Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sowieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sowieci. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 lipca 2012

Peter Wright "Spycatcher"



Jeżeli oglądaliście film "Tinker, tailor, soldier, spy" (w Polsce szedł pod tytułem "Szpieg") - i wam się podobał, wspomnienia Petera Wrighta "Spycatcher" będą przez was uznane za "zajebistość w płynie". Możecie ją ściągnąć z tej witryny. Peter Wright od końcówki lat '40-tych do 1972 r. był funkcjonariuszem brytyjskiego kontrwywiadu MI5. Oficjalnie był naukowcem-konsultantem, ekspertem od podsłuchów. W latach 50-tych pomagał sojuszniczym służbom zakładać podsłuchy w sowieckich (a także peerelowskich) placówkach dyplomatycznych. Po pewnym czasie okazało się jednak, że informacje o tych operacjach wyciekają do sowieckich służb. Wright został włączony do zespołu polującego na "kretów" i okazał się tam bardzo skutecznym myśliwym. Jego książka jest fascynującym opisem kontrwywiadowczej gry i rekonstruowania skali sowieckiej infiltracji zachodnich służb. Na kartach tego dzieła przewijają się takie postacie jak James Jesus Angleton, płk Anatolij Golicyn, płk Michał Goleniewski,  Charles Spry, Anthony Blunt, Kim Philby czy Gordon Londsdale. Podczas swojego śledztwa Wright odkrył m.in., że ogromna liczba poszlak wskazuje na to, że sowieckim kretem był... jego szef, dyrektor MI5 sir Roger Hollis. Wright opisuje pracę kontrwywiadu od kuchni, bez upiększeń ale w sposób emocjonujący. Szczególnie mocne wrażenie zrobiła na mnie scena przesłuchania oficera podejrzewanego o to, że był "średniej rangi agentem" w MI5 wskazanym przez płka Goleniewskiego. Przesłuchiwany (notabene w połowie Polak, tłumacz z Jałty) w pewnym momencie przesłuchania spuścił głowę i niemal łkając przyznał się do szpiegostwa dla Sowietów. Po chwili krępującej ciszy... roześmiał się szyderczo. "Ale was zrobiłem! To wasze śledztwo jest gówno warte!". Po tym wyskoku nie było już dla niego miejsca w MI5.

niedziela, 8 lipca 2012

Seryjny samobójca w Niemczech. 1968 r.





 Jeśli mówimy o  samobójstwach wysoko postawionych osób, warto przypomnieć ich serię z jesieni 1968 r. z RFN.  Jako pierwszy zastrzelił się 8 października 1968 r. admirał Hermann Luebke, szef logistyki w dowództwie SHAPE. Dzień później odebrał sobie życie Horst Wendland, wiceszef zachodnioniemieckiego wywiadu BND. Strzelił sobie w głowę w kwaterze głównej BND w Pullach. 14 października powiesił się Hans Schenke, z ministerstwa gospodarki RFN. Cztery dni później popełnił samobójstwo płk Johan Grimm z ministerstwa obrony RFN. 21 października wyłowiono z Renu, w okolicach Kolonii ciało Gerharda Boehma, urzędnika tego resortu. Co ich łączyło? Wszyscy zostali zidentyfikowani jako szpiedzy Bloku Wschodniego przez zbiegłego na Zachód majora czechosłowackiej bezpieki Ladislava Bittmana. Możemy mówić o Niemcach co chcemy, ale trzeba im przyznać, że jak znajdują się w sytuacji bez wyjścia, mają siłę, by strzelić sobie w łeb.

(Źródło: Nigel West "The Circus. MI5 Operations 1945-1972").

Jako dygresję można podać ciekawy przypadek z drugiej strony Renu. Po tym jak na początku lat '60-tych płk Anatolij Golicyn ujawnił istnienie sowieckiej siatki "Sapphire" wewnątrz francuskiego wywiadu SDECE, wiceszef SDECE "popełnił samobójstwo" wyskakując z okna w swoim biurze.