Ruscy sobie spokojnie atakują umiarkowanych (w znaczeniu: bardziej umiarkowanych od ISIS) rebeliantów ściągając na siebie propagandowe gromy zachodniej prasy, a tymczasem rząd Iraku zaprasza ich wysłali wojska nad Eufrat. Do bombardowań szykują się też ponoć Chińczycy. Różni komentatorzy w rodzaju Ziemkiewicza nie mogą się nadziwić "geniuszowi Putina" i "głupocie Amerykanów". O jak bardzo ci "głupi Amerykanie" dali się zrobić Ruskim...
Czyżby?
A co powiedziecie na to, że rosyjska interwencja wojskowa w Syrii oraz Iraku odbywa się za zgodą USA?
To sugeruje Andriej Iłłarionow, były doradca ekonomiczny Putina (polecam zapoznać się tym i tym jego wpisem - po rosyjsku). Jakoś amerykańscy oficjele przyznają, że rosyjska obecność w Syrii "nie jest dla nich żadnym zaskoczeniem". Jednocześnie w rozmowach przy okazji ZO ONZ jakoś pomijali ukraińskie tematy...
Putin uzyskując zachęty z Waszyngtonu (tak jak Saddam dostał "zielone światło" do inwazji na Kuwejt) ujawnił obecność swoich wojsk w Syrii licząc na to, że powtórzy stary propagandowy myk -koalicję z Zachodem przeciwko "barbarzyńcom". Ręka wyciągnięta do porozumienia zatrzymała się jednak w próżni. Amerykanie nagle oburzają sie, że bombardowani są szkoleni przez nich bojownicy (w gruncie rzeczy im to wisi, tak jak mało ich obchodzi to, że Turcja atakuje Kurdów w Syrii). Cel został bowiem osiągnięty - Rosja wpieprzyła się w bliskowschodni konflikt, który okazał się bardzo kosztowny dla USA. Konflikt ten przyniesie jej oczywiście straty w ludziach, sprzęcie i finansach - zwłaszcza jeśli CIA posłucha senatora McCaina i via Arabia Saudyjska/Katar/Turcja dostarczy rebeliantom nowoczesnych zestawów MANPAD. Przy okazji można zastosować wobec Rosji inne sztuczki - wszak gdy Putin kończył przemowę w ONZ kurs rubla załamał się. W wyniku deprecjacji rosyjskiej waluty prywatne i publiczne zadłużenie Rosji w obcych walutach skoczyło z 30 proc. PKB w 2013 r. do ponad 50 proc. PKB w 2015 r. Znaczna większość z tego przypada na spółki należące do państwa i oligarchów. Sam Rosnieft jest zadłużony na ponad 40 mld USD i by mu pomóc państwo przejąło pieniądze przeznaczone na wypłatę emerytur w przyszłości. Czy w takiej sytuacji Rosję stać na udział w bliskowschodniej awanturze?
Obecność rosyjskich i chińskich wojsk w Syrii skłóca Rosję i Chiny ze światem sunnickiego islamu (Arabia Saudyjska, Katar, ZEA, Turcja, Jordania...), ale również ustawia na kursie kolizyjnym Rosję i Francję. Rosyjska interwencja będzie zapewne przedstawiana też jako katalizator kryzysu imigracyjnego. Jest więc pole do psucia relacji Rosji z UE. Jest to również nie w smak Izraelowi, który stracił właśnie możliwość bezkarnego bombardowania Irańczyków i Hezbollahu w Syrii. (Przestańcie powtarzać brednie o tym, że Izrael i Rosja będą wspólnie koordynować operacje lotnicze w Syrii - uzgodniono jedynie "gorącą linię" na wypadek incydentów. Taką jak USA i ZSRR miały w czasie zimnej wojny.) Dlatego Netanjahu mówi, że kraje arabskie sprzymierzą się z Izraelem przeciwko Iranowi - tworząc WBREW USA regionalne centrum siły.
O co w tym wszystkim chodzi? O chaos. Pamiętacie strategię Jokera z drugiej części nolanowskiego Batmana? USA zachowują się podobnie. W ten sposób wykończyły Niemcy, Austro-Węgry i Rosję (za pomocą rewolucji) podczas pierwszej wojny światowej. W podobny sposób wykończyły III Rzeszę, Włochy, Japonię, Chiny, Wielką Brytanię, Francję i resztę Europy podczas drugiej wojny światowej i jej dogrywek. Podczas trzeciej wojny światowej za pomocą tej "magii chaosu" mają zostać wykończone przede wszystkim Chiny, Rosja i Niemcy.
Zwróćcie też uwagę, że Rosja zrobiła dokładnie to na czym zależało Państwu Islamskiemu. Dolała benzyny do bliskowschodniego pożaru. Państwo Islamskie ma swoją apokaliptyczną wizję mówiącą o wielkiej bitwie sił islamu przeciw międzynarodowym siłom Bestii. Do tej bitwy ma dojść pod syryjską miejscowością Dabiq. (Tak Państwo Islamskie nazwało też swój magazyn.) Co oczywiście przypomina zapowiedzianą w Apokalipsie św. Jana bitwę pod Megiddo. Megiddo to miejsce 34 historycznych bitew. Jak pisał prof. Eric H. Cline:
"Armagedon to po hebrajsku Har Megiddo i dosłownie znaczy „góra Megiddo”. W ciągu minionych 4000 lat co najmniej 34 krwawe starcia rozstrzygnęły się pod murami starożytnego miasta Megiddo i na sąsiadującym obszarze doliny Jezreel. Egipcjanie, Kananejczycy, Midianici, Amalekici, Filistyni, Hasmonejczycy, Grecy, Rzymianie, muzułmanie, krzyżowcy, mamelucy, Mongołowie, Francuzi, Turcy Osmańscy, Brytyjczycy, Australijczycy, Niemcy, Arabowie i Żydzi walczyli i umierali tutaj. Imiona generałów i wodzów tych armii są znane z kart historii:Tutmozis III, Barak i Debora, Sysera, Gedeon, Saul i Jonatan, Szyszak, Jehu, Joram, Jezebel, Jozjasz, Antioch, Ptolemeusz, Wespazjan, Saladyn, Napoleon i Allenby to tylko ci najsłynniejsi."
Dziwię się, że taki arcykatolik jak Grzegorz Braun nie zaczął już snuć swoich wywodów na ten temat...
Chociaż Mariusz Max Kolonko już modyfikuje swój przekaz :)
***
Zachęcam do sięgnięcia po lekturę - moją powieść "Vril. Pułkownik Dowbor".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz