sobota, 9 marca 2019

Restituta: Profesor Jajeczny



Stworzonymi przez niego pojęciami posługuje się w Polsce znaczna część prawicy i centroprawicy. Powołują się na niego tak różne osoby z różnych stron politycznych barykad. Do jego myśli odwołać się potrafi i piłsudczyk Romuald Szeremietiew, i dupoprawicowiec Marek Jurek, i przedstawiciel madaoprawicy Janek Bodakowski i takie kreatury jak Radek Sikorski czy Stefan Niesiołowski. Jest świeckim świętym prawej strony i szerokiego obozu narodowego. Jest nim, mimo tego, że w pewnym okresie swojego życia sprzeciwiał się niepodległości Polski. Feliks Koneczny - "wielki historiozof", "pogromca turańszczyzny" i piewca cywilizacji łacińskiej (zwanej przez Chehelmuta "syfilizacją judeo-łacińską).

Ilustracja muzyczna: Ryoshu - Last Yeager

Analizując jego twórczość, zazwyczaj pomija się okres przed pierwszą wojną światową, gdy był redaktorem naczelnym miesięcznika "Świat słowiański". W miesięczniku tym opublikowano wiele ciekawych artykułów, które współcześni turbochrześcijańscy apologeci Konecznego odrzuciliby ze wstrętem ze względu na pojawiające się w nich treści turbosłowiańskie. Okres ten jest jednak pomijany przede wszystkim na ówczesne, bardzo głębokie rusofilstwo Konecznego. Jak czytamy:



''Koneczny akcentował jako rzecz niepodważalną łączność Królestwa z Rosją, integralność państwa i znaczenie unormowania wzajemnych stosunków nie tylko jako naprawę krzywd dziejowych, ale przede wszystkim jako czynnik stymulujący dalsze procesy rozwojowe w Rosji i wzmacniający jej pozycję na arenie międzynarodowej. Tak więc w ujęciu Konecznego nadanie autonomii Królestwu to odnowienie unii polsko-rosyjskiej, unii niezbędnej dla obu narodów. Rosja — pisał w jednym z artykułów — musi dążyć na zachód, a my również musimy dążyć na wschód; oni potrzebują być w Europie, a my mieć pole działania kulturalnego i ekonomicznego. Ci, którzy są pomiędzy nami, Litwini i Rusini, byliby jak w kleszczach, w razie zupełnego rozdziału politycznego Polski od Rosji. Wszystkie te zagadnienia dadzą się załatwić tylko poprzez wspólną państwowość na całej sarmackiej równinie. Wiedziano o tym już w XVI wieku. [...] A więc nawet na wypadek upadku imperium rosyjskiego należy trzymać się rosyjskiej państwowości, celem przetworzenia jej na wspólną. [...] W swoim artykule Koneczny powoływał się na koncepcję polityczną Aleksandra Wielopolskiego i Włodzimierza Spasowicza, a także przypominał teorię Jerzego Moszyńskiego, upatrującego w Polsce łącznika cywilizacyjnego Azji i Europy, Rosji i Zachodu. Dla naszego autora niepodległość Polski mogła być przeszkodą w spełnieniu jej misji odrodzenia Słowiańszczyzny Wschodniej. Przypominając koncepcję unii z Rosją, powoływał się Koneczny na poglądy Moszyńskiego, który nawoływał do zgody Polaków, związku cerkwi rosyjskiej z głową Kościoła katolickiego, związku politycznego Rosji i Austrii."

Wspomniany tam Jerzy Moszyński był człowiekiem przekonanym, że Polska nie powinna odzyskać niepodległości. " Nadzieję pokładał w utworzeniu z Rosją jednego państwa słowiańskiego.(...) Wielokrotnie próbował utworzyć stronnictwo katolickie. Krytykował polskich konserwatystów za fałsz, wyparcie się wiary i niechęć wobec Rosji (Myśl polityczna z księgi dziejów, cierpień i pracy, 1894–1895). Oni natomiast, poinstruowani przez Stanisława Koźmiana, zawiązali zmowę milczenia i nie komentowali prac Moszyńskiego na łamach publikowanych przez siebie pism"



 Jak dalej czytamy: "Koneczny uważał, że przyjęcie zasad neosłowiańskich przez Rosję spowoduję zmianę jej polityki zagranicznej w kierunku antyniemieckim i w efekcie doprowadzi do rozerwania sojuszu Rzeszy Niemieckiej z państwem austro-węgierskim na rzecz związku tego ostatniego z Rosją i dalej Francją i Anglią. Wszystko zależało od tego, na ile uda się w samej Rosji zmniejszyć i wyeliminować wpływy pruskie, by w konsekwencji doprowadziło to do odrodzenia się jej w duchu słowiańskim, czyli, w jego rozumieniu, antyniemieckim. Z drugiej strony szanse powodzenia zależne były od konsolidacji państwa austriackiego wokół programu słowiańskiego i obalenia dualizmu węgiersko-niemieckiego."



Koncepcje te okazały się całkowicie nierealne. Rozczarowany postawą Rosji Koneczny zmienił więc front o 180 stopni i tuż przed pierwszą wojną światową stał się lojalistą CK-Monarchii. (Opis jego ewolucji jest przedstawiony na tym wykładzie.) Inna sprawa, że ciężko było być rusofilem u zarania I wojny światowej w Galicji. Można było trafić do obozu koncentracyjnego w Talerhofie czy na szubienicę...

W 1913 r. wygłosił wykład, którym wskazywał, że chodzi mu przede wszystkim o reorganizację Austro-Węgier, tak by stały się państwem Austro-Słowiańskim. W trakcie tej prelekcji powiedział wiele bardzo ciekawych rzeczy, ale też trochę kuriozów. Mówił wówczas m.in.:



""Sojusz prusko-madjarski, wymierzony w gruncie rzeczy przeciw Austryi (Cislitawii), dotyka w najbrutalniejszy sposób interesów polskich. Toteż nasz własny polski interes sprawia, że jesteśmy stroną interesowaną w złamaniu hegemonii madjarskiej na Węgrzech, a to tembardziej, że polityka ekonomiczna madjarska mieści w swym programie wyniszczenie materyalne Galicyi. (...)
Tu, w Austryi, prawdziwy warstat tej roboty politycznej. Nie Rosya, lecz austryaccy Słowianie są faktycznymi idei słowiańskiej sternikami i wykonawcami. Nowy okres rozkwitu państwa Habsburgów może nastać tylko przez zniesienie dualizmu i przyjęcie polityki słowiańskiej. O politycznem ciążeniu Słowian austryackich do Rosyi (z wyjątkiem „Rosyan galicyjskich) niema już mowy. Pewne zakłopotanie Wiednia udziałem Polaków w ruchu słowiańskim jest nader pocieszającym objawem, bo po zakłopotaniu musi przyjść – zastanowienie. I tu spada na nas zadanie, żeby przekonać Wiedeń do idei słowiańskiej, a samym zapewnić sobie zawczasu rolę odpowiednią w reorganizacyi monarchii, żeby nie spaść na szary koniec przy zmianie ustroju Austryi.(...) A gdy Austrya zdecyduje się wreszcie na politykę słowiańską, cóż mają na tę chwilę w programie swym nasi więksi od Mickiewicza patryoci? Może urządzić z Madjarami powstanie przeciw dynastyi? Może przyłączyć Galicyę do Węgier? – Zapewne, królestwo syonistyczne byłoby od razu gotowe!""



W międzyczasie Koneczny wykuwał swoją teorię o cywilizacjach. Zadanie miał o tyle ułatwione, że sporą jej część zerżnął od Rosjanina Nikołaja Danilewskiego, głównego teoretyka panslawizmu. Dokonał tylko pewnych modyfikacji i odwrócił kilka tez tego badacza. M.in. rozbił syfilizację łacińsko-germańską na cywilizację łacińską i niemiecką wersję cywilizacji bizantyńskiej a cywilizację słowiańską podzielił dobrą, zachodniosłowiańską wersję syfilizacji judeo-łacińskiej oraz złą, cywilizację turańską. Przedstawiciele akademickich elit II RP szybko jednak wyczuli hucpę w pracach Konecznego i posypały się ich ostre recenzje. Jak czytamy:

"Chodynicki ogłosił bardzo obszerną i krytyczną recenzję w 1930 roku na łamach „Kwartalnika Historycznego”. Postawił Konecznemu cztery podstawowe zarzuty: 1) brak należytej znajomości języka rosyjskiego, co fatalnie wpłynęło na interpretację źródeł ruskich; 2) nieścisłość w terminologii i używaniu pojęć; 3) niedostateczne uwzględnienie literatury polskiej i rosyjskiej; 4) dowolność wniosków, podawanych najczęściej bez uzasadnienia lub słabo umotywowanych. [...] Przechodząc do omawiania cywilizacji turańskiej, Chodynicki twierdził, że sama nazwa jest zupełnie błędna, a opiera się na mylnej teorii Maxa Müllera z połowy XIX wieku o językach turańskich. Teoria ta została przez lingwistów dawno zarzucona. Koneczny wprost zapytany, co rozumie pod tym terminem odpowiedział, że pisze tylko dla znawców przedmiotu, do których recenzent nie należy. Na koniec Chodynicki z bólem zaznaczał, że w kulturalnej polemice pewnych słów się nie używa : ''Nie reaguję na nie silniej ze względu na sędziwy wiek autora, oraz na jego niewątpliwe zasługi naukowe w pierwszej epoce jego twórczości. [...] Słusznie pisał prof. Koneczny, że bez badań źródłowych i ścisłego stwierdzenia i określenia faktów, cała nauka zawisłaby w powietrzu, zmieniając się w krótkim czasie na indywidualne pomysły, złożone z dowolnych domysłów. Ostatnie prace prof. Konecznego całkowicie potwierdzają ten pogląd. Wprawdzie autor cytuje źródła, lecz służą one tylko za kanwę, na której snuje swe historiozoficzne poglądy i do nich źródła nagina. Za młodości mej — pisze prof. Koneczny — ostrzegano mnie przed historiozofią, jako przed zarazą, która może wyjałowić mózg frazesami i zmarnować zmysł historyczny w badaczu przeszłości. Jaka szkoda, że prof. Koneczny nie poszedł za radą swych mistrzów.'' [...] Termin cywilizacja turańska nie był oryginalnym pomysłem Konecznego. Nawiązał on do pomysłu uczonego niemieckiego Maxa Miillera, który posługiwał się nim w połowie XIX wieku w rozważaniach językoznawczych. Od niego przejął go Franciszek Henryk Duchiński, który w swych zasadach dziejów Polski Moskwę nazwał turańską. Kazimierz Chodynicki sugerował daleko idące podobieństwa między tokiem wywodów historiozoficznych Konecznego, a wcześniejszą o kilkadziesiąt lat pracą Duchińskiego.''

(Dodajmy, że Koneczny naprawdę po łebkach potraktował w swoich pracach cywilizacje pozaeuropejskie: arabską, indyjską i chińską. Dwie ostatnie są zaś przecież starsze od judeo-łacińskiej i przy tym niezwykle bogate. Ale widać, nie miał od kogo przepisywać...)


Koneczny w środowiskach naukowych II RP znajdował się wyraźnie na uboczu. Jego krytyka obozu piłsudczykowskiego (któremu zarzucał turanizm) zwróciła na niego uwagę endecji, ale on sam od niej się dystansował. Bliżej mu było do środowisk związanych z gen. Sikorskim (też dawnym austriackim lojalistą). Wielkim paradoksem było to, że ten turbokatolik kumał się z tą masońską gromadą. W czasie drugiej wojny światowej jako sympatyk chadecko-"masońskiego" Stronnictwa Pracy  miał się znaleźć w strukturach organizacji konspiracyjnej Unia,  do której należał m.in. młody (papież) aktor Karol Wojtyła a którą kierował Jerzy Braun , stryj ojca Grzegorza Brauna. (Oczywiście nie mam nic przeciwko organizacji Unia. Była ona bardzo zasłużona i patriotyczna. Chce tylko zwrócić uwagę na to jakie paradoksy mogą kryć różnego rodzaju związki biograficzne. Sam Jerzy Braun miał też życiorys pełen paradoksów. Choć był straszliwie torturowany przez UB - stracił oko i wszystkie zęby - to w latach 1964-1971 był kontaktem operacyjnym SB w Rzymie.) Feliks Koneczny zmarł w 1949 r. śmiercią naturalną. UB jakoś średnio się interesowało tym "wielkim historiografem", choć np. grób takiego Ferdynanda Ossendowskiego rozkopano w styczniu 1945 r., by sprawdzić czy rzeczywiście zmarł.

O pracach Konecznego pewnie by pamiętali obecnie tylko specjaliści, gdyby nie dwóch ludzi: Jędrzej Giertych i Józef Kossecki. Znany sowietofil Giertych wywiózł prace Konecznego z PRL i rozpowszechnił je na emigracji. Równolegle w PRL rozprowadzał je i rozwijał Kossecki -  niezwykle aktywny TW SB ps. "X" i "Rybak" a przy okazji wykładowca Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie, Akademii Sztabu Generalnego, Wojskowej Akademii Politycznej i Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, a w wolnej chwili ormowiec. Jeśli myślicie, że ci sowietofile propagowali idee Konecznego o turanizmie i syfilizacji judeo-łacińskiej z czystego altruizmu, to pewnie jesteście w błędzie...

Tak się składa, że za każdym razem gdy pojawiają się w Polsce pomysły na zrobienie czegoś idącego wbrew demokratycznemu i legalistycznemu lamerstwu, dupoprawica podnosi głos, że "nie, bo to standardy cywilizacji turańskiej". Każdy polityczny nieudacznik nie mogący zrozumieć np., że partie polityczne muszą być sprawnym organizacjami a nie klubami dyskusyjnymi jojczy, że "przegrał z turanizmem". Mamy niesłychanie wielu prawicowców narzekających, że nasz kraj jest r... przez wszystkich, ale jeśli zasugerować im r... innych państw (np. wspierając Państwo Islamskie w Niemczech czy Ukraińców przeciwko Rosjanom) to odpowiedzą, że nie "bo standardy cywilizacji łacińskiej nakazują nam prymat moralności nad polityką". To właśnie dziedzictwo Feliksa Konecznego. Jego wizja tak bardzo ciąży naszej prawicy, że skazujemy się na rolę wiecznych obrońców syfilizacji judeo-łacińskiej (która zwykle miała nas w d... i traktowała jako peryferie cywilizowanego świata), zamiast stworzyć konkurencyjną wizję w kontrze do idei rosyjskich i niemieckich. Np. wizję euroazjatyckiego sarmatyzmu czy łacińskiego-turanizmu. Skoro Węgrzy podkreślają swoją łacińsko-turańską tożsamość a Rumuni budują swój łaciński euroazjatyzm (co fajnie ostatnio opisywał Chehelmut), to czemu nie możemy my tego robić? Bo jakaś akademicka pierdoła napisała 100 lat temu, że cywilizacji łączyć nie wolno?




Tak się akurat składa, że polskość zawsze była mieszanką cywilizacyjną. Nie tylko łacińsko-turańską. Rzeczypospolita Obojga Narodów była też spadkobierczynią Rusi Kijowskiej - w o wiele większym stopniu niż peryferyjna i kolaborująca z Mongołami Moskwa. Bizantyńskie wpływy cywilizacyjne były zresztą u nas do XIII w. bardzo silne. Jesteśmy więc cywilizacją łacińsko-bizantyńsko-turańską. I powinniśmy być z tego dumni. Ale jak można oczekiwać dumy z własnych osiągnięć po ludziach, którzy sądzą, że Polska zaczęła się dopiero w 966 r. a wcześniej byliśmy jakimiś dzikusami, co wypełzły z bagien poleskich? Spora część naszej prawicy  broni syfilizacji judeo-łacińskiej (i jest niewolniczo wdzięczna Semitom za napisanie "Starego Testamentu") a nie potrafi dostrzec tego, że sami mieliśmy własną cywilizację, która z tymi elementami łacińskimi się stopiła. To nasi scytyjsko-sarmaccy przodkowie byli prawdopodobnie biblijnymi ludami Goga i Magoga. Tymi samymi, które mają według biblijnych proroctw spustoszyć Izrael podczas apokaliptycznego konfliktu.( Kolejny detal do historii odwiecznego polskiego antysemityzmu:). Dla turbochrześcijan to musi być przerażająca perspektywa :)



Powyżej: Przedstawiciele ludów Goga i Magoga dopuszczają się aktów antysemityzmu w czasach ostatecznych, Kielce 1946 r., koloryzowane.


***

A w kolejnym odcinku serii Restituta będzie o pewnym wybitnym pianiście i ludziach z Wall Street, z którymi był związany. 

***

Jacyś korporacyjni Social Justice Warriors wykupili przaśny magazyn porno "Twój Weekend" by go zamknąć i w ostatnim numerze straszliwie zaniżyli poziom tego periodyku umieszczając w nim jakieś nudne, feministyczne teksty i wywiady z mało znanymi celebrytkami. 
 Ale tak sobie pomyślałem, że zabawnie będzie w przyszłości tak postąpić z ich pismami. Np. wykupić "Tygodnik Powszechny", by umieścić w nim teksty ostro jadące po Soborze Watykańskim II, krytykujące (anty)papieża Franciszka z pozycji tradsowskich  i robiące bękę z krakowskiej "inteligencji", ze szczególnym uwzględnieniem Szymborskiej i Mrożka. I dać jeszcze fotorelację z ustawki krakowskich kiboli:)
Albo wykupić "Wyborczą" i dać na jedynce artykuł: "Ksiądz Jankowski przeleciał Adama Michnika". W środku: "Bolesław Gebert w aktach "Venony"", "Co Soros robił w 1944 r.", "Gejnerał Jarucwelski", "Wszystkie dowody na zamach w Smoleńsku", "Dlaczego "Bury" jest naszym bohaterem" i wywiad z Milo Yiannopoulosem pt. "Feminizm to rak". :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz