Ilustracja muzyczna: The Beast - Sicario OST
Noc była ciemna jak sumienie największego angielskiego reakcjonisty... Pierwotną puszczę na granicy polsko-białoruskiej spowijał mrok, rozświetlany od czasu do czasu smugami światła z latarek.
Admirał Jaszczur (bloger, antykomunista - nie mylić z innym "Jaszczurem") powoli wlewał przeterminowaną maślankę do termosu. Zakręcił go i spokojnym krokiem podszedł do zasieków, podnosząc złotawy termos wysoko w górę:
- Czyj to jest?!
- Waaaateeeer... - jęczał nachodźca pod drugiej stronie zasieków.
- Łap! - admirał Jaszczur rzucił mu termos, chytraśnie się uśmiechając - Na zdrowie!
Bliskowschodni nachodźca łapczywie pił z termosu. Po chwili złapał się za brzuch i zaczął głośno jęczeć: Aaaaaaaaaaa!!! Tyłek mu eksplodował a wszyscy nachodźcy stojący za nim zostali pokryci rzadką sraką. Lepiły się też od niej liście drzew. Z krzaków po białoruskiej stronie granicy wyszła ubrana na biało stara aktorka jęcząc: - Ja czuję się, jakby ktoś na mnie cały czas srał!
Nachodźca znów skulił się z bólu i jęczał. - Druga runda! - krzyknął Jaszczur. Rzadka brązowa maź pokryła starą aktorkę od stóp po czubek głowy.
***
Dwa aktywiszcza z Grupy Granica przedzierały się leśną głuszę, zostawiając za sobą chaos jak po przejściu stada słoni. Oba byłx bardzo mocno plus size i równie mocno zdeterminowanx, by w tej zapomnianej głuszy znaleźć sobie wymarzonych arabskich książąt lub Mandingo z wielką kutangą.
- Będziesz jadło jeszcze tę kanapkę?
- Tak. Jem ją drugi raz!
- Cicho... Słyszałoś tam w krzakach...
Znad krzaka unosiły się wielkie kłęby dymu. Aktywiszcza potoczyły się tam, tarzając w głębokim błocie i rozchyliły gałązki krzaka. Siedział tam Afrykańczyk palący wielkiego blunta.
- Z pewnością wiele przeszedł. Widział śmierć wielu biednych uchodźców...
- I see dead people...- wycedził Murzyn. - Ahahahaha!!! Good shiiiiit!!!
***
Popularny raper Kizo śpiewał na rozstawionej koło muru granicznego scenie swój wielki hit "Taxi":
"Kiedy wracałem z wakacji na Słowacji, musiałem wstąpić do ubikacji, spotkałem w niej dwóch posłów Konfederacji, obaj semickiej nacji, narzekali na rządy sanacji..."
Admirał Jaszczur, żołnierze i strażnicy graniczni bawili się na wielkim koncercie zorganizowanym dla nich przez Telewizję Polską. Nachodźcy w tym czasie próbowali wspinać się na mur - nie wiedząc, że został on podłączony pod wysokie napięcie. Smażyli się więc na nim jak zombie. O mur graniczny rozbił się też wózek inwalidzki Janiny Ochujskiej - admirał Jaszczur nastawił wcześniej jego prędkość na maksimum i zablokował panel sterowania za pomocą zapałki.
Tymczasem prezes Kulski zapowiedział ze sceny wielką gwiazdę:
- Panie i Panowie! Czadoman!
Zapowiedziany gwiazdor wbiegł na scenę otoczony tancerkami i zaczął śpiewać (na melodię "Ruda tańczy jak szalona"):
- Ta gra-ni-ca jest strze-żo-na!
Odgłosy koncertu docierały do rezydencji Łukaszenki w Wiskulach. Nasłuchując ich spytał:
- Eta Rammstein?
***
- TIA (Things in Africa) - rzucił Stan Tarkovsky, doświadczony przez życie rodezyjski najemnik polskiego pochodzenia.
Przechadzał się wrakowisku, między szczątkami zestrzelonego Iła-76. Wokół dogorywały wagnerowskie cwele zaśmiecające mi sekcję komentarzy. - Ruski kastracie, eksperymencie upowski, i co Łysy nadal idzie na Moskwę? - bełkotał jeden z nich. Bang! Bang! Stan najpierw odstrzelił mu jaja, a potem posłał kulkę dum-dum w jego durny łeb.
Kilkanaście metrów dalej, jego podopieczna Nell, słuchając w słuchawkach Die Antwoord, zamieniała jednego z rannych wagnerowców w poduszkę na gwoździe. Ta różowowłosa, rasistowsko-neonazistowska psychopatka uwielbiała działać w Afryce. Miała na piersiach t-shirt z napisem "King Leopold did nothing wrong!".
Pod wrakowisko podjechał konwój samochodów. Z jednego z nich - najbardziej wypasionej opancerzonej limuzyny - wyszedł sierżant Kali. Prezydent Republiki Wakandy, który kilka miesięcy wcześniej objął w niej władzę w wyniku zamachu stanu. Miał na głowie czapkę z lamparciej skóry a na szyi złoty, wysadzany diamentami, łańcuch z wielkim wisiorem w kształcie liter "ME".
- Co to ma być! Płacę Wam tylko za zabijanie Czarnuchów, których nie lubię! Nie za białasów! - wściekał się sierżant Kali.
- Hej! Używanie słowa "Czarnuchy" jest rasistowskie! - przekomarzała się z nim Nell.
- Jak wy tak mówić to źle! A jak sierżant Kali tak mówić to dobrze! - odparł prezydent Wakandy. - I nie płaciłem wam za zabijanie białasów!
- Ale oni nie są biali. To Czarna Sotnia, a Rosja to czarna dupa Eurazji. Poza tym zabiliśmy ich gratis - argumentował Stan Tarkovsky.
Z jednego z samochodów wyszedł obwieszony złotem Arab mający na nosie designerskie okulary przeciwsłoneczne. - Hello my friend! - chytraśnie się uśmiechając wyciągnął rękę na powitanie do Stana, który odparł:
- Nie, kurwa Chamis, nie chce kupić od ciebie tego jebanego captagonu. I nie sprzedam rakiet przeciwlotniczych twojemu pojebanemu terrorystycznemu szefowi Mahdiemu.
***
Sanah na koncercie nad granicą śpiewała lekko przerobiony swój przebój:
... Himarsowy pada deszcz, ja łagodnie uśmiechnięta!
Nasłuchujący w rezydencji w Wiskulach Łukaszenka spytał:
- Eta Rammstein?
***
Aktor Maciej Szczur żalił się swojej psychoterapeutce: - Libido mi spadło poniżej zera, z powodu tych nazistowskich pojebów w rządzie!
- Nie mów tak o Justinie Trudeau! - płakała terapeutka.
***
Justin Trudeau prowadził kręcącego nerwowo nosem prezydenta Zełenskiego na salę posiedzeń kanadyjskiego parlamentu, przedstawiając mu mijanych ludzi:
- To jest nepalski szerpa, który ze mną mieszka, a tę kapelę zebrałem ze sobą po wizycie w Finlandii...
- I wish I was little bit taller, I wish I was a baller... - podśpiewywał sobie Zełenski.
Weszli na salę witani burzą oklasków. Spiker parlamentu przedstawiał też wszystkim innego dostojnego gościa - profesora Danyło Łukaszuka, ukraińskiego weterana. Dziękowano mu za służbę. Nie wiedziano jednak, że służył on wcześniej w SS.
- Przypominają mi się lata mojej młodości. Najpiękniejsze lata w moim życiu... Lata, w których pomagałem wielu ludziom. Jak wychodzili z pociągów, odbierałem od nich walizki i wskazywałem im drogę do łaźni... - mówił Łukaszuk, po czym odpalił rapowy kawałek poświęcony tamtym dniom, który nagrał ze swoim przyjacielem Johnem Demjaniukiem. Na ekranie w parlamencie wyświetlono zdjęcia freestajlujących dziadków w mundurach esesmańskich wachmanów w Treblince. W tle leciała melodia "Rozowego Wina" Feduka.
"Ja pohoż na princa. - Na ptica? - Ili na kabana! Ja bieru wtoroju butelku Zyklona!"
Tańcząc na tle komory gazowej śpiewali:
"Zdies tak krasiwo, ja ne mogu dyszaty, Wagner na minimum, szto by ne meszaty!".
- Stop! To absolutny skandal! Żądamy ekstradycji! - odezwali się ambasadorowie Izraela i Polski.
- Uuuu, źle się poczułem! Skaleczyłem się z wrażenia w palec! - krzyczał Łukaszuk.
- Doktora! - zawołał Justin Trudeau.
Lekarz pochylił się nad skaleczonym palcem wachmana z Treblinki i zgodnie z kanadyjskimi procedurami medycznymi orzekł: Eutanazja!
***
Tymczasem Mecenas Koniew, po zmianie poglądów dotyczących aborcji, postanowił przesunąć kolejną granicę światopoglądową. Czatował na waszyngtońskiej ulicy na Afroamerykankę, której mógłby pokazać swojego katechona. - Fi faj fu fa! Teraz to już będę hipernowoczesnym endekiem! - mówił do siebie skradając się między kolumnami Mauzoleum Lincolna.
Nagle zobaczył, że idzie w jego stronę Michelle Obama. Podbiegł do niej i rozpiął poły płaszcza. Na twarzy Michelle Obamy zagościł nerwowy uśmiech. Podniósł sukienkę i wyciągnął własnego katechona, który z wielkim hukiem uderzył o posadzkę. - Black kutanga from Katanga! - wycedził Michelle Obama.
Przerażony Mecenas Koniew uciekał ile sił w nogach. Mógłby wygrać Wielką Pardubicką, ale kutanga Michelle Obamy była od niego szybsza. Była niczym anakonda! Podcięła nogi Koniewowi, oplotła go jak wąż i wepchnęła się do jego ust.
- I can't breath! - krzyczał Koniew łapiąc ostatnie hausty powietrza.
W pobliżu przechodził prezydent Joe Biden. - I właśnie dlatego nie możemy pozwolić, by nasze szkoły stały się rasową dżunglą! - przypomniał slogan z czasów swej młodości.
- Based... - wyszpetała z podziwem Nell. Biden zaczął wąchać jej różowe włosy...
***
Na drugą stronę granicy leciały teraz dźwięki Die Antwoord:
- Evil Boy 4 Life!!!
- Eta Rammstein? - spytał Łukaszenka. Poczuł nagle, że coś go uwiera z tyłu i od dołu. To admirał Jaszczur wepchnął mu w tyłek lufę karabinu Grot.
- Nie, to będzie Rammstein! - zapowiedział Jaszczur.
- Baba Jega... - wyszeptał przerażony Baćkoszenko.
***
Wpisu za tydzień nie będzie. Jadę do pustynnego kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz