piątek, 16 października 2015

Największe sekrety: Hyperborea - Traditor

Ilustracja muzyczna: Kalafina -  Magia

" Polacy, w pierwszych wiekach istnienia ich królestwa, tak właśnie swoje dzieje rozumieli – byli przekonani, że są one dzikie i przerażające, pełne krwi i grozy, pełne też tajemniczych sennych straszydeł. Minęło kilka wieków i to źródłowe przekonanie ujawniło się ponownie – tym razem w dziełach romantycznych poetów. Można je znaleźć w „Dziadach” Mickiewicza, w „Królu-Duchu” Słowackiego, w „Marii” Malczewskiego. Zaraz na początku tej „powieści ukraińskiej” (wydanej w roku 1825) znajdują się takie oto dwa wersy, dodane jako komentarz do opisu stepowych mogił, w których leżą nasi rycerze: „Dzika muzyka – dziksze jeszcze do niej słowa, / Które Duch dawnej Polski potomności chowa”. Mamy tu, jak widać, romantyczną koncepcję dziejów, ale także romantyczne proroctwo – mówi ono, że historia narodu Polaków będzie zawsze taka sama – dzika, krwawa i pełna niepojętych, tajemniczych wydarzeń."

Jarosław Marek Rymkiewicz




To jedno z najbardziej zagadkowych morderstw w dziejach Polski. Jedna z najważniejszych osób w państwie, biskup krakowski Stanisław zostaje w 1079 r. zgładzony z rozkazu króla Bolesława Szczodrego (Śmiałego)  . Była to reakcja na klątwę rzuconą przez hierarchę na władcę, klątwę będącą według średniowiecznych zwyczajów nakazem wypowiedzenia posłuszeństwa władcy skierowanym do poddanych. De facto wyrokiem śmierci. Ponad 900 lat później historycy z jakiegoś powodu wciąż starają się nie drążyć tego tematu i szerzą dezinformację na temat natury sporu między biskupem, który już w XIII w. stał się świętym i patronem Polski a przeklętym królem, który został zmuszony do opuszczenia ojczyzny, skrytobójczo zgładzony i pochowany w nieznanym miejscu.



Jak pisze dr Dariusz Baliszewski:
"Historycy 1000 lat po tych zdarzeniach uciekają od tej historii, jak diabeł od święconej wody. Po pierwsze dlatego, że brak dokumentów nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, co się naprawdę wydarzyło i na czym polegał spór między królem i biskupem. Po drugie, ów biskup, o którym nie umiemy powiedzieć nawet tego, kiedy się narodził i skąd pochodził, 200 lat po śmierci został kanonizowany i ogłoszony patronem Polski. Co za wariat będzie więc próbował dochodzić prawdy, skoro została już objawiona i zadekretowana i skoro od 1253 r. cała Polska modli się do świętego Stanisława, którego męczeństwo przez wieki symbolizowało los Polski, rozczłonkowanej, ale wreszcie cudem odrodzonej.



A jednak historia upomniała się o prawdę. Przede wszystkim dotyczącą króla Bolesława, zwanego za życia Szczodrym (przydomek „Śmiały" pojawił się później). Ten król okazał się znakomitym władcą. To w gruncie rzeczy jemu, a nie jego ojcu Kazimierzowi należał się tytuł Odnowiciel. On bowiem przywrócił na polskich ziemiach chrześcijaństwo, zniszczone przez tzw. reakcję pogańską w latach 1034-1038. On odbudowywał kościoły, konsekrował katedrę gnieźnieńską, ufundował kilka klasztorów benedyktyńskich. Podzielił kraj na biskupstwa, powołując na arcybiskupa gnieźnieńskiego Bogumiła, a na biskupstwo krakowskie (w 1072 r.) Stanisława. Zdawałoby się, że wobec takich zasług dla Kościoła, tak jak król Stefan na Węgrzech, król Wacław w Czechach czy Otto u Niemców, zostanie wyniesiony na ołtarze. Tym bardziej że wygrał wojny z Czechami, podszedł Niemców i cesarza Henryka IV, wykorzystując jego spór z papieżem, by przywrócić Polsce koronę. Jego polityka wobec Księstwa Kijowskiego, podporządkowująca Polsce Ruś, zasługiwała na najwyższe uznanie. W Europie II połowy XI wieku, wstrząsanej sporem papiestwa z cesarstwem, podzielonej schizmą, chrześcijańskiej, ale już reformowanej według reguł wypracowanych w Cluny, król jawi się jako wielki władca, którego wpływy sięgają daleko poza polskie granice."

Biskup Stanisław był współpracownikiem króla Bolesława. Władca osadził go na biskupiej stolicy, a on lobbował u papieża za przyznaniem Bolesławowi korony. Cóż więc się stało, że ledwo trzy lata później obaj weszli w śmiertelny konflikt? Czemu wierny Kościołowi król wydał rozkaz likwidacji biskupa?

Gall Anonim, historyk piszący na zlecenie Bolesława Krzywoustego nie był zbyt wylewny na ten temat. Pisał jedynie, że:



„Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić; tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem, nie powinien był drugiego pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa zdrajcy, ani nie zalecamy króla, mszczącego się tak szpetnie".

Biskup zdrajca. Pojęcie zdrady było jednak w średniowieczu bardzo szerokie. Odnosiło się ono głównie do sprzeciwu wobec woli władcy, a nie do zdrady narodu. Z relacji Galla wynika jednak, że nad biskupem odbył się sąd. Jak zauważa dr Baliszewski: "Termin „traditor", czyli zdrajca w odniesieniu do bp. Stanisława pada w kronice Galla wiele razy. Kronikarz, bez wątpienia zakonnik, nie ma wątpliwości co do winy biskupa. Podobnie jak nie ma jej papież Paschalis II, który kilkanaście lat po śmierci biskupa Stanisława w bulli skierowanej do arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina pytał: „Czyż to nie Twój poprzednik potępił biskupa bez powiadomienia rzymskiego arcykapłana?". Poprzednik abp. Marcina to abp Bogumił. Z bulli wynika więc, że w sądzie nad oskarżonym o zdradę Stanisławem brał udział także Kościół polski. I wydał wyrok skazujący! Na czym polega zdrada biskupa, a na czym wina króla, jeśli wyrok wydaje sąd w obecności hierarchów? O co chodzi, skoro na króla nie pada jedno złe słowo; padają tylko słowa najlepsze – w ówczesnych dokumentach kościelnych, takich jak kalendarze kapituły krakowskiej czy dokumenty klasztorów."

Bp Wincenty Kadłubek pisał wiele lat później, że powodem sporu między królem a biskupem było to jak Bolesław Śmiały potraktował niewierne żony wojów biorących udział w wyprawie kijowskiej. Kazał im karmić piersią szczenięta. Jak pisze Ryszard Mozgol: "W pierwszym rzędzie kara dotknęła dezerterów, winnych zdrady feudalnej władcy. Nie zaspokoiło to jednak żądzy krwi Bolesława, który, jak chcą kronikarze, posunął się do „skrytobójstw” oraz bestialskiego postępowania względem „niewiernych” kobiet, którym „mężowie przebaczyli” Jednak kielich goryczy przepełnił się wraz z okrutnym postępowaniem względem dzieci urodzonych w czasie wyprawy kijowskiej z nieprawego łoża. Rozkaz zabijania i porzucania potomstwa mógł odpowiadać enigmatycznemu sformułowaniu epitafium wawelskiego o dokonanej przez króla „bezbożności”. (...)  Ruchy antyaborcyjne powinny poważnie rozważyć ogłoszenie św. Stanisława – jako hierarchy występującego zdecydowanie przeciwko mordowaniu dzieci – patronem swej sprawy. Jako patron Polski i narodu polskiego miał on odwagę sprzeciwienia się niemoralnej władzy. Nie poparł oszalałego z gniewu króla, nie szczędzącego nie tylko dezerterów, ale mordującego również niewinnych ludzi. Nie podpisał deklaracji lojalności wobec amoralnej władzy, nie liczył na profity wynikające z tego czynu, ani nie kalkulował, ile można by skorzystać na takim ustępstwie. „Racja stanu” tego świętego była racją stanu państwa Bożego św. Augustyna." Ta wersja historii została celowo stworzona tak, by przypominała biblijną opowieść o złym królu Herodzie. Powstała 150 lat po wyroku na biskupa Stanisława i miała uzasadniać jego świętość. Żadne wcześniejsze źródło jej nie potwierdza.

Inną, mniej wzniosłą wersję przedstawił endecki historyk Feliks Koneczny. W książce "Święci w dziejach narodu polskiego" wspomniał, że św. Stanisław został zabity w wyniku... sporu o nieruchomość. Biskupstwo krakowskie miało odziedziczyć kawałek gruntu od jednej z możnych rodzin a król nie chciał tego uznać. Ten banalny spór o mamonę (według Konecznego "konflikt między nowoczesnym prawem cywilizacji łacińskiej uznającym testamenty oraz immunitet Kościoła a prawem plemiennym") miał według Konecznego doprowadzić niemal do wojny domowej. Czy naprawdę biskup Stanisław byłby aż takim kretynem, by obłożyć króla klątwą w wyniku jakiegoś banalnego sporu prawnego? Taka klątwa była "opcją nuklearną" i nie sięgano po nią bez powodu.

Co więc się zdarzyło, że biskup przeklął króla? Być może odpowiedź na to pytanie mogą dać zdarzenia, do których doszło kilka lat później. Oddajmy znów głos drowi Baliszewskiemu:





"W 1086 r. wrócił z Węgier syn króla Mieszko Bolesławowic. Wrócił z matką Wyszesławą, księżniczką ruską, córką księcia Światosława, na prośbę swego stryja księcia Władysława Hermana, który przygarnął bratanka. Gall Anonim zachwycał się talentami Mieszka. Dwa lata później dzieją się wypadki, które trudno zinterpretować. Oto w 1088 r. Mieszko zawarł ślub z księżniczką ruską. 7 stycznia 1089 r. został otruty. „Mówią bowiem – zapisał Gall Anonim – że pewni rywale Mieszka, obawiając się, by krzywdy ojca nie pomścił, zgubili trucizną chłopaka wielkiej zdolności". Informację na miarę odkrycia zawiera następne zdanie: „Na koniec biedna matka, gdy w urnie składano szczątki nieodżałowanego chłopaka, przez godzinę trzymaną była jakby umarła, bez ducha i bez życia i zaledwie po pogrzebie przez biskupów ocucona została wachlarzami".
Otóż polskie średniowiecze nie zna całopalnych pochówków, bo ciało zmarłego jest mu potrzebne na dzień Sądu Ostatecznego. Za spalenie ciała według obrządku pogańskiego groziła kara śmierci. Palono tylko heretyków i buntowników, ludzi, którzy zgrzeszyli wobec wiary. Zgodnie z Ewangelią św. Mateusza, „ten, kto we mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia" (Mt 15,6).
To może za mało, a może dość, by postawić hipotezę o bolesławowych planach oderwania Polski od Kościoła rzymskiego na rzecz Kościoła wschodniego. Planach stworzenia imperium wschodniego. To dlatego, o czym pisał Wincenty Kadłubek, zbuntowało się rycerstwo Bolesława podczas wyprawy ruskiej. I dlatego Bolesław więcej czasu spędzał w Kijowie niż w Krakowie. I dlatego wyruszała z Rusi do Rzymu misja Jaropełka, który proponuje Grzegorzowi Wielkiemu w zamian za pomoc w powrocie na tron oddanie Rusi pod zwierzchnictwo Rzymu. W tej kwestii król Bolesław ma zdanie odmienne od papieskiego. I dlatego bp Stanisław, chociaż się zbuntował przeciw swemu władcy i go zdradził, mógł zostać świętym. I dlatego ożenionego z ruską księżniczką Mieszka Bolesławowica otruto, a następnie jako odszczepieńca spalono, by nie mógł kontynuować ojcowskich imperialnych planów. Taka mogła być prawda. Tak wstydliwa dla katolickiej Polski, że postanowiono ją spalić wraz z królem Bolesławem. Bo, jak sądzę, jeśli spalono Mieszka, wcześniej musiano spalić także odszczepieńca Bolesława, by nikt nie odnalazł jego grobu. Grobu przeklętego króla."

Schizma wschodnia to rok 1054. Od Kościoła rzymskiego odpada spora część wschodu Europy. Polska leży przy granicy tego pęknięcia. Chrześcijaństwo jest na naszych ziemiach religią dosyć młodą a jak pisze Ryszard Mozgol:



"Święty Stanisław był, zdaje się, zwolennikiem gregoriańskich reform, dających Kościołowi niezależność względem władzy świeckiej. Popierającemu polityczny wymiar działań Grzegorza VII Bolesławowi nie przeszkadzało to dopóki pozostawał księciem, dzielącym władzę z komesami i możnowładztwem duchownym. Sytuacja zmieniła się w roku 1076. Koronacja królewska Bolesława Śmiałego, zrywająca z dotychczasową tradycją koronacyjną Piastów dzierżących berło z nadania cesarskiego, spowodowała zmianę sposobu podejmowania decyzji. Pomazaniec Boży, posiadający koronę z łaski Grzegorza VII, nie zamierzał kontynuować wcześniejszych praktyk politycznych. Sfera kościelna znalazła się pod całkowitą kontrolą króla. Paradoksalnie, najbardziej gorliwy i oddany sojusznik papieża w obozie gregoriańskim nie zamierzał wprowadzać papieskich norm wolności Kościoła wewnątrz własnego patrymonium. Bolesław jawi się nam w tym kontekście bliższym wzorców cesarskich aniżeli gregoriańskich."

Do czasu czwartej krucjaty, która zmieniła spór Rzymu z Konstantynopolem w konflikt cywilizacyjny, liczono, że schizma będzie krótkotrwałym epizodem będącym po prostu skutkiem niefortunnego sporu hierarchów. Aż do najazdu tatarskiego Rzym prowadziło ożywioną działalność dyplomatyczną i misyjną na Rusi Kijowskiej. W takich warunkach eksponowanie męczeństwa św. Stanisława było niepotrzebne. Zgon krakowskiego biskupa był dla Stolicy Apostolskiej tylko niefortunnym, feudalnym epizodem. W połowie XIII w. sytuacja geopolityczna zmieniła się na tyle, że można było oddać pośmiertny hołd pechowemu biskupowi z Krakowa.

Nikt już wówczas nie pamiętał, jak niewiele brakowało, by Kraków stał się "Trzecim Rzymem". Pytanie tylko, czy udział w schizmie doprowadziłby u nas tak jak w przypadku Rosji czy Serbii do odcięcia nas od kultury zachodniej i jej osiągnięć cywilizacyjnych (renesans!) i ogólnej degeneracji narodu czy też nasza wersja chrześcijaństwa przypominałaby otwarte na rzymskie fascynacje lecz jednocześnie głęboko zanurzone w ludowych przesądach rumuńskie prawosławie? Nigdy się tego nie dowiemy a strażnikom pamięci zależy na tym, byśmy nawet nie snuli takich rozważań.

***



PAMIĘĆ GENETYCZNA: Wojewoda poleski płk Wacław Kostek-Biernacki napisał podczas internowania w Rumunii dramat poświęcony królowi Bolesławowi Śmiałemu. W ubeckim więzieniu czytał jego fragmenty towarzyszom niedoli - wśród których byli endecy i księża. Wywoływał tym ich aplauz. Był wszak zdolnym pisarzem. Naszym kresowym Edgarem Allanem Poe. Dramat został skonfiskowany przez sowieckich podludzi z UB. Może kiedyś zostanie odnaleziony w archiwach IPN.

***

Apropos współczesnych wydarzeń: Chińczycy zauważyli, w co wdepnęli Ruscy w Syrii i teraz zaprzeczają, że ich siły są tam również obecne, Nie ma wszak po co zrażać sobie Turcji i bogatych państw z nad Zatoki Perskiej. Chińczycy nie są głupi. Za to Ruscy sprowadzili do Syrii, z internacjonalistyczną pomocą... Kubańczyków. I nie chodzi tutaj o Kozaków Kubańskich :)\

***

To początek nowej serii:  Hyperborea,  opowiadającej o prawdziwych początkach państwa polskiego i prasłowiańskiej, aryjskiej przeszłości naszego narodu. W następnym odcinku będzie trochę o początkach chrześcijaństwa na naszych ziemiach a także o reakcji pogańskiej - pierwszym polskim powstaniu. Inne części będą podróżą w mroki wczesnego średniowiecza, czasy Imperium Rzymskiego, Sarmatów, Scytów i Ariów. Zajrzymy do Imperium Ramy, Xinjangu, w Andy, na Wyspę Wielkanocną i Nan Madol a także poszukamy mitycznej Hyperborei i tronu Marduka. Spodoba się to historycznym rewizjonistom i zwolennikom Polski Mocarstwowej. Skrzywieni będą zwolennicy Grzegorza Brauna, chrześcijańscy reakcyjni monarchiści a także postPolacy z mózgami wypożyczonymi od Sowietów. 

***

Zainteresowanych mroczną i tajemniczą stroną historii Polski odsyłam do mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 


2 komentarze:

  1. Poprzednie wpisy uznawałem za ciekawe (chociaż się z nimi nie zawsze utożsamiałem), to o tyle ta notka jest debilna. Polecam poczytać Labudę, to może będzie szansa poprawienia tego pożal się Herodocie tekstu.

    PS.: Czy autor gra może w Kancolle?

    OdpowiedzUsuń