Przy okazji swojego niedawnego urlopu miałem do czynienia z ciekawą synchronicznością. Początkowo nie planowałem jechać do Gruzji. Namawiał mnie do przyjazdu Koba, mój znajomy z Tbilisi. Podesłał mi info o nowej atrakcji: szklanym moście nad głębokim kanionem w Dashbash. Spojrzałem na Google Maps i zauważyłem, że w okolicy są też... megalityczne, cyklopowe fortece. Uznałem wówczas, że muszę tam jechać.
Gruzja zwykle nie jest postrzegana jako kraj starożytnych tajemnic. A jednak... są tam ruiny twierdz budowanych tysiące lat temu przez totalnie nie znaną megalityczną cywilizację. Jest jednak jeden problem z tymi stanowiskami - zwykle są trudno dostępne.
Na miejscu miałem okazję porozmawiać ze znajomym Koby, archeologiem. Spytałem o twierdzę megalityczną Avranlo. "A tam jest bardzo niebezpieczna droga. Trudno się tam dostać normalnym samochodem. My tam organizujemy zwykle wycieczki piesze. Trzeba kilka godzin chodzić po skałach" - otrzymałem odpowiedź. Podobnie trudno dostępna jest megalityczna twierdza Abuli, znajdująca się na zboczach wygasłego wulkanu o tej samej nazwie. Niektóre obiekty megalityczne są tam położone na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Nie miałem czasu na takie wspinaczki i nie chciałem ryzykować, że znów uszkodzę sobie nogę. Więc byłem mocno rozczarowany, że nie zobaczę głównego punktu wycieczki, czyli: megalitów. Ustaliłem jednak z Kobą, że pojedziemy do regionu Dżawaketia, w którym znajdują się te cyklopowe zabytki. Może coś pod drodze uda się zobaczyć. Wybraliśmy się do wioski, z której pochodzi Tamara, żona Koby. Wioska jest położona blisko granicy z Turcją i z Armenią. Nazywa się Czungczha (zapis fonetyczny, może być błędny). Próbowałem ją później znaleźć na Google Maps - nie udało mi się namierzyć nawet podobnie nazywającego się ludzkiego osiedla.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy dotarliśmy na miejsce!
Wioska nieco przypominała stare irlandzkie czy islandzkie wsie. Kamienne domki z dachami porośniętymi trawą otoczone murami z dużych kamieni mających często rdzawą barwę. Oczywiście wiele z tych kamieni zostało pewnie zebranych z pól i z pobliskich skalnych rumowisk. Ale łatwo można było dostrzec też większe głazy, które mogły wcześniej być częścią budowli megalitycznych. Tego materiału były tam ogromne ilości. Cała wioska wyglądała jakby została zbudowana na zrujnowanej megalitycznej metropolii!
Oglądając fragmenty konwencji Partii Demokratycznej w Chicago poczułem się o osiem lat młodszy. Z wszelakich mediów płynął bowiem przekaz o tym jak wspaniała jest kandydatka demokratów i jak już ma zapewnione zwycięstwo w wyborach. (Wszystko to połączone z rytualnymi dwiema minutami nienawiści.) Przyznam, że Kamala ma jedną wyraźną przewagę nad Hillary: o ile Clintonowa przemawiała w sposób niesamowicie drętwy i nadęty, to Harris moduluje głos i dobiera słownictwo w sposób zabawny. Muszę przyznać, że nieźle maskuje swój paskudny charakter (o którym mogą zaświadczyć byli pracownicy jej biura) i oczywistą intelektualną miałkość. Walza akurat nie słuchałem - za bardzo mi się kojarzy z boomerami, którzy dorastali w dobrobycie i bezpieczeństwie, a teraz chcą tego pozbawić młode pokolenia. Zauważyłem jednak jeden moment, gdy spadła mu maska dobrego wujcia. To wtedy, gdy szedł z członkami rodziny na scenę i w pewnym momencie gniewnie szarpnął za rękę swojego upośledzonego umysłowo syna. Skupiam się obecnie na samej formie, bo o chińskich koneksjach tego pana coś napiszę przy kolejnej okazji. Ciekawe jak się one mają do zapewnień Kamali, że "wygramy w XXI wieku z Chinami"?
Pojawiły się już pierwsze opinie dotyczące książki Waszego Ulubionego Autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz