piątek, 9 października 2015

Rosyjska interwencja w Syrii, czyli sowiecki Wag The Dog

Ilustracja muzyczna: Psycho-Pass Main Theme

Rozwój technologiczny jednej strony sprawił, że idioci stali się bardziej widoczni z drugiej Światowym Rodom Rządzącym trudniej jest okłamywać ludzi, którzy szukają prawdy. Przykładem na to jest rosyjska interwencja w Syrii. To propagandowy majstersztyk, na który ma się złapać okradane i ogłupiane "bydło" oraz widzący w Putinie-Hujle wybawcę średnio zorientowani dysydenci i pożyteczni idioci z niszczonego przez oligarchię Zachodu.

A jak jest naprawdę?



Rosyjską interwencję w Syrii za pomocą obszernych źródeł z czeluści internetu (pamiętajmy, że specnazowcy też robią sobie selfie i wrzucają je na portale społecznościowe...) dokumentuje m.in. Rusłan Lewiew. Warto zapoznać się z jego wpisami opisującymi początek tej fazy wojny. Zauważył on bardzo ciekawą rzecz. 30 września 2015 r., czyli w pierwszym dniu nalotów obok pozycji Frontu al-Nousra i Wolnej Armii Syryjskiej (która według rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa NIE JEST organizacją terrorystyczną, tylko siłą która POWINNA być częścią rozwiązania pokojowego w Syrii) rosyjskie samoloty zbombardowały miasto Talbiseh. W Talbiseh nie ma ani sił Państwa Islamskiego, ani al-Kaidy, ani Frontu al-Nousra, ani nawet Wolnej Armii Syryjskiej. Są tam tylko siły lokalnej milicji, pozbawione znaczenia strategicznego. Zapewne taki cel rosyjskiemu lotnictwu wskazała syryjska bezpieka. Rosja poza zabiciem cywili i zburzeniem kwartału ulic nic tym bombardowaniem nie uzyskała. 

Rosyjskie siły zbrojne twierdzą, że ich lotnictwo zaatkowało miasto Raqqa, stolicę Państwa Islamskiego. Brytyjska firma Bellingcat wskazuje jednak, że zdjęcia satelitarne tych ataków pokazują, że bombardowano cele znajdujące się kilkaset kilometrów dalej. Rosja może ciągnąć szopkę ze swoimi "zwycięstwami" nad Państwem Islamskim, bo na miejscu nie ma żadnego dziennikarza czy niezależnego obserwatora, który by potwierdził, że Raqqa jest rzeczywiście bombardowana.

Jakiego rodzaju bomby Rosja zrzuca na Syrię? W dużej mierze jest to amunicja nieprecyzyjna. Na miasta takie jak Talbiseh i na jakieś lokalne milicje nie ma sensu marnować inteligentnych bomb.


Wśród rosyjskich samolotów bombardujących Syrię jest ponoć 10 Su-24 i 10 Su-25. Rzekomo latają z małym obciążeniem bomb i rakiet. Wśród rosyjskich okrętów u wybrzeży Syrii znalazł się niszczyciel Smietliwyj, zwodowany w 1967 r. i wyposażony w przestarzałe rakiety S-125, które nie sprawdziły się już podczas wojny domowej w Libanie w 1982 r. 

Na 63-cie urodziny Putina-Hujły, Flota Morza Kaspijskiego zrobiła mu prezent wystrzeliwując rakiety, które rzekomo przeleciały 1500 km ponad Morzem Kaspijskim, Iranem oraz Irakiem i uderzyły w cele w Syrii. Problem w tym, że wystrzelone wówczas rakiety Kaliber-NK mają zasięg jedynie 300 km i w żaden sposób nie mogły uderzyć w Syrię.  Amerykański wywiad donosi, że część z nich uderzyła w Iran.  Piękny wyczyn - zbombardować własnego sojusznika :)

***

Apropos obietnicy Marka Zuckerberga złożonej Angeli Dorothei Merkel mówiącej, że Facebook będzie cenzurował antyimigranckie wpisy - znakomicie ilustruje ją piosenka Sary Silverman "Jewish People Drving German Cars" . To też taki komentarz do afery Volkswagena. 

***

Zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz