednak za wroga sekularyzmu, a zwolennicy Erdogana za amerykańskiego agenta. Wszystkie te opinie są zapewne prawdziwe. Sufizm jest wszak bardzo liberalny w porównaniu z tradycyjnym sunnickim czy szyickim islamem, co nie kłóci się jednak z próbami budowy państwa wyznaniowego rządzonego z cienia przez sufich oraz z tym, że organizacja Gullena była wykorzystywana przez turecki wywiad wojskowy MIT i CIA w misjach w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie.  One Punch Man Erdogan wykorzystał siłę ruchu Gullena do zniszczenia tureckiego Głębokiego Państwa (afera Ergenekon i sprawy poboczne) a następnie zabrał się za czyszczenie państwa z amerykańskiej agentury, czyli ludzi Gullena. Odpryskiem tej walki były tureckie taśmy prawdy z 2013 r.  czy zbrojne przejęcie kilka miesięcy temu przez rząd gullenistowskiego dziennika "Zaman"



One Punch Man Erdogan jest przedstawiany często na Zachodzie i w Polsce jako radykalny sunnita, który chce wprowadzić w Turcji islamski reżim w stylu saudyjskim. Jest to oczywiście jego propagandowy wizerunek rozpowszechniany przez nieuków, którzy nie potrafią odróżnić Iraku od Iranu. Jeśli się bowiem uważnie wsłuchać w słowa Erdogana, to można znaleźć w jego przesłaniu wiele sufickich elementów. Turecki prezydent darzy np. wielką estymą XIII-wiecznego sufickiego mistyka Rumiego i twierdzi, że bez niego Turcy nie mieliby niepodległej ojczyzny. Co więcej Erdogan wykazuje się wielką znajomością pism Rumiego a zwłaszcza jego teorii mówiącej o odnajdywaniu boskości w człowieku.  Okazuje się też, że współpracownicy Erdogana i jego specjaliści od PR stosują wobec tureckiego prezydenta określenia zarezerwowane przez sunnitów dla proroka Mahometa i dla Allaha. Nazywają go m.in. Posłańcem Boga. Wiceminister zdrowia Agah Kafkas stwierdził nawet, że "robić to co Erdogan jest sunną". (Do tureckiego prezydenta przylgnął też wizerunek uzdrowiciela - po tym jak uleczył za pomocą dotyku podczas sufickiej ceremonii kobietę, która zemdlała.)  Jeden z szanowanych sunnickich duchownych stracił stanowisko po tym jak skrytykował te deifikacyjne zapędy. Większość tureckich i zachodnich obserwatorów wciąż jednak trwa w błędnym przekonaniu, że Erdogan jest ortodoksyjnym sunnitą. Tymczasem islam, o którym on mówi w swoich przemówieniach jest przez niego zupełnie inaczej rozumiany niż przez głosujących na niego prostych rolników z Anatolii czy przez polskojęzycznych putinofilskich przegrywów.



Ezoteryczne koneksje Erdogana to jednak w tureckiej polityce nic nowego. Mustafa Kemal Attaturk wywodził się z ezoterycznej sekty Donmeh, która została założona w XVII w. przez zwolenników fałszywego żydowskiego mesjasza, kabalisty Sabbataja Zevi. (Te tradycje są Turkom znane. Podczas podróży po Bałkanach spotkałem tureckiego turystę, z którym uciąłem sobie pogawędkę o Sabbataju Zevim, Donmeh i wolnomularstwie spod znaku Młodych Turków. Kojarzył Langiego Beya czyli... Mariana Langiewicza. Jechaliśmy autobusem z Prisztiny do Szkodaru. Ze Szkodaru udałem się do Ulcinja, najbardziej albańskiego z czarnogórskich miast, gdzie znajduje się jeden z domniemanych grobów Sabbataja Zevi- niestety nie miałem czasu poszukać tego grobowca. I szkoda, bo miałem ciekawą przygodę przy grobie sufickiego świętego w Pakistanie :)

One Punch Man Erdogan prowadzi politykę korzystną dla Polski: szkodzi Rosji i Niemcom. Ośmiesza Merkel i Tusska. Może być źródłem inspiracji dla wielu narodów walczących o niezależność, gdyż najpierw zniszczył resortową sitwę rządzącą jego krajem a potem wymiótł amerykańską agenturę i skutecznie zaszkodził wielkim mocarstwom. Polska dupoprawica jednak Erdogana nie lubi, bo Erdogan "zabija Kurdów", "nie przeprosił Ormian" i jest "islamskim fanatykiem". No cóż, z Kurdami i Ormianami nie łączą nas żadne interesy ani sentymenty a z Erdogana taki "islamski fanatyk" jak z papieża Franciszka katolik. Ale o tym w Polsce oczywiście się nie mówi.

Jak zwykle zachęcam do lektury mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor" Do nabycia m.in. w Księgarni Prusa (zamówicie online i wyślą Wam do domu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz