Ilustracja muzyczna: Iron Biden - One
Pamiętacie może jeszcze jak kilka miesięcy temu różni "eksperci" przekonywali, że rządy Bidena będą czasem odbudowy potęgi Ameryki? No cóż, okazali się oni po raz kolejny debilami. I już chyba tylko Witold Repetowicz wierzy w to, że Biden będzie libkowskim mesjaszem :)
Joe Biden został już nazwany "monumentalną porażką" w "The Telegraph", biją w niego z prawej i z lewej strony politycznego spektrum, a jego działania w Afganistanie są oceniane jeszcze gorzej niż działania Busha.
Żeby była jasność: decyzję o wycofaniu wojsk USA z Afganistanu uważam za słuszną a za błąd to, że siedziały tam one przez 20 lat próbując budować państwowość kraju, w którym niemal zawsze panowała anarchia. Nie uważam też talibów za szczególnie duże zagrożenie dla świata - jeśli komuś zagrażają to głównie samym Afgańczykom. (Swoje argumenty podałem w tym wpisie.)
Uważam jednak, że administracja Bidena przeprowadziła wycofanie się z Afganistanu w najgorszy możliwy sposób - chaotyczny, bezplanowy i tworzący wrażenie totalnej słabości USA. Trump słusznie stwierdził, że nie był to odwrót, tylko kapitulacja.
Naprawdę nie sądzę, by coś takiego mogło się wydarzyć za rządów poprzedniej administracji. Trump rozmawiając telefonicznie z przywódcą talibów, powiedział mu, że jeśli zrobią mu jakiś numer i złamią porozumienie pokojowe, to w pierwszej kolejności zmiecie z powierzchni ziemi jego wioskę. Trump miał opinię człowieka całkowicie nieobliczalnego - którą utwierdził zamieniając (ku rozpaczy różnych libków) gen. Sulejmaniego w mokrą plamę. Przywódcy talibów nigdy nie mogli być pewni, czy w momencie, gdy będą robić sobie konferencję prasową w pałacu prezydenckim w Kabulu, to "Orange Man" nie poślę im jakiejś rakiety. Afgańscy oficjele twierdzą teraz, że jeśliby Biden wstrzymał się z odwrotem o jeden miesiąc, to talibowie zmuszeni byliby do zawarcia porozumienia pokojowego na lepszych, bardziej kompromisowych warunkach.
Sam proces ewakuacji został przeprowadzony w sposób idiotyczny. Za czasów Trumpa, gdy wojska koalicji wycofywały się z jakiegoś posterunku na afgańskiej prowincji, to najpierw ewakuowały cywilów współpracujących z ich armią. Teraz zupełnie o tym nie pomyślano a Pentagon nie wie nawet ilu Amerykanów jest na terenie Afganistanu. Ewakuacja jest de facto na łasce talibów. Wystarczyłoby, że pokryliby pas startowy ostrzałem z moździerzy i cała operacja posypałaby się. Cudzoziemcy będący w Afganistanie są więc de facto zakładnikami, podobnie jak Afgańczycy próbujący dostać się na lotnisko. Biały Dom stwierdził, że nie ma planów ewakuacji Amerykanów spoza Kabulu. Świat obiegły dramatyczne ujęcia pokazujące Afgańczyków próbujących dostać się do amerykańskich samolotów i spadających z nich kilkaset metrów na ziemią.
Joe Biden spytany podczas wywiadu o te drastyczne filmy, odparł: Dajcie spokój, to było jakieś cztery, pięć dni temu! Twierdził też, że nikt nie zginął na lotnisku w Kabulu i że nie pamięta, by ktoś go ostrzegał, że afgańskie państwo tak szybko się załamie. Tymczasem ostrzegała go CIA, ostrzegał Pentagon a dyplomaci pisali do sekretarza stanu Anthony'ego Blinkena, że trzeba ewakuować wszystkich Amerykanów przed 1 sierpnia. Analitycy z CIA wysyłali do Białego Domu kolejne plany ewakuacji - wszystkie zostały olane. Dodatkowo administracja Bidena ułatwiła talibom zadanie odcinając afgańskie lotnictwo od wsparcia technicznego. Reakcja Białego Domu na kryzys w Afganistanie była opóźniona o jakieś 72 godziny. Teraz każda z frakcji zrzuca winę na inną. Biden miał się nie słuchać doradców, tylko Kamali. Kamala twierdzi zaś, że nie zajmowała się Afganistanem, bo jej uwagę zajęło trzęsienie ziemi na Haiti. Departament Stanu dodatkowo się ośmieszył wysyłając talibom list (podpisany również przez UE, Honduras, Macedonię Północną i kilka innych krajów), w którym wzywa ich do respektowania praw Afgańczyków.
Nic dziwnego więc, że talibowie trollują Bidena. Powinni mu jednak być wdzięczni, bo zostawił im kupę nowoczesnego sprzętu wojskowego.
Ilustracja muzyczna: Iron Biden - Hardwired
Biden twierdzi, że talibowie przeżywają teraz kryzys egzystencjalny. No zapewne tak, bo właśnie podbili niemal cały kraj i mają do przeprowadzenia krwawe czystki. Czeka też ich ciężka praca w postaci budowania koalicji politycznych - choćby z byłym prezydentem Hamidem Karzajem. Ruch mogą czekać też wewnętrzne podziały - bardziej anarchistyczne doły kontra wierchuszka (standard przy każdej rewolucji). Zaiste kryzys egzystencjalny. Ale to już nie są ci sami talibowie co w latach 1996-2001. Poszli oni trochę z duchem czasu, o czym świadczy choćby wygląd i wyposażenie żołnierzy ich jednostki specjalnej Badri 313 (na zdjęciu powyżej). Wyraźnie inspirowali się jakimś Blackwater.
Tak jak wspominałem, teraz afgański pierdzielnik będzie porządkowany przez Pakistan oraz przez Chiny. Niech sobie Chińczycy wydają tam miliardy i wysyłają wojska do ochrony budowanych dróg i kopalń odkrywkowych. Ciekawie zagrała tam też Turcja (muszę ją pochwalić, skoro Repetowicz pisze, że Erdogan jest moim "bossem" - szkoda tylko, że mi płaci w lirach tureckich) pozycjonując się jako pośrednik a zarazem sojusznik Pakistanu.
Sama utrata afgańskiego pierdzielnika przez USA nie jest aż taka straszna. Sposób w jaki Amerykanie stamtąd się wycofywali wywołał jednak wrażenie, że Ameryka jest słaba i rządzona przez zdemenciałego idiotę. Biden już został olany m.in. przez OPEC. To ośmieli też do działania Chiny, które już wysyłają sygnał do Tajwanu, że USA im nie pomogą. Tajwańczycy są jednak gotowi walczyć sami, czego Pekin nie rozumie i co może sprawić, że przesadzi on z prowokacjami zbrojnymi. Biden ostatnio powiedział, że USA będą bronić Tajwanu, co jednak zostało zdementowane i tylko powiększyło konfuzję. Na pewno USA będą miały utrudniony "zwrot ku Pacyfikowi". Rosja też będzie ośmielona słabością USA i może przetestować ich reakcję np. zajmując część czarnomorskiego wybrzeża Ukrainy. Paradoksalnie jednak sprawa Afganistanu może nieco przesunąć inwazję na Ukrainę. Rosja robi teraz dobrą minę do złej gry z Talibami, ale może się obawiać o sytuację na granicy Afganistanu z byłymi republikami sowieckimi. Rosyjska diaspora w tych republikach autentycznie się boi. Armia uzbecka czy kirgiska mogłaby sobie bowiem nie poradzić z talibami.
Naprawdę martwi mnie jednak, że Angela Merkel nie chce przyjąć do Niemiec co najmniej 1 mln Afgańczykom. Niemiecki system opieki społecznej, służba zdrowia i szkolnictwo na pewno by to wytrzymały. A miłośnicy tańczących chłopców bardzo wzbogaciliby tamtejszą społeczność LGBT.
Sami talibowie odnieśli bez wątpienia ogromne propagandowe zwycięstwo. Jeden z ich liderów triumfalnie przypominał w pałacu prezydenckim w Kabulu, że siedział osiem lat w Guantanamo i że doczekał się wygranej. Niezależnie jak długa i trudna będzie walka, niezależnie od tego jak silny jest przeciwnik, nigdy nie jesteś z góry skazany na klęskę. Talibowie mają więcej mądrości do przekazania niż hordy tych wszystkich coachów-szarlatanów. Zwycięstwo talibów jest też klęską liberalnej demokracji, ale paradoksalniejest zwycięstwem demokracji klasycznej. Według sondażu Pew, 99 proc. mieszkańców Afganistanu popiera przecież rządy prawa szariatu - czyli to co proponują im talibowie. Talibowie są na pewno okrutni i obskuranccy, ale nie odbiegają zbytnio od większości mieszkańców swojego kraju. Już są chwaleni za zaprowadzenie porządku na ulicach i powstrzymanie szabrowników od łupienia własności publicznej.
Z tego co obserwuję, talibowie mogą też zyskać sympatię prawicowych antysystemowców na Zachodzie. Nie sposób się nie uśmiechnąć, gdy się słyszy jak rzecznik talibów, pytany o wolność słowa, przypomina, że Facebook stosuje cenzurę polityczną. Nie da się ukryć, że liberalno-demokratyczne reżimy na Zachodzie przypominają coraz bardziej lustrzane oblicze talibów, z tymi swoimi fanaberiami ideologicznymi, cenzurą i seksualnymi obsesjami. Tak jak w 2001 r. wzywano do wojny przeciwko talibom, by "oswobodzić kobiety", tak talibowie mogą wzywać do dżihadu, by wyswobodzić zachodnich mężczyzn z tyranii feminizmu i marksizmu kulturowego. Być może więc alt-right uzna, że ci talibowie wcale nie są tacy źli...
Moim zdaniem talibowie popełniają jeden wielki błąd wizerunkowy. Niepotrzebnie wciskają kobiety w te kretyńskie burki. Lepiej żeby kazali im nosić przezroczyste lub cosplayowe ciuszki. Kawaii taliban szybko by się wówczas rozprzestrzeniał po świecie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz