"Niezwyciężona Rassija", nie mogąc zrealizować swojego planu A (zajęcia Kijowa w dwa dni), planu B (oblężenia głównych ukraińskich miast, zmuszenia ich do kapitulacji i przebicia korytarza do Naddniestrza) i planu C (ofensywy na Krzyw Róg i Mikołajów), przeszła do realizacji planu D, czyli do próby odcięcia ukraińskich wojsk w Donbasie. Realizuje go już od tygodnia i jak dotąd udało jej się zdobyć Izium. Będzie przerzucała też tam siły z innych kierunków. Rosyjski odwrót spod Kijowa i Czernichowa zamienił się w katastrofę taktyczną - Ruscy zostawili na miejscu mnóstwo sprzętu i zwłok swoich towarzyszy, którymi posilają się teraz psy. Dwie rosyjskie osie natarcia zostały więc wyeliminowane. Mariupol wciąż się broni (już ponad miesiąc), a orki nadal tam dokonują ludobójstwa. Jeśli Ruskim nie uda się zrealizować planu D, to skupią się na planie E, czyli: "zdobędziemy chociaż Mariupol". Rosyjskojęzyczne miasto zostanie zrównane z ziemią przez putlerowskich debili w imię "ochrony rosyjskiego języka i kultury" .
O tym, że wojna idzie Ruskim nie tak jak planowali, świadczy choćby niedawny atak na składy paliwowe w Biełgorodzie. Ruscy twierdzili, że zniszczyli już ukraińskie lotnictwo, a tu nagle dwa śmigłowce wleciały kilkadziesiąt kilometrów na ich terytorium i rozpieprzyły im naftobazę. Można powiedzieć, że Ukraińcy zapłacili im rublami za ropę :) Bartosiak będzie chyba musiał wyciąć ze swoich książek fragmenty o rosyjskich "bąblach antydostępowych"...
Nie będę się jednak dłużej rozwodził w tym wpisie na temat szybko zmieniającej się sytuacji na froncie. Poświęcę za to więcej miejsca charakterowi tej wojny. Z czym tam właściwie mamy do czynienia? Karzełek Putin-Chujło nie zostawia w tej kwestii żadnych wątpliwości. Dla kremlowskiego antifiarza jest to wojna przeciwko "faszyzmowi" i "nacjonalizmowi", a także próba restytucji Związku Sowieckiego. Mamy więc do czynienia z recydywą bolszewizmu. Rosyjscy sołdaci zachowują się tam podobnie jak w Polsce w 1920 r., 1939 r. czy 1945 r. - czyli jak sowieckie bydło. Bolszewicki potwór podniósł swój głupi ryj i wszyscy przyzwoici ludzie powinni liczyć na to, że Ukraińcy obiją mu tego ryja podobnie jak my w 1920 r. Każdy uważa się za "prawicowca", "narodowca" czy "konserwatystę" i popiera bolszewika Putina jest więc: a) totalnym debilem b) agentem (rosyjskim lub "natowskim" udającym rusofila-debila) c) niebinarnym płciowo fucklangistą lubiącym ssać wielkie czarne katechony. Oczywiście istnieją też kategorie pośrednie - np. niebinarni płciowo agenci-debile.
Cieszę się, że tak wielu ludzi - także liberałów - teraz "mówi Mackiewiczem i Skiwskim", o tym że na Ukrainie trwa teraz obrona Europy przed bolszewickimi hordami ze Wschodu. Narracja ta jest jednak dalece niepełna. Jak bowiem zauważył Chehelmut, ten konflikt jest też postsowiecką wojną domową. Wystarczy spojrzeć na biografie ukraińskich generałów i sprawdzić ilu z nich to weterani armii sowieckiej czy nawet rosyjskiej. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia także podczas wojen w Czeczenii czy w Gruzji. (Zarówno generał lotnictwa strategicznego Dżohar Dudajew, jak i były pogranicznik, bratanek sowieckiego dyplomaty, Micheil Saakaszwili to przykłady postsowieckich kadr.) Ten, kto czytał moją serię poświęconą Berii, kto oglądał "Czerwoną Jaskółkę" lub kto ma jakieś pojęcie o historii Zimnej Wojny, ten wie, że najwięcej szkód komunistom zwykle robili ludzie, którzy byli częścią systemu.
Przykładem takiej postawy był choćby Hejdar Alijew, prezydent Azerbejdżanu. Służył on w NKWD od 1941 r., doszedł do stanowiska generała KGB, I sekretarza w Azerskiej SSR i wicepremiera ZSRR. Jako prezydent niepodległego Azerbejdżanu zbliżał jednak swój kraj do Zachodu i prowadził politykę pod wieloma względami niewygodną dla Rosji. Z tego powodu przeprowadzono na niego zamach. Witold Michałowski w swojej książce "Rzecz o Hejdarze Alijewie" zamieścił scenę, w której młody Alijew dostaje w 1937 r. pracę palacza w kotłowni w lokalnej siedzibie NKWD. Jeden z funkcjonariuszy mówi mu, by nie okazywał swoich prawdziwych uczuć i by pamiętał o szyickiej doktrynie "takija", czyli maskowania się przed "niewiernymi". Z prezydentem Ilhamem Alijewem, synem Hejdara, przyjaźnił się Lech Kaczyński.
O tym "prometejskim" aspekcie wojny na Ukrainie świadczą choćby słowa generała Kyryło Budunowa, szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego, o tym, że jego służba posiada "bardzo wielu informatorów" zarówno w rosyjskim wojsku, jak i wśród rosyjskich polityków i wśród Czeczenów. Wynika więc z tego, że w kręgach władzy w Rosji są ludzie, którzy szkodzą od wewnątrz rosyjskiemu pseudoimperium. O zadziwiającej sprawności ukraińskich służb może świadczyć choćby publikacja przez nie listy ponad 600 funkcjonariuszy FSB działających w Europie. czy też pełnych danych (wraz ze scanami dokumentów osobistych) funkcjonariuszy jednej z jednostek GRU. Na tej ostatniej liście, zwraca na siebie uwagę instruktor sanitarna Elena Władimirowna Procenko ur. 29.05.1986 r. Prawdziwa influencerka :)
Zastanawia mnie postawa kadyrowskich Czeczenów w tej układance. Oczywiście Kadyrow, to od dawna wierny pies Putina, ale do jego sił na Ukrainie przylgnęło określenie "tik-tokowe wojsko". Ruscy dowódcy narzekają, że Czeczeni unikają walki a głównie zajmują się kręceniem filmików na media społecznościowe. Fenomen Kadyrowa, jako postmodernistycznego watażki spragnionego lajków, ciekawie opisał Kamil Galiew. Kadyrow czeczeńskim Hołownią? :)
Warto zwrócić uwagę na to jak Kadyrow zachowuje się podczas spotkania z rosyjskim generałem - to jest szopka, a generał chyba się go boi. Można zadać sobie pytanie, kto tak naprawdę wygrał drugą wojnę czeczeńską. Ilu spośród czeczeńskich oficerów przeżywało jako dzieciaki lub nastolatkowie horror rosyjskiej inwazji? Ilu z nich zabito członków rodziny i przyjaciół? Trudno się więc dziwić, że ukraińskie GRU ma wśród Czeczenów "wielu informatorów".
Powyżej: Kadyrow z producentką telewizyjną Tiną Kandelaki, pomagającą mu robić PR. Kandelaki ma ciekawe pochodzenie: gruzińsko-grecko-ormiańsko-tureckie. Twierdziła, że molestowała ją seksualnie Katy Perry.
Pamiętajmy jednak, że armia rosyjska jest, podobnie jak Armia Czerwona, niewolniczą armią wielonarodową. Mniejszości narodowe tam obecnie wręcz dominują - o czym pisze Galiew. Aborcja i alkoholizm wywołały bowiem katastrofę demograficzną wśród słowiańskiej ludności Rosji. Nie jest już to kraj, w którym chłopskie rodziny miały po dziesięcioro synów, których można było rzucić na front. Wysoki przyrost naturalny zachowały jednak narody Kaukazu i Syberii. Stąd więc tak dużo Buriatów na froncie ukraińskim (zwróćcie uwagę na mnichów buddyjskich podczas pogrzebu sołdata na fotce towarzyszącej zlinkowanemu artykułowi). Oficjalna rosyjska propaganda ukuła hasła w stylu: "Jestem Kałmukiem, ale teraz wszyscy jesteśmy Rosjanami", a karzełek Putin-Chujło mówił: "Jestem Żydem, jestem Tatarem, jestem Osetyńcem". (3,2,1 ból dupy troli trzeciego sortu...). No cóż, jest takie przysłowie: "Głaz uzkij, znaczit Ruskij" - "Skośne oczy, znaczy Rosjanin".
(Ukraina jest oczywiście bardziej europejska, ale ma też obywateli pochodzenia azjatyckiego takich, jak Witalij Kim, gubernator Mikołajewa. Kim znany z dużej aktywności w mediach społecznościowych stał się celem rosyjskiego zamachu - ataku rakietowego na siedzibę administracji obwodowej w Mikołajewie. Przeżył, gdyż... zaspał i spóźnił się do pracy. Nocny shitposting uratował mu życie i może teraz powiedzieć: "Oppa Gangnam Style" bolszewicka kurwo!").
Po stronie ukraińskiej walczy oczywiście wielu ochotników, którzy chcą obić ryja sowieckiemu potworowi. Służą oni choćby w pułku Azow - dzielnie broniącym Mariupola przed orkami - oraz w jednostkach stworzonych przez ruch azowski walczących pod Kijowem i Czernichowem. Poniższe video jest hołdem dla azowców (beat prawie jak u Hallmanna :) Przypomnę tylko, że w 2018 r. na konferencji Azowa w Kijowie był dr Jerzy Targalski, co wywołało krwawą sraczkę lamerskiego portalu kresy.ru.
— ꑭ 🇺🇦Tanya🇺🇦 ꑭ (@WarLoli333) March 25, 2022
Ochotników walczących po stronie ukraińskiej są tysiące. Są jednostki stworzone z Tatarów, Czeczenów, Gruzinów, Białorusinów (hipsterski koleś z Batalionu im. Konstantego Kalinowskiego przypomina trochę Dawida Podsiadłę...), Brytyjczyków , Amerykanów, Izraelczyków (przybywających na Ukrainę na przekór haniebnej postawie swojego rządu), czy nawet Brazylijczyków.
W antybolszewickiej krucjacie biorą też udział... koty, które towarzyszą na froncie obrońcom Europy. :) Zaprawdę, ta wojna to pośmiertny triumf doktora Targalskiego! :)
Just some training… pic.twitter.com/PCPuByXjgr
— Iuliia Mendel (@IuliiaMendel) April 1, 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz