Atak na stocznię im. Ordżonikidze w Sewastopolu, przeprowadzony przez Ukraińców za pomocą brytyjskich rakiet Storm Shadow, to błyskotliwa operacja przypominająca brytyjskie uderzenie na włoską flotę w Tarencie w 1940 r. To pierwszy przypadek od drugiej wojny światowej gdy Bolszewia traci okręt podwodny w boju. Okręt nie byle jaki, bo oddaną w 2014 r. maszynę klasy Kilo "Rostów nad Donem", wykorzystywaną dotychczas w rakietowych ostrzałach Ukrainy. Bardzo mocno uszkodzony został natomiast "Mińsk", duży desantowiec klasy "Ropucha". Nieco wcześniej Ukraińcy zniszczyli na Krymie wyrzutnię rakiet S-400, po raz kolejny potwierdzając, że ten system jest mocno dziurawy.
Sewastopol przestał być więc bezpiecznym portem dla rosyjskiej floty. A tyle było jojczenia u onuców, że dla Rosji port w Sewastopolu "jest żywotnie ważny" jako baza morska. Kontrowałem zwykle ich "argumenty" mówiąc, że Flota Czarnomorska może się przenieść do Noworosyjska. Ale Noworosyjsk też nie jest całkiem bezpieczny. Ukraińcy uderzali już dronami na redzie tego portu.
Nieco wcześniej, komandosi z ukraińskiego wywiadu wojskowego przejęli tzw. Wieże Bojki, czyli platformy wiertnicze we wschodniej części Morza Czarnego. Nie były one bronione. Rusaki zostawiły na jednej z nich działający radar. Wygląda więc na to, że Flota Czarnomorska odpuściła sobie kontrolę nad wschodnią częścią Morza Czarnego. Jest ona zbyt niebezpieczna dla niej. Nie powinno nas to dziwić. Flota Czarnomorska mocno się bowiem kompromitowała również w czasie obu wojen światowych. W czasie agresji przeciwko Gruzji w 2008 r. wymyśliła sobie natomiast "pierwszą bitwę morską w Europie po drugiej wojnie światowej", w trakcie której miała zatopić gruziński patrolowiec flagowy "Dioskuria". "Dioskuria" stała w tym czasie niesprawna w porcie w Poti, wraz z resztą gruzińskiej floty, a Rusaki po prostu ostrzelały okręt handlowy przewożący zboże.
Dziwić może natomiast nieporadność rosyjskiego lotnictwa. Nie jest ono w stanie przeprowadzić precyzyjnych ataków na ukraińskie cele, podobnych do uderzeń na lotnisko w Pskowie czy stocznię w Sewastopolu. Nie potrafią wykorzystać do tego celu dronów - wysyłając je przeciwko magazynom ze zbożem. Kampania bombardowań ukraińskiej infrastruktury energetycznej została rozgrzebana i porzucona. Prowadzono ją bez żadnego precyzyjnego planu. Jest nadal tak, jak zaobserwował gen. Skalski w latach 40-tych: rosyjskie lotnictwo odgrywa tylko rolę taktycznego wsparcia, a nie jest przygotowane do misji strategicznych.
W wojnie lądowej nadal mamy impas. Ukraińcy utknęli na Zaporożu, podobnie jak Amerykanie w lesie Hurtgen. Są pogłoski, że mogą forsować Dniepr pod Chersoniem i w ten sposób obejść linię rosyjskich umocnień. W okolicach Bachmutu zniszczyli rosyjską brygadę. Przełomu jednak nie ma. Jest za to wojna na wyniszczenie. Według "NYT" Rusnia zwiększyła produkcję czołgów ze 100 rocznie do 200 rocznie. Pomija jednak ważny szczegół: duża część tej produkcji to modernizację czołgów, takich jak T-62, wyciągniętych z magazynów. Nowe pułki dostają m.in. czołgi T-55. Jak dotąd wizualnie potwierdzono utratę przez Rosję ponad 2,3 tys. czołgów.
No i ponoć Kadyrow wszedł w śpiączkę. Przesadził pewnie z ćpaniem i chlaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz