Czy papież Franciszek jest katolikiem? Prawdę mówiąc, nie wiem. Wielu tradsów i konserwatystów uważa, że obecny papież katolikiem nie jest. Rozmywa przecież i łamię Doktrynę, zwalcza tradycyjną, trydencką Mszę Św., czy ukłony wobec obłędnej lewackiej ideologii rządzącej Zachodem oraz idzie na zbyt duże ustępstwa w relacjach z komunistycznymi Chinami. Z drugiej strony jednak ten sam papież pozwala sobie na zachowania szokujące libków i lewactwo - a to potępi lichwę, a to skrytykuje gejowskie małżeństwa, a to określi transgenderyzm jako zło, a to wbiję szpilę lobby gejowskiemu, Żydom lub masonom. Czy papież-lewak prywatnie wyzłośliwiałby się, że "gdy mówi o lewicowcu ma na myśli homoseksualistę"? Czy papież-libek wspierałby beatyfikację Edvige Carboni, włoskiej mistyczki, która miała wizję duszy Mussoliniego odwiedzającej ją z Czyśca, a później idącej do Nieba?
Papieża Franciszka trudno nam sklasyfikować ideowo, gdyż żyjemy w kraju w którym scena polityczna jest niesamowicie prymitywna i w którym na doświadczenia ludzi z odległych miejsc na świecie patrzymy przez swoje prowincjonalne schematy. Poglądów papieża Franciszka nie należy zaś analizować tak jakby był on Europejczykiem czy Amerykaninem. On jest Argentyńczykiem i ukształtowała go tamtejsza kultura polityczna.
Moim zdaniem najbliższy prawdy w ocenie papieża Franciszka był Marcantonio Collona (to pseudonim) w książce "Papież dyktator". Określił on Franciszka jako "peronistę". Oczywiście nie oznacza to, że Franciszek jest zwolennikiem jednej z kilku peronistycznych partii w Argentynie. Oznacza to, że Franciszek został ukształtowany przez polityczne doświadczenia peronizmu i w wielu miejscach peronizm naśladuje. Peronistyczny jest więc styl sprawowania władzy przez Franciszka, gdzie dyktatorskim zachowaniom towarzyszy budowa wizerunku "przyjaciela ludu" i "postępowca", który jednocześnie docenia pewne elementy tradycji. Peronistowska mentalność daje Franciszkowi możliwość manewru zarówno w lewo jak i w prawo. Tak jak Evita Peron pracowała dla SD i Stasi, a jednocześnie składała wizyty Piusowi XII, tak Franciszek może rozmawiać z globalistami oraz ich chińskimi sojusznikami a jednocześnie czynić gesty wobec prawicy. Zastanawia mnie, co papież Franciszek sądzi o Hitlerze? Czy tak jak wielu mieszkańców Ameryki Łacińskiej z jego pokolenia postrzega go jako silnego przywódcę, który stawił opór "Gringo"? Mamy papieża, który w wielu sprawach ma stanowisko dokładnie odwrotne niż Pius XII. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby było ono takie również w kwestii Hitlera. (Nieukom przypominam: Pius XII uczestniczył w grze wywiadowczej przeciwko III Rzeszy i wspierał organizację zamachów na Hitlera.) Oczywiście nigdy nie powie tego na głos, tak jak Pius XII w czasie wojny nigdy po imieniu nie potępił niemieckiego przywódcy. Inny ma się bowiem przekaz dla świata, a inny dla swoich. Franciszek niby od czasu do czasu potępi nacjonalizm, by głupie libki się cieszyły, jak małpy, którym rzuci się banana, ale jakoś do argentyńskich weteranów wojny o Falklandy/Malwiny powie: "Walczyliście o swoje".
Szokująco wygląda portret papieża Franciszka w książce "Milczenie" Horatio Verbitsky'ego. Przytoczone są tam świadectwa mówiące, że Bergoglio pomagał komunizującym jezuitom gnębionym przez antyperonistyczną juntę argentyńską. Verbitsky przytacza też jednak list, w którym Bergoglio zwraca się do argentyńskiej junty, by ignorowała jego publiczne działania w obronie tych osobników, i wzywa do tego, by ich ostro potraktowano. Człowiek o dwóch twarzach? Na tym właśnie polega peronistyczna kultura polityczna.
