sobota, 5 czerwca 2021

Operacja Trust - Kto kogo infiltrował?

 


Ilustracja muzyczna: KI Theory - Enjoy the Silence

Eksplorując temat relacji polsko-sowieckich w dwudziestoleciu międzywojennym sięgnąłem po książkę Marka Świerczka "Największa klęska polskiego wywiadu. Sowiecka operacja dezinformacyjna "Trust" 1921-1927". Przeczytałem ją z dużym zainteresowaniem, gdyż autor przytacza w niej olbrzymią liczbę mało znanych faktów i w ciekawy sposób je analizuje. Oczywiście reprezentuje on model "linearny" postrzegania tajnej historii mówiący, że były sobie złe i przebiegłe sowieckie tajne służby oraz ślepe i głupie służby świata zachodniego, które dały im się łatwo infiltrować i dezinformować. I takie wrażenie daje narracja Świerczka poświęcona "Trustowi". Pokazuje on, że Oddział II przed zamachem majowym był instytucją niedofinansowaną, posiadającą wielkie braki kadrowe i rządzoną przez dyletantów będących WROGAMI Piłsudskiego (Oddział II inwigilował wówczas Marszałka i jego otoczenie) a w totalitarnych realiach ZSRR  nie miał szans na prowadzenie klasycznej pracy wywiadowczej przeciwko Sowietom. Dał się więc złapać na lep dezinformacji w ramach "Trustu" - tajnej operacji sowieckiej, w ramach której Czeka/GPU/OGPU stworzyła lipną organizację monarchistyczną i przedstawiła ją jako ośmiornicę oplatającą bolszewicką Rosję. Sowieci za pośrednictwem Trustu sączyli na Zachód dezinformację mówiącą, że ZSRR, dzięki silnej opozycji wewnętrznej przechodzi przemiany i nie należy szykować przeciwko Sowietom interwencji zbrojnej. Oddział II odegrał w tej historii rolę służby, która przekazała wirusa Trustu wywiadom Francji i Wielkiej Brytanii. Byliśmy więc de facto pomocnikami Dzierżyńskiego w tej aferze. Tak obiecująca operacja została jednak w nieoczekiwany sposób zakończona - główny prowokator, posługujący się pseudonimem Edward Opperput - uciekł w 1927 r. do Finlandii a tam opowiedział o szczegółach prowokacji. Następnie uciekł znów do Rosji. 

Tyle oficjalnej narracji. A jak było naprawdę? Świerczek zwraca uwagę na to, że historię Trustu znamy głównie z dwóch źródeł: zeznań Opperputa (będących w części dezinformacją), późniejszych propagandowych publikacji KGB (również będących dezinformacją) oraz nielicznych opracowań funkcjonariuszy naszych służb. Sprawa ma więc wciąż wiele poważnych "dziur".

Świerczek przedstawia Trust na sposób klasyczny, jako wielki sukces sowieckich służb. Tylko co one de facto osiągnęły? Ich wygraną miało być przede wszystkim przyjęcie przez Zachód narracji o ZSRR przechodzącym pokojową ewolucję i rezygnacji z interwencji przeciwko Sowietom. Problem jednak w tym, że ta narracja jest fałszywa. Żadne państwo nie planowało bowiem w latach 20-tych interwencji przeciwko ZSRR. Europa podnosiła się po wojnie, Stany poszły w izolacjonizm, Japonia uznała, że nie zdoła połknąć Syberii... Sam ZSRR był  wówczas zbyt słaby, by wszczynać wojny. Zachodni kapitaliści bili się natomiast o dostęp do rynku sowieckiego. Trust sprzedawał więc narrację, która była bardzo wygodna dla wszystkich.

Świerczek niejako przeczy dogmatowi o udanej dezinformacji Trustu przypominając, że w 1927 r. nagle załamały się stosunki brytyjsko-sowieckie. Brytyjska policja dokonała wówczas rajdu na Arcos, czyli jedną z sowieckich organizacji przykrycia w Wielkiej Brytanii, zdobywając dowody na wsparcie sowieckich tajnych służb dla radykalnych związków zawodowych i innych wywrotowców. Do serii wpadek wywiadu sowieckiego doszło też w: Polsce, Francji, Szwajcarii, Austrii, Turcji i w Chinach. Według Świerczka, m.in. to skłoniło Sowietów do widowiskowego zamknięcia operacji "Trust". Świerczek nie analizuje jednak, jak na koniec tej operacji mogła wpłynąć śmierć Dzierżyńskiego.

Funkcjonuje mit mówiący, że na prowokatorskiej działalności Trustu poznał się marszałek Piłsudski, po tym gdy mu dostarczono lipne sowieckie plany mobilizacyjne. Tak naprawdę, to analitycy Oddziału II szybko dostrzegli, że dostarczony im plan mobilizacyjny to fałszywka i skarcili za to prowokatorów Trustu. Oni odpowiedzieli, że sami zostali wprowadzeni w błąd przez swoje źródło. Do informacji z Trustu jak widać nie podchodziliśmy bezkrytycznie.


Nie ulega wątpliwości, że największą ofiarą Trustu była rosyjska emigracja monarchistyczna. Jej przedstawiciele często w kontaktach z "wysłannikami konspiracji z Rosji" zachowywali się jak ludzie skrajnie naiwni, wręcz upośledzeni umysłowo. No cóż, o poziomie białogwardyjskich kadr świadczy choćby to, że w czasie gdy armia Denikina ewakuowała się z Noworosyjska, to jej przedstawiciele grozili Polsce "konsekwencjami" za decyzję o zburzeniu prawosławnego soboru na Placu Saskim w Warszawie. O ile jednak zachowania monarchistycznych emigrantów można łatwo wytłumaczyć ich ciężką głupotą i alkoholizmem, to jak wyjaśnić to, że na lep ordynarnej prowokacji dał się złapać Borys Sawinkow, weteran antycarskiej, socjalistycznej konspiracji? Świerczek przytacza opinię chorążego Władysław Michniewicza, jednego z funkcjonariuszy Oddziału II, który przejrzał Trust. Michniewicz uważał, że Sawinkow przeszedł na stronę Sowietów. 

W ramach Trustu zwabiono do ZSRR i zabito również brytyjskiego superagenta Sidneya Reilly'ego. Problem w tym, że ten superagent był drobnym oszustem, szpiegowskim nieudacznikiem i wariatem, który czasem podawał się za Jezusa Chrystusa. W 1918 r. dał się już Dzierżyńskiemu wplątać w prowokację z łotewskim puczem na Kremlu. Angażowanie go przez brytyjskie służby do kontaktów z Trustem zakrawało na ciężki idiotyzm decydentów z MI6.

O tym jak grubymi nićmi była szyta sowiecka prowokacja może świadczyć to, kogo wyznaczono jako łącznika Trustu początkowo z estońskimi a później z polskimi tajnymi służbami. Emisariuszem "podziemnej rosyjskiej organizacji monarchistycznej" został człowiek ostentacyjnie posługujący się pseudonimem "Polak"! Do tego, choć posługiwał się paszportem z rosyjskim nazwiskiem, to mówił po rosyjsku z wyraźnym polskim akcentem. Tym człowiekiem był porucznik Wiktor Steckiewicz - były szef siatki POW w Piotrogrodzie! Steckiewicz został aresztowany przez Czeka w 1920 r. i po tym jak porozmawiał z nim sam Feliks Dzierżyński, przeszedł na służbę Czeka wraz z całą swoją siatką. Były więzień Czeka, polski szpieg, został wysokiej rangi funkcjonariuszem tej służby i architektem operacji "Trust". W warunkach bolszewickiej paranoi, do czegoś takiego nie powinno nigdy dojść. 



Steckiewicz zainicjował "Trust" spotykając się w Tallinie z Wiktorem Drymmerem, oficerem Oddziału II i pomocnikiem polskiego attache wojskowego. Drymmer był wcześniej szefem POW w Siedlcach i dobrze znał się ze Steckiewiczem z tej organizacji. Sam to później przyznał w swoich wspomnieniach, opisując jak w 1929 r. Steckiewicz zagadał do niego w teatrze w Moskwie wspominając byłego przełożonego z POW. Świerczek przytomnie zauważa, że to olbrzymia anomalia. Sowieci posłali bowiem na spotkanie z Drymmerem jego znajomego udającego wysłannika rosyjskiej organizacji monarchistycznej. To groziło całkowitą plajtą tajnej operacji już na wstępie. Drymmer jednak oficjalnie udaje, że nie zna Steckiewicza i rekomenduje zwierzchnikom kontakty z Trustem. Świerczek stawia więc tezę, że Drymmer pracował dla sowieckich tajnych służb. Ale moim zdaniem to wszystkiego nie tłumaczy. Jak to bowiem się stało, że Dzierżyński tak zaufał Steckiewiczowi, by prowadził on supertajną operację? Było też ryzyko, że Steckiewicz zostanie przypadkowo rozpoznany przez jakiegoś innego polskiego oficera. I co wtedy?

Drymmer miał zresztą talent do dziwnych spotkań. W Moskwie przypadkiem natknął się na ulicy na pułkownika Wiktora Witkowskiego-Marczewskiego - innego oficera POW, którzy przeszedł na stronę Sowietów i został drugim z głównych architektów Trustu. Witkowski-Marczewski pokazał wówczas Drymmerowi... zdjęcie Piłsudskiego. Coś za dużo tych przypadków...

Sprawa robi się jeszcze dziwniejsza, gdy przyjrzymy się pracy funkcjonariuszy Oddziału II oddelegowanych do Moskwy jako łącznicy z Trustem. Trzech z nich - w tym Michniewicz - zostało odwołanych po paru miesiącach do Warszawy, bo nabrali podejrzeń dotyczących Trustu. Szybko się orientowali, że cała sprawa to lipa a w ZSRR nie ma żadnej monarchistycznej ośmiornicy prowadzącej na wpół jawną działalność. Czwarty z tych łączników - rotmistrz Niedziński - wysyłał do Warszawy straszliwie naiwne raporty dotyczące Trustu. I przebywał w Moskwie najdłużej - od 1924 r. do 1927 r. A później został... szefem Wydziału "Wschód" Oddziału II! Awansowano go po tym jak już prowokacja Trust wyszła na jaw!

Ciekawym tropem podanym przez Świerczka jest to, że Oddział II dostarczał do moskiewskiej placówki kokainę, którą handlował z Trustem. Z wielu relacji wiemy, że w Czeka/GPU/OGPU był duży popyt na kokainę, która też trafiała do oficjeli z Kremla. Wątek mówiący o tym, że Oddział II zorganizował szlak narkotykowy do Moskwy jest więc bardzo interesującą sprawą wymagającą dalszych badań. Być może jacyś nasi znani generałowie zaangażowali się w ten biznes.



Michniewicz w swojej książce "Wielki bluff sowiecki" oskarża o bycie sowieckimi kretami - swojego zwierzchnika płka Michała Talikowskiego i Jerzego Niezbrzyckiego, w latach 1932-1939, szefa Wydziału "Wschód". Świerczek obala jednak te twierdzenia, sugerując, że Talikowski był po prostu nieudolny - choć są przekazy o jego sukcesach w budowie wywiadu głębokiego w ZSRR, a Niezbrzycki nie miał nic wspólnego z Trustem - poza tym, że zajmował się on później tą sprawą publicystycznie.




Zagadka Trustu pogłębia się, gdy analizujemy sprawę płka Bolesława Kontryma. Kontrym to były żołnierz II Korpusu Polskiego w Rosji, który próbując się dostać do Murmańska wpadł w łapy Sowietów. Został wcielony do Armii Czerwonej, gdzie dosłużył się stopnia kombryga, dowodził dywizją i dostał dwa Ordery Czerwonego Sztandaru. W 1922 r. nawiązał on kontakty z polskim wywiadem w Moskwie i uciekł do Polski. Świerczek przytacza jednak dokumenty mówiące, że Kontrym był w latach 1921-1922 współpracownikiem sowieckiego wywiadu wojskowego oraz poszlaki łączące go z Trustem. Wiele mówi to, że po dezercji z Armii Czerwonej nie pozbawiono go orderów i stopni wojskowych a jego brat Konstanty nadal robił karierę sowieckiego generała. Kontrym dzielnie później służył w Straży Granicznej i policji walcząc z komunistami. Był też cichociemnym, powstańcem warszawskim i żołnierzem PSZ na Zachodzie. Po powrocie do Polski, w 1948 r. został aresztowany, poddany torturom i zabity. Ubecy chcieli od niego wyciągnąć informacje o wtyczkach polskiej policji w KPP. Czyżby tylko o to im chodziło?


Historia ta robi się jeszcze dziwniejsza, gdy przyglądamy się tego jak rozliczono aferę "Trustu" w II RP. W Oddziale II powołano komisję pod kierownictwem pułkownika Ludwika Bociańskiego - człowieka o pięknej, patriotycznej biografii. W komisji zasiadał m.in. Tadeusz Schaetzel, były szef sztabu POW w Kijowie, zasłużony oficer wywiadu i dyplomata oraz Stefan Mayer - inna legenda polskiego wywiadu (człowiek, który pierwszy wyraził podejrzenia wobec Trustu). Hardkorowi piłsudczycy o nieposzlakowanej opinii. Można było się spodziewać, że totalnie zjadą kierownictwo Oddziału II z czasów durnej sejmokracji. Nic takiego się jednak nie stało. Jako jedynego winnego wpadki z Trustem wskazali... płka Ignacego Matuszewskiego, szefa Oddziału II w latach 1920-1923 r., jednego z architektów zwycięstwa w wojnie 1920 r. Zarzucono mu... zbytnią rusofilię.



Im głębiej wchodzimy w sprawę "Trustu", tym mniej ma ona sensu. Chyba, że zerwiemy z paradygmatem linearnym i przyjmiemy model "kopulujących ośmiornic", czyli spisków nakładających się na spiski. W tym modelu Oddział II był tylko wydmuszką - prawdziwa rozgrywka odbywała się kanałami nieoficjalnymi, takimi jak Drymmer-Steckiewicz. A infiltracja nie była jednostronna. Kluczem do tego jest moja seria Archanioł, a szczególnie odcinek poświęcony Dzierżyńskiemu. Przypominam: w czasie gdy Piłsudski mieszkał w Sulejówku i w Belwederze, mieszkała tam również Aldona Bułhak siostra  Dzierżyńskiego, który utrzymywał z nią cały czas kontakt korespondencyjny. Była matką jednego z adiutantów Marszałka. Piłsudski był zresztą dalekim kuzynem założyciela Czeka. Dzierżyński dwukrotnie uratował życie Piłsudskiemu, torpedując plany zamachów a także pozwalał Kazimierzowi Pużakowi i matce Jadwigi Sosnkowskiej wyciągać Polaków z więzień Czeka. To dzięki niemu wyszedł z więzienia m.in. płk Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Warto więc odwrócić pytanie: kto kogo naprawdę infiltrował?

***

Do książki Świerczka jeszcze wrócę, kontynuując temat w następnym wpisie poświęconym temu jak endecy, peeselowcy, socjaliści oraz inni chujowi jak barszcz dupokraci niszczyli polską armię przed majem 1926 r. 

Uprzedzając pytania o nową koalicję w Izraelu: ta postpolityczna koalicja od islamistów po żydowskich nacjonalistów ma na celu tylko odsunąć Netanjahu od władzy. Nie ma żadnej gwarancji przetrwania dłuższego niż rok. A to oznacza, że Izrael może być nadal zajęty sam sobą i resztą bliskowschodniego pierdzielnika, co dla nas jest dobrym scenariuszem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz