sobota, 23 kwietnia 2016

Rafael Cruz z Oswaldem, Trump z Royem Cohnem - przebłyski ze złotych czasów Ameryki

Ojciec Teda Cruza, republikańskiego senatora i kandydata na prezydenta, został dostrzeżony na wspólnych zdjęciach z Lee Harveyem Oswaldem. Fotki te zostały zrobione w sierpniu 1963 r. w Nowym Orleanie, gdy Oswald rozdawał ulotki lipnej organizacji "Ręce precz od Kuby!". Akcja ta była elementem budowania wizerunku Oswalda jako radykalnego lewicowca i była ewidentną ustawką - adres nie istniejącej procastrowskiej organizacji pokrywał się z adresem firmy należącej do funkcjonariusza CIA Claya Shawa, która była jednym z centrów aktywności antycastrowskich uchodźców.


Rafael Cruz - rzekomo w środku, pod krawatem, z ulotkami w ręku. Poniżej zdjęcie Rafaela Cruza z 1954 r. i fotka z czasów współczesnych.



Rafael Cruz twierdził, że był uchodźcą z Kuby, ale opuścił ją w 1957 r., czyli na dwa lata przed objęciem władzy przez reżim braci Castro. Pracował wówczas dla amerykańskiej korporacji RCA. W 1963 r. mieszkał w Nowym Orleanie.

Jeśli Rafael Cruz miał rzeczywiście związki z CIA i Oswaldem w 1963 r., to wskazuje na to jak blisko Ted Cruz jest związany z establiszmentem i amerykańskim "Głębokim Państwem". Trudno się więc dziwić, że establiszment robi wszystko, by to on zdobył republikańską nominację. Nie oceniam tego, czy to dobrze, czy źle. Po prostu stwierdzam fakty.

Republikański establiszment będzie starał się ukraść Trumpowi nominację. W Colorado wszystkich 34 delegatów przyznano Cruzowi bez przeprowadzania prawyborów, bo "byłyby one za drogie". W Wyoming sondaże exit-polls różniły się krańcowo od oficjalnych wyników głosowania, dawały miażdżące zwycięstwo Trumpowi, gdy oficjalne wyniki przyznały je Cruzowi. W Nowym Jorku dochodziło z kolei do poważnych nieprawidłowości w prawyborach demokratów. Nieprawidłowości na korzyść Hillary Clinton.

Wszystko wskazuje na to, że u republikanów dojdzie do "brokered convention". To zaś może oznaczać, że uruchomiony zostanie plan nominacji "kompromisowego" kandydata. Wśród wskazywanych na to miejsce jest gen. John Mattis , były szef CentComu, mający wśród swoich dokonań m.in. operację "Phantom Fury", czyli drugą bitwę o Faludżę. Moim zdaniem byłby to kandydat nawet pod wieloma względami lepszy od Trumpa. Zwłaszcza, że jego ewentualny wybór wywołałby straszny ból dupy u lewactwa, islamistów i dupoprawicy.

***

Trump też ma interesujące znajomości ze "złotych czasów Ameryki". Jego przyjacielem i prawnikiem był Roy Cohn - człowiek, który pomógł wysłać Rosenbergów na krzesło elektryczne i był gwiazdą Komisji McCarthy'ego. Cohn był dla światowej lewicy "czarnym ludem", któremu wypominali niejasne powiązania z mafią i homoseksualizm. To Cohn nauczył Trumpa, by się nie przejmował tym, co o nim piszą media, bo negatywna reklama to też przecież reklama.

***

Ciekawostka o Bernim Sandersie: o ile gostek deklaruje w swoich oświadczeniach majątkowych, że niemal nie ma żadnych aktywów, to tak naprawdę jest milionerem z trzema domami. Wszystko oczywiście jest zapisane na jego żonę. A jego żona może mieć kłopoty w związku z pewną pożyczką...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz