sobota, 20 kwietnia 2019

Płonąca katedra

 Ilustracja muzyczna: Indila - Dernier Danse






Pożar paryskiej katedry Notre Dame to z pewnością wielki symbol. Jak słusznie jednak zauważył Chehelmut nie tyle upadku dawnej "katolickiej" Francji (bo ten upadek był procesem trwającym etapami od XVIII w. - ale też przerywanym chwilami wielkości, takimi jak epopeja napoleońska czy budowa imperium kolonialnego), co raczej podzwonnym dla tej "pierwszej córy Kościoła". No cóż, nie będę się na ten temat wyzłośliwiał, ani jojczył nad "upadkiem cywilizacji łacińskiej". Mam tylko takie wrażenie, że to francuski 11 września.



Oczywiście pożar mógł być spowodowany niechlujstwem pracowników remontujących katedrę. Ponoć podobne incydenty już się wcześniej zdarzały a rozmiłowane w regulacjach państwo francuskie (które mocno skąpi pieniądze na ochronę zabytków) jakoś nie potrafi wyegzekwować podstawowych norm bezpieczeństwa przy tego typu przedsięwzięciach. Różnego rodzaju firemki-krzaki zatrudniające po taniości nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej mają tam sporą niszę do rozwoju.

Jeśli jednak pożar wywołano celowo (były trudne do zweryfikowania doniesienia, że rozpoczął się on w dwóch miejscach), to zapewne francuskie władze sprawę zatuszują dla "dobra pokoju społecznego".  I podobnie jak w przypadku Smoleńska, wersję o "wypadku" zaczęto forsować od samego początku.  Teorie o celowym podpaleniu są zaś tłumione nawet w amerykańskich, konserwatywnych mediach. 

 No cóż, w 2016 r. przyłapano Państwo Islamskie na próbie dokonania zamachu bombowego na katedrę Notre Dame.  Część muzułmanów na pewno świętowała - choćby w necie - pożar katedry. Christopher Hale, publicysta "Time" napisał na Twitterze, że znajomy jezuita powiedział mu, że usłyszał od pracowników katedry, że ogień został podłożony celowo.   Były główny inspektor francuskich zabytków twierdzi, że 800 letnie, wielkie dębowe belki same z siebie nie palą się tak szybko. Wątpi on również w teorię o zapaleniu się dachu katedry od iskry elektrycznej. Instalację elektryczną wymieniano tam w latach 90. Pożar zaczął się na długo po tym jak robotnicy zeszli z rusztowań. W sieci krąży za to film pokazujący jak przed wybuchem pożaru (po 17:00, chyba że kamera jeszcze wskazywała czas zimowy) ktoś chodzi po dachu i w pewnym momencie widać na wysokości jego rąk krótki błysk.



Alarm przeciwpożarowy w Notre Dame odezwał się o godzinie 18:20. O 18:35 policja ewakuowała uczestników mszy św. w katedrze, bez podania przyczyn. Źródła pożaru nie znaleziono. Aż o 18:50 ogień zaczął ogarniać dach.

Tak się dziwnym trafem złożyło, że na luksusowym statku na Sekwanie bawił się wówczas z przyjaciółmi Michelle Obama. I później z dużym zdziwieniem obserwował płonącą katedrę.

Tak się składa, że przez Francję przetacza się fala podpaleń i profanacji zabytkowych kościołów.     Jak stwierdził pewien francuski dziennikarz: są profanowane dwa kościoły dziennie a władze - w tym władze kościelne - mają to gdzieś. Ataki te przypisywane są radykalnie lewicowym pojebom, feminazistkom czy narkomanom. I często mają charakter wyraźnej, satanistycznej profanacji. (Równolegle do tego, atakowane są synagogi i żydowskie cmentarze, ale tutaj sprawcy są raczej oczywiści - i mają pochodzenie bliskowschodnie lub północnoafrykańskie.) Kojarzy mi się to z podpaleniem w 1997 r. kaplicy w Turynie, w której przechowywano Całun. (Oficjalnie pożar ten jest wciąż "tajemnicą". Nieoficjalnie w grę wchodziła bomba zapalająca. ) Tak jak wówczas Całun został ocalony przez bohaterskiego strażaka, tak teraz domniemane relikwie Korony Cierniowej zostały uratowane przez tradsowskiego kapelana paryskich strażaków (udzielającego absolucji ofiarom masakry w Bataclan).

Chehelmucie - pilnuj więc Świętokrzyskich Relikwii Krzyża. 

***

O głupocie Jasia Kapeli krążą od dawna legendy. Gostek cały czas jednak udowadnia, że są one prawdziwe. Kiedyś wymyśliłem zarys scenariusza będącego parodią "Matki Królów". Jaś Kapela zostaje w nim zadenuncjowany Sławomirowi Sierakowskiemu przez Cezarego Michalskiego jako ten, który postawił kloca w pisuarze Świetlicy Krytyki Politycznej. Oczywiście kloca postawił Michalski, ale nie przeszkodziło mu to popełnić długaśnego eseju, w którym oskarżając Kapelę o tę defekacyjną zbrodnię nazwał go "kontynuatorem polityki historycznej Lecha Kaczyńskiego, homofobem, alt-rightowcem, sanacyjnym i hitlerowskim agentem, rewizjonistą, trockistą i titowskim sprzedawczykiem". Jaś Kapela był później zmuszany do samokrytyki i publicznie upokarzany w stylu chińskim. Wilhem Sasnal namalował mural, na którym Jaś Kapela w mundurze generała Franco, spoglądając na klucz bombowców na niebie, wcina kloca. Młodszy brat Jasia Kapeli (nie wiem, czy go ma...) musi się go wyrzec podczas apelu w Multikulturowym Gimnazjum im. Jacka Kuronia. Jaś Kapela zostaje potem zamęczony w więzieniu przez zboczonych niemieckich, turobogejowskich antifiarzy. W protokole zapisano, że nadział się odbytem na metalowe ogrodzenie podczas próby ucieczki. W ostatniej scenie filmu Cezary Michalski snuje się po podwórkach Powiśla i widzi jak mama Jasia Kapeli modli się pod kapliczką. Spogląda na nią z pogardą, ale ma lekkie wyrzuty sumienia...

***

Gdy okazało się, że raport prokuratora Roberta Muellera okazał się bardzo korzystny dla Trumpa (przyznano w nim, że nie ma żadnych dowodów na związki jego kampanii z Rosją ani na obstrukcję sprawiedliwości przez prezydenta), to zastanawiałem się, czy to oznacza, że Trump poszedł na jakąś nieformalną ugodę z Głębokim Państwem. Sygnałem, że do takiej ugody mogło dojść był wybór Williama Barra na prokuratora generalnego. Barr był zastępcą prokuratora generalnego już za Busha seniora. I jest też dobrym znajomym... Roberta Muellera.



Nie zdziwiło mnie więc, gdy Trump powiedział, że "nic nie wie o WikiLeaks" i umył ręce od sprawy Assange'a. Może i Assange pomógł mu wygrać wybory, ale wielokrotnie naruszył interesy Imperium. (Assange wychował się w dziwacznej, neonazistowskiej sekcie. Prywatnie ponoć uważał, że władzę Waszyngtonu należy złamać. Wolał Trumpa od Hillary, gdyż uważał Clintonową za "socjopatkę", które wywoła szereg nowych wojen.)  Wypowiedzi Pence'a, Pompeo i innych przedstawicieli republikańskiego establiszmentu nie zostawiały wątpliwości, że chcą uciszyć szefa WikiLeaks. Chcą go więc wsadzić do więzienia za "próbę załamania hasła" do komputera z Departamentu Obrony. Oskarżenie opiera się na jednej sugestii, która padła podczas wymiany zdań przez komunikator internetowy pomiędzy Assangem a Bradleyem Manningiem.




Na pewno Assange zrobił poważny błąd antagonizując prezydenta Ekwadoru Lenina (!) Moreno. Ekwador dostał w zamian umowę handlową z USA, co wskazuje, że Amerykanom bardzo zależało na Assange'u.  Teraz ekwadorskie władze twierdzą, że doktor Targalski Assange szpiegował personel ambasady za pomocą swojego flerkena kota. Zobaczymy, czy WikiLeaks dokona jakiegoś awaryjnego zrzutu dokumentów...

***

Gdy byłem w Tajlandii bardzo podobała mi się obfitość obiektów kultu buddyjskiego w tamtejszych miastach i na prowincji. Buddyjskie ołtarzyki były nawet w salonach masażu :) W Japonii podoba mi się wykorzystanie motywów szintoistycznych w popkulturze i popularność szintoistycznych amuletów. W Libanie mój podziw budziło to, że na terenach chrześcijańskich często widziało się wizerunki św. Charbela i Matki Boskiej. W Izraelu lubiłem to, że przy framugach drzwi są mezuzy. Obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej świadczy o tym, że naród nie odcina się od swoich korzeni kulturowych a także o tym, że miejscowi ludzie (a przynajmniej część z nich) myśli o sprawach ponadnaturalnych. Jeśli kogoś symbole religijne obrażają - obojętnie jakiej religii (no poza satanizmem i podobnymi pojebanymi sektami) - to oznacza, że jest żałosną ciotą. Tolerancja nie powinna oznaczać orwellowskiego czyszczenia historii i kultury z rzeczy, które mogą razić liberalnych zamordystów. W imię tolerancji z zaciekawieniem zwiedzam meczet czy synagogę, choć ostro krytykuje islam i judaizm. Odwiedzam i buddyjską świątynię, i sikhijską gurudwarę i rodzimowierczy chram. Liberalny zamordyzm żadnej tolerancji jednak nie uznaje. Co najwyżej strach wymuszający polityczną poprawność. Zależy mu zrównaniu z ziemią wszelkiej autentycznej różnorodności i zastąpieniu jej podszytą hipokryzją, plastikową tolerancją na pokaz.

Jan Paweł II powiedział kiedyś, że demokracja bez wartości zamienia się w zakamuflowany totalitaryzm. Chyba dopiero teraz w pełni rozumiemy jego słowa.

Będąc w Libanie usłyszałem od falangistowskiego weterana, że w czasach współczesnych Jezus zapewne wziął by do ręki karabin maszynowy i walczył.
Być może więc wizja Jezusa z trailera "Iron Sky 2", strzelającego z dwóch karabinów maszynowych przy muzyce Leibacha, jest prawdziwsza niż myślimy?



***




Czytelnikom mojego bloga życzę więc szczęśliwych świąt Wielkiej Nocy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz