sobota, 23 lutego 2019

Demiurg: Tajemnica Purim


Ilustracja muzyczna: Mili - Rightfully - Goblin Slayer Opening

Najbardziej radosnym świętem w judaizmie jest Purim, czyli Święto Losów. To okazja do wygłupów, przebierania się, pijaństwa i obżarstwa. W Purim świat ma stanąć na głowie, gdyż J*** w cudowny sposób odmienił los narodu żydowskiego. Co tak właściwie jednak wyznawcy judaizmu wówczas świętują? To, że według relacji zawartej w Księdze Estery, 2,5 tys. lat temu powiesili jakiegoś gostka, o którym źródła historyczne milczą. Tym gostkiem był Haman, wysokiej rangi urzędnik na dworze Kserksesa, znanego nam wszystkim z filmu "300" irańskiego Króla Królów, Aryjczyka z Aryjczyków. Haman był straszliwym antysemitą i chciał zrobić Żydom mały Holokaust, ale konkubina Kserksesa, żydowska "czerwona jaskółka" Estera skłoniła króla, by jednak zabił Hamana i jego synów, wywyższył jej przybranego ojca (oficera prowadzącego) Mardocheusza, a także pozwolił Żydom zabić 75 tys. złych perskich antysemitów oraz zrabować ich majątki. Następnie Mardocheusz podwyższył w Imperium Perskim podatki (bo musiał sobie coś dorobić na boku, z królewskiego skarbca) a Persja zaangażowała się w wojnę przeciwko Grekom (o czym już jednak Księga Estery milczy). Wysysanie antysemityzmu z członka Kserksesa wyraźnie się Esterze opłaciło...


No dobra, żadne źródła historyczne nie potwierdzają tego, że Haman, Estera i Mardocheusz kiedykolwiek istnieli a Księga Estery jest równie wiarygodna jak dziełka J.T. Grossa czy komedia "Pokłosie". Ale to oczywiście nie przeszkodziło uczynić opisanej w niej historii jedną z osi żydowskiej psychiki. Żydzi do dzisiaj bardzo emocjonalnie do niej podchodzą. W święto Purim, podczas czytania Księgi Estery w synagogach, drą się wniebogłosy i stukają kołatkami, gdy pada imię Hamana. Niektórzy zapisują sobie to imię na podeszwach butów, by cały czas wdeptywać Hamana w ziemię. To celebracja zemsty na archetypie strasznego antysemity. Haman jest tu tylko symbolem wroga narodu żydowskiego i możemy go równie dobrze zastąpić faraonem, carem, Hitlerem czy Arafatem. To taki orwellowski (nomen omen) Goldstein, na którego trzeba się nakrzyczeć podczas Dwóch Minut Nienawiści.



Purim byłoby jednak nudne, gdyby nie było świętem, podczas którego dochodzi do pomieszania ziemskiego porządku. Talmudyczne autorytety zalecają więc, by w tym dniu porządnie się najebać alkoholem. I ortodoksyjni judaiści (i nie tylko ortodoksyjni) ochoczo to zalecenie wypełniają. Zalecane jest tak się nabzdryngolić, by nie rozróżniać okrzyków: "Niech będzie przeklęty Haman!" i "Niech będzie błogosławiony Mardocheusz!".



I tu dochodzimy do sekretu Purim. Religijny nakaz totalnego spicia się w to święto pozwala na to, by bez żadnych konsekwencji, po pijaku mógł zostać wyjawiony jeden z największych sekretów judaizmu. Chodzi o to, że Haman i Mardocheusz zlewają się podczas tego pijaństwa w jedno. Prześladowca Żydów oraz ich obrońca. Faraon i Mojżesz. Nabuchodonozor i Jeremiasz. Antioch i Machabeusz. Cesarz Tytus i rabi Akiwa. Torquemada i Majmonides. Chmielnicki i Sabataj Zewi. Car Mikołaj II i Trocki. Hitler i baron Rotszyld. Hans Frank i Anna Frank. Eichmann i Ben Gurion. Jurgen Stroop i Anielewicz. Stalin i Salomon Michoels. Naser i Dajan. Arafat i Szamir. Manson i Polański.



"Antysemityzm jest narzędziem, za pomocą którego Bóg Izraela prowadzi do przetrwania swojego ludu" - pisał XIX-wieczny, niemiecki, ortodoksyjny rabin Samson Raphael Hirsch. Oficjalny twórca syjonizmu Theodor Herzl wskazywał zaś w swoim dzienniku, że "jesteśmy jednym narodem, dlatego że zrobili go nim nasi wrogowie, wbrew naszej woli... Gdyby zostawili nas w spokoju, moglibyśmy wtopić się w otaczające nas środowisko i zniknąć." Wielu wybitnych Żydów miało świadomość tego, że kultura koncentrująca się wokół drakońskich przepisów religijnych i na kulcie krwiożerczego, pustynnego demona nie jest atrakcyjna i że Żydzi porzucają ją na rzecz innych kultur jeśli tylko mają taką okazję. Judaizm potrzebuje więc antysemityzmu, by przetrwać.



Na początku XIX w. cesarz Napoleon Bonaparte zwołał Sanhedryn - zgromadzenie przedstawicieli gmin żydowskich i zapytał Żydów, kim oni właściwie są? Czy są Francuzami wyznania mojżeszowego czy też innym narodem? Jeśli chcą należeć do narodu francuskiego, to nie będziemy im robić żadnych przeszkód, niech tylko się przestaną izolować i zaczną żyć jak inni Francuzi. Zaczęła się wielka fala asymilacji, a finansowana przez brytyjskich i wiedeńskich Rotszyldów propaganda zrobiła z Wielkiego Korsykanina straszliwego tyrana...



W 1990 r. urodzony na Litwie, 97-letni założyciel religijnej partii Szas, rabin Elazer Shach, podczas wykładu w jesziwie w telawiwskiej dzielnicy Bnei Brak ostro pomstował na tą falę asymilacji. Stwierdził, że to odchodzenie przez Żydów od judaizmu i żydowskiego stylu życia było bezpośrednim powodem zesłania przez J*** na europejskich Żydów kary w postaci Holokaustu. Hitler był więc w jego interpretacji narzędziem boskiej zemsty na odstępcach. Był jednocześnie Hamanem i Mardocheuszem.



Gdy w październiku 1946 r. wieszano w Norymberdze niemieckich zbrodniarzy, wśród czekających na egzekucję był Julius Streicher, były gauleiter Frankonii, wydawca jadowicie antysemickiego pisma "Der Sturmer". Inni oskarżeni z Norymbergii brzydzili się jego towarzystwem uważając go za pornografa i człowieka nie w pełni władz umysłowych. Streicher stojąc na szubienicy krzyknął: "Purim 1946!". Jego ciało złożono w skrzyni oznaczonej nazwiskiem "Abraham Goldberg".

Znakomity film "Fanatyk" opowiadający o skinheadzie żydowskiego pochodzenia, nie był bynajmniej fantazją. Historia zna wiele przypadków neonazistów pochodzenia żydowskiego. Opowiada o nich m.in. książka Michaela Jonesa "Jewish Nazis". 



W latach 90-tych straszono świat "nowym rosyjskim Hitlerem", jadowitym antysemitą i wielkoruskim szowinistą Władimirem Żerynowskim. Żerynowski mówił, że jestem synem Rosjanki i... "dobrego prawnika". W metryce urodzenia zapisano, że urodził się jako "Władimir Wolfowicz Ejdelsztein". Ten resortowy pajac i kryptogej przestał już udawać antysemitę i odwiedził kilka lat temu Izrael, gdzie pomodlił się przy grobie swojego ojca, który był działaczem niższego szczebla partii Likud.

Na Węgrzech główną partią opozycyjną jest nacjonalistyczne stronnictwo Jobbik. Przylgnęła do niego opinia partii "antysemickiej". Tak się jakoś dziwnie złożyło, że jeden z europosłów Jobbiku, najgłośniej pomstujący na Semitów sam okazał się być Żydem i obecnie jest praktykującym judaistą. Sam Jobbik przedstawia się teraz jako partia centrowa i kieruje swoją ofertę również do węgierskich Żydów.  Zdarzało mu się też wystawiać kandydatów w wyborach wspólnych z finansowaną przez Sorosa postkomunistyczno-liberalną opozycją.

W Polsce lat 90. "Gazeta Wyborcza" promowała jako naczelnego antysemitę Bolesława Tejkowskiego, w latach 50. aktywistę frakcji Puławian w PZPR a później asystenta prof. majora Zygmunta Bałwana. Złośliwi mówili na Tejkowskiego "Tejkower". 



W zeszłej dekadzie jako "nowego Hitlera" kreowano irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadinedżada, dążącego do zdobycia przez Iran bomby atomowej. W 2008 r., wyszło jednak na jaw, że rodzina Ahmadinedżada nosiła kiedyś nazwisko "Sabourdżian". Taki był zapis w jego dowodzie osobistym, który zaprezentował do kamery po głosowaniu w wyborach. Nazwisko "Sabourdżian" jest w Iranie kojarzone jako nazwisko żydowskie. Obecnie Ahmadinedżad jest w opozycji wobec rządzącego Iranem reżimu. (Reżimu, który został zainstalowany w 1979 r. przez tajne służby z obu stron żelaznej kurtyny, w miejsce nacjonalistycznego szaha Mohameda Rezy Pahlewiego.)

Jak widać, gdy antysemityzm jest zbyt słaby trzeba znaleźć kogoś, kto podejmie się trudnej roli jego stymulowania...



Ale podobny mechanizm działa również w przypadku Arabów, czyli semickich braci narodu żydowskiego. Oficjalnie są w wielkim konflikcie z Izraelem, ale tak się jakoś składa, że co jakiś czas się z "wrogiem" dogadują. Przykładem na to był m.in. król Jordanii Hussein ,  który od lat 50-tych utrzymywał tajne kontakty z Izraelem. Przed wojną Yom Kippur poinformował Tel Aviv o nadchodzącym syryjsko-egipskim ataku i zapytał, czy Izrael nie ma nic przeciwko, by wysłał na Wzgórza Golan jedną brygadę. - Nie, nie mamy nic przeciwko! - odpowiedziały władze Izraela. Wcześniej Kissinger ustalił z nimi, że w pierwszej fazie wojny mają dać się pokonać Arabom, by otworzyć w ten sposób proces pokojowy.

Flashback: Yom Kippur - ustawiona wojna i śmierć płka Alona

Tak naprawdę państwa arabskie zawsze miały głęboko w d... Palestyńczyków (którzy są w części potomkami Żydów, którzy przeszli na islam ze względów podatkowych). Uważały ich za niebezpiecznych wywrotowców. Jak powiedział saudyjski król Fahd: "Od Palestyńczyków bardziej nienawidzę tylko Żydów". Bywało więc tak, że Izrael łożył więcej na pomoc dla palestyńskich uchodźców niż bogate monarchie znad Zatoki Perskiej. Konflikt o Palestynę był jedynie poważnie traktowany przez Syrię - i to tylko dlatego, że sama chciała zagarnąć to terytorium (a także Liban i Jordanię). Nie przeszkadzało to jednak innym arabskim reżimom wykorzystywać groźby "syjonistycznych spisków" do realizowania celów wewnętrznych.



Organizacja Wyzwolenia Palestyny Jasera Arafata (agenta sowieckich, rumuńskich i amerykańskich tajnych służb) miała w swoich władzach francuskiego Żyda Ilana Haleviego, który był jej przedstawicielem w Europie.

Konkurencją dla marksistowskiej OWP stał się później Hamas, który według relacji gen. Yitzhaka Segeva, powstał z grup fundamentalistycznych, które pomagały tworzyć izraelskie wojskowe służby. Izrael prowadzi co jakiś czas tytaniczne starcia z Hamasem, które polegają na wzajemnym napieprzaniu się rakietami, które trafiają w przypadkowe cele. Izrael mógłby w ciągu kilku tygodni zmiażdżyć Hamas w Strefie Gazy, ale za każdym razem się przed tym powstrzymuje. Tymczasem rodziny liderów Hamasu leczą się w izraelskich szpitalach. Liderzy Hamasu są milionerami a na ich luksusowe wille jakoś nie spadają żadne rakiety.  Zresztą kolesie z OWP też się dorobili swoich.  
Taki to teatrzyk dla ludów semickich...



Tak się akurat składa, że antysemityzm rósł w ostatnich latach w Europie i w Ameryce.   Ciekawe, że w tej sytuacji "zagrożony egzystencjalnie" Izrael postanawia sprowokować więcej antysemityzmu wkurzając prowokacyjnymi wypowiedziami jeden z nielicznych proizraelskich krajów w Europie? Czyżby premier Netanjahu oraz minister spraw zagranicznych Katz wyssali prowokowanie antysemityzmu z mlekiem matki lub innym płynem fizjologicznym? Czy robienie z normalnych ludzi antysemitów mają oni po prostu we krwi? Czy robią to podświadomie? Czy dążą do tego byśmy mieli renesans sucharów o Holokauście, by obalano pomniki Korczaka jako "żydowskiego pedofila" i by ludzie tutaj uznwali film "Syn Szawła" za zajebistą komedię?
Co kierowało tym Klocem Netanjahu i jego kretyńskim ministrem spraw zagranicznych Israelem Katzem? 



Sama konferencja bliskowschodnia w Warszawie nie była złym pomysłem. Duporealiści jojczą, że "skłóciliśmy się z Iranem, Rosją, Niemcami, Francją i Turcją". Tak się jednak składa, że Rosja, Niemcy i Francja były nam wrogie od dawna a konferencją była sposobem na zrobienie im złośliwości. Turcja (którą do niedawna duporealiści chcieli podzielić między Wielki Kurdystan i Wielką Armenię) będzie zmierzała na kurs kolizyjny z Rosją z powodu Syrii. Z Iranem nas nic nie łączy ani gospodarczo, ani politycznie. Wszystko byłoby więc dobrze, gdyby pewien  bliskowschodni kraik postanowił nie zasabotować tego spotkania.



Dlaczego myślę, że doszło do sabotażu? Netanjahu w ostatnich latach częściej odwiedzał Moskwę niż Waszyngton. Izrael niebezpiecznie zbliżył się również do Chin. Oba kraje mocno współpracują w dziedzinie technologicznej, za co Izrael został ostatnio zrugany przez Johna Boltona, doradcę prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Amerykanom nie podoba się też, że Izraelczycy dali kontrolę Chińczykom nad portem w Hajfie. Administracja Trumpa wyrażała dezaprobatę wobec zbytnio prochińskich działań ministra... Israela Katza. Państwo Izrael po raz kolejny pokazuje, że Waszyngton nie może mu ufać. I my też mu ufać nie możemy. Zwłaszcza, że zwiększanie amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Środkowo-Wschodniej jest postrzegane w Jerozolimie jako niebezpieczny trend. Izraelowi zależy przecież, by amerykańscy żołnierze ginęli na Bliskim Wschodzie np. w obronie jego komunistycznych kurdyjskich sojuszników.  


Nie istnieje więc i nie może istnieć coś takiego jak sojusz polsko-izraelski. Może istnieć sojusz polsko-amerykański. A najlepiej będzie funkcjonował, gdy USA będą zirytowane na Izrael.Dlatego uważam, że decyzja Imperatora Trumpa o wycofaniu amerykańskich wojsk z Syrii (bez wcześniejszego powiadomienia Izraela!) była czystą zajebistością. Oczywiście nasza lamerska, sentymentalna dupoprawica zaczęła wówczas jojczyć, że "Kurdów porzucają". A co nas obchodzą Kurdowie? Niech Izrael broni. Ma ku temu środki.

 Zwróćcie uwagę na pewną sekwencję wydarzeń. Słowa Andrei Mitchell o powstaniu w getcie były oczywistą prowokacją, mająca wkurwić Polaczków, by się obrazili na sojusz z Ameryką. Podobną funkcję spełniał przeciek z wystąpienia Netanjahu w Muzem Frakcji Puławian "Stalin". Mitchell dostała jednak szybko zjebkę od Ronalda Laudera, amerykańskiego miliardera będącego szefem Światowego Kongresu Żydów. Po wypowiedziach Netanjahu i Katza Departament Stanu wezwał Polskę oraz Izrael (!) do pogodzenia się. Ambasiador Mośbacher zjebała ministra Katza. Po naszej stronie stanął nagle Amerykański Kongres Żydów, amerykańscy rabini, jacyś przedsiębiorcy o intrygujących powiązaniach a nawet jeden z likudowskich ministrów.
Odwagi dostał też nasz rząd. Premier Morawiecki twardo zadeklarował, że żadnych zwrotów majątków nie będzie i odwołał wylot do Jerozolimy na szczyt V4. Nagle nie przedłużono kontraktu ze szkodnikiem z Muzeum Polin. Netanjahu przydarzył się też zabawny incydent - jego samolot został uszkodzony na lotnisku w Warszawie.  Po kilku dniach nagle odwołał... wizytę w Moskwie. Tego samego dnia koalicję wyborczą utworzyli generałowie Ashkenazi i Gantz oraz Yair Lapid, czyli izraelski Rysiek Petru. Mają szansę na odebranie Klocowi władzy. Żeby było jeszcze zabawniej, to wnuk premiera gen. Icchaka Rabina obśmiał Netanjahu przypominając, że w siłach specjalnych "Bibi" raz ze strachu podczas akcji wyskoczył z łodzi, a innym razem spalił operację swoją niefrasobliwością. Jair Netanjahu, syn premiera, odszczekał mu się, że gen. Rabin dostawał załamania psychicznego podczas każdej bitwy. (I tu Jair popełnił błąd, bo "załamanie psychiczne" u Rabina oznaczało po prostu utratę przytomności po totalnym nawaleniu się alkoholem. :) Baj deł łej: gen. Rabin był amerykańskim agentem od conajmniej 1963 r.



Skoro mamy więc do czynienia z amerykańsko-izraelską wojenką, to czym tłumaczyć wypowiedź sekretarza Pompeo o żydowskim ubeku Bleichmanie? Prawdopodobnie Pompeo nie kojarzył kto to był, ale zdał się na jednego ze współpracowników, który pisał mu przemówienie. I celowo wrzucił go na minę. Sprawa odszkodowań to oczywiście efekt działania Lobby. A Pompeo jest niestety ewangelikalnym protestantem a do tego dostawał kasę od Braci Koch. Bracia Koch to tacy neoliberalni szkodnicy finansujący sporą cześć Partii Republikańskiej. Są przeciwko murowi na granicy z Meksykiem, bo zależy im na taniej sile roboczej. Knują przeciwko Trumpowi i sabotują jego program. A ostatnio przecież wyszło na jaw, że wysokiej rangi szkodnicy z FBI dyskutowali zamach stanu przeciwko prezydentowi. Mieli ponoć poparcie dwóch członków jego gabinetu. Oczywiście u nas takie wiadomości się nie pojawiają, bo trzeba Polaczków trzymać w ciemnocie, by bardziej emocjonalnie reagowali na prowokacje Lobby.

(Co do "zwrotu" majątków: ani żydowscy, ani polscy kamienicznicy nie powinni absolutnie nic dostać. Niech co najwyżej przyjadą sobie po gruz z Kopca Pamięci Powstania Warszawskiego. Możemy też powiedzieć Amerykanom, że jak pomogą nam dostać od Niemców 1 bln euro reparacji, to mogą sobie z tego wziąć 300 mld, plus po 1 proc. prowizji dla Pompeo i Laudera za fatygę. Jak nie, to sorry, ale możecie się procesować przed naszymi "wolnymi sądami" o przejmowanie kamienic z rąk mafii reprywatyzacyjnej.)

I jak myślicie na jakiej reakcji Nosaczy Sundajskich zależało Izraelowi? Na tym, byśmy obrazili się na USA i by pomysły zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce zostały storpedowane.



I jak Nosacze Sundajskie zareagowały? No np. taki Rafał Ziemkiewicz napisał, że powinniśmy przeprosić się z Niemcami i zacząć reset z Rosją. Brawo duporealisto! Czy w ramach tych przeprosin przyjmiesz pod dach paru "syryjskich" imigrantów? Ziemkiewicz ostatnio dużo mówi o "chciwych parchach" a sam parę lat temu pisał: "Antysemici won z prawicy!". Jakże jest zmienny los szebes goja. Rzucono go na odcinek budowania polskiego antysemityzmu i antyamerykanizmu, to musi się wykazać...


  
Stanisław Michalkower straszy teraz, że Żydzi chcą przejmować nieruchomości w Polsce, ale w 1992 r. jego partia - UPR - złożyła w Sejmie projekt ustawy reprywatyzacyjnej pozwalający również amerykańskim Żydom na "odzyskiwanie" majątków w Polsce. Dokładnie o rozwiązaniu tego typu (a nie o przejmowaniu mienia bezspadkowego!) mówił sekretarz Pompeo. To środowiska korwinistyczne wyskoczyły jako pierwsze z poronionym pomysłem reprywatyzacji! Ciekawe jest również to, że obecnie tak straszą przed "USraelem" a jeszcze w zeszłej dekadzie byli tak proamerykańscy, że chcieli przystąpienia Polski do układu NAFTA. Nie wspomnę o tym jak ci "judeosceptycy" promowali teorie Miltona Friedmana, Misesa, Rothbarda czy innych miłośników prywatyzowania wszystkiego, co się da. Obecnie Ozjasz Goldberg i Stanisław Michalkower spełniają rolę szabas gojów Putina, bo globaliści obsadzili w takiej roli europejską "skrajną prawicę". No i też nie powinno nas dziwić czemu Ozjasz zawsze przed wyborami zaczyna obsesyjnie gadać o Hitlerze...



Grzegorz Braun od dawna przekonuje nas, że w bunkrze pod Centralnym Portem Komunikacyjnym zainstaluje się sztab Izraelskich Sił Obronnych i będzie tam siedział obok głowic jądrowych wymierzonych w polskie miasta i z tego bunkra kierował będzie eksterminacją Polaków. Antysemityzm w takim ekstrawaganckim, przesadzonym stylu zawsze powinien budzić nasze podejrzenia, gdyż może być resortowym montażem. I nasz znany i lubiany komentator - sprzymierzony bloger Chehelmut odkrył bliskie związki Brauna z pewnym resortowym aferzystą oraz z pewnym sabatejskim kabalistą. 
Chehelmut zażartował sobie, że " czyż w lucyferycznym świetle przytoczonych wyżej faktów pan reżyser nie jawi się aby jako agent podszywającej się perfidnie pod ''narodowokatolicką prawicę'' sabbatejskiej konspiracji"?
Cóż więc robić wobec tego typu zagrożeń hybrydowych? Po pierwsze, unikać pokusy prymitywnego rasistowskiego antysemityzmu, bo to właśnie Izraelowi zależy na tym, by ten antysemityzm zyskiwał na popularności. Należy raczej brać przykład ze św. Maksymiliana Kolbego - nie atakować Żyda, tylko ideę, które zatruwają żydowskie umysły. A by to zrobić, przede wszystkim należy odciąć finansowanie dla akademickich mend rozpowszechniających antypolską propagandę. Niech szmatławce takie jak "Zagłada Żydów" radzą sobie same na friedmanowskim wolnym rynku. No i możemy zamknąć muzeum w Auschwitz bo budynki grożą tam zawaleniem się a nie możemy narażać na niebezpieczeństwo wycieczek z Izraela...

***


Wielki kompozytor Richard Wagner  nie przepadał za Żydami, gdyż miał traumę po roku 1848 r. Klęskę rewolucji traktował jako zwycięstwo Rotszyldów i sterowanych przez nich reakcyjnych dworów. W "Złocie Renu" przedstawił Żydów jako Nibelungów - rasę chciwych karłów kontrolujących rynek złota. Tolkien identyfikował z Żydami rasę krasnoludów (skłóconych ze słowiańskimi elfami). We współczesnej twórczości fantasy za rasę najmocniej odzwierciedlającą antyżydowskie stereotypy uznaje się goblinów. To niejako modyfikacja wizji Wagnera - małe, chciwe i zazdrosne stworzonka z wielkimi uszami i haczykowatymi nosami. J.K. Rowling w "Harrym Potterze" uczyniła nawet z goblinów... rasę bankierów. Niektórzy Social Justice Warriors strasznie więc bóldupią z "antysemickiego" wizerunku goblinów.




Jak więc interpretować anime "Goblin Slayer"? Jego główny bohater ma obsesję na punkcie oczyszczenia świata z goblinów. Jest tam nawet scena, w której likwiduje dzieci goblinów za pomocą pałki i przekonuje młodą kapłankę, że nie ma czegoś takiego jak dobry goblin i że należy zabijać je zanim dorosną. Gobliny, które atakują ludzi, plądrują wioski i gwałcą kobiety, bo kierują się zazdrością wobec cywilizacji ludzkiej. Czy Goblin Slayer jest więc wagnerowskim bohaterem? Czy jest nazistą i ludobójczym antysemitą? W kręgach alt-rightowych już zrodziła się interpretacja, że Goblin Slayer to najbardziej "red pilled" anime w historii.

A co sądzi o tym Grzegorz "Szanuję Anime" Braun?



***

A w następnym wpisie powrócimy do serii "Restituta". Mam nadzieję, że w komentarzach do następnego odcinka nie będzie jojczenia w stylu "a jakiś Żyd coś powiedział i czuję się strasznie obrażony". A czemu czujesz się obrażony? Posłuchaj Wagnera, obejrzyj "Goblin Slayera"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz