sobota, 26 marca 2022

Jedyny atut Z-esranej Rosji

 


Ilustracja muzyczna: Dawid Hallmann - Bas w służbie Ukrainy: Nitro, ja Udar

Czekałem na przełom w propagandowej narracji wroga - i się wreszcie doczekałem. Na wczorajszej konferencji prasowej dowództwa sił zbrojnych Rosji generałowie stwierdzili, że "pierwszy etap specoperacji został już zrealizowany". Ogłosili oni, że armia ukraińska została już wystarczająco mocno osłabiona i że "nigdy nie planowali" zajmować Kijowa, Mikołajewa, Charkowa i Sum. Oni jedynie "skutecznie blokują" te miasta. Czas więc skupić się na "zasadniczym celu" specoperacji, czyli na "wyzwoleniu Ludowych Republik Donieckiej i Ługańskiej". To jeszcze ich nie "wyzwolili"? No cóż, częścią Obwodu Donieckiego jest Mariupol - ludobójczo niszczony przez rosyjskich "wyzwolicieli" i zarazem skutecznie broniony przez pułk Azow (który nawet ostatnio trafił im kuter patrolowy). Choć Ukraińcy odrzucili Ruskich od Kijowa i Charkowa oraz prawdopodobnie odbili część Chersonia, to szanse na odsiecz dla Mariupola są znikome. Rosja zapewne planuje, że po zdobyciu miasta ogłosi "zwycięstwo nad faszystowską bestią". Tak, żeby móc sprowadzić z frontu oddziały na tradycyjną Paradę Równości w Moskwie na 9 maja. Rosja jest jak widać gotowa do gigantycznych poświęceń byle tylko zniszczyć jeden "faszystowski" pułk. "Katechoniczne mocarstwo" stało się podobne do antifiarza z petardą w dupie...

Cena "demilitaryzacji" Ukrainy okazała się dla Rosji zaskakująco duża. Oficjalnie rosyjskie Ministerstwo Obrony przyznało się do 1351 zabitych i 3825 rannych.  "Dane" te nie uwzględniają strat Rosgwardii i innych formacji MSW. Ukraińcy twierdzą, że zabili Ruskim 16,1 tys. zabitych i 48,3 tys. rannych. Możemy oczywiście uznać, że Ukraińcy zawyżają rosyjskie straty, ale analitycy NATO oceniali je w połowie tygodnia na 7 tys. - 10 tys. zabitych i 30 tys. rannych. 21 marca na stronie "Komsomolskiej Prawdy" pojawił się natomiast - i został szybko usunięty - artykuł, w którym znalazła się wzmianka o tym, że rosyjskie straty to jak dotąd 9861 zabitych i 16153 rannych. Nie wiem czy te straty obejmują też Rossgwardię, SOBR, Omon, kadyrowców i wagnerowców. Ale raczej nie są w nie wliczane straty wojsk DNR i ŁNR. A tam ostatnio podwyższyli wiek mobilizacyjny do 65 lat.  Poniżej macie rozpiskę rosyjskich strat, według Sztabu Generalnego Ukrainy - także strat w procentach sił inwazyjnych i armii czynnej (jeśli nie rozumiecie po rosyjsku, to któryś trolli chętnie przetłumaczy). Dla porównania tutaj macie straty w 100 proc. potwierdzone przez Oryx. Oczywiście najbardziej spektakularnym przykładem strat poniesionych przez Rosję w ostatnich dniach było zniszczenie jednego i uszkodzenie drugiego desantowca w porcie w Berdiańsku.


A tutaj, jak rosyjskie Ministerstwo Obrony, widzi straty ukraińskie. Ruscy twierdzą np., że zniszczyli 35 spośród 18 Bayraktarów jakimi dysponowali Ukraińcy.


O tym, że Rosji nie idzie ostatnio najlepiej, świadczyć może też zachowanie Łukaszenki. Baćkoszenka obiecywał Putinowi ofensywę na Lwów, która miała ruszyć 21 marca.  Oczywiście nie ruszył, choć przygotował grupę bojową - liczącą zaledwie 6 tys. ludzi.  Skoro do walki nie palą się białoruscy dowódcy, to tym bardziej poborowym nie będzie chciało się umierać za imperialne ambicje Putina. Baćka może jednak wysłać do walki swoje siły specjalne. Saakaszwili napisał mu: "Łuka, wiesz, że zawsze dawałem ci dobre rady. Nie idź więc przeciwko Ukrainie, bo w ciągu miesiąca nie będzie Ciebie ani Twojej władzy". Na Białorusi już dochodzi do aktów sabotażu na kolei. 

Uniezależnianie się wasali to oznaka słabnięcia Rosji. Widzimy to również na Zakaukaziu. Armenia robiła ostatnio raban, że Azerbejdżan wykorzystuję sytuację, by zająć resztę Karabachu. Wygląda raczej na to, że mieliśmy do czynienia z lekkim przesunięciem linii rozejmowej przez Azerów - to się zdarza w miejscach z "płonącymi granicami", które nie są dobrze wytyczone. Większe uderzenie nastąpi za parę miesięcy - jeśli Ormianom nie uda się wybłagać u Turków, by powstrzymali naszych azerskich sojuszników.


Nic dziwnego więc, że pojawiły się doniesienia, rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, dostał zawału serca. Wcześniej były przecieki, że Szojgu jest sprawdzany pod kątem "kontaktów z CIA". No cóż, numer jak z "Czerwonej Jaskółki" :)


Gdy tworzyłem ten wpis, nie wiedziałem jeszcze, co Biden powie w Warszawie. Wczoraj media koncentrowały się głównie na tym, że zjadł pizzę z żołnierzami 82-giej Powietrznodesantowej. (Istna "Pizzagate" :) Mało kto zwrócił jednak uwagę na jego ciekawe "przejęzyczenie" podczas tego spotkania. Omawiając zaskakująco twardy opór stawiany przez Ukraińców stwierdził w pewnym momencie: "Sami zobaczycie, jak tam będziecie". Czyżby więc jakaś "misja pokojowa" wchodziła w grę czy też mowa była o wejściu US Army do gry w charakterze hybrydowym? Czy amerykańscy żołnierze trafią tam jako "ochotnicy"? Amerykanie wyraźnie poczuli krew. Bardzo jastrzębio wypowiada się ostatnio również Trump, opowiadając się za wejściem USA do wojny. (Ivanka dostarcza natomiast ciepłych posiłków ukraińskim uchodźcom.) 

Rosja reaguje na to jedynym atutem, który jej jeszcze pozostał: straszeniem atakiem na kolejne kraje. Deputowany do Dumy Siergiej Sewastianow, złożył już oficjalny wniosek, by operację "denazyfikacji" poszerzyć o Mołdawię, Państwa Bałtyckie i Polskę. Oczywiście rosyjska armia jest mocno obolała po "pierwszym etapie denazyfikacji" Ukrainy, co uniemożliwia jej działania ofensywne na wiele miesięcy. W necie co prawda krąży tweet podejrzanej izraelskiej stronki mówiący, że Rosja planuje zaatakować Polskę 26 września 2022 r.  W styczniu ta sama stronka podawała, że Rosja chce zaatakować Ukrainę 22 lutego 2022 r. I być może wówczas plan przewidywał rzeczywiście rozpoczęcie kilkudniowej operacji specjalnej na Ukrainie 20 lutego (Żerynowski mówił o tym otwartym tekstem). Pewnie też planowano, że po podboju Ukrainy, we wrześniu zostaną zaatakowane Kraje Bałtyckie i Polska. No ale planować można sobie wiele rzeczy. Janek Bodakowski planuje, że uda się swoim luksusowym superjachtem na Bahamy w otoczeniu prywatnego haremu... W konwencjonalnym starciu z Polską i oddziałami NATO, Rosja miałaby spory problem.


Jedynym atutem "niezwyciężonej" Rassiji jest więc broń atomowa. Bez niej, Rosja mogłaby dostać wpierdol od Estonii czy od Mongolii. Ruscy publicznie grożą jej użyciem przeciwko Polsce, a ich doktryna przewiduje użycie broni jądrowej, gdy przegrywają wojnę konwencjonalną. Według generała Wesleya Clarka, Rosja może użyć broni nuklearnej, jeśli uzna, że NATO przestraszy się i nie zareaguje. Dlatego tak ważne jest odstraszanie. Trzeba dać Rosji do zrozumienia, że jeśli np. zrzuci bombę atomową na Sosnowiec, to odpowiedzią będzie nuklearne zniszczenie 50 największych rosyjskich miast. Garry Kasparow radzi, że każdy rosyjski dowódca okrętu podwodnego musi mieć świadomość, że zostanie wyeliminowany. 

Jak na razie rosyjscy dyplomaci byli na tyle głupi, by grozić nam dywersją: wysadzeniem składów amunicji, tak jak w Czechach. To zapewne z tego powodu palili w ambasadzie dokumenty. Naszą odpowiedzią było wydalenie 45 rosyjskich dyplomatołków-szpiegów. Symbolem frustracji moskiewskiego chama jest też niedawny, celowy atak na Polski Cmentarz Wojennych w Charkowie. Wot, sowiecka kultura... 


Nie dziwię się starym komuchom, którzy wspierają Rosję - to przecież w sporej części potomkowie żuli i bandytów. Dziwię się natomiast różnego rodzaju "prawicowcom", którzy to robią. No chyba, że nigdy nie byli Polakami i prawicowcami, a ubeckimi przebierańcami...


Joe Biden (na fotce powyżej razem ze szkolną yandere) stwierdził ostatnio, że nadchodzi "Nowy Porządek Świata". Mało kto jednak zwrócił uwagę na całość jego wypowiedzi. Biden powiedział bowiem, że "wysocy rangą wojskowi powiedzieli mu, że nadchodzi Nowy Porządek Świata". Wygląda na to, że po raz pierwszy od czasów Piłsudskiego i Paderewskiego mamy najbardziej zbieżne interesy z globalistami zza Oceanu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz