Według notatki FAA sporządzonej na podstawie relacji telefonującej z lotu nr 11 stewardessy Amy Sweeney ,,o 9:20 [ literówka. Powinno być ,,8:20”] pasażer z miejsca 10B zastrzelił pasażera z miejsca 9B”. Ustalono, że na miejscu 10B siedział Satam Al.-Suqami a na miejscu 9B Daniel Lewin- biznesmen, dawniej żołnierz Sayaret Maktal – izraelskich komandosów. Później zmieniono słowo ,,zastrzelił” na ,,zadźgał”, ale mimo to nadal ciekawa notatka. Porywacz był w stanie pokonać izraelskiego komandosa w walce wręcz. Interesujące jest również to, że Lewin, mający wówczas zaledwie 31 lat, był potentatem z branży IT, współzałożycielem spółki Akamai Technologies. Był pierwszą ofiarą zamachów z 11 września 2001 r. A mimo to jakoś nie wykreowano jego patriotycznej legendy. Tak jakby chciano spuścić zasłonę milczenia na jego zgon. Tak jak by nie był on przypadkowo w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie...
Popularna wśród konspirologów teoria mówi, że 911 był operacją Mosadu - operacją przeprowadzoną "za plecami" amerykańskich tajnych służb. Jak można jednak twierdzić, że operacja ta była przeprowadzona "za plecami" Amerykanów, skoro (jak to wykazałem w poprzednich odcinkach) miała ona przyzwolenie ze strony CIA, FBI, DIA i NORADu? Pomoc operacyjna Mosadu nie była właściwie potrzebna. Zadanie przecież zlecono innym bliskowschodnim podwykonawcom - tajnym służbom saudyjskim oraz pakistańskiemu wywiadowi wojskowemu ISI. Naprawdę nie trzeba było przebierać chasydów za arabskich terrorystów... Teoryjki o tym, że to Mosad zorganizował 911 są prawdopodobnie rozpowszechniane przez izraelskie służby wywiadowcze, które w ten sposób budują mit swojej wszechmocy. Co jednak robili funkcjonariusze izraelskich tajnych służb, gdy doszło do zamachów z 11 września?
Tańczyli.
11 IX 2001r. o 14:30 zostało aresztowanych w Nowym Jorku 5 Izraelczyków: Sivan i
Paul Kurzberg, Oded Ellner, Omer Marmari i Yaron Shmuel. Sąsiad zgłosił na
policję ich dziwne zachowanie. Mieli filmować płonące wieże WTC z dachu budynku
przy Liberty State Park i zachowywać się przy tym bardzo hałaśliwie – tak jakby
się cieszyli ze zdarzenia. Zatrzymano ich w vanie należącym do firmy ,,Urban
Moving Systems”. Jeden z nich miał przy sobie 2 paszporty. Inny 4700 USD w
skarpecie. Jeden z nich przyznał: ,,Naszym zadaniem było udokumentować
zdarzenie.” Zostali deportowani 20 XI 2001r. FBI stwierdziło, że
co najmniej 2 z nich pracowało dla Mossadu. Po przybyciu do Izraela
stwierdzili, że byli torturowani. Szef
ich firmy Dominick Suter uciekł 14 IX 2001r. do Izraela. Z
kolei 16 X 2001r. w Chicago aresztowano innych Izraelczyków: Moshe Elmakiasa,
Rona Katara i Ayelet Reisler. Znaleziono przy nich kasetę video z dokładnym
widokiem Sears Tower. Poruszali się vanem z napisem ,,Moving Systems
Incorporated”.
Czemu "jedna z najlepszych agencji wywiadowczych świata" wysłała 5
zwracających na siebie uwagę idiotów do banalnego zadania – skręcenia czegoś,
co pokazują telewizje całego świata? Czy pracują w niej kretyni, czy też może cała ta szopka miała za zadanie odwrócenie od czegoś uwagi lub sianie dezinformacji?
W XII 2001r. przeciekł do prasy raport DEA z VI 2001r. poświęcony aktywności szpiegowskiej w USA tzw. izraelskiego kręgu studentów sztuki. Nazwany on został tak dlatego, że wiele osób powiązanych ze śledztwem podawało się za studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Bezalela w Jerozolimie, mimo że ich nazwisk nie było wówczas w bazie danych tej szkoły. Niektórzy z nich twierdzili, że są studentami Uniwersytetu Jerozolimskiego – taka uczelnia wtedy nie istniała. Okazało się natomiast, że w czasie służby wojskowej odbywali oni przeszkolenie wywiadowcze, szkolenie w wojskach łączności i kursy saperskie. Raport DEA oparty był na dziesiątkach raportów polowych. Niektóre z tych meldunków dotyczyły szpiegowania amerykańskich baz wojskowych, tak jak ten z 30 IV 2001r. dotyczący Tinker AFB w Oklahomie. Działalność Kręgu miała się też wiązać z dochodzeniami DEA w sprawie handlu ecstasy w Kalifornii, Teksasie, Nowym Jorku i na Florydzie. 22 III 2001r. wydano alert dotyczący obywateli izraelskich zainteresowanych rządowymi urzędnikami i budynkami. Krąg miał rozpocząć swą operacje w I 2000r. Według ,,Der Spiegel” od XII 2000 do IV 2001 r. śledził on Attę i Alshehiego w mieście Hollywood na Florydzie. Jak się później okazało Izraelczycy śledzili 10 z 19 porywaczy. A skoro śledzili ich, to pewnie zauważyli, że przebywają oni w ciekawym towarzystwie...
Izraelczycy zapewne śledzili siatkę al-Kaidy w USA, bo bali się, że może ona dokonać tam ataków na cele żydowskie: porwać samolot El-Al, czy wysadzić jakąś synagogę. Na wszelki wypadek podzielili się swoją wiedzą z amerykańskimi służbami. Dwóch agentów Mossadu przybyło do Waszyngtonu 8
VIII 2001r. i ostrzegło Amerykanów, że 50-200 terrorystów prześlizgnęło się do
USA i planują porwać samoloty. 23
VIII 2001r. dostarczono Amerykanom listę terrorystów, na której znaleźli się:
Mohammed Atta, Marwan Alshehhi, Khalid Almidhar i Nawaf Alhazmi. To, że Amerykanie nie podjęli żadnej akcji przeciwko wystawionym im terrorystom musiało dać Izraelczykom dużo do myślenia... Czy uznali oni, że zamiast przeszkadzać, lepiej będzie zbierać informacje kompromitujące administrację Busha? Reakcja Amerykanów była jednak stosunkowo szybka. Rozbili oni krąg "studentów sztuki".
23 XI 2001r. ,,Washington Post” podał, że od 11 IX
zatrzymano 60 Izraelczyków. Według innych źródeł przed 11 IX deportowano co
najmniej 80. 12-15 XII ,,Fox News”
pokazała głośną serię reportaży o Kręgu, co
stało się powodem gwałtownych protestów organizacji żydowskich takich jak: ADL,
JINSA i CAMERA. Jednakże już 15 III 2002r. pozytywnie do sprawy Kręgu odniosło
się żydowskie pismo ,,Forward”. Stwierdzono tam, że należy pamiętać, iż
Izraelczycy z Kręgu szpiegowali przeciwko wspólnemu wrogowi – islamskim
fundamentalistom.
W międzyczasie izraelska firma kurierska Odigo, Inc przyznała, że 11 IX 2001r. na 2 godziny przed atakiem na WTC jej nowojorskie biuro zostało powiadomione o mającym nastąpić ataku. Wszystkie szczegóły przekazano FBI. Inna izraelska firma - Zim - 4 IX 2001r. zakończyła zapowiedzianą pół roku wcześniej przeprowadzkę z WTC do Norfolk w stanie Wirginia. W chwili ataku było w WTC 10 jej pracowników, ale zdołali się oni ewakuować. Mniej szczęścia miała inna spółka – Clear Forest. W wyniku ataku zginęło 14 jej pracowników. Była to jedyna firma izraelska, która ucierpiała w zamachu na WTC.
Szczęściarzem był też Larry Silverstein - nowojorski magnat rynku nieruchomości. W lipcu 2001 r. wynajął on 99 lat kompleks WTC. Ubezpieczył go początkowo na 1,5 mld USD, chciał później na 5 mld USD, ale stanęło na 3,5 mld USD. W sądzie wywalczył 4,6 mld USD odszkodowania. Choć każdego ranka w dni powszednie zjawiał się w swoim biurze w budynku WTC 7, to akurat 11 września 2001 r. ten jeden jedyny raz go tam nie było. Bo miał wizytę u lekarza. WTC 7 to ten budynek kompleksu WTC, który w podejrzanie uporządkowany sposób zawalił się, mimo iż nic w niego nie uderzyło. Dziwnym zbiegiem okoliczności w WTC 7 część swoich archiwów trzymał SEC, czyli Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Biura też miały tam też... Departament Obrony i CIA.
Benjamin Netanjahu, spytany 12 września 2001 r. o potencjalne skutki zamachów dla Izraela nieopatrznie palnął: "Są bardzo dobre". Po chwili dodał: "No może nie bardzo dobre, ale wygenerują natychmiastową sympatię".
Rzeczywiście wykreowały sporo sympatii do Izraela - głównie na prawicy. Czy jednak sytuacja strategiczna Izraela zmieniła się przez to na lepsze? Państwo Palestyńskie nie powstało - ale dlatego, że i tak miało małe szanse na powstanie, po tym jak Arafat dostał w 2000 r. zielone światło na nową Intifadę. Izrael odgrodził się murem od Palestyńczyków, ale pod naciskiem administracji Busha wycofał się ze Strefy Gazy. Wojna z Hezbollahem z 2006 r. nie wyszła mu. Saddam Husajn nie stanowił dla Izraela zagrożenia od dekady a jego obalenie oddało Irak irańskiej agenturze i pozwoliło Teheranowi na budowę "lądowego korytarza" aż do Libanu. Wojna domowa w Syrii była tylko kolejną kostką domina. Dla Izraela sprawa skończyła się więc bez spektakularnych zysków strategicznych, ale też bez większych strat. Za to sam Izrael, wobec osłabienia swojego głównego protektora, zaczął dryfować w stronę Rosji i Chin. I przy okazji pogodził się z Saudyjczykami - co nie powinno być jednak żadnym większym zaskoczeniem.
Nie każdy Żyd identyfikuje się z Państwem Izrael. Zwłaszcza nie każdy amerykański Żyd. Virtual Jewish Library - czyli instytucja arcyżydowska - publikuje na swoim portalu jednak ciekawe "listy Żydów" (niczym Leszek Bubel :) z kilku ostatnich amerykańskich administracji. I tak administracja Busha Jra prezentowała się pod tym względem dosyć średnio: zwracała w niej na siebie uwagę jedynie ich koncentracja w Pentagonie - Douglas Feith, Paul Wolfowitz, Dov Zakheim plus Elliot Abrams w NSC i Lewis Libby w biurze wiceprezydenta. W administracji Obamy osoby pochodzenia żydowskiego zajmowały głównie stanowiska ekonomiczne (z wyjątkami takimi jak Anthony Blinken czy Wendy Sherman). W administracji Trumpa - oczywiście Jared oraz Ivanka - a poza tym głównie stanowiska ekonomiczne. W administracji Bidena natomiast, mamy i Departament Stanu, i Skarbu, Bezpieczeństwa Wewnętrznego i CDC...
Jewish Virtual Library ma też na swoim portalu ciekawe dane dotyczącego tego jak w każdych wyborach prezydenckich w USA od 1916 r. rozkładało się poparcie dla poszczególnych kandydatów wśród społeczności żydowskiej. Ostatnim republikaninem, który wygrał wśród tej społeczności był Harding w 1920 r. (ale tylko dlatego, że 38 proc. Żydów oddało głos na socjalistę Dobbsa). W 2000 r. Bush zdobył tylko 19 proc. głosów żydowskich. Większe znaczenie dla jego zwycięstwa wyborczego miały głosy... Arabów na Florydzie. Ale oczywiście dużo ważniejsze są głosy ewangelikalne - czyli kolesi postrzegających "misję dziejową Izraela" jak pastor Chojecki...
***
W kolejnym odcinku serii "11" - konsekwencje strategiczne zamachów. Cui bono?