Polscy tradsi rzadko kiedy przyglądają się działalności jednego z polskojęzycznych doradców Franciszka - o. Wojciecha Giertycha OP, teologa Domu Papieskiego, zwanego przez Eugeniusza Sendeckiego "Najważniejszym Giertychem". Jeden z księży zaangażowanych w sprawy tropienia gejowsko-pedofilskiej mafii nazywa wprawdzie o. Giertycha "postacią bez znaczenia", ale jednak Giertych spełnia pewną ważną funkcję w Watykanie - tworzy teologiczne uzasadnienia dla decyzji papieża Franciszka. Jeśli więc Franciszek zbliża Kościół do libkowsko-lewackiego świata, to o. Giertych mu w tym pomaga. Gdy przyglądamy się bliżej jego pisaninie, widać że dominuje w niej idea mówiąca, by katolicy nie próbowali wpływać na otaczającą ich rzeczywistość polityczną. Podczas zeszłorocznego Strajku K..., pisał nawet do swojego bratanka - Romcia-Pompcia (a bratanek poleciał z listem do "Wyborczej") - że nie powinno się rozszerzać przepisów antyaborcyjnych i powoływał się przy tym na św. Tomasza z Akwinu. Oczywiście mocno przeinaczając słowa św. Tomasza. "Najważniejszy Giertych" krytykuje też w korespondencji z Romciem-Pompciem "polski, po-trydencki, barokowy katolicyzm".
Po przeczytaniu książki "Sodoma" zastanawiałem się, czy o. Giertych też należy do lawendowej mafii i czy mógłby robić karierę w Watykanie bez jej wsparcia czy przynajmniej neutralności. Nie znalazłem jednak żadnych poszlak w tej kwestii. Ktoś mógłby jednak podrążyć relacji o. Giertycha z polską gałęzią dominikanów. Był on wszak asystentem generała ds. Europy Środkowo-Wschodniej. Czy wiedział więc coś o skandalu seksualno-sekciarskim we wrocławskim duszpasterstwie akademickim? Dominikański wątek pojawia się również w aferze Amber Gold (być może powiązany z wątkiem lawendowej mafii).
Jeśli chodzi o afery finansowe, to pamiętajmy o rodzinie "Najważniejszego Giertycha". Gdy CBA przeszukiwała dom Romcia-Pompcia, to nie chciał on wpuścić funkcjonariuszy do swojej prywatnej kaplicy mówiąc, że ma "dekret z Watykanu" o jej eksterytorialności. Dla każdego, kto liznął trochę prawa międzynarodowego, tłumaczenia Romcia są oczywistą bzdurą, ale być może wuj załatwił mu jakiś ładnie wyglądający papierek ze Stolicy Apostolskiej. (Ciekawe co Romcio-Pompcio w swojej kaplicy trzymał? Wszystkie numery czasopisma "Laski z fiutami"?) Przypomnijmy, że przeszukano również willę Giertychów pod Rzymem. Dosłownie klimaty z "Nowego papieża"...
O ile polscy narodowcy i ogólnie prawicowcy mają bardzo złą opinię o Romciu-Pompciu (a szczególnie byli Wszechpolacy, których zostawił na lodzie), to jednak ta niechęć w małym stopniu obejmuje innych przedstawicieli rodu - Jędrzeja i Macieja. W prawicowych księgarniach internetowych można więc natknąć się na spore ilości giertychowej makulatury. Cały czas powtarzam: endek to prawicowiec, który słabo zna historię. I jak się okazuje endecy słabo znają nawet endecką literaturę. Oto bowiem Leszek Żebrowski, w posłowiu do wspomnień zasłużonego kombatanta z NSZ, mjra Władysława Kołacińskiego "Żbika" podzielił się szokującą historią o profesorze Macieju Giertychu.
W 1990 r., po powrocie do Polski, "Żbik" szykował nowe wydanie swojej książki. Niestety na wydawcę wybrano prof. Macieja Giertycha. Giertych zaśpiewał sobie kilka tysięcy dolarów na pokrycie kosztów wydania. Wydanie się opóźniało, Giertych mówił, że ma problemy i zażądał kolejnych kilku tysięcy dolarów. I nic. Książka nie wychodziła. Żebrowski przypadkiem dowiedział się, że cały jej nakład leży w drukarni w Krakowie i czeka na przemiał, bo Giertych nie opłacił druku. Wydanie zostało zrobione na odpierdol: najtańszy papier gazetowy, nędzna okładka, brak indeksów, poprawki autora gdzieś zginęły. Żbik po raz trzeci wyłożył pieniądze i uratował książkę a dochód z jej sprzedaży przeznaczył na domy dziecka. Pytanie: ile podobnych numerów Giertych zrobił w swoim życiu?
Żeby było bardziej ironicznie: istnieje na rynku Wydawnictwo Giertych. Tak, to wydawnictwo tych Giertychów. I wydają m.in. książki Macieja Giertycha o dinozaurach.
Właściwie to ich nazwisko powinno się pisać jako "Gertich". W XVI w. i XVII w. przedstawiciele rodu byli ważnymi osobami w społeczności Braci Czeskiej w Lesznie. Ta społeczność akurat mocno wspierała Szwedów w trakcie Potopu. Gertichowie współpracowali z Janem Amosem Komenskym, którego Jędrzej Giertych oskarżał później w swojej odrzuconej pracy doktorskiej o knucie rozbioru Polski i zniszczenia katolicyzmu. No cóż, w ostentacyjnym katolicyzmie Gertichów zawsze było coś marrańskiego...
***
Pamiętacie może jeszcze byłego kardynała Theodore'a McCarricka, wydalonego ze stanu duchownego za turbogejowsko-pedofilskie molestowanie? Koleś pojawiał się na propagandowych imprezach organizowanych przez chińską spółeczkę powiązaną z bezpieką ChRL. We władzach tej chińskiej spółeczki zasiadał Hunter Biden, syn zdemenciałego dziadzia będącego prezydentem USA.
McCarrick był świetnie ustosunkowany politycznie. Jak czytamy:
"Jako arcybiskup Waszyngtonu współpracował z administracją prezydenta Obamy, m.in. w kwestii stosunków amerykańsko-kubańskich. Miał świetne relacje – jak twierdził w jednym z listów przytoczonych w raporcie – z Joem Bidenem, kiedy był on senatorem i wiceprezydentem USA. McCarricka cenił Bill Clinton. Na przykład gdy w grudniu 2000 roku hierarcha otrzymał z rekomendacji amerykańskiego departamentu stanu nagrodę za obronę praw człowieka, w czasie uroczystości jej przyznania przemawiał osobiście właśnie Clinton. Chwalił zaangażowanie humanitarne McCarricka na świecie i wspominał, że w 1998 roku „był zaszczycony, że mógł go wysłać jako swojego przedstawiciela na rozmowy o wolności religii w Chinach”. Dziękował mu za „jego oddanie wszystkim dzieciom Bożym”."
No z tymi dziećmi to się Clintonowi żarcik udał...
***
Skoro już jestem ostrzegany, że mój blog jest "ściśle monitorowany przez służby", to mam dla czytających mnie funkcjonariuszy (wpisujcie departamenty!) małą podpowiedź:
Ambasadorem USA w Warszawie ma wkrótce zostać Mark Brzeziński, syn Zbigniewa Brzezińskiego (najbardziej przereklamowanego politologa w dziejach świata) i krewny ultraśmiecia Edwarda Benesza, agenta NKWD będącego prezydentem Czechosłowacji. Tak się jakoś dziwnie złożyło, że ekscelencja-ambasador brał kasę od Chińczyków za udział w ich propagandowych imprezach. Występował też w ich propagandowych mediach. Co więcej, chwalił się, że jego firma konsultingowa zapewnia dostęp do decydentów w Chinach i bazuje na "dobrych relacjach" jakie nawiązał jego ojciec z tamtejszą partyjną wierchuszką. Koleś może nie jest tak ekstrawagancki jak Hunter Biden, ale ma słabości, które można wykorzystać.
***
Joe Biden: Talibowie tego pożałują...
Dziennikarz: Panie prezydencie, czego pożałują?
Biden: Co czego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz