Ilustracja muzyczna: Sokrya Peruna - Azov Full Contact
Karzełek Putin ponoć wściekł się na 5-tą Służbę FSB, czyli wydział odpowiedzialny za szpiegostwo i dywersję w części krajów byłego ZSRR. Siergiej Biesieda, szef tego wydziału i jego zastępca, mieli trafić do aresztu domowego. Wcześniej wyciekł list jednego z funkcjonariuszy FSB narzekającego na to, że jego służbę obwinia się o klęskę inwazji a wcześniej kazano im zmieniać treść raportów, by zadowolić zwierzchników politycznych. Rosyjskie tajne służby okazały się więc podobną wydmuszką jak rosyjska armia. To bezpośredni skutek tego, co również długo było zmorą "polskich" służb - opanowania ich przez resortowe klany, które promowały swoich nieudaczników "po dupie i znajomości". Stąd takie kretyńskie akcje jak próba otrucia płka Skripala czy wysadzenie czeskiego składu amunicji.
Co ciekawe, nie sprawdziły się też rosyjskie systemy łączności tajnej. Z przechwyconych przez Ukraińców rozmów wynika, że system Era padł. A padł bo się opierał na... łączności komórkowej, której sieć została zniszczona.
Karzełek rzekomo słucha obecnie wyłącznie Jurija Kowalczuka, prezesa Banku Rassija i zarazem swojego starego przyjaciela. Razem siedzieli na covidowej izolacji w wilii w Wałdaju.
Putin wymienił też ośmiu generałów prowadzących "specoperację" na Ukrainie. To zła wiadomość, bo ci nowi mogą być lepsi. Poprzedni szykowali się na szybkie zajęcie Kijowa i defiladę. Stąd mundury galowe i komplety orderów w bagażach rosyjskich oficerów i czołgi pomalowane w barwy defiladowe. Ukraińcy wysłali podziękowania do Szojgu za korupcję w rosyjskiej armii, która obniżyła jej zdolność bojową. Być może na tę zdolność poważny wpływ miało to, że wojska rosyjskie przez kilka miesięcy prowadzili manewry na Białorusi. Zaopatrzeniowcy zapewne na lewo sprzedawali paliwo Biełarusom.
Chcecie trollować Ruskich i rusofili? Pytajcie, czemu armia rosyjska jeszcze nie zdobyła Kijowa. Warto porównać postępy rosyjskich wojska na mapach - np. na tej animacji IWS. Ostatni tydzień nie przyniósł Ruskim wielkich postępów. Pod Kijowem nie mogą się przebić, Charków i Sumy się bronią, na południu ofensywa wyhamowała. Sytuacja bardzo groźnie wygląda dla Ukrainców w Mariupolu, który jest wciąż broniony m.in. przez pułk Azow, który czasem przechodzi do kontrataku i potrafi zdobywać na Ruskich czołgi. Ruscy starają się złamać obronę miasta równając je z ziemią i celowo atakując obiekty cywilne. Chcą, by morale azowców padło i by "naziści" z Azowa im się poddali. Szanse na ukraińską odsiecz są małe.
Jakim kosztem Rosja poczyniła te "postępy"? Sama swoich strat nie uaktualniła - pozostają one na poziomie 498 zabitych i blisko 1,6 tys. rannych. Wojska DNR miały rzekomo 77 zabitych i ponad 400 rannych. Ruscy twierdzili 2 marca, że Ukraińcy mają 2870 zabitych i 3700 rannych. Zniszczyli też im rzekomo 1007 czołgów, 793 pojazdy opancerzone, 98 samolotów, 57 śmigłowców, 110 dronów i 8 jednostek pływających. Problem jednak w tym, że Ukraińcy nie mieli przed wojną 110 dronów. Gen Konnoszenkow jednego dnia mówił, że Ukraina straciła 93 samoloty, a następnego, że.. 89. Taka to sowiecka arytmetyka. Ukraińcy twierdzą natomiast, że zabili ponad 12 tys. Ruskich, zniszczyli im 353 czołgi, 1165 pojazdów opancerzonych, 57 samolotów, 83 śmigłowce, 7 dronów i 3 okręty. Amerykanie szacowali liczbę zabitych Rosjan w pierwszych dwóch tygodniach wojny na do 6 tys., a Ukraińców na 2 tys. - 4 tys. Jest też niezawodna firma Oryx, która zlicza sprzęt z pobojowisk uwieczniony na zdjęciach i filmach. I z jej analizy wynika, że na 100 procent, Ukraińcy zniszczyli Rosjanom, na nich zdobyli lub po prostu znaleźli w lasach: 192 czołgi, 456 pojazdów opancerzonych, 12 samolotów, 13 śmigłowców i 4 drony. Wrażenie robi też zniszczone/zdobyte 339 ciężarówek i jeepów. Ukraińcy mieli ponieść udokumentowane wizualnie straty wynoszące: 55 czołgów (z czego 53 to stare T-64), 117 pojazdów opancerzonych, 9 samolotów, 1 śmigłowiec, 2 okręty (w tym zatopionego przez załogę w porcie w Mikołajewie "Sahajdacznego"). Ukraińskie straty w ciężarówkach i jeepach to 76 pojazdów. Defence24 ocenia, że Rosja straciła jak dotąd 22 batalionowe grupy taktyczne. Przed inwazją miała ich zgromadzonych nad granicą około setki.
W mediach społecznościowych pojawiają się wciąż filmy z masakrowanymi rosyjskimi kolumnami pancernymi, zniszczonym sprzętem, porzuconym sprzętem, rosyjskimi jeńcami, a nawet z rzekomymi punktami krematoryjnymi dla poległych. Rosną też straty wśród rosyjskich dowódców. Na kierunku mikołajewskim zginął gen. Andriej Kolesnikow, dowódca 29 Armii. Wcześniej pod Charkowem zginął gen. Witalij Gierasimow, szef sztabu 41 Armii. W Czuhujewie miało zginąć dwóch dowódców brygad: piechoty morskiej i spadochronowej. Wygląda na to, że Bayraktary zaczęły polować pod Kijowem na rosyjskie stanowiska dowodzenia.
Rosyjskie lotnictwo też się nie popisało. Amerykanie oceniają, że Ukraińcy wciąż dysponują 56 myśliwcami. Te siły wciąż uniemożliwiają Rosjanom zdobycia panowania w powietrzu. Ruscy wykorzystują do bardzo ryzykownych ataków swoje najnowsze myśliwce Su-34. Ukraińcy bardzo zaś chwalą polskie wyrzutnie przeciwlotnicze "Piorun".
Problemy ma też rosyjska Flota Czarnomorska. Tydzień temu zastanawiałem się, czemu nie dokonała jeszcze desantu pod Odessą, mimo ogromnej przewagi nad flotą ukraińską. Odpowiedź na to pytanie szybko otrzymałem. Rosyjska korweta stealth Wasilij Bykow, ścigając dwie małe ukraińskie jednostki, podpłynęła zbyt blisko brzegu pod Odessą i dostała salwą z Gradów. Ukraińska propaganda podała, że ten ruskij wojenny korabl został zatopiony. Nie jest to jeszcze potwierdzone, ale faktem jest że palił się on i mocno dymił na morzu.
Dowody pośrednie wskazują, że Rosja stara się desperacko łatać dziury w swojej machinie wojennej. Zrobił się duży skandal po tym jak okazało się, że na front trafili poborowi. Wysłano na Ukrainę również oddziały prewencji policji. Rassija naciska też cały czas na Biełaruś, by zaangażowała się w wojnę na pełną skalę. Stąd m.in. bombardowanie przez rosyjskie samoloty terenu w pobliżu białoruskiej wioski położonej przy granicy z Ukrainą. Baćka mówił wczoraj, że Ukraina chciała zaatakować Białoruś. Armia białoruska ma 45 tys. żołnierzy i 600 czołgów. To poważny odwód dla Rosji. Ale, jak myślicie, jak wysokie będzie morale białoruskich żołnierzy wysłanych na Ukrainę? Będą porzucać sprzęt tak jak Ruscy czy częściej?
Rosja sięga więc rezerwy z innych zaprzyjaźnionych krajów - po 16 tys. bojowników z Bliskiego Wschodu, głównie syryjskich assadowców. Chce także sięgnąć po wsparcie z Republiki Środkowoafrykańskiej. Taką Czarną Sotnię :) Coś mi się widzi, że ci "bojownicy z Bliskiego Wschodu" to ci sami kolesie, którzy parę miesięcy temu próbowali przedzierać się przez naszą granicę krzycząc: "Germany! Germany!". Baćka dał im po kałasznikowie i sprzedał Putinowi... Muzułmańskie oddziały z Czeczenii już zresztą walczą po stronie Rosji - przesunięto je do roli oddziałów zaporowych. Mają strzelać do wycofujących się Rosjan. Taki to słowiański,, prawosławny Ruskij Mir. Żeby nie ulegać "islamofobii", przypomnę, że muzułmanie - Czeczeni oraz Tatarzy - walczą też po stronie Ukrainy. Na Ukrainę, postrzelać do rosyjskich czołgów leci też Syryjczyk o ksywce Abu Tow, wsławiony zniszczeniem podczas wojny w Syrii 146 pojazdów rosyjskich i assadowskich. Ciekawe, że przeciwko Ruskim będą tam walczyć "faszyści" z Azowa, weterani amerykańskich, brytyjskich oraz izraelskich sił specjalnych, a także dawni dżihadyści. Istna drużyna pierścienia...
No cóż, Rosja zjednoczyła przeciwko sobie kawał świata, bo totalnie przerżnęła wojnę propagandową. Obecnie próbuje uzasadniać inwazję amerykańskimi laboratoriami biologicznymi na Ukrainie, w których rzekomo wyprodukowano Covida i w których uczono ptaki jak roznosić patogeny po Rosji. Rosja o tych biolabach mówiła od 2014 r. i jakoś nie widziała w nich większego zagrożenia. Dokumenty o ich funkcjonowaniu były zresztą cały czas dostępne na stronie ambasady USA w Kijowie. Biolaby były finansowane przez Departament Obrony USA, bo były częścią programu mającego dać zatrudnienie naukowcom z byłego ZSRR. Tak, by nie sprzedawali swoich usług np. Iranowi.
Amerykanie też niestety jednak nie popisują się. I nie chodzi mi akurat o histeryczny śmiech Kamali na konferencji z Dudą. Głośne gadanie przez amerykańskich polityków o tym, że Polska przekaże Migi-29 Ukrainie było szkodliwe. Takich rzeczy się nie nagłaśnia. Zwłaszcza, że jednocześnie Amerykanie snuli wizję rosyjskiego uderzenia na polskie lotniska. Nasza oferta dostaw Migów do bazy Rammstein spotkała się z ich odmową. Biden osobiście ukręcił jej łeb. (Trump zaś stwierdził, że NATO powinno przemalować swoje myśliwce w chińskie barwy i zaatakować Rosję!) No cóż, w 1921 r. rząd Witosa oficjalnie odcinał się od III Powstania Śląskiego, a jednocześnie WP prowadziło tam swoją wojnę hybrydową. Przekazanie Migów na Ukrainę nie byłoby wcale prostą i szybką sprawą. Dużo łatwiej dałoby się tam przekazać systemy obrony przeciwlotniczej S-300, które mają: Słowacja, Bułgaria i Grecja. Trzeba to jednak załatwiać nie poprzez Twittera i CNN, ale tak jak w "Wojnie Charliego Wilsona".
Ogólnie mam obecnie wrażenie, że wojna na Ukrainie nabierze cech konfliktu Irak-Iran z lat 80. Obu stronom będzie brakowało sił na rozstrzygnięcie, a Putin nie chce iść na żadne ustępstwa dyplomatyczne. Będzie starał się więc niszczyć ukraińskie miasta, by złamać opór ludności. Amerykanie uważają, że Putin może uderzyć taktyczną bronią jądrową w jakieś ukraińskie miasto. Jednocześnie będzie niszczona jednak też rosyjska gospodarka. Bank Rosji prognozuje już inflację wynoszącą 20 proc. oraz spadek PKB o 8 proc. Rosja może to wytrzymać, ale po co jej to było?
***
Wojna oczywiście weryfikuje kocopały różnych wyciągniętych z dupy "ekspertów". W ostatnich latach przekonywali nas oni m.in., że lekka piechota z Javelinami nie będzie mogła atakować rosyjskich kolumn pancernych. Poniżej screen z tekstu Pawła Wrońskiego. Jeśli Wroński nie wymyślił swoich rozmówców ze Sztabu Generalnego, to warto by zrobić dochodzenie, kto się z nim kontaktował. Bo albo to rosyjscy sabotażyści albo idioci, których należy z wojska wywalić.
***
Wydarzenia na Ukrainie stawiają też w nowym świetle sprawę Smoleńska. A jeśli nie chodziło tam o jakieś interesy gazowe czy coś podobnego, a o wyeliminowanie człowieka, który mógł mobilizować antyrosyjski opór w momencie zaplanowanej inwazji na Ukrainę? Zarówno Radek Sikorski jak i Donald Tusk twierdzili, że Putin proponował im rozbiór Ukrainy już w 2008 r. Przygotowywał się do tej operacji przez wiele lat. Na pewno pamiętał wylot Lecha Kaczyńskiego, Juszczenki etc. do Tbilisi w sierpniu 2008 r. Być może liczył się z tym, że Kaczyński nawet jako były prezydent będzie mógł mu zaszkodzić dzięki swoim znajomościom w regionie. Być może chciał się tylko zemścić. Być może zrobił to sam. A być może uwikłał w to kogoś z Polski. Z góry odrzucanie takich hipotez jest obecnie szaleństwem. No bo, co? Niby Putin całe życie był kłamcą i mordercą, a tylko w sprawie Smoleńska mówił prawdę? Pamiętam jak go kreowano w 2010 r. w Polsce na "męża stanu" i "współczującego przywódcę", "chcącego pojednania z Polską".
Wołodymyr Zełenski tymczasem stwierdził podczas przemówienia przed polskim Zgromadzeniem Narodowym: - Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku. Pamiętamy jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko to wiedzieli dokładnie, ale cały czas oglądali się na naszego sąsiada Rosję.
No, ale oczywiście ludzie, którzy przekonywali na przez lata, że Putin jest racjonalnym mężem stanu a Ławrow współczesnym Talleyrandem, będą mówić, że ukraiński prezydent nie ma w tej sprawie racji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz