sobota, 1 marca 2025

Zagadka ocenzurowanej książki + Kretyn Zełenski

 


Jakiś czas temu przeczytałem książkę Ewy Kurek "Zapory żołnierzy wyklęci". Lektura miejscami bardzo ciekawa, ale dosyć nierówna - wszak to zbiór wspomnień starszych ludzi, ostatnich weteranów oddziałów Hieronima Dekutowskiego "Zapory". Jedni z nich opowiadali swoje historie w sposób barwny i zajmujący, inni mieli problemy z tkaniem narracji. (Być może nie chcieli o pewnych rzeczach mówić, być może uznawali, że nie mają nic ciekawego do powiedzenia...) Co jakiś czas w książce tej można było jednak natrafić na intrygującą adnotację mówiącą, że w danym miejscu znajdował się fragment ocenzurowany wyrokiem Sądu Najwyższego. Owa adnotacja pojawiała się w miejscach, gdy w relacjach pojawiały się wzmianki o Władysławie Sile-Nowickim. Do ocenzurowania książki doszło w wyniku sprawy sądowej jaką wdowa  po Sile-Nowickim i jego córki wydały Ewie Kurek. Poczuły się one bowiem obrażone tym w jaki sposób w książce "Zaporczycy" przedstawiono Władysława Siłę-Nowickiego. Przypomnijmy: "Zapory żołnierzy wyklęci" to inna książka niż "Zaporczycy", to zbiór relacji, pozbawionych komentarza Ewy Kurek. Autorka przytaczała te relacje dosłownie, nie ingerując w ich treść. Ocenzurowane fragmenty pojawiły się w wielu relacjach weteranów oddziałów "Zapory". Wielu z nich z jakoś powodu źle postrzegało Siłę-Nowickiego. Dzięki wyrokowi Sądu Najwyższego nie możemy się już dowiedzieć, co dokładnie mu oni zarzucali. 



Wyrok ten był o tyle absurdalny, że ocenzurował tylko część fragmentów stawiających Siłę-Nowickiego w złym świetle. Zachowały się wzmianki weteranów w stylu: "tacy wspaniali ludzie jak "Zapora" zginęli, a tacy jak Siła-Nowicki przeżyli" lub "wyjechałbym z Polski przez Gdańsk, ale na pewno nie z Siłą-Nowickim". Dużo dawała do myślenia relacja Aleksandra Głowackiego "Wisły", zastępcy "Zapory". Opowiedział on m.in. o tym, że po tym gdy się ujawnił i chciał sobie spokojnie żyć, przyszedł do niego Siła-Nowicki i usilnie go namawiał, by razem z "Zaporą" próbował przedostać się na Zachód. "Koniecznie musi pan jechać!". Jak wiadomo, grupa która razem z "Zaporą" próbowała przejść granicę z Czechosłowacją została złapana, w wyniku ubeckiej prowokacji. Według oficjalnej wersji, próbę tę spacyfikowano w wyniku działania trzech agentów UB, ale sprawa ta sprawiała wrażenie od początku do końca zorganizowanej przez Resort.  Siła-Nowicki był tym, który współorganizował ten wyjazd. Był też w grupie zaporczyków, którzy próbowali uciec z więzienia i zostali złapani. Uniknął kary śmierci, po wstawiła się za nim Zofia Dzierżyńska, jako za krewnym "Żelaznego Feliksa". Ewa Kurek ponoć wskazała w sądzie, że Siła-Nowicki przyznał się podczas procesu do współpracy z UB od 1945 roku. Było to ponoć w stenogramie z procesu zaporczyków. Sąd Najwyższy w III RP uznał jednak, że to przyznanie to skutek... błędu stenotypistki, która źle zapisała słowa Siły-Nowickiego. Co ciekawe, Siła-Nowicki został po raz pierwszy aresztowany przez NKWD w 1945 r. i wówczas wyszedł z aresztu powołując się na pokrewieństwo z Dzierżyńskim.

Władysław-Siła Nowicki wyszedł z więzienia w 1956 r. i po rehabilitacji został "legendą polskiej palestry". Bronił wszelkiego rodzaju opozycjonistów, był doradcą Episkopatu i NSZZ "Solidarność". W 1988 r. przekazał gejnerałowi Kiszczakowi poufny list od Wałęsy, w którym przywódca Solidarności wyraził zgodę na rozpoczęcie negocjacji o zmianie ustroju. W wydanej przez IPN broszurze sławiącej Siłę-Nowickiego możemy natomiast przeczytać, że:

"Po 1989 r. niejednokrotnie bronił swoich przeciwników politycznych. Podjął m.in. decyzję, która zaskoczyła wielu działaczy i zwolenników opozycji antykomunistycznej – obrony byłego wiceministra spraw wewnętrznych gen. Władysława Ciastonia, oskarżonego o współudział w morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki. Podjęcie się tej sprawy przez mecenasa spotkało się z nieprzychylną reakcją wielu jego dotychczasowych współpracowników. Tłumaczył swoją decyzję, pytając retorycznie: „To komuniści pozwalali mnie jako adwokatowi bronić ludzi, którzy walczyli z nimi, a wy – moi towarzysze walki – nie pozwalacie mi bronić człowieka, którego wina nie została jeszcze ustalona?”."

No cóż, adwokaci często bronią różnych drani...

Siła-Nowicki bronił też sprawców osławionej zbrodni połanieckiej  z 1976 r. Była to sprawa związana wielopokoleniowym konfliktem dwóch wiejskich rodzin, mającym korzenie w czasach utrwalania "władzy ludowej". Zbrodnią był mord na ciężarnej kobiecie, jej młodym mężu i na 12-latku, których zatłuczono kluczami do wymiany kół i dodatkowo rozjechano autobusem. Ofiary wywabiono z kościoła w trakcie pasterki, a dziesiątkom świadków kazano składać "magiczną" przysięgę milczenia. Mecenas Siła-Nowicki bronił przed sądem zabójców i zarzucono mu później nieetyczne zachowanie: miał zastraszać świadków.

Obecnie jest on przedstawiany jako autorytet moralny i prawdziwy bohater walk o wolność Polski. Tak jak wcześniej Jan Nowak-Jeziorański czy Wiesław Chrzanowski. Kim był w istocie? Chciałbym wyrobić sobie na ten temat pogląd, ale niestety "nadzwyczajna sędziowska kasta" mi to uniemożliwiła cenzurując fragmenty książek na wniosek jego rodziny...

***

A na Dzień Żołnierzy Wyklętych możecie obejrzeć film dokumentalny, do którego mój znajomy pisał scenariusz:



***

Nie miałem dzisiaj czasu na pisanie sążnistego wpisu, więc tylko krótko odniosę się do wczorajszej katastrofy dyplomatycznej:




Zełenski miał za zadanie: udać się do Waszyngtonu, podpisać umowę (która w złagodzonej wersji była dosyć korzystna dla Ukrainy i która była JEDYNYM obecnie sposobem na zakotwiczenie amerykańskich interesów na Ukrainie), zrobić sobie parę fotek z Trumpem, grzecznie mu potakiwać podczas trumpowskiego słowotoku, zjeść z nim kolację, wrócić do Europy i spokojnie czekać, aż załamią się negocjacje pomiędzy USA a Rosją (z powodu rosnącego apetytu Rosji).


Powszechnie wiadomo, że Trump jest wariatem. Zełenski doskonale to wiedział, zwłaszcza, że się z nim spotykał. I mimo to, nie tylko próbował wymusić na Trumpie decyzje strategiczne za pomocą szantażu moralnego, ale również zaczął go pouczać przed kamerami. Czy poczuł się nagle tak jak Starmer czy Macron? Nawet oni rozmawiali z Trumpem w sposób bardzo ostrożny i starali się mu przypodobać. Zełenski nie był jednak w pozycji prezydenta Francji czy premiera Wielkiej Brytanii. Był w pozycji petenta, którego przetrwanie zależy od dalszego wsparcia USA.

Czy Zełenskiemu puściły nerwy? Nie. On jest aktorem. On doskonale wie, jak kontrolować emocje. To część jego zawodu. Przed spotkaniem z Trumpem, republikański senator Lindsey Graham mówił mu: nie daj się sprowokować, bądź grzeczny. I co zrobił Zełenski? Dokładnie coś odwrotnego. Dokładnie to samo, co wcześniej wobec Polski. Teraz Graham - neokonserwatysta o mocno antyrosyjskich poglądach twierdzi, że Zełenski powinien zrezygnować z prezydentury. Bo Amerykanie nie mają już zamiaru z nim rozmawiać.

Rubio powiedział, że to co widzieliśmy w Białym Domu, to tylko zakończenie. Poprzednie 10 dni negocjacji z Zełenskim były ponoć dużo gorsze. 

Ukraiński prezydent został więc prawdopodobnie podpuszczony przez Niemców, Eurocucków i demokratów, by postawić się Trumpowi. Powiedzieli mu, że dostanie hojną pomoc z Europy. Skutek będzie jednak taki, że Amerykanie swoją pomoc odetną, Eurocucki swojej nie dostarczą, Ukraina dostanie w d..., a Eurocucki będą grały na wypchnięcie USA z Europy i na.... nowy reset z Rosją. 

Z drugiej strony frontu też jednak ciekawie się dzieje. Rassija zaproponowała USA złoża metali ziem rzadkich oraz innych kopalin w Donbasie. Wreszcie więc wiemy, po Moskowia straciła masę ludzi i sprzętu w ramach "Specjalnej Operacji Wojskowej": bo to, by oddać bogactwa mineralne Donbasu Amerykanom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz