Jakiś czas temu przeczytałem książkę Ewy Kurek "Zapory żołnierzy wyklęci". Lektura miejscami bardzo ciekawa, ale dosyć nierówna - wszak to zbiór wspomnień starszych ludzi, ostatnich weteranów oddziałów Hieronima Dekutowskiego "Zapory". Jedni z nich opowiadali swoje historie w sposób barwny i zajmujący, inni mieli problemy z tkaniem narracji. (Być może nie chcieli o pewnych rzeczach mówić, być może uznawali, że nie mają nic ciekawego do powiedzenia...) Co jakiś czas w książce tej można było jednak natrafić na intrygującą adnotację mówiącą, że w danym miejscu znajdował się fragment ocenzurowany wyrokiem Sądu Najwyższego. Owa adnotacja pojawiała się w miejscach, gdy w relacjach pojawiały się wzmianki o Władysławie Sile-Nowickim. Do ocenzurowania książki doszło w wyniku sprawy sądowej jaką wdowa po Sile-Nowickim i jego córki wydały Ewie Kurek. Poczuły się one bowiem obrażone tym w jaki sposób w książce "Zaporczycy" przedstawiono Władysława Siłę-Nowickiego. Przypomnijmy: "Zapory żołnierzy wyklęci" to inna książka niż "Zaporczycy", to zbiór relacji, pozbawionych komentarza Ewy Kurek. Autorka przytaczała te relacje dosłownie, nie ingerując w ich treść. Ocenzurowane fragmenty pojawiły się w wielu relacjach weteranów oddziałów "Zapory". Wielu z nich z jakoś powodu źle postrzegało Siłę-Nowickiego. Dzięki wyrokowi Sądu Najwyższego nie możemy się już dowiedzieć, co dokładnie mu oni zarzucali.
Wyrok ten był o tyle absurdalny, że ocenzurował tylko część fragmentów stawiających Siłę-Nowickiego w złym świetle. Zachowały się wzmianki weteranów w stylu: "tacy wspaniali ludzie jak "Zapora" zginęli, a tacy jak Siła-Nowicki przeżyli" lub "wyjechałbym z Polski przez Gdańsk, ale na pewno nie z Siłą-Nowickim". Dużo dawała do myślenia relacja Aleksandra Głowackiego "Wisły", zastępcy "Zapory". Opowiedział on m.in. o tym, że po tym gdy się ujawnił i chciał sobie spokojnie żyć, przyszedł do niego Siła-Nowicki i usilnie go namawiał, by razem z "Zaporą" próbował przedostać się na Zachód. "Koniecznie musi pan jechać!". Jak wiadomo, grupa która razem z "Zaporą" próbowała przejść granicę z Czechosłowacją została złapana, w wyniku ubeckiej prowokacji. Według oficjalnej wersji, próbę tę spacyfikowano w wyniku działania trzech agentów UB, ale sprawa ta sprawiała wrażenie od początku do końca zorganizowanej przez Resort. Siła-Nowicki był tym, który współorganizował ten wyjazd. Był też w grupie zaporczyków, którzy próbowali uciec z więzienia i zostali złapani. Uniknął kary śmierci, po wstawiła się za nim Zofia Dzierżyńska, jako za krewnym "Żelaznego Feliksa". Ewa Kurek ponoć wskazała w sądzie, że Siła-Nowicki przyznał się podczas procesu do współpracy z UB od 1945 roku. Było to ponoć w stenogramie z procesu zaporczyków. Sąd Najwyższy w III RP uznał jednak, że to przyznanie to skutek... błędu stenotypistki, która źle zapisała słowa Siły-Nowickiego. Co ciekawe, Siła-Nowicki został po raz pierwszy aresztowany przez NKWD w 1945 r. i wówczas wyszedł z aresztu powołując się na pokrewieństwo z Dzierżyńskim.
Władysław-Siła Nowicki wyszedł z więzienia w 1956 r. i po rehabilitacji został "legendą polskiej palestry". Bronił wszelkiego rodzaju opozycjonistów, był doradcą Episkopatu i NSZZ "Solidarność". W 1988 r. przekazał gejnerałowi Kiszczakowi poufny list od Wałęsy, w którym przywódca Solidarności wyraził zgodę na rozpoczęcie negocjacji o zmianie ustroju. W wydanej przez IPN broszurze sławiącej Siłę-Nowickiego możemy natomiast przeczytać, że:
"Po 1989 r. niejednokrotnie bronił swoich przeciwników politycznych. Podjął m.in. decyzję, która zaskoczyła wielu działaczy i zwolenników opozycji antykomunistycznej – obrony byłego wiceministra spraw wewnętrznych gen. Władysława Ciastonia, oskarżonego o współudział w morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki. Podjęcie się tej sprawy przez mecenasa spotkało się z nieprzychylną reakcją wielu jego dotychczasowych współpracowników. Tłumaczył swoją decyzję, pytając retorycznie: „To komuniści pozwalali mnie jako adwokatowi bronić ludzi, którzy walczyli z nimi, a wy – moi towarzysze walki – nie pozwalacie mi bronić człowieka, którego wina nie została jeszcze ustalona?”."
No cóż, adwokaci często bronią różnych drani...
Siła-Nowicki bronił też sprawców osławionej zbrodni połanieckiej z 1976 r. Była to sprawa związana wielopokoleniowym konfliktem dwóch wiejskich rodzin, mającym korzenie w czasach utrwalania "władzy ludowej". Zbrodnią był mord na ciężarnej kobiecie, jej młodym mężu i na 12-latku, których zatłuczono kluczami do wymiany kół i dodatkowo rozjechano autobusem. Ofiary wywabiono z kościoła w trakcie pasterki, a dziesiątkom świadków kazano składać "magiczną" przysięgę milczenia. Mecenas Siła-Nowicki bronił przed sądem zabójców i zarzucono mu później nieetyczne zachowanie: miał zastraszać świadków.
Obecnie jest on przedstawiany jako autorytet moralny i prawdziwy bohater walk o wolność Polski. Tak jak wcześniej Jan Nowak-Jeziorański czy Wiesław Chrzanowski. Kim był w istocie? Chciałbym wyrobić sobie na ten temat pogląd, ale niestety "nadzwyczajna sędziowska kasta" mi to uniemożliwiła cenzurując fragmenty książek na wniosek jego rodziny...
***
A na Dzień Żołnierzy Wyklętych możecie obejrzeć film dokumentalny, do którego mój znajomy pisał scenariusz:
Zełenski miał za zadanie: udać się do Waszyngtonu, podpisać umowę (która w złagodzonej wersji była dosyć korzystna dla Ukrainy i która była JEDYNYM obecnie sposobem na zakotwiczenie amerykańskich interesów na Ukrainie), zrobić sobie parę fotek z Trumpem, grzecznie mu potakiwać podczas trumpowskiego słowotoku, zjeść z nim kolację, wrócić do Europy i spokojnie czekać, aż załamią się negocjacje pomiędzy USA a Rosją (z powodu rosnącego apetytu Rosji).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